Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Przekroczyłam Rubikon, więc czas wziąć się za siebie ;) Co lubię? Konie, książki, gry komputerowe ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23862
Komentarzy: 121
Założony: 14 listopada 2009
Ostatni wpis: 13 czerwca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Apaela

kobieta, 56 lat, Słupsk

176 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Naga plaża bez kompleksów ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 lutego 2010 , Komentarze (3)

Taki jest dzisiejszy bilans, he, he. Za to zjadłam połowę obiadu i nie jadłam kolacji. Mam jeszcze nadwyżkę 200 kalorii, ale to odbiję jutro. Nie zjem orzechów włoskich do obiadu (-300 kal). I będę na czysto :)) Sorki, ale musiałam. Kocham pączki, jako jedne z niewielu słodyczy. Na ogół wolę chipsy, których nie jadłam od ponad 11 tygodni. Może za ukończenie kolejnego etapu, zamiast tradycyjnej już lampki Martini pozwolę sobię na kilka płatków chipsów ;))

A to na wzmocnienie mojej motywacji: Ja i Garfild 4 lata temu :))

 

http://apaela.posadzdrzewo.pl

7 lutego 2010 , Komentarze (8)

Trenik był. Taki rozkwasowy ;) Sprawdziłyśmy dziś ostatnie możliwe do jazdy miejsca i niestety. Nie ma. Tylko główny trakt spacerowy. Żeby naprawdę poganiać trzeba wyjeżdżać, albo wcześnie rano, albo późnym popołudniem, kiedy nie ma już spacerowiczów.

http://apaela.posadzdrzewo.pl

6 lutego 2010 , Komentarze (3)

A może to jednak był sygnał przyszłej choroby? Dzisiaj też nie czułam się najlepiej. Co prawda wczoraj uczyłam Harego zagalopowania na łydkę i mogłam mieć zakwasy, ale mam wrażenie, że to może być przeziębienie. Łupie mnie w mięśniach, boli głowa, mam 37,2 *C

He, he. Ale w terenie byłam ;) Miał być tylko Lasek, ale spróbowałyśmy przetrzeć szlak. Konie o mało nie utknęły w śniegu. Momentami Młody sadził susami, ale daliśmy radę. Jak się nie rozłożę, to jutro tylko lekki spacerek na zakwasy ... dla koni ;)

5 lutego 2010 , Komentarze (3)
Oj, tak. Przeżyłam kryzys. Nie miałam chęci na ćwiczenia, podczas ich wykonywania było mi niedobrze, słabo. Po wstaniu czułam zawroty głowy, odbijały mi się gazy. Ogólnie blee. I nie było to związane z żadną chorobą. Ale ... nie dałam się. Przetrwałam nie przerywając i teraz po kilku dniach znowu jest OK. Jutro ważenie i znowu stres ;))

30 stycznia 2010 , Skomentuj

Oczywiście od początku diety, nie wciągu 24 dni. Tak dokładnie to od 68 dni. Tak, czy inaczej cieszę się bardzo. Samopoczucie mam bardzo dobre, zwłaszcza, że od czasu do czasu na coś dobrego się skuszę. I nie wpływa to za bardzo na różnicę wagi  

   Dziś nici z wyjazdu w teren, ale za to może uda mi się pójść na basen. Nie byłam już z 3-4 lata. Dobrze, że latem pływałam w jeziorze, bo zapomniałabym jak to się robi

Ale najpierw czas na porządki w mieszkaniu.

27 stycznia 2010 , Skomentuj

    Wszystko OK. Trzymam się diety, czasami coś sobie skubnę (dzisiaj nie mogłam się oprzeć rodzynkom i ... wędzonym brzuszkom z łososia ;), ale na ogól daję radę. Ćwiczę regularnie, robię ćwiczenia dokładniw wg. wytycznych i już widać efekty :)) Łydki - "cycuś", nad kolanem (podudzie) - OK, uda (tzw. bryczesy)- ech, jeszcze dużo pracy, brzuch - OK. Reszta cielska w porządku. Licu przydałaby się kosmetyczka i ogólnie solarium, sauna, odnowa biologiczna - he, he pomarzyć każdy może, nie?

    Kupiłam sobie hula-hop (takie za 29 zł z lekko falującą wewnętrzną powierzchnią) na uparte "boczki". Może to im pomoże, choć jest bardzo lekkie i mam wrażenie, że nic nie daje. Wpiszę je w moje ustawienia i zobaczymy jakie ćwiczenia z nim mi zaproponują.

23 stycznia 2010 , Skomentuj
       Aż mi się gęba śmieje Ostatnio waga jest dla mnie łaskawa ;) Od zeszłotygodniowego ważenia spadło o 1,2 kg. Juupii! Jednak fitness pomaga. Czasami nawet pozwolę sobie na jakiś przysmaczek, tak na język, troszeczkę.
        Dziś w terenie trochę emocji. Podczas galopowania przez "nasze" pole spadła Jola, bo Lex zaczął brykać. Na szczęście nic jej się nie stało i pojechałyśmy dalej. Pogoda była wspaniała, pomimo10 stopniowego mrozu, zero wiatru i pełne słońce. Mrauuuu. Oby jutro tak było :))

A teraz idę pić moją nagrodę, czyli lampkę Martini :))

17 stycznia 2010 , Skomentuj

Dziś po zważeniu rano wyszło jednak o pół kilo mniej, czyli wczoraj po prostu, no nie wiem... za krótko byłam w hm.. toalecie? Oczywiście nie cofnie się teraz etapu, ale na przyszłość już wiem co robić ;-)

A może to efekt powrotu do weekendowych terenów? Ostatnio pogoda przez dwa poprzednie weekendy nie pozwoliła nam wyjechać, za to teraz sobie odbiłyśmy ;) Wczoraj była dwugodzinna sesja zdjęciowa, w sumie jazdy mało, więcej pozowania ;) Za to dzisiaj sobie pośmigaliśmy.

 

16 stycznia 2010 , Skomentuj
I stało się. Po raz pierwszy nie dotrzymałam reżimu. Schudłam o 100 g za mało, czyli 900g z planowanych 1000g. Trzeba jednak ściśle trzymać się planu ;)Tak więc przedłużono mi jeden z etapów o tydzień. Myślałam, ze skoro wprowadziłam ćwiczenia to ilość spalanych kalorii wzrośnie, ale wyszło na to, że ćwiczenia wzmacniając mięśnie rozbudowują je i w związku z tym, zamieniam tłuszcz na mięśnie. Co samo w sobie jest oczywiście pozytywne. Choć mało budujące, jak staje się na wadze :))

14 stycznia 2010 , Komentarze (1)
Muszę przyznać, że troszkę się roztrenowałam. Nareszcie zakwasy zanikły, ćwiczenia sprawiają mi przyjemność, a nawet odczuwam pewien niedosyt ;)) Oczywiście są też takie, które od razu wymieniam, ale jak na razie tylko dwa. Dokupiłam obciążniki na nogi i od przyszłego tygodnia zwiekszę obciążenie. Może wróci moja kondycja sprzed 20 lat? Kiedy trenowałam karate codziennie przez 3-4 godziny? He, he. Marzenie. Wtedy nie miałam problemu ze szpagatem poprzecznym, a teraz? Przy skłonach do rozsuniętych nóg w siadzie nie mogę ich dotknąć głową. A kiedyś? Leżałam na nodze. Ech, starość ;)) Jutro ważenie i tradycyjnie trzęsę portkami. Pożyjemy, zobaczymy ;)