Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem strasznym leniem ze słomianym zapałem.Do odchudzania skłoniło mnie lustro w odbicie którego nie lubię patrzeć. Mój cel to 60 kg,ale póki co stawiam sobie za: I cel - waga 72 kg. II cel - waga 68 kg. III cel - waga 64 kg. IV cel - waga 60 kg. Tak bylo 10 lat temu, a teraz 86 kg więc zmieniamy cele? I cel - waga 80 kg. II cel - waga 76 kg i dalej poprzedni cel nr 1 staje sie celem nr 3 itd. No to 6 etapów do celu ?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 41122
Komentarzy: 369
Założony: 18 czerwca 2008
Ostatni wpis: 18 października 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
OLIWE

kobieta, 44 lat, Sokole Góry

170 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 lutego 2010 , Komentarze (1)

Wstałam z niewielkim leniem i miałam dziś zrezygnować z ćwiczeń,ale stanęłam przed lustrem, podniosłam bluzkę i przepędziłam lenia,bo tak być nie może.Jeszcze trochę takiego lenistwa jak przez ostatnie 2 miesiące i będę sobie brzuch układać na kolanach - fuj.....
Mała na chorą już nie wygląda i w zasadzie to nie wiem do kiedy ma siedzieć w domu,chyba będę musiała przejść się z nią jutro do kontroli,bo antybiotyk jej się kończy,a brała go tylko z dniem dzisiejszym 4 dni,więc nie wiem czy nie za krótko.Na moje pytanie czy ją bolą uszy odpowiada,że nie,a kiedy próbuję jej dotknąć to krzyczy,że ją boli i jakoś wątpię w jej szczerość,bo w taki sam sposób dotknęłam jej czoła i też stwierdziła,że ją to boli.Ach te dzieciaczki.Poza tym przyzwyczaiłam się do tych 5 godzin samotności i wolności dziennie kiedy to chodziła do przedszkola i teraz momentami doprowadza mnie do szału.
Ostatnio przeszła mi również ochota na drugą dzidzię,nie chcę siedzieć uwiązana w domu to jednak nie na moje nerwy,no chyba,że się przytrafi to płakać nie będę i jakoś dam sobie radę,ale kolejnych prób nie podejmuję.Te moje ciążowe plany doprowadziły tylko do tego,że o niczym innym nie myślałam i chyba przez to znów coś mi się rozregulowało,bo okres się nie pojawił a test wyszedł negatywny,a na samą myśl,że mam się wybrać do lekarza ogarnia mnie złość.

Wczoraj:
Śniadanie - owsianka + mandarynki 334 kcal.
Przekąska - kanapka z chudym twarogiem i tuńczykiem + pomidor - 174 kcal.
Obiad - makaron graham z piersią i warzywami + sok - 471 kcal.
II przekąska - kaszka czekoladowa - 183 kcal.
Kolacja - kanapka z chudym twarogiem i tuńczykiem + grejpfrut - 228 kcal.
Płyny - 3 herbaty ( bez cukru) + 1 l wody mineralnej niegazowanej.
Razem - 1390 kcal.
Ćwiczenia:
Rower - 20 km w 50 min. (300 kcal).


23 lutego 2010 , Komentarze (2)

Wczoraj:
Śniadanie - płatki owsiane z mlekiem - 281 kcal.
Przekąska - chudy twaróg z bananem - 211 kcal.
Obiad - pierś z warzywami i ryżem + sok - 499 kcal.
II przekąska - serek + jabłko - 177 kcal.
Kolacja - kanapka z serkiem i papryką - 145 kcal.
Płyny - 2 herbaty (bez cukru) + 1,5 litra wody niegazowanej.
Razem 1313 kcal.
Ćwiczenia:
Stepper - 3000 kroków w 43 minuty (420 kcal).
Rower - 20 km w około 50 minut (300 kcal).
No rewelacja,chociaż coś za mało mi tych kalorii wyszło,bo na początek chciałam się ograniczyć tak do 1700 kcal.
Dziś słoneczko za oknem,a my siedzimy w domku,mała na antybiotyku i na domiar złego zaczyna pokasływać coraz bardziej.Wrrr...

22 lutego 2010 , Komentarze (3)

Kolejny raz kiedy to próbuję cokolwiek zrobić ze sobą.Od środy pozbyłam się nadpaseczkowego kilograma,czyli dziś startuję z wagą 76 kg.Dzień zaczęłam od steppera i mam zamiar jeszcze dosiąść rowerek.Muszę pozbyć się przynajmniej tych 6 kilogramów,z wagą 70 kg też mi było w miarę dobrze(przynajmniej przez chwilkę),ale teraz to już ohyda nie mogę patrzeć na siebie - mam brzuch jak w 6 miesiącu ciąży,wszystko mi się wylewa.
Mała w domu,bo ma zapalenie ucha i trochę pokasłuje,dziś już nie mogę jej słuchać,bo marudzi,że ona chce do przedszkola,aż dziwne,że tak jej się odmieniło,bo jeszcze nie tak dawno zaprowadzałam ją na siłę,a teraz cały czas powtarza,że w domu jest nudno no i się nie dziwię jak gruba matka nie ma energii na dziecięce zabawy i ogólnie ruch - najwyższy czas to zmienić.

17 lutego 2010 , Komentarze (3)

Dawno nie pisałam,a zaglądam tu codziennie,ale o czym pisać kiedy motywacji brak???Chciałabym schudnąć i codzień wstaję z postanowieniem:od dziś koniec z obżeraniem,czas zacząć walczyć o siebie i co???Kończy się na tym,że zjadam owsiankę lub inną zupkę mleczną,a potem chłonę wszystko co mam pod ręką.Waga przekroczyła już nawet swój znak STOP!!!Pogubiłam się.Rozsądek mówi - czas z tym skończyć,a coś innego karze mi jeść w taki sposób jakby to miał być ostatni posiłek w moim życiu - dopchać aż do bólu.Rozpoczyna się post,chciałabym złożyć postanowienie,ale nie zrobię tego,bo po cóż mi kolejne rozczarowanie sobą???Nie lubię uczucia głodu,a niestety mój żołądek zrobił sobie teraz zdecydowanie za dużo miejsca i sama nie wiem jak mam z tym walczyć.Jak walczyć,żeby było bezboleśnie???Nawet na ruch nie mam ochoty,dziś się przemogłam i wsiadłam na rower,licznik wybił ponad 20 km i myślałam,że nadeszło opamiętanie,ale niestety za chwilę zaliczyłam kuchnię i ........ chyba nie muszę kończyć.Oj beznadziejna jestem jeśli chodzi o temat odchudzania

25 stycznia 2010 , Komentarze (3)

Dziś znów pojawiła się motywacja na odchudzanie i póki co zjadłam owsiankę i zapijam herbatką.W sobotę się objadłam,wczoraj się objadłam i nawet opiłam,więc dziś nawet mi apetyt nie służy.Dostałam od przyjaciółki bardzo ładne body,ale hmmm............za małe.No cóż może kiedyś będzie dobre jak się bardzo postaram ;-) Mąż trochę naburmuszony bo wróciłam po 23 (z domu wyszłam po 15) więc troszkę zaszalałam,ale jak się nam trafi dzidzia to znów długo,długo nie będę mieć takiej okazji.Dobrze,że wzięłam aparat i zrobiłam kilka fotek,bo pewnie po tym seksownym prezencie trudno by mu było uwierzyć,że to było spotkanie z przyjaciółką.A właśnie co do dzidzi to po wszelakich przemyśleniach doszliśmy do wniosku,że dajemy na luz i co ma być to będzie.......A póki co warto o siebie zadbać :-)

21 stycznia 2010 , Komentarze (4)

Czas płynie,a waga stoi i to na najwyższej cyferce 76 kg.Jeden dzień trzymam dietę i ćwiczę a następnego dnia wszystko leci do paszczy.Pojawił się pewien problem w rodzinie i tak jakoś mnie to męczy,że chyba pocieszam się jedzonkiem,wiem,wiem żadne wytłumaczenie.
Poza tym chodzi mi po głowie dzidzia - zwariowałam wiem,jeszcze 3 miesiące wstecz nawet takiej myśli nie dopuszczałam do siebie.Nawet przeprowadziliśmy z mężem poważną rozmowę i on jest ZA,ale...... i tu dużo można by wymieniać,realnie myśląc to pewnie nigdy nie będzie właściwego momentu,zawsze będzie jakaś przeszkoda i sumując to wszystko to ten czas teraźniejszy jest chyba jeszcze najbardziej odpowiedni,ale o ile w jednej chwili jest to proste i łatwe to tym samym za moment staje się bardzo trudne.
Tak czy owak powinnam pomyśleć o mojej wadze,ale ten weekend z pewnością nie wypadnie pozytywnie,bo w sobotę urodziny teścia a na niedzielę umówiłam się z przyjaciółką na uczczenie mojego przejścia z dwudziestu na -dzieści.Strach się bać!!!

 

13 stycznia 2010 , Komentarze (6)

Na dziś zakaz odblokowany.Mogę czytać i zaglądać do woli.Poćwiczyłam,że ho ho ho.
Stepper 3000 kroków,czy tam stepów w 43 minuty i rowerek w niecałe 40 minut 20 kilometrów o ile licznik mi nie szwankuje i tu właśnie zadam pytanie:czy jeżeli przejadę niech będzie te 20 kilometrów w godzinę to ilość spalonych kalorii będzie taka sama jeżeli zrobię to w 40 minut???Bo mnie w obu przypadkach pokazał tyle samo (a wydaje mi się,że powinno być inaczej - czy się mylę???) i mam też dziwne wrażenie,że niezależnie od tego czy jadę szybciej czy wolniej dystans również zmienia mi się w jednakowym tempie.W sumie nie ważne jaki dystans i ile kcal spalam,ważne żebym się ruszała i to bardziej systematycznie,ale pytam z ciekawości.Teraz po ćwiczeniach i prysznicu czuję się znakomicie,od razu mam więcej energii i lepsze samopoczucie,tylko dlaczego tak trudno mi się zabrać za ten ruch???

13 stycznia 2010 , Komentarze (4)

Od poniedziałku próbuję się zmobilizować do ćwiczeń i nie daję rady,próbuję mniej jeść i też nie wychodzi.Waga nieubłaganie wskazuje 75,50 kg.Cholewcia codziennie obiecuję sobie od jutra,od jutra i od jutra.Dupsko urosło i ruszać się nie chce,nawet mając możliwość wychodzenia (bo mała w przedszkolu) nie mam na nie ochoty i myślę sobie,że powodem tego jest również nadmiar kilogramów,bo jak miałam troszkę mniej to aż mnie nosiło,potrafiłam cały czas chodzić ,a teraz płaszczę tylko 4 litery.Ok. pomarudziłam, a teraz daję sobie za zadanie poćwiczyć a jak nie to zakaz zaglądania na Vitalię Bo zaglądam codziennie nawet po kilka razy i czytam i podziwiam,a sama lenia choduję.Może ruszy mnie ten zakaz....

8 stycznia 2010 , Komentarze (3)

No to mamy już piątek,dziś zaprowadziłam małą do przedszkola i wzięłam się za wielkie sprzątanie,bo po 15 ksiądz chodzi po kolędzie - jak ja tego nie cierpię!!!Znów będzie przedstawienie,teść będzie udawał wielce pobożnego i wszystko wiedzącego o kościele,a chodzi tam tylko raz do roku na mszę za żonę,którą też zresztą zamawia na pokaz.No cóż jakoś będę musiała przeżyć tę coroczną szopkę :-( Nie byłoby w tym nic strasznego,gdyby siedział cicho,a on sam zaczyna jakieś dziwne tematy,a my musimy się wstydzić.
Wczoraj załapałam wredny humorek i byłam na wszystko i wszystkich wściekła,dopiero wieczorem rozgryzłam co mnie tak rozwścieczyło,mianowicie po odebraniu małej z przedszkola usłyszałam,że powoli zaczyna pociągać nosem,pomęczy się pewnie kilka dni i znów choróbsko.Przez ten wisielczy nastrój pochłonęłam mnóstwo słodyczy,pół choinki ogołociłam i pół bomboniery i pomyśleć,że nie lubię czekolady.Nie wiem kiedy mnie wreszcie najdzie pełna mobilizacja i ochota na prawdziwe odchudzanie.Mam steper,mam rower i nawet sporo czasu,bo mała potrafi się zająć sama sobą (oczywiście jak ma na to ochotę,bo najchętniej to by mnie za nogę trzymała i na krok nie puszczała),a mnie prześladuje cholerny leń.Do środy to ja nawet chciałam,ale w środę mąż miał urodziny no to można sobie odpuścić,a jak potem wsiadłam na rower to małż stwierdził delikatnie,że jestem nienormalna.Odchudzam się i rezygnuję ze wszystkich dobrych rzeczy,a potem żrę jak wieprz wszystko co popadnie - to nie do końca jego słowa,ale tak właśnie jest.Na tydzień lub dwa łapie mnie ochota i mobilizacja,a potem pojawia się żarłoczny leń i odrabia straty wagowe.Jak się go pozbyć???
Uciekam przygotować obiadek i pędzę po małą,może jeszcze w ramach hartowania wyjdę z nią potem na górki,żeby poszalała póki jeszcze może.

6 stycznia 2010 , Skomentuj

Wczoraj zawitała @ więc dzidziusia nie będzie.Załapałam powerka i pokręciłam 20 km na rowerku.Dziś wreszcie jestem spokojniejsza,choć nie do końca,bo rano byłam z małą na pobieraniu krwi,dziś nie dała się przekonać,że to zaboli tylko troszeczkę i darła się tak,że cała przychodnia słyszała.Musiałam ją trzymać razem z pielęgniarką i druga pobierała.Jutro pędzę po wyniki mam nadzieję,że OB będzie znacznie niższe niż ostatnio.
Potem małą zaprowadziłam do przedszkola i mam chwilę dla siebie,zaraz pędzę na miasto,żeby trochę się poruszać z dala od kuchni.Małż ma dziś urodziny to może mu coś kupię.