Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem strasznym leniem ze słomianym zapałem.Do odchudzania skłoniło mnie lustro w odbicie którego nie lubię patrzeć. Mój cel to 60 kg,ale póki co stawiam sobie za: I cel - waga 72 kg. II cel - waga 68 kg. III cel - waga 64 kg. IV cel - waga 60 kg. Tak bylo 10 lat temu, a teraz 86 kg więc zmieniamy cele? I cel - waga 80 kg. II cel - waga 76 kg i dalej poprzedni cel nr 1 staje sie celem nr 3 itd. No to 6 etapów do celu ?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 41119
Komentarzy: 369
Założony: 18 czerwca 2008
Ostatni wpis: 18 października 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
OLIWE

kobieta, 44 lat, Sokole Góry

170 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 czerwca 2010 , Komentarze (1)

OJ,OJ,OJ - wpisami to ja od dłuższego czasu nie grzeszę,wchodzę codziennie i czytam co u Was a sama zastygłam w martwym punkcie.A nie,nie zakupiłam nową,dokładniejszą wagę i normalnie z miejsca schudłam - hehehe.Ważę 72,8 czyż to nie cudowne???a waga stara nadal pokazuje 74kg i której wierzyć???W sklepie większość pokazywała tyle ile ta nowa więc jej zaufam.Muszę się z nią zaprzyjaźnić na tyle żeby zaczęła ze mną współpracować,zabieram ją ze sobą na wakacje,które tradycyjnie mam zamiar spędzić na wsi,wyjazd już za tydzień.Mała od dwóch tygodni wreszcie chodzi do przedszkola,a ja biegam po mieście i załatwiam różne sprawy przed tym wyjazdem,pozaliczałam lekarzy i został mi tylko laryngolog dziecięcy,ale to we wtorek i niech się te choróbska wszystkie od nas odczepią.Co do lekarzy to w styczniu opisywałam chyba sytuację z badaniem 3 migdałka u dziecka: kupa stresu,płaczu.Pan doktor oznajmił przerost najlepiej usunąć od razu - wręczył wizytówkę do prywatnego gabinetu,teraz poszłam do innej pani doktor oznajmiła,że podejrzewa alergię,dziecko dostało leki na alergię - katar,który miała cały czas od stycznia - zniknął i niech już tak zostanie.Kaszel występuje od czasu do czasu.Warto ufać pierwszemu,lepszemu lekarzowi???Jak widać nie!!!
Z innych wieści to ogłoszenie "wymienię męża na lepszy model" i może nie będę tego komentować,bo to temat rzeka.Mam nadzieję,że wakacje i odpoczynek od niego coś zmienią,czy na lepsze???- się okaże.Na prawdziwe odchudzanie nie mam jeszcze weny,postaram się wrócić "nieprzytyta". A tymczasem do napisanie po.Wszystkim,którzy jeszcze od czasu do czasu mnie czytają życzę udanych wyjazdów,wypoczynku,odpoczynku itp.Z wakacji wracamy z nowymi siłami do walki z tłuszczykiem.Pozdrawiam...

1 czerwca 2010 , Komentarze (3)

Jestem,żyję i tyję.Moja waga 74 kg,więc właściwie nie jest aż tak fatalnie.Od świąt wielkanocnych borykam się z kaszlem u małej,od 3 tygodni nie chodzi do przedszkola:ciągle kaszel,kaszel i jeszcze raz kaszel.Po drodze nawet mnie dopadł i od niepamiętnych czasów sama musiałam zaliczyć lekarza.Dziś zafundowałam "super" Dzień Dziecka własnej córci,z samego rana badanie krwi a potem idziemy do laryngologa i pewnie nie ominie ją badanie migdałka - nie wiem jak ja to przeżyję razem z nią,MAM STRESA i to ogromnego.O diecie nie myślę,ruszam się właściwie tylko po domu,nie mam do niczego głowy.Pozdrawiam...

11 maja 2010 , Komentarze (1)

Powinnam podsumować 2 ostatnie tygodnie:
Waga 75 kg - BEZ KOMENTARZA!!!
Nie ma to jak dzielnie trzymać się przez 3 tygodnie,a potem w tydzień wszystko odrobić.

29 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

Weekend minął pod znakiem obżarstwa,w poniedziałek waga wskazała pół kg więcej niż na pasku,we wtorek była już na swoim miejscu,w środę do obiadu było ok.,a potem załączyło mi się wielkie ssanie i wessałam dużo za dużo,więc w środę znów waga pół kg w górę,wczoraj się pilnowałam i dziś na wadze 71,50 kg i jak tu zrozumieć wagę???
Podejrzewam,że gdybym się przerzuciła na dietę proteinową to mogłabym wiele osiągnąć,bo ostatnio jem bardzo dużo białek i może dzięki temu waga tak szybko spada???ale nie będę eksperymentować,jem białka,jem warzywa i owoce i liczę kalorie (zjadam do 1400 kcal) i jest mi z tym dobrze,nie mam problemów ze sprawami kibelkowymi.W tym tygodniu nawet nie ćwiczę,bo córa chora i siedzi w domku,więc nie bardzo mam jak,bo zwykle kiedy ja zaczynam ćwiczyć to ona się nudzi i coś ode mnie chce,dlatego na ten tydzień odpuszczam sobie.
Zauważyłam też,że napady obżarstwa biorą się z nieregularnego jedzenia,tak było właśnie we wtorek,byłam z małą u logopedy i byłam zmuszona o godzinę wcześniej zjeść obiad a po powrocie się zaczęło,kiedy pilnuję godzin nie czuję głodu i spokojnie wytrzymuję.
Marzy mi się ta "6" z przodu,ciekawa jestem czy to moje już chyba tysięczne podejście zaowocuje tą upragnioną "6" ???

26 kwietnia 2010 , Komentarze (2)

Minął drugi tydzień mojego dietkowania z wynikami:
Waga początkowa   - 75,00 kg,
Waga obecna           - 72,00 kg,
Zmiana tygodniowa   -  -1,50 kg,
Zmiana od początku  -  - 3,00 kg.
Wyniki są sobotnie,ale dziś po weekendowym szaleństwie też nie jest źle czego się bardzo bałam(+0,5 kg),bo gdyby było gorzej to rzuciłabym to wszystko w cholerę.Walczę dalej!!!

19 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

Od tygodnia znów walczę i tym razem musi się udać,chciałabym chociaż "6" z przodu ujrzeć.W planach 10 tygodni i zobaczymy co z tego wyjdzie.Pierwszy tydzień udany.
Podsumowanie:
Waga początkowa   - 75,00 kg,
Waga obecna           - 73,50 kg,
Zmiana                     -1,50 kg,
Zmiana od początku  - - 1,50 kg,
Wymiary początkowe:
Biust                  - 104 cm
Pod biustem       -  90 cm
Talia                   -  87 cm
Pępek                 -  99cm
Biodra                - 106 cm
Udo                   -  60 cm
Łydka                - 36 cm
U mnie nuda i jakoś nie mam natchnienia do pisania.

8 marca 2010 , Komentarze (4)

KOBIETKI WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W DNIU NASZEGO ŚWIĘTA!!!
Minął kolejny tydzień dietki i byłoby cudownie,wspaniałe gdyby nie weekend.
W sobotę rano waga wskazała 73,50 kg no prawie rewelacja....ale - no właśnie ale....mieliśmy zaproszonych gości,więc trzeba coś pysznego upichcić.Od jakiegoś czasu chodziły mi po głowie muffiny,zakupiłam foremki,papilotki tylko chęci do pracy było brak,aż wreszcie w sobotę się zdecydowałam.Robiłam dwa rodzaje,z czego jedne z orzechami i kawałeczkami czekolady  i to właśnie one zakłóciły moją dietę,bo miały piec się około 30 minut,po tym czasie wydawały mi się jednak nie wypieczone,bo ciasto jakieś takie miękkie,a patyczkiem również trudno określić,bo za każdym razem był mokry od czekolady.No więc wyjęłam jedną,rozkroiłam i zaczęłam próbować - O MATKO!!! Toż to niebo w gębie,już dawno nie jadłam nic tak pysznego.Tym sposobem zjadłam 2 i zaliczyłam je jako drugie śniadanie i wszystko byłoby w porządku,bo nawet miałam silną wolę,aby na tej ilości zakończyć,i tu właśnie pojawiło się ALE....zaproszeni goście zadzwonili,że no cóż nie przyjdą.Ogarnęła mnie wściekłość,bo po cholerę moja ciężka praca i starania,dla nas samych upiekłabym albo i nawet nie jeden rodzaj i z jednej porcji,a tak napiekłam,naszykowałam się innych rzeczy i zostałam wystawiona do wiatru,koniec,koniec - następnym razem będą się musieli zadowolić chyba pustym stołem.W tej furii,zaczęłam żreć wszystko co mi wpadło w ręce,na dodatek moje dziecię wytargało wagę po obiedzie i co???no stanęłam,waga również wściekła ukazała 76 kg.Cała motywacja poszła w las.Wczoraj odwiedziliśmy rodziców,moją siostrę i na szczęście pozbyłam się słodkości a muffiny na zimno okazały się mniej kuszące i teraz spokojnie sobie leżą i nie mam zamiaru ich nawet dotykać.Wczoraj też nie mogę powiedzieć,że było dietetycznie,ale waga dziś zrobiła mi prezent na Dzień Kobiet i raz pokazywała 73,50 a raz 74 kg,więc tragedii nie ma.Dziś wracam na dobre tory i już zdążyłam poćwiczyć na stepperku i rowerku,a wagę powinnam odstawić i nie widywać się z nią tak często,zwłaszcza po kilka razy na dzień,bo to demotywuje mnie.

1 marca 2010 , Komentarze (2)

Dziś waga pokazała to na co liczyłam w piątek,czyli 74,00 kg - cieszę się bardzo,bo to - 2 kg przez tydzień.Na pierwszy tydzień może być taki większy spadek,teraz już pewnie będzie wolniej.
W weekend udało mi się przemycić nawet kilka kawałków ciasta,ale cieszę się,że zjadając ciasto umiałam się powstrzymać od innych rzeczy - tak więc w ten weekend po raz pierwszy od wielu miesięcy zachowałam rozsądek w jedzeniu - uff...
W piątek byłam z małą u laryngologa i nie jest najgorzej,przedłużyła jej antybiotyk do 10 dni i mamy walczyć z katarkiem,a to nie takie łatwe,bo od stycznia mała cały czas ma katar i teraz mimo syropów i jakiś psiukadeł do noska nadal go ma.Już nie wspomnę,że kiedy ją wyślę do przedszkola to z pewnością się go nie pozbędę i sama nie wiem co mam z nią robić.W domu się nudzi a tam jest narażona na choróbska.
Z dobrych nowin piątkowych to wreszcie pojawiła się moja zaginiona @@@ - ona chyba zaginęła miedzy moimi brzusznymi zwałami tłuszczu,ale dzięki tygodniowej dietce i wysiłkowi fizycznemu wreszcie udało jej się wydostać - hurra!!!Kamień z serca,że nie muszę odwiedzać lekarza w tej sprawie.
Rozpoczynamy nowy miesiąc i nowy tydzień walki z tłuszczykiem,bo słoneczko coraz częściej zagląda i trzeba będzie zrzucić odzienie :-) chociaż podobno mają jeszcze nadejść mrozy,ale i tak trzeba się przygotowywać do wiosny!!!

26 lutego 2010 , Skomentuj

Dziś czeka mnie ciężki dzień,a przed nami najtrudniejszy okres dietetyczny,czyli weekend,jak wytrzymam to będzie super,a jeszcze jak waga będzie tak łaskawa pokazać w poniedziałek to samo co dziś to już w ogóle będzie git!!!

Wczoraj:
Śniadanie - owsianka - 281 kcal.
Przekąska - chleb słonecznikowy z serkiem puszystym i papryką - 167 kcal.
Obiad - gulasz warzywny z piersią i ryżem + sok - 471 kcal.
II przekąska - bakuś + pomarańcza - 220 kcal.
Kolacja - placek proteinowy + papryka - 194 kcal.
Płyny - 3 herbaty (bez cukru) + 1 l wody mineralnej niegazowanej.
Razem - 1333 kcal.
Ćwiczenia:
Rower - 20 km w 50 minut (300 kcal).

25 lutego 2010 , Skomentuj

Mam dość po dzisiejszej wizycie u pani doktor.Cholera czy to moje dziecko musi łapać wszystko co należy zbadać u laryngologa???Po styczniowej wizycie u tegoż lekarza mała ma ogromny strach przed pokazaniem chociażby gardła a już nie wspomnę o badaniu uszu.Dziś był krzyk i rzucanie u pediatry,a jutro jak uda mi się załapać na wizytę u laryngologa to będzie powtórka z rozrywki.Na samą myśl samej chce mi się ryczeć,nie ma nic gorszego niż ból własnego dziecka,a za miesiąc znów laryngolog i badanie 3 migdałka a ja chyba skonam na zawał.
Dietetycznie ok. chyba nawet za mało jem,bo chciałam zacząć od 1700 kalorii aby później mieć z czego zmniejszać,a jakoś tak samo mi wychodzi 1300-1400 i co najważniejsze nie jestem głodna,ale smaczki mnie oczywiście nachodzą.

Wczoraj:
Śniadanie - owsianka + jabłko - 345 kcal.
Przekąska - wafel ryżowy z jajkiem,tuńczykiem i papryką - 173 kcal.
Obiad - kasza jęczmienna z piersią i warzywami + sok - 393 kcal.
II przekąska - serek + jabłko - 167 kcal.
Kolacja - jajko z serkiem i zarodkami pszennymi (chyba to się nazywa placek proteinowy) + papryka - 179 kcal.
Płyny - 3 herbaty (bez cukru) i 1,5 l wody mineralnej niegazowanej.
Razem 1257 kcal.
Ćwiczenia:
Stepper - 3000 kroków w 42 minuty (420 kcal).
Rower - 20 km w niecałe 50 min.(300kcal).