Witajcie,
na szczęście chrzest jest już za nami..
cieszę się bardzo, bo już myślałam, że będziemy musieli przenieść go na inny termin.. noc z soboty na niedzielę była koszmarna..
pierwsza nieprzespana noc odkąd urodził się Franczesko.. powiem wam masakra.. Franczesko miał stan podgorączkowy, nie umiał spać, dławił się,
bo śluz spływał mu po gardle... koszmar... spałam na pół siedząco z nim na rekach,
żeby miał wyżej główkę...
mega stres, a w głowie już pakowałam torbę do szpitala...
czekałam na rano jak na wybawienie..
na szczęście rano i potem wciągu dnia było dobrze, temperatura 37,0.. nie ma kataru.. zadzwoniłam do Cioci..
przyszła przed 13 obejrzała, posłuchałam i ku mojemu zdziwieniu mówi,
że gardło to on ma lepsze niż w piątek - ulga..
więc na 15 do kościoła, byli tylko moi rodzice, brat i bratowa..
potem kawka i rozjechali się..
jeśli wszyscy będą zdrowi to w drugi dzień Świąt zrobimy chrzcielną imprezę..
zawsze spotykamy się w drugi dzień Świąt u moich rodziców.. r
tym razem przyjadą do nas..
odciąży to trochę Mamę, która też nie najlepiej się ostatnio czuje..
dziś w nocy Franczesko spał dobrze... kataru nie ma.. trochę pokaszluje..
gorączki brak.. mam nadzieje, że najgorsze za nami...
Mikołaj ma jeszcze katar, trochę kaszle, ale w nocy śpi dobrze..
uff.....
Miłego popołudnia...