Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam "normalna" tzn ani chudzinka, ani pączek- taka sobie-ot 60 kg. Zaczęłam chorować na tarczycę i w pół roku zarobiłam 26 kg.A potem jeszcze rzuciłam palenie... Wszystko jasne, prawda ?Ale chcę to zmienić i zmienię ! :-) Pozdrawiam Ania.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49692
Komentarzy: 476
Założony: 22 stycznia 2012
Ostatni wpis: 15 października 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ania961

kobieta, 53 lat, Gliwice

163 cm, 85.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 października 2013 , Komentarze (2)

No tak ... faktycznie nie za bardzo modelowe jest podane przeze mnie wczoraj menu. A te miśki i krakersy wymiatają. Myślę, że mocno dyscyplinę osłabia mi właśnie ten przedłużający się zastój wagi. Generalnie wcześniej nie miałam pokus, kiedy widzialam, czułam, że waga leci na łeb na szyję nawet nie wiedzieć kiedy, było to dla mnie motywacją samą w sobie. Zważywszy ile jeszcze mi pozostało, by wyglądać jak człowiek- to taki zastój wkurza. No, dawno też nie powtarzałam sobie, że tego właśnie chcę, że będę czuła się dobrze bez nadbagażu, że ćwiczenia mnie kręcą, że podoba mi się mój coraz bardziej płaski brzuch, a jak będzie całkiem płaski, to oszaleję z radości!!! Mało ze sobą w ogóle rozmawiam, dużo pracy, zajęć, mało czasu, mało zastanowienia nad sobą. A za tydzień zaczynam magisterkę na UE, to w ogóle się nie pozbieram. Rzadziej się smaruję, rzadziej ćwiczę. Czas chyba przypomnieć sobie jak chcę wyglądać. Dziękuję za sugestie...  Jutro cheat day, więc moze będzie pizza ;-) a potem rygorystyczny tydzień, bez żartów i znieczulenia. Sprawialo mi to zadowolenie, pamiętam doskonale, a spadająca waga jeszcze bardziej.

Wczorajsze menu

śniadanie- twaróg chudy + pomidor, kawa z mlekiem 178kcal

IIśniadanie- 5 krakersów (przed Waszymi komentarzami) , kabanos drobiowy 318 kcal

Obiad- barszcz ukraiński, warzywa na patelnię ok. 350kcal

kolacja- 3 plasterki wędliny 150kcal, pomidor 175kcal

Razem: 1021 kcal

 

10 października 2013 , Komentarze (6)

Waga stoi jak zakleta. jednak widzę po obwodach i po ciuchach, ze jest mnie nadal jakby mniej i mniej. Mam wątpliwości, czy to już koniec? Czy dane było mi schudnąć tylko 12 kg? Halo, a co z  resztą sadła? Czy to by było na tyle? A może to tylko faza utrwalenia tego co osiągnęłam w tak szybkim tempie do tej pory? Jem za dużo? Jem za mało?Nie wiem. Zauważyłam za to, że osoby, które dziś cieszą się sukcesem utraty kilkudziesięciu kilogramów przez okres swojej walki często ścisle rejestrowały co zjadły i jak wyglądały ich ćwiczenia. Więc postanowiłam dołączyć i powielić ten zwyczaj. Może ktoś mi doradzi co do diabła robię źle?

Dzień wczorajszy: 84 dzień

śniadanie- twaróg chudy 100g, pomidor, kawa z mlekiem 181kcal

II śniadanie- 1/2 grapefruita, 1/2 serka typu włoskiego  199 kcal

żarłoczność- ok 50g krakersów- 246 kcal ,żelki- 5szt 50kcal

Obiad- kalafior 200g, jajko sadzone- 171kcal

przekąska- 3 duże śliwki - 80 kcal

przed snem- lampka wina zcerwonego wytrawnego z wodą - 102kcal

Razem: 1029 kcal

ćwiczenia: Mel B- brzuch+ całe ciało

5 października 2013 , Komentarze (3)

Dziś dzień próby. Kolejny... Urodziny mojego Taty oraz wizyta mojej wiekowej kochanej Babci z Niemiec.Mama już od wczoraj szykowała, ciasta, sałatki, wędliny na ciepło i zimno- masakra!!!! To jest niby mój cheatday, ale skoro waga stoi- nie ma cheatday-ów.
 Babcia co przyjazd komentowała, moją nadwagę, a teraz była tak zadowolona, że schudłam, jest chyba najbardziej zdumioną osoba ze wszystkich. Nie mówiliśmy Jej o mojej chorobie, by jej nie martwić, więc, gdy pewnego dnia zobaczyła mnie o 30 kg grubszą (tyle około przytyła w pół roku) mogła czuć się zaskoczona. Dzień rozpoczęłam Mel B. ( trening cały+ brzuch). No może nie o 5 ale o 7 - ale litości sobota jest!!! Pod wieczór poćwiczę znów. Znalazłam na tablica.pl rowerek stacjonarny, taniuchno i jeszcze kilka ulic ode mnie, to chyba przeznaczenie. Zaraz jeszcze aktualizacja pomiarów, mimo, że waga stanęła to obwody powolutku spadają. Po prostu tak jest i już, jak dołączę teraz ćwiczenia i utrzymam dietę zacznie i waga spadać. Parametrycznie ciekawa jestem po jakim procencie spadku wagi , albo konkretnie po ilu kilogramach dopadł Was taki zastój. Ja stanęłam 3 tydzień na 13-tym kilogramie, co stanowi około 15% wagi początkowej. Nie śmiejcie się, jestem księgową- analitykiem, może stąd poszukiwanie reguły?

3 października 2013 , Komentarze (4)

Zachłysnęłam się, kiedy spadały kilogramy. No i zatrzymało się. Trzeci tydzień 79 kg...Chyba bez ćwiczeń się nie da.... Od jutra ostry plan do końca października, taki bez znieczulenia, nie ma, że boli, nie ma, że się nie chce. Ile będę się pieścić z tym tłuszczem na sobie. żelazny plan, zobaczyć na  Sylwestra bezwzględnie 6-kę z przodu, choćby miało to być 69, 99 to brnę do pożegnania 7-ki. Męczy mnie przeziębienie, ale to taka pora. I jeszcze jedno. Wracam do zapisywania dokładnie tego, co znika w mojej paszczy. Model się sprawdził, czas do niego wrócić.Może ten przestój też był potrzebny, skóra nie robi jakiś głupich numerów i nie wisi . Przynajmniej na razie. Od jutra pobudka 5 rano, zumba + Mel.B. Cel : szósteczka.  Za dwa tygodnie zaczynam magisterkę- jeszcze mniej czasu. Ale robię to dla siebie, dla własnego zdrowia, komfortu, wygody, próżności.

28 września 2013 , Komentarze (5)

Nie pojechałam na wieś, nie będę zbierać grzybów. Urodziło mi się tylko jedno smutne pytanie: dlaczego my- kobiety, dziewczyny, stare, młode, szczupłe, puszyste, zawsze nabieramy się na coś czego nie ma. Chcemy, by intencje mężczyzn względem nas były bardziej czyste niż są w rzeczywistości, a słowa były prawdą, nawet gdy nią nie są, co najwyżej półprawdą. Zgadzamy się być dopełnieniem, a ciężar cierpienia przyjmujemy potem w całości. Dlaczego? Bo jesteśmy lepsze, bardziej empatyczne, wrażliwsze, mamy strukturalną wręcz potrzebę porządkowania świata, a nie jego komplikowania. I przepraszam tu wszystkich vitaliowych facetów. To nie mowa o Was (mam nadzieję), tylko próba ogarnięcia rzeczywistości. Co rusz w pamiętnikach pojawia się: zdradził, ośmieszył, wyśmiał przy znajomych....ba nawet takie: nazwał mnie tłustą świnią, powiedział, że nie tknął by mnie kijem.... A mój ex? Nic takiego przecież nie zrobił.Starał się, angażował, wprowadził na nowo i jak się okazuje, wcale nie zerwał przy tym z nią relacji. Wymiękam i wysiadam, jest we mnie tyle złości, że dalej dobrowolnie dawałam się nabierać, mam po prostu za swoje i tyle.
Nie będę siedzieć w domu. Wieczorem idę na ognisko do znajomych. Pokażę światu uśmiechniętą twarz, choć jest mi marnie.... 

27 września 2013 , Komentarze (6)

Uf, już mi lepiej!!! Power wrócił wraz z @. Początek tego tygodnia był dla mnie straszny, pokusa za pokusą, wątpliwości czy warto się dalej starać w ogóle skoro waga stanęła? Na szczęście już wracam do normy. Wściek, poczucie bezsensu, okres strat ostatnich miesięcy tylko czekał by podstępnie wyciągnąć po mnie łapska w momencie spadku formy.  Przed nami weekend, ja jadę na wieś , włóczenie sie po lesie, zbieranie grzybów- coś na co czekam cały rok i co jest dla mnie ukojeniem smutku po odchodzącym lecie. Jutro rano spokojnie zrobię pomiary, zobaczę ile mi spadło i czy w ogóle cosik. Na wadze pojawiła się na chwilę znów 80-tka co mnie dodatkowo przybiło, ale już jej nie ma.

25 września 2013 , Komentarze (1)

Jakoś średnio znoszę nadejście jesieni- pokusa za pokusą, jakiś spadek formy, nastroju. Oj, więcej nas tu chyba na ławeczce rezerwowych. W sumie nie wiem dlaczego, ale wszystko wydaje się do bani... Jedyne, na co mnie stać w tej chwili obecnie do zastosowania się do mojej ulubionej zasady wg Tima Ferrisa , mianowicie zasady najmniejszej skutecznej dawki. Mowa o ćwiczeniach. Nie mam siły, chęci, nastroju,mocy, motywacji (mogłabym jeszcze godzinę wymieniać czego nie mam) by się katować. Ale mam jeszcze odrobinę zdrowego rozsądku , więc Mel B- brzuch, plus minuta deski przodem i dwóch bocznych. Dieta? Jem więcej ostatnio jak wspomniałam, ale staram się jeść tylko to co powinnam. Ale jeśli @ w miarę szybko nie przyjdzie to nie jestem pewna swojego samozaparcia. Dwa miesiące temu było mi tak źle, że chwilami było aż ciężko oddychać, ryczałam tylko i pytałam siebie czemu? jak to będzie dalej? Ale przekułam ten dół na walkę o siebie. Częściowo mi się już udało. Jestem dużą dziewczynką i wiedziałam, że "jakoś" będzie . Tylko bałam się tego "jakoś". Ex często nas odwiedza, komplementuje moje zmiany, ale rozmowa średnio się klei.  Jedziemy razem na grzyby, do wesołego miasteczka w Chorzowie, ale miałam rację: jest tylko "jakoś" , no i jeszcze ta dołująca pogoda..... 

24 września 2013 , Komentarze (3)

Dziś się nie ważę, nie mierzę. @ jest na progu, to jem więcej, a to po to by po prostu nie rzucić się na nie wiadomo co.... A pokus jest wiele. Dziś w pracy laski jadły pierożki z cebulką, krokiety w dwóch wersjach, jakieś rulony z łososiem, serem, szynką.Potem weszły ciasta....wrrrr....Poczułam się z tym moim jabłkiem z mikrofalówki tak żałośnie. Byłam tuż tuż , miałam w ręce nawet widelec (ktoś mi go wcisnął), ale uciekłam z tym moim jabłuszkiem.Chyba wiele /-u z nas ma ostatnio cięższy czas. Trochę zmęczeni już dietą, za oknem byle jak.... Ale powiedziałam sobie, że wiem po co to robię i czego nie chcę tracić. Dzięki za Wasze miłe komentarze pod moją daremną sesją fotograficzną. Może faktycznie z boku łatwiej ocenić kogoś niż samego siebie. Ja wcześniej również nie zdawałam sobie do końca sprawy, że tak strasznie się spasłam, te zdjęcia były szokiem (zdjęcie boczne bije rekordu absurdu). Dużo lepiej się czuję bez tych kilogramów, może dlatego nie widzę aż takiej różnicy.Wszyscy wiemy ile  potu i łez składa się na taki spadek, prawda? Dziś nie ćwiczę, nie robię NIC. Mój dzień wolnego. Wygrałam walkę z krokietem, choć wynik nie był przesądzony na początku.

23 września 2013 , Komentarze (15)

Zgodnie z radą wklejam foty. Jakość podła, podobnie jak i zawartość.
 Poniewieram się w ten sposób strasznie i daję sobie po pysku!!! 12 kg różnicy , a wizualnie??? Ja widzę może z 5? Fuck!!! To chyba będzie dobra terapia, ale bezlitosna. 
Biała bielizna: 06.08.2013 0koło 87 kg (spadek 4kg), czarna bielizna: dziś  23.09.2013 79 kg (spadek:12 kg)



20 września 2013 , Komentarze (4)

Kolejna refleksja.... Spowodował ją wpis Hacziko-chyba jesteśmy w podobnym momencie drogi do szczupłej wersji. Mianowicie- spada ok 1 kg tygodniowo, niby normalne tempo, ale wcześniej spadały dwa. To jeszcze mi nie jest trudno przełknąć, ale jak co tydzień przesuwam pasek postępu o jedną jednostkę, tak wymiary niestety stoją w miejscu. Co jest? Nie wiem-powiedziałabym najchętniej, ale niestety wiem. NIE ĆWICZĘ. Więc pretensje tylko do siebie, nie? Zwalam na brak czasu, ale dało się wstac o 5 i ćwiczyć? dało! Mam basen pod nosem do 22 (nosz bliżej się nie da!!) No dobra, ale powoduje to u mnie jeszcze jeden niepokojący efekt- stagnacja powoduje rozprężenie dietetyczne, a to krakersik, a to żelek, a to SER ŻÓŁTY), wiadomo co to oznacza. Zawracam z tej drogi, potrzebuję rygoru jak w kompanii karnej. Sorry mała, ale nie o to ci chodziło, by zrzucić 12 kg a zaraz przybrać 20!!!. Poczułaś się fajniej? Lubisz komplementy, zwykłe gacie, a nie reformy, luzy w pasie, lżejsze chodzenie? To tyłek w troki i zasuwać!!! Jak nie masz czasu w dzień, to rano czy wieczorem!!!.Żelazny plan tygodniowy: minimum!!!

1 godzina basenu

2 Mel B -trening całego ciała

2 Zumby + Mel B na brzuch.

I nie ma odwołania... Dobra , trzeba się było opieprzyć, bo za chwilę stosowałabym te same wymówki, które znam od lat. I to zanim stracę to co mnie tak cieszy i okupione jest wysiłkiem ostatnich dwóch miesięcy.

Do dzieła!!!