Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sayonara

kobieta, 42 lat, Za Trzecim Krzakiem W Lewo

169 cm, 98.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2011 , Komentarze (12)




dzisiejszy dzień okazał się koszmarnie trudny
na zmianę byłam to po jasnej, to po ciemnej stronie mocy

rano waga ścięła mnie z nóg
nic nie mówiłam, gdy przez cały tydzień stała w miejscu jak zaklęta
- utrwala się, myślałam

a dziś... PLUS 0.8 KG!!!

kur.. skąd??? z powietrza???

tak więc przez cały dzień to miałam ochotę rzucić się na żarcie,
to planowałam przejść na anoreksję...

uratowało mnie to, że chyba rzeczywiście pozmieniało mi się ostatnio w głowie

pofolgowałam sobie, ale kompletnie w ramach rozsądku

zjedzone:

- dwie kromki chleba żytniego z pasztetem, kiełkami, papryką i ogórkiem,
 kawa zbożowa z mlekiem
- drożdżówka z jabłkiem
- potrawka z fileta, marchewki, pomidorów i ryżu (duża porcja)
- 2 tosty z żółtym serem, szynką, pomidorem i kapustą

razem: około 1.700 kalorii

to był okropny dzień :(
już dawno nie było mi tak smutno
czuję okropne zniechęcenie

edit 23:45: ponieważ moje skłonności masochistyczne są silnie rozwinięte,
postanowiłam wejść na wagę po całym dniu objadania się
(nigdy tego nie robię, bo widzę wtedy średnio 1.5 kg na plusie)

tymczasem...

minus 0.6 od porannego wskazania...

czy wy rozumiecie coś z szalonej matematyki mojego organizmu?
bo ja nic, a nic

 acha! jakby co, to waga ma nowe baterie
 

dobra koniec tych rozważań, bo to się robi śmieszne


9 lutego 2011 , Komentarze (6)




chyba zaczynam wychodzić z uzależnienia od bycia grubasem


łaziłam dziś po sklepie znudzona i w fatalnym nastroju,
zupełnie bezwiednie nawkładałam do koszyka kaloryczne produkty, pocieszacze,
których teraz się wystrzegam


w drodze do kasy nagle sie opamiętałam: przecież na najbliższe tygodnie mam inny plan, gdzie indziej szukam pocieszenia

bez żalu odłożyłam wszystko, co niepotrzebne :)

jeszcze miesiąc temu nie udałaby mi się taka sztuka!
czułabym, że czegoś sobie odmawiam w imię bliżej niesprecyzowanych wizji przyszłości

cieszę się, że moje życie się zmienia

boję sie tych zmian, dobrze mi w moim kokonie...
ale czuję, że już czas z niego wyjść

zjedzone:
- dwie kromki chleba orkiszowego z szynką, pomidor, kiełki rzodkiewki
- makaron w sosie pomidorowym, surówka z białej kapusty
- sałatka z cykorii, szparagówki, pomidora, kukurydzy, tuńczyka i jajka + sos czosnkowy

w sumie około 1.150 kalorii


8 lutego 2011 , Komentarze (3)




ad. do rurek:
nigdy wcześniej w ten sposób nie kupowałam,
myślę, że taki nawyk jest ryzykowny i może się skończyć szafą pełną za małych ubrań...


tym razem zrobiłam wyjątek :)

powiesiłam je na ozdobnym wieszaku z boku szafy
- robią za ozdobę, są na widoku i nieustannie motywują :)


styczeń to -3.5 kg
na luty planuję -5 kg
na marzec kolejne -5 kg

wtedy po raz kolejny je zmierzę i, mam nadzieję, będą świetnie leżały!

zjedzone:

- dwie kromki chleba kminkowego z szynką, rzodkiewką i ogórkiem,
kawa zbożowa z mlekiem

- pieczony kurczak, puree ziemniaczane, mizeria
- kromka chleba cebulowego, pasta sojowa własnej roboty, pomidor, kiełki rzodkiewki

razem około 1.000 kalorii


8 lutego 2011 , Komentarze (8)




ponieważ wierzę w swoją moc, kupiłam sobie rurki


rozmiar na za 10 kilo
(na razie mogę je włożyć, ale cisną mnie w łydki i uda,
a do zapięcia brakuje chyba ze 200 cm)


moje pierwsze w życiu rurki
mają śliczny kolor


7 lutego 2011 , Komentarze (3)




wirus puścił, zły nastrój jakoś nie bardzo :(

za oknem paskudna odwilż

waga w normie

wrażenia z oglądania domów przekażę jakoś przy okazji
- zdecydowanie nie jest to opcja dla nas...

powróciliśmy zatem do pomysłu pierwotnego - budowa

aktualnie interesuję się wierceniem studni
- wiem już nawet, że na naszej działce znajdują się trzy punkty hydrogeologiczne (czy jakoś tak)

człowiek uczy się w życiu zaskakujących rzeczy...

dziś zjedzone:

- kromka z chleba żytniego pasztetem wątróbkowym - pycha,
kawa zbożowa z mlekiem, redbull

- pieczony kurczak, ryż, sałata z jogurtem
- gigantyczne jabłko, redbull
- 2 kromki chleba kminkowego, twaróg z cebulą i kiełkami rzodkiewki,
kawa zbożowa z mlekiem


całość około 1.100 kalorii

chciałabym zacząć ćwiczyć, ale totalnie nie mogę się zebrać

5 lutego 2011 , Komentarze (3)




zjedzone z ostatnich dni:
od razu mówię, że ajć!

- smakija kaszka z truskawkami
(co prawda light, ale zawsze słodkie - w ciąży jestem czy co???
przecież ja nie jem słodkiego!!!)
- mandarynki (chyba z kilogram)
- cztery cytryny (jedzone jak mandarynki)
- winogrona (równie dużo) jedyna pociecha, że to te ciemne
- pomidory z cebulą (chyba też kilogram)
- krewetki z ryżem, kukurydzą, groszkiem, czosnkiem i papryką x 3
- kawa zbożowa waniliowa z mlekiem x 6
- fervex z gorącą wodą x 10

totalnie nieracjonalne i chaotyczne menu

dom oglądałam + jeszcze dwa inne
uczucia mieszane
- opowiem więcej jak mi zejdzie gorączka i będę mogła się skupić
ogólne clue jest takie: na osiedlach mają zbyt niskie płoty,
żeby moje trzy (in future) szalone psy były bezpieczne


ojjjjjj idę spać bo mnie włosy bolą... i skóra :(




2 lutego 2011 , Komentarze (4)




mój nastrój wrócił do normy :)

wczorajszy agressiv to chyba jakiś spadek formy

płaczące dziecko tylko pozwoliło mi sie wyładować...
równie dobrze mógłby to być gamoniowaty kierowca, którego musiałabym strąbić, albo właściciel psa latającego samopas bez smyczy...

dziś jest znowu fajnie :)

jedzenie:

- grahamka z szynką, pomidory, kiełki, kawa zbożowa z mlekiem
- szaszłyki (kurczak, pieczarki, cebula), pieczone ziemniaki, sałata z jogurtem
- fikuśna babeczka z truskawkami - pyszna!
- chleb żytni z pasztetem i sałatka z pomidora, cebuli, ogórków kiszonych i kukurydzy

w sumie około 1.200 kalorii

jutro jadę oglądać pewien dom
(ostatnio martwię się, czy damy sobie radę po przeprowadzce w dzicz)
pan i władca chce mi udowodnić, że osiedle domków, to ostatnia rzecz o jakiej marzę
zobaczymy...

1 lutego 2011 , Komentarze (6)




dla odmiany nastrój dziś mam kiepski

hmmmm może to trochę za słabo powiedziane
wkurwiona jestem i tyle

dziecko płaczące u sąsiadów budzi we mnie żądzę krwi i jeszcze większą irytację

kakao trochę pomogło

acha! zapomniałabym - waga znowu w dół

31 stycznia 2011 , Komentarze (2)




no i mamy koniec stycznia - to był dobry czas


mimo pewnych zawirowań - dobry

wiele się wyjaśniło, jeszcze więcej wyprostowało

plan wagowy na styczeń również wypełniony
(zabrakło 0.5 kg, to chyba się nie liczy)


zjedzone dziś:
- chleb żytni z szynką, pomidorem i kiełkami
- pieczony kurczak (marynowany w maślance i miksowanej papryce - genialny),
kuskus, sałata z jogurtem

- sałatka (tuńczyk, ryż, kukurydza, korniszony, serek homogenizowany)

razem 1.100 kalorii

luty także planuję jako dobry miesiąc :)


30 stycznia 2011 , Komentarze (4)


spotkała mnie dziś przykrość :(


nie mam już czasami siły walczyć ze stereotypami

pamiętacie jak jakiś czas temu kupiliśmy dla mnie auto?
chwaliłam się tym, więc pewnie pamiętacie

cholera zawsze myślałam, że to nasze wspólne pieniądze,
na które wspólnie w ten lub inny sposób zapracowaliśmy...


a dziś usłyszałam od dalszej rodziny mojego męża, że to bardzo szarmanckie i wspaniałomyślne z jego strony, że zrobił mi taki drogi prezent...

kurcze nawet nie chce mi się kolejny raz wałkować dlaczego przyjęliśmy taki,
a nie inny model życia,
nie chce mi się tłumaczyć tego, jak układy finansowe wyglądały w przeszłości,
dlaczego pewne sprawy mają znaczenie, a inne kompletnie nie


:(

wydawałoby się, że to starsi od nas, więc mądrzejsi ludzie...
a żyją w tak beznadziejnym świecie stereotypów


sprawili mi ogromną przykrość
- poczułam się jak utrzymanka

pana i władcę myślałam, że szlag trafi jak to usłyszał...
no, ale w rodzinie nie wypada wszczynać kłótni :(

 cholera chyba muszę znaleźć sobie pracę choćby na kasie w biedronce
wr
rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr

tak, wiem - obyś tylko takie problemy miała...

mam takie, jakie mam i one są dla mnie ważne!