Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam "normalna" tzn ani chudzinka, ani pączek- taka sobie-ot 60 kg. Zaczęłam chorować na tarczycę i w pół roku zarobiłam 26 kg.A potem jeszcze rzuciłam palenie... Wszystko jasne, prawda ?Ale chcę to zmienić i zmienię ! :-) Pozdrawiam Ania.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49905
Komentarzy: 476
Założony: 22 stycznia 2012
Ostatni wpis: 15 października 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ania961

kobieta, 53 lat, Gliwice

163 cm, 85.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Jak było do przewidzenia, moi wieloletni przyjaciele również powiedzieli "basta". Feralna impreza spowodowała tylko , że zdecydowali się odezwać. Że szkoda dalej marnować czasu, uwagi,na człowieka, który jest narcyzem od stóp do głów.Że jeśli schudłam, to znaczy"fajnie wyglądam" a nie "cycki mi spadły", że skoro pracuję i zarabiam to powinnam te pieniądze wydać na siebie i córkę, a nie utrzymywać jeszcze darmozjada, że skoro pracuję, studiuję, dorabiam jeszcze księgowością, to skoda, bym niewielką ilość czasu jaka mi zostaje dla siebie poświęcała na stanie przy garach, pranie, zakupy dla kogoś , kto nawet mnie nie szanuje.Że zasługuję na kogoś i coś lepszego.Powiem szczerze- co innego wiedzieć takie rzeczy, a co innego usłyszeć  od ludzi, których znam od czasów smarkatych. Skutkiem tej rozmowy jedziemy na urlop całą kilkunastoosobową paczką z naszymi  dzieciakami do Grecji pogrzać tyłki. Znaczy się- muszę JAKOŚ wyglądać. Jakoś- to oczywiście w znaczeniu : szczupło zgrabnie, ponętnie.Trochę czasu pozostało. W ogóle ja preferuję metodę małych kroków: 
sukces I- pierwszy ruch kilograma w dół, to jak pierwszy mały krok człowieka na księżycu. Po latach niewiary, że coś się jeszcze da zrobić.....
sukces II- pierwsza dycha zrzucona
sukces III- utrzymanie wagi przez okres dwukrotnie dłuższy niż okres diety
sukces IV- wbicie się w spodnie, w które jeszcze niedawno nie byłam w stanie wsadzić nogi.
Przede mną sukces V- poniżej 75kg do Sylwestra i sukces VI (związany z V-tym)- wbicie się i "wyglądanie" w kostium z Zary, który też cierpliwie na mnie czeka. Po drodze kilka innych sukcesów takich jak: zaliczenie sesji , utrzymanie niepalenia, bo zbłądziłam, a żaden facet .nie jest wart, żeby przez niego znów zacząć palić po trzech latach abstynencji. Moim osobistym sukcesem będzie nie myśleć o nim, nie wspominać, uświadomić sobie, że nie mam do czego tęsknić.
Dietowo- jak najbardziej poprawnie , z ćwiczeniami gorzej, ale mam jutro straszny egzamin, no i papiery, al po 20- tym nie ma wymówki.
Miłej soboty!!

4 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Moje życie wraca do normy. Znów jestem sama, zajęta wszystkim, zmęczona, ale panuję nad tym. Organizacja czasu, posiłków dla młodej i dla mnie, pracy, nauki. Znów czuję się SOBĄ. Zła jestem na siebie, że pozwoliłam znów zamydlić sobie oczy, że zbyt chciałam wierzyć komuś kto nie umie nie kłamać. Ale teraz już jest inaczej. Wróciła chęć do diety, jak zwykle pierwsze ruszyły się obwody talii i brzucha. po 3 cm. warzę się dopiero w piątek. Staram się myśleć o tym wszystkim jak najmniej, nie rozczulać się nad sobą. I teraz z premedytacją wdrażam plan: ma żałować co stracił, szczena ma leżeć na ziemi, a gały wyskoczyć z orbit. Jestem kobietą "starego wychowania". Organizacja domu,lekcje z dzieckiem, pranie, sprzątanie, utrzymanie finansowe, organizacja czasu wolnego- wszystko brałam na siebie. On tylko "był". Ale nawet to było dla niego za trudne. Nie ćwiczyłam w ostatnich miesiącach regularnie- bo zwyczajnie nie miałam czasu. Bo jeszcze musiałam go wygospodarować na wspólne spędzanie również, wszystko kosztem mnie. Ale już tak nie jest.... Jak jest więc? Fajnie.

1 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Zaliczony wczoraj spacer ok, 4,5 km - szybkim krokiem na obcasach po 1 w nocy , kiedy przez najstraszniejsze dzielnice mojego miasta ewakuowałam się z tragicznej imprezy andrzejkowej.. Ciekawe ile to kalorii spalonych... A tak po kolei... 
Wcześniejsze przygotowania do weekendu, zakupy, obiady , sałatki, takie tam.Pobudka wczoraj 4:30, wyjazd na uczelnię, powrót po 19, szybki prysznic, ekspresowe zrobienie na bóstwo i wyjazd na domówkę u znajomych. Był też niestety on.... Udawał jakby nic się nie stało, jakbyśmy nadal byli cudowną parą...ale kiedy koło 1 w nocy mocno mnie obraził tak na stronie, nie przy innych i siedzial tam na kanapie wsród naszych dobrych znajomych z szelmowskim uśmiechem, zdążyłam zabrać kurtkę, torebkę i polecieć przed siebie w noc. Dlaczego psuje mi jedna z niewielu imprez, jakie wśród natłoku obowiązków mi się trafiają, dlaczego infekuje moje życie jak jakaś zaraza, dlaczego brak w nim jakiegoś normalnego odniesienia co dobre co złe? Dlaczego ja jestem taka niekonsekwentna? Tyle cierpienia mi sprawił nadal jakieś przykrości.... ehchyba powoli czas na jakąś terapię. 

27 listopada 2013 , Komentarze (4)

Pozwoliłam mu być, pozwoliłam mu nadal funkcjonować w moim życiu. Swoje założenia, plany, czas- wszystko zeszło na plan dalszy. Słyszeliście pewnie o takich jałowych "próbach naprawczych". Ano jak w budżecie państwa, tak i w życiu to się nie sprawdza. Zachwycił się na chwilę mną -nową, lżejszą. Ale zapału starczyło mu na ciut. Jednak cały czas gdzieś tam jest "ta druga". W głowie, pomiędzy nami, w rozmowach, które się nie odbywają. Próba powrotu to zwyczajna pomyłka, jestem zamiast, jestem bo jestem blisko, bo jestem cierpliwa. Straciłam kolejne cztery miesiące.Czuję się dziś marnie....

10 listopada 2013 , Komentarze (4)

Po półtora miesiąca zastoju wagi- ruszyło znów w dół!!! Co prawda, pisk radości wydałam z innego powodu.Miałam odłożony kostium z Zary, nie wiedziałam w sumie po co skoro nie byłam w stanie wsadzić w niego nawet jednej nogi, a na ramieniu opinał się jak u Pudziana. Nie mówiąc już wcale o zapięciu spodni czy żakietu. A tu proszę!!! Dało się!!! Odważyłam się więc na jeansy- rurki, które też leżały na chudsze czasy i znów radocha. Zabrałam się więc za Mel B i zumbę. I czuję się świetnie. Warto było przeczekać ten zastój. Powoli przyznam się, że zaczynałam wątpić i sobie pozwalać, na krakersika, na paluszka, para spadła. Ale teraz koniec z tym. Drogie PAnie i Panowie, runda druga!!! Dalej wierzę w 6-kę z przodu na Sylwestra!! Wierzę, wierzę wierzę i przed Wami- towarzyszami niedoli zobowiązuję się robić WSZYSTKO by to osiągnąć.

27 października 2013 , Komentarze (2)

Kolejny zjazd na uczelni- takie swoiste maratony: pobudka 4:30, dojazd do Katowic, powrót  o 21. I następnego dnia  REPLAY. Ale swoją drogą jest to świetne pole obserwacyjne. Można się napatrzyć do woli na rozmiar 0 . I przypomnieć sobie jak to jest, bądź też zasypiać z tą wizją i umieścić sobie w podświadomości jako afirmację mojego przyszłego JA. Eh, żeby to było takie proste! Po ostatnich dwóch tygodniach zawalonych pracą, kiedy tyłek przyrósł mi już do stołka, chwila odsapki, więc ćwiczenia. I znów mi wchodzi plan- kilogram mniej tygodniowo, albo chociaż pół... 

25 października 2013 , Komentarze (2)

Nie mam się czym chwalić. Obecnie moim największym- ogromnym sukcesem jest fakt, iż waga stoi. Bo jest @. Bo obecny tydzień był straszny- moc pracy siedzącej , po dwie godziny snu na dobę, pobudki w wekendy po 4 nad ranem by dojechać na uczelnię i powrót o 21, a zjazd co tydzień. Bo piękna pogoda, a ja uziemiona, a paluszki nie są złe. Delicja też. Bo...Bo...Bo...

Wkurza mnie to, ze sięgnę po paluszka- moja siostra: " EJ, A WAŻYŁAŚ SIĘ W OGÓLE OSTATNIO ?TO MOŻE OD RAZU ZACZNIĆ PALIĆ, PIĆ I ĆPAĆ". Koleżanka na widok delicji w mojej ręce: ANKA NIE GADAJ, ŻE WDUPIASZ DELICJE, SZOK!!! DAJ SPOKÓJ!!! Mój ex: " A TY COŚ ZE SOBĄ W OGÓLE JESZCZE ROBISZ? "

Tak... robię, myję się , ubieram, dbam o córkę, dom, pracuję pracuję pracuję. Na resztę nie starcza mi czasu.

Odpadam!!! czy moja dieta jest jakimś dziedzictwem narodowym?  Że każdy czuje moralne prawo stać na strazy mojego żołądka. Reakcje takie jakbym co najmniej siegała po cyjanek. WAGA STOI!!!!! HALLO!!! Dodam, ze to są osoby, niećwiczące,. jedzące masę niezdrowych, kalorycznych przekąsek wszelkiej maści- ale chyba czują się lepiej? Nie wiem....Reaguję dość stanowczo, iż ja nikomu nie nic reglamentuję, więc wypad. Nie muszę przynajmnie słuchać durnego gadania.

A tak w ogóle to ja jestem impulsywną osobą, dość energiczną- jednak mój wniosek ogólny z ostatnich dni. Niektórym zdarzeniom nie trzeba pomagać, niektórych decyzji nie musimy podejmować- trzeba tylko pozwolić sytuacji rozwiązać się samej. A  tutaj powiem szczerze- kompulsy. I wiem, że zostanę zrozumiana. Ale musze się ogarnąć, póki jeszcze waga nie rośnie.

15 października 2013 , Komentarze (2)

Dziś intensywny dzień.  Urywam się z pracy i jadę na uczelnię na inaugurację roku akademickiego. Fajnie.... Dojazd jakieś 1,5-2 godziny. Logiczne, że tyle samo powrót. Średnio widzę te kolejne dwa lata, ale cóż. Cóż-nic mi nie zepsuje humoru. Marudziłam ostatnio, że nie mam ciuchów po zmianie gabarytów. Kupiłam sobie sprawdzone spodnie z F&F . Niedrogie, wygodne i co najważniejsze-

z rozmiaru 46 (wiosna tego roku) zeszłam na 40. 

Model ten sam, rozmiarówka ciągła. Kochane moje! Ślepa nie jestem, widzę, że schudłam, ale że trzy rozmiary??!!! Myślałam, czułam się max na dwa. Eh, no fajnie :-)

Wczoraj śniadanie -twarożek z koperkiem 

II śniadanie- jabłko  z mikrofalówki, w międzyczasie barszczyk instant

Obiad- wypas!!!! kania opiekana i 5 opieniek również z patelni.

Kolacja- lampka szprycera z wytrawnego wina

Dziś nie poćwiczę, bo wrócę dopiero wieczorem, ale zrobiłam sobie dzisiaj            "Koko-Maroko" czyli arabską sałatkę z cieciorką i pomidorem w porze obiadu. A to w tym celu, by nie rzucić sie na któryś z barów szybkiej obsługi, albo pączkarnię, albo ciasteczkarnię- bo tak obecnie wygląda nowy dworzec w Katowicach. Nawet do kawy dodają ciasteczka, serniczki... Strefa  śmierci dla człeka na diecie. Ale będe pamiętać zawsze i wszędzie, chcę być szczupła, chcę latem nosić fajną bieliznę i spódnicę jednocześnie, chcę mieć większe oczy i drobniejszą twarz, nie chce się męczyć wchodząc po schodach, chce się sobie podobać.

14 października 2013 , Skomentuj

Mija mi właśnie trzy miesiące odchudzania. Obecnie w fazie zastoju, ale działam.

Śniadanie: twaróg chudy 150 g, koperek, kawa z mlekiem - 130kcal

II Śniadanie- jabłko z mikrofalówki -ok.100

Obiad- warzywa na patelnię z Lidla, ok 10 dkg piersi z kurczaka uduszone razem ok. 200 kcal

Zupa pomidorowa wąłsnej roboty na drobiu bez makaronu do picia- ok.100 kcal

 Wczoraj nie ćwiczylam, ale za to 4 godziny łazialm po lesie, ale w sobotę machnęłam Ewkę, chyba pierwszy raz.Ciężka sprawa, ale jak trza, to trza !

12 października 2013 , Komentarze (1)

Poczytałam wczoraj sporo motywujących mnie artykułów na temat zastoju wagi i osłabionej w związku z tym motywacji. Znalazłam też kilka sugestii jak ruszyć to cholerstwo. Trochę faktycznie jest tak jak odczuwałam, czyli, że moja waga stabilizuje się, organizm "przyzwyczaja się" do nowych gabarytów, ustawia nowe parametry funkcjonowania, czyli wychodzi na to, że zastój nie jest taki zły jak go odbieramy. Inną zupełnie sprawą jest to co mamy w głowie. Nastawieni na dalsze ciągłe spektakularne sukcesy traktujemy to jak przeszkodę, brak skutków działania a nie jako element długotrwałego procesu. Zdałam sobie sprawę jak bardzo muszę się pilnować właśnie w tym momencie, by nie zaprzepaścić tego co osiągnęłam dotąd, dać szansę mojemu "mniejszemu organizmowi" przyzwyczaić się, że jest mnie mniej, jak to zgrabnie ujęto w komentarzu"organizm chętnie zaopiekuje się każdą zbędną kalorią zamieniając ją na tłuszcz" Czyli co? Działam! Dziś zaczęłam zumbą + Mel B brzuch, potem kawka i jajecznica bez tłuszczu z pieczarkami i plasterkiem chudej kiełbasy, żadnego podżerania, maszkiecenia- full control! Bosko jest zdejmować mokrą od potu koszulkę. Mje nastawienie było w ostatnim czasie też do bani. Zmuszałam się do ćwiczeń, zamiast przypomnieć sobie jak fajnie jest potem, podżerałam krakersy, które jeszcze niedawno nie funkcjonowały w mojej świadomości, czyli, zmuszałam się, ograniczałam, unieszczęśliwiałam zamiast czerpać to co jest w tej całej zabawie z odchudzaniem fajne.