Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282736
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 czerwca 2012 , Komentarze (9)

Witajcie,

od kilku dni pobolewa mnie gardło...
więc w końcu się zmobilizowałam i poszłam do lekarza...
według tego badania z początku miesiąca wyszły mi bakterie i gronkowce...
ale pani doktor powiedziała, że to są małe ilości.. i nie ma co się przejmować...
tyle w organizmie to ma w zasadzie każdy człowiek...
pożaliłam się na wieczne problemy migdałowe
i pani doktor dała mi skierowanie do laryngologa (wizyta 11.07)
i receptę na antybiotyk, bo mam faktycznie powiększone migdały..
ta pogoda mnie kiedyś dobije.. ledwo mówię, bo czuje oba migdały dziś...

nie długo idziemy na 80-te urodziny mojego dziadka....
i od dłuższego czasu mam problem z prezentem dla niego...
w ogóle nie wiem co ma kupić... 
zresztą ja nigdy nie wiem co się może podobać na prezent...
dlatego nie lubię kupować prezentów...
gdybym mogła to ograniczyłabym się tylko do ich dawania...
przydałaby mi się jakaś wróżka prezentowa...
dziadek nie musi się o nic martwić poza zdrowiem...
ale czasami myślę, że moi dziadkowie to nasz przeżyją..
jeżdżą sobie co roku po wczasach... odpoczywają jak na emerytów przystało...
niczego im nie brakuje...
alkoholu nie piją... więc nie ma co kupować...

może Wy mi doradzicie??
pomóżcie, bo czas niebłagalnie ucieka....



27 czerwca 2012 , Komentarze (11)

Witajcie...

dziękuje za rady dotyczące paznokci...
chyba się zdecyduję na french z jakimiś delikatnymi wzorkami..

może coś w tym stylu.. mam trochę czasu więc muszę salonach się obeznać
w cenach co i jak... a może jakiś groupon  trafi się w mojej okolicy...

dopadło mnie dziś smutne uczucie zawodu....
niestety tak jak myślałam nie będę miała z kim na kijki chodzić...
nie będę ściemniać jest mi fest przykro,
że po raz kolejny dziewczyny się wymigały z tematu...
szkoda.... aha zapomniałam, że się też wkurzyłam... ale nie będę tu scen robić...
przemogłam się wczoraj i poszłam sama na 20 min na kijki....
nie fajnie się chodzi samej nie daje tyle frajdy....
muszę sobie muzę skompletować i będę się przełamywać..

wczoraj złożyłam w całość moje hula-koło...
fakt, że łatwiej jak są wszystkie elementy...
nie prawda, że mniejszym dobrze się kręci.. im większe tym łatwiej..
poćwiczę znów dziś... bo idzie mi coraz lepiej...
oto mój nowy przyjaciel:

pan I. moje hula-koło skomentował:
TY chyba na starość spełniasz swoje dziecięce marzenia.....
i coś w tym złego... ma racje w pewnym sensie... ale to tez fajna forma ruchu..
pokręciłam.... a raczej próbowałam kręcić przez jakieś 20 min.
i dziś czuje autentycznie mięśnie brzucha... fajnie....

ja nie wiem ale chyba ostatnio mam jakiegoś pecha.....
po raz kolejny zdechł mi telewizor...
ale tym razem już nie zamierzam go naprawiać...
bo mam go już naprawdę serdecznie dość...
jeszcze na gwarancji był w serwisie... ale oni nic nie znaleźli...
bo u nich działał normalnie..
a ja potem sama jeszcze 3 razy musiałam go wozić do naprawy....
pan I. obiecał zajrzeć mu do wnętrzności, bo może to kwestia zasilacza
lub bezpiecznika... a jak nic nie wymyśli to oddam go do punktu zużytego rtv..
i powiedziałam ani złotówki więcej...
i tym samym mam kolejny powód żeby się wkurzyć...  grr.....

ale i tak wam mego dnia życzę.....

26 czerwca 2012 , Komentarze (6)

Witajcie moje Piękne....

powoli będę kończyć to moje odliczanie...
ale spokojnie nie będzie się to wiązać z zaprzestaniem wpisów..
lubię zaglądać na Vitkę... czytać wasze pamiętniczki i komentarze..
swoją drogą dziękuję za każde słowo od Was... bardzo mi miło...
myślę, mam nadzieję, że w weekend na zakończenie odliczania
uda mi się wrzucić tabele porównania centymetrów i fotki...

po wczorajszym zabiegu mikro.. mam mieszane uczucia.. miałam nadzieje,
że będzie mnie obsługiwać ta sama pani co wcześniej niestety była zajęta.. szkoda...
ta wczoraj może poświęciła mi więcej czasu,
ale byłam przy mikro mało delikatna i tym samym mam na szyi paski jak zebra..
za dwa tygodnie mam ostatni zabieg i koniec na razie...
skóra jest wprawdzie gładka... i mniej zaczerwieniona niż ostatnio,
ale to może przez to, że pani mi zaaplikowała dodatkowo kwas hialuronowy... 
czekam na efekty... bo na nosie nie widzę żadnej większej zmiany...
zaskórniki są wciąż jego niechcianą ozdobą.....
 
za trzy miesiące będę w wysokim napięciu już przed ślubem.. wow.. czas płynie..
i w związku z tym wydarzeniem chciałabym zrobić sobie na te okoliczność we wrześniu paznokcie.. wiadomo muszą być w białych odcieniach..
ale z racji tego, że jestem kompletnym zacofańcem tipsowym
nie mam pojęcia co się teraz robi z paznokciami..
nie chciałabym też wydać jakiejś kosmicznej kwoty na ten cel..
więc doradźcie mi coś moje Drogie..
co warto zrobić z paznokciami tak,
żeby chociaż na 2 tygodnie można było się nimi cieszyć..


25 czerwca 2012 , Komentarze (4)

Witajcie....

mam dziś okropnego lenia od samego rana...
i chyba przyłącze się do ekipy "jak ja nie lubię poniedziałków"
nie pogniewałabym się jakby weekend miał jeszcze jeden dzień....

piątkowe ognisko wypadło fantastycznie... w łóżku byłam 1.30...
pewnie powiecie wcześnie... nie nie...
panna D. o 9.00 miała rozpocząć swą podróż  w nieznane..
więc musiała się jeszcze wyspać.. chociaż podejrzewam, że za dobrze to nie spała...
nerwy nerwy...
poza tym prawie zgasło nam ognisko,
a nikomu nie chciało się  (czyt. nie był w stanie) pójść do lasu po gałęzie,
bo mokro od rosy było i tym samym zrobiło się chłodno...
więc mocno wyściskaliśmy pannę D. i do domku...
już za nią tęsknie... wiem niestety też,
że nie mam co liczyć na towarzystwo do kijków..
więc muszę się sama nastawić.. szkoda... liczyłam, że dziewczyny nie odpuszczą..
ale po rozmowach widzę, że im nie zależy....
na ognisku nie było dietkowo... 2 desperackie i talerz pieczonek z kociołka.. mniam..

sobota minęła pod znakiem wielkiego prasowania do południa,
gotowania obiadku oraz wieczornej wycieczki rowerowej
do znajomych z zaproszeniami...
wróciliśmy do domu o 23 na lekkim rauszu po domowym winku...
ale po przejechaniu 27 km przynajmniej fajnie mi się spało..
dobrze, że chociaż mogę czasem pana I. wyciągnąć na rower...

w niedziela upłynęła pod znakiem lenistwa...
i wizyty przyszłej szwagierki z rodziną..
byli przejazdem w drodze na wakacji do ciepłych krajów..
ale to krótka wizyta była.. nie całe trzy godzinki.. jak będą wracać to zostaną dłużej..

a dziś.... hmmm.... trzeba popracować, a potem akcja zabiegowa...
drugi zabieg drugiej serii mikrodermabrazji..
po ostatnim nie wyglądało to za dobrze... zobaczymy jak będzie po dzisiejszym..
ogólnie te zabiegi zmusiły mnie do większego zadbania o swoją mordkę...
ale czy widzę jakieś szalone efekty... może jest troszkę gładsza...
ale zaskórniki na nosie jak były tak są,
a w sumie miałam już 4 zabiegi co 2 tygodnie...
w zasadzie w poprzednim salonie kosmetyczka mi powiedziała,
że większe efekty daje oczyszczanie mechaniczne...
ale zobaczymy... czekamy jeszcze 2 zabiegi..

Udanego tygodnia Kwiatuszki.........


22 czerwca 2012 , Komentarze (7)

Witajcie...

wczoraj nie pisałam, ponieważ miałam wolny dzień w pracy..
byłam na pierwszej przymiarce mojej sukni ślubnej....
wow... fajne uczucie wiedzieć, że to moja będzie...
na razie jestem pozytywnie nastawiona..
materiał myślę odpowiedni i ten pierwszy plan wykonania - myślę jest dobrze..
poza tym wiele jeszcze nie widać...
suknia w wersji roboczej - bez ozdób...
pani zaznaczyła tylko długość do obcięcia... pospinała co trzeba zwęzić..
moje zadanie - utrzymać do września wagę na poziomie 52 kg...
kolejna przymiarka 19 lipca.. :D
wtedy będzie już więcej widać..

przy okazji wyjazdu do miasta zaliczyłam z mamą fajny lumpeks...
kupiłam sobie 3 bluzeczki za 7 zł
i płaszczyk za 12 taki wiosna - jesień.. cieszę się z niego..
tak, że dziś pranie wielkie będzie...

 moje hula-hop czeka na lepsze chwile.. brak czasu na kręcenie...
ale panna D. jutro wyjeżdża, więc penie hula zastąpi w pewnym stopniu kilki..
bo sama nie lubię chodzić...
w związku z jutrzejszym wyjazdem panny D. do UK...
robimy imprezkę pożegnalną...
tylko, że pogoda znów płata nam figla... mam nadzieje, że ognisko wypali...
szkoda by było gdyby padało, bo u nas znów pochmurno..
staram się być dobrej myśli.. liczę, że się uda..
i wieczór spędzimy wesoło pod chmurką....



Słoneczka życzę udanego weekendu...

20 czerwca 2012 , Komentarze (8)



Witajcie.....

pięknie rozpoczęłam dzień....
pogoda fantastyczna od rana...
a ja z ciekawości wskoczyłam na wagę...

---- 52 kg ----

czyli doszłam do celu... ale jestem z siebie dumna..
radość o poranku....




i co dalej.... drastycznych diet nie przewiduję...
co do decyzji o zrzuceniu jeszcze tych dwóch kilogramów to czekam...
jutro jadę na przymiarkę mojej sukni ślubnej...
to się okażę... nie chce potem latać po krawcowych,
bo sukienka może okazać się za duża...
chyba jednak dobrze, że zdecydowałam się na gorset..
zawsze można mocniej dociągnąć..
ciekawa jestem ogromnie jak ona będzie wyglądać...
ojoj...
więc plan mam taki na chwilę obecną, aby to wszystko ustabilizować..
aby waga trzymała się na tych moich ukochanych 52 kg...
dalej będę śmigać na moich nordiczkowych kijeczkach...
moje hula koło wczoraj dotarło pokręciłam z 2 minutki
i poleciałam na kijki z panną D. najprawdopodobniej w tym składzie ostatni raz...
szkoda, że jej nie będzie... będę musiała sama się mobilizować...
już tęsknie za panną D.

19 czerwca 2012 , Komentarze (8)

Witajcie,

ale mamy gorąco od rana...  aż chciałoby się uciec pod wodę...
jak dobrze, że w biurze mam taką w sam raz temperaturę...
ale dla ochłody umówiłam się z moją kumpelą na basen zaraz po pracy..
ale się cieszę... przyda mi się trochę relaksu, odstresowania... a wodą fajnie wyciąga..
no i przyda się na mój cellulit.. bul, bullll....
 
marzy mi się co nie... he he....

wskoczyłam dziś na wagę.. pokazała mi 52,5 kg... cieszę się, że jest w miarę stabilna.. nie robi żadnych brzydkich numerów... i w ogóle..
nie wiem ale chyba nie pochwaliłam się,
że zamówiłam w zeszłym tygodniu hula hop..
bo pozazdrościłam kręcącym koleżanką ;) brzuszków..
myślę, że dziś powinno już być u mnie.. czyli będzie próba..
mam nadzieje, że mi się nie znudzi po tygodniu..

zaliczyłam wczoraj urodziny od babci...
zjadłam kawałek tortu śmietanowego mojej mamy..
a na kolacje sałatkę i kurze udko z pieca..
myślę, że źle nie było..
poza tym że położyłam się spać wczoraj 23.30
a dziś nie wyspana jestem..


sytuacja  między mną a panem I. po niedzielnej akcji... hmm...
rozmawialiśmy kilka razy wczoraj przez telefon... niby ok..
pytał się czy go kocham, czy się nie złoszczę..
niby ok ale jakoś po tej akcji zgaszona jestem...
naprawdę mam podłamkę..
myślę, że tak kłótnia też nam sporo dała.. wyjaśniła pewne kwestie...
konkretna rozmowa była..
ale chyba i tak muszę jeszcze z nim pewne kwestie powyjaśniać przed ślubem..
nie chce niedomówień..
wiem jedno na pewno... po ślubie wyprowadzam się do pana I.
i nawet nie chce słyszeć o jakimkolwiek powrocie do rodzinnej miejscowości..
muszę go trzymać w bezpiecznej odległości od mojej rodziny...


18 czerwca 2012 , Komentarze (5)

Witajcie,

powiem wam szczerze - dawno nie miałam tak spier..ego weekendu...
 po prostu mam dość...

załamują mi się ręce....
sobota jakoś przeszła spokojnie.... ale niedziela.... no masakra....
pojechaliśmy z rana z panem I. do Cz-wy na Jasną Górę..
msza, potem oglądanie co ciekawego... fajne południe ogólnie...
mama chciała, żebyśmy podjechali do jakiegoś marketu
i kupili leżak dla babci na urodziny.. bo ma dziś a prezentu brak..
więc zostałam wmanewrowana w łażenie po
sklepach z panem I. no koszmar... mieliśmy do 15 wrócić... byliśmy po 18...

zaczynam się modlić o to żeby on w końcu kupił te buty, bo mnie wywiozą..
myślałam, że facecie są konkretni,... oglądam, mierzy i kupuje... on jest wyjątkiem...


piekło rozpętało się wieczorem...
to była pierwsza poważna kłótnia od 2,5 roku...
po prostu ręce opadają...
jestem tak psychicznie zdołowana, że nie potrafię się na niczym skupić..
jeszcze dziś te urodziny babci... 
zapytacie pewnie o szczegóły...
poszło w wesele...
a konkretnie o tzw. "drugi dzień"
z panem I. chcieliśmy tylko jeden dzień do białego rana...
ale moi rodzice się uparli, że będą gości z daleka to nie wypada ich tak w nocy do domu puścić..  no ok. wiadomo.. tylko z tego zrobił się autentycznie drugi dzień wesela.. i tym samym mamy dwa dni..
panu I. się to bardzo nie spodobało... bo została urażona jego duma..
bo nie miał nic do powiedzenia.. bo moja mama powiedziała, że oni płacą na wesele i oni chcą drugi dzień.. a ja między młotem, a kowadłem..
w końcu pan I. wstał i poszedł do mojego pokoju po swoje rzeczy
i do mnie z tekstem "ja jadę, a ty zostajesz czy jedziesz?"
no i pojechaliśmy...  się nasłuchałam całą drogę...
potem w domu i z nerwów się poryczałam...
fakt pogodziliśmy się na koniec... ale w sumie jeszcze teraz do siebie nie doszłam..

sorrki musiałam się wygadać... bo mam dziś doła jak rów mariański....


15 czerwca 2012 , Komentarze (6)

Witajcie,

pogoda w końcu trochę się poprawiła...
jak dobrze... trochę słońca...

ale mam ostatnio zastój toaletowy znów...
już nawet zażywam błonnik w tzw. plewach..
ale nie wiele to daje... wcinam właśnie śliwki... i czekam na rezultat...

zamówiłam właśnie dla mojej chrześnicy kojec na allegro..
bo mały zbójnik zaczyna już się dźwigać
i tylko czekać jak będzie wszystko z mebli ściągać..
nie długo będzie 9 miesięcy...


dietkowo u mnie ostatnio ciężko... muszę się wziąć w garść...
ale w sumie poza własnym ślubem to mam fajną motywację...
wczorajsza wizyta rodzinki dała mi kopa...
Ciotka: "ale Ty okropnie schudłaś!"
co w sumie znaczyło to "okropnie"??
bo w sumie wyglądam dużo lepiej...  w sumie ja sobie to tłumaczę jako komplement..
no przecież mi się należy prawda... :D
nie długo idziemy na rocznicowe urodzinki do dziadka,
więc będę mogła wystąpić w jakiejś fajnej kreacji wyjętej z głębin mojej szafy..
pięknie..

Zaraz się weekendujemy, więc życzę udanej pogody
i spokojnego odpoczynku..

14 czerwca 2012 , Komentarze (6)

Witajcie,

nowy dzień przyniósł znów piękną pogodę... iście czerwcowa.. he he...
ale podobno dziś ostatni tak dzień...
od jutra już słonko podobno zaznaczam podobno...

okropnie jak na 7.50

w strasznej ulewie z 14 minutowym spóźnieniem dotarłam na zabieg..
w salonie bardzo sympatycznie.. zajmowała się fajna młoda dziewczyna..
sympatyczna bardzo...
tak sobie myślę, że po zakończeniu serii to będę już o niej wszystko wiedzieć..
ale w sumie co mi tam.. nie lubię niezręcznej ciszy..
i tak w miłej atmosferze minęło mi 60 minut..
no tak, ale co do samego zabiegu...
najpierw demakijaż i oczyszczenie twarzy... potem zabieg...
(3 x mikrodermabrazja, ultradźwięki, maska = 99 zł)
wydaje mi się, że pani była bardziej dokładna niż w salonie wcześniej..
znaczy się, że przejechała tym "długopisikiem" każdy kawałek skóry na mojej mordce.. w każdym bądź razie mam od wczoraj zaczerwienioną twarz..
ale to w zasadzie tak samo jak po poprzednich...
później posmarowała mi mordkę takim żelem do ultradźwięków..
a następnie nałożyła na twarz maskę z glinki z zielonej herbaty..
pachniało cudownie... bo bardzo lubię zapach zielonej herbaty...
a na dekolt jakąś inną....
po czym zostawiła mnie na 10 minut w celu odprężenia...
podgrzewane łóżko, rajska muzyka, spokojne kolory, i przyjemny chłód na twarzy..
efekt podobno ma być nie długo... znaczy się do 3 dni powinno zejść zaczerwienienie. ale dziś i tak już lepiej wyglądam..
czekamy...
po zabiegu pojechałam do SELGROSA kupić kilka kosmetyków,
bo czasami są tam tańsze.. no i kupiłam..
cytrusowy head&shoulders, naturelle, i krem z AA (gratis tonik z AA)


wczoraj wieczorem z panną D. umówiłyśmy się w knajpce...
z racji tego,
że ja później miałam jechać do pana I.  siedziałam przy soczku porzeczkowym...
przeżyłam wczoraj jakiś wewnętrzny szok....
ja tu już prawie mam obrączkę na palcu... oj oj takie myśli złe...
nie grzeczna jestem...
po kilku latach siadłam na przeciw swojej dawnej miłości..
ale dziwne uczucie tak rozmawiać z nim...
chwała Bogu, że zaraz wyjeżdża...
ale spokojnie nie było myśli zdradzieckich...
po prostu przypomniały mi się dawne czasy.. zupełnie inne od tych teraz...