Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sheng2

mężczyzna, 48 lat, Katowice

174 cm, 95.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 sierpnia 2012 , Komentarze (1)

Tym razem trochę reklamy. Zapraszam wszystkich chętnych na zajęcia Ju Jitsu z elementami Kobudo. Więcej informacji na www.tatsudojo.pl W grupie młodzieży i dorosłych będziemy kłaść nacisk na samoobronę

13 lipca 2012 , Komentarze (3)

Ostatnio dopadło mnie jakieś znużenie i niechęć do treningów na siłowni. Postanowiłem coś z tym zrobić. Oczywiście przerwa w treningach nie wchodziła w grę. Zrobiłem więc sobie wczoraj luźniejszy dzień - taki dla zabawy. No i zrobiłem.

Najpierw pół godzinki spokojnego biegania bez kombinowania z bieganiem z palców (które ostatnio tak pięknie wykańczało mi łydki) a potem pięterko - worek i brzuszki.

Brzuszki jak brzuszki ale bez spięcia nic na siłę a worek to sama poezja - uderzenia, kopnięcia, różne kombinacje. Świetna zabawa. Tego mi brakowało - odżyłem i nabrałem ochoty na dalsze treningi. 

Mimo, że tak luźno piszę o moim ostatnim treningu to pot lał się ze mnie strumieniami a dziś czuję wczorajszy trening i to jest w tym wszystkim najfajniejsze.

9 lipca 2012 , Skomentuj

No i pare dni luzu za mną. W czwartek byliśmy na imprezce urodzinowej, więc z treningu nici. Za to w piątek sobie zaszalałem na siłowni i w domu. Na siłowni pomachałem sobie workami do ćwiczeń - wymyślanie ćwiczeń z tymi workami to fajna zabawa. Realizacja też jest niezłą frajdą.

Przed siłówką pobiegałem trochę na bieżni. Istnieje teoria że szybciej się biega kiedy pięta podczas biegu nie dotyka ziemi. Postanowiłem przetestować ten sposób biegania. Dziwnie się biegło - nie tak ciężko jak myślałem - łydki nie bolały. To jednak chwilowe złudzenie bo może w trakcie biegu nie bolały ale za to po bolały - zresztą bolą do teraz :)

Trochę po chińsku dziś piszę bo od końca. Trzymając się tego muszę stwierdzić że przed wyjazdem na siłownię poćwiczyłem z sai.

Skoro to Vitalia więc wypadałoby czasem wspomnieć o wadze. Otóż był czas (całkiem niedawno), kiedy moja waga wynosiła 88 kg i mocno się zbliżała do 87 kg. Teraz za to ważę 89 kg i jest to waga stabilna. Stawiam, że wykluwają mi się mięśnie, bo waga podniosła się, ustabilizowała od początku wakacji, kiedy zwiększyłem częstotliwość treningów. Zobaczymy co będzie dalej.

5 lipca 2012 , Skomentuj

Wczoraj wszystko poszło całkiem ładnie. Najpierw pół godzinki na bieżni z narastającą szybkością, a potem pięterko. Nie bardzo wiedziałem jakie ćwiczenia sobie zaaplikować - plan był robić ćwiczenia pod Ju Jitsu. Na szczeście podczas biegu wymyśliłem pare ćwiczeń z workami do ćwiczeń. Poprzerzucałem je trochę, popodnosiłem i dziś to czuję - czyli było dobrze - czuję te mięśnie, które chciałem żeby wczoraj popracowały. W domu jeszcze pomachałem tonfą i zrobiłem masaż brzucha Oli. Przypomniałem sobie jak ja lubię masować. 

Dziś tylko trening z kijem. Idziemy na urodziny więc nie będzie czasu na porządną siłownie. Zastanawiam się tylko jeszcze czy po urodzinach nie wpaść na siłownię do sauny, ale to wyjdzie w praniu. 

4 lipca 2012 , Skomentuj

Dawno nic nie pisałem. Jakoś tak wyszło, sporo stresów i zajęć. Może teraz uda się coś więcej popisać. 

Zaczęły się wakacje. Mam trochę więcej czasu dla siebie no i korzystam jak mogę.

Plan jest ambitny i od dwóch dni realizowany ze sporymi sukcesami. Przez najbliższe trzy tygodnie planuję mocno nad sobą popracować, żeby potem na obozie móc pracować jeszcze więcej - ciekawe kiedy padnę. 

W każdym razie plan jest taki, żeby codziennie ćwiczyć Kobudo, na siłowni ewentualnie w domu elementy siłowe przeplatane z elementami sztuk walki, potem jeszcze masaż Oli i jezyk obcy. Jak na razie na języki brak czasu, ale reszta idzie nieźle.

Przedwczoraj pomachałem kijem, pomęczyłem Olę na siłowni i sam trochę popracowałem.

Wczoraj wykończyłem się na siłowni - 2 h ciężkiej pracy, najpierw interwały na bieżni - tak na rozgrzewkę, potem praca na workach przeplatana brzuszkami i pompkami. Schodziłem z pięterka na siłowni półprzytomny :). W domu jeszcze pomachałem sai, a potem zrobiłem Oli masażyk.

Plan na dziś - na siłowni potrenować bardziej pod Ju Jitsu, a nie Karate. Musze wymyśleć jakieś fajne ćwiczenia.

12 marca 2012 , Skomentuj

W dniu 3.03.12 mieliśmy przyjemność gościć w naszym Dojo gości ze Szkoły Walki Przemysława Wiśniewskiego i Dojo Haragei. Impreza w założeniu miała służyć integracji młodych budoka z naszych Dojo.

Powiem szczerze to była moja pierwsza impreza, którą organizowałem. Obawiałem się tego. Tyle rzeczy było niedopracowanych, tyle rzeczy mogło pójść nie tak.

W sobotę rano organizację rozpocząłem od spacerku po okolicach Nikisza i rozwieszeniu strzałek kierunkowych do Dojo (z tego co wiem na daremno, bo w epoce GPS nikt nie patrzy na kartki przywieszone na słupach ).

Potem do szkoły i szybkie przygotowanie sali do kaligrafii i powieszenie Kamiza.

Teraz pozostało czekać na gości i gospodarzy. Obawiałem się frekwencji i czy dopiszą nasi rodzice. Okazało się, że obawy jedne i drugie były zupełnie bezpodstawne.

Sensei Krzysiek nie był łagodny ? Jego ekipa szturmem wzięła szkołę, mając znaczną przewagę liczebną ? serce rosło. Nastąpiły radosne przywitania dzieci, które poznały się na obozie letnim. Dałem się porwać wirowi opieki nad naszymi gośćmi nieco zaniedbując rodziców moich dzieci. W przelocie witałem się z tymi których akurat spotkałem. Sprawy ruszyły własnym tokiem. Szybkie uzgodnienia co do treningu, krótkie pogawędki i czas rozpocząć trening. Nie miałem nawet czasu zająć się organizacją poczęstunku, który miał się odbyć po treningu.

Nastąpiła ceremonia. ? Mokuso! ? sprawy organizacji odeszły na bok, liczyło się tu i teraz oraz trening. Dzięki uprzejmości Sensei Krzysia trening wypadł rewelacyjnie. Przy mojej skromnej asyście poprowadził wspaniały trening pełen radości i zaangażowania oraz tego czegoś czym tylko Sensei Krzyś emanuje i co potrafi przekazać budoka ? tworząc niesamowitą atmosferę.

Dzieci bawiły się rewelacyjnie, zarówno przy ćwiczeniach koordynacyjnych jak i ćwiczeniach w parach. Wymieszanie dzieci w parach sprzyjało integracji i nawiązywaniu nowych znajomości. Sensei Krzysiek poprowadził ćwiczenia tak, by nasi budoka przypomnieli sobie podstawowe zasady etykiety Dojo oraz Ju Jitsu. Było więc wytłumaczenie zasad ukłonów i zachowania podczas ćwiczeń oraz głównych zasad rządzących w Ju Jitsu. Wszystko przerobione praktycznie.

Oczywiście nie mogło zabraknąć technik Chi Ryu Aiki Jitsu, które są uczone w Dojo naszych gości. Dzięki temu dzieci z naszego Dojo mogły poznać dwie z podstawowych technik tej szkoły. Dla niektórych dzieci było to przypomnienie sobie wiedzy zdobytej na obozie letnim. Również te ćwiczenia przebiegały w radosnym skupieniu i sympatycznej atmosferze. Miałem przyjemność poćwiczyć lub pomóc niektórym budoka. Były to bardzo fajne chwile z budoka ćwiczącymi z pełnym zaangażowaniem oraz posiadającymi niemałe umiejętności jak na tak młody wiek i trudną sztukę jaką uprawiali.

Czas biegł nieubłaganie. Mimo że przy pasie miałem przytroczony zegarek to i tak musiałem zostać przywołany do porządku przez Shihan Przemka. To samo ze smutkiem musiałem zrobić w stosunku do Sensei Krzysia. Obaj byliśmy w ferworze walki i chcielibyśmy aby ten trening trwał i trawał ? szczególnie że nasi budoka nie wykazywali ani znudzenia ani zniechęcenia. Program jednak był napięty (ciekawe kto go wymyślił ). Tak więc sprawnie zakończyliśmy trening. Ceremonia. ? Mokuso Yame! Sprawy organizacyjne wróciły. Fajnie się bawiłem na treningu ale co z poczęstunkiem?

Jeszcze chwila dla fotoreporterów przy wspólnym zdjęciu i wychodzimy z sali. Wychodzę i mimowolnie zatrzymuję się na chwilę. Dwa stoły do tenisa stołowego zastawione tackami z ciastami, sokami, herbatami a przy nich uśmiechnięci rodzice. Nie mam pojęcia którzy rodzice przynieśli ciasta, skąd się wziął sok i kawa (nie przewidywałem tych napojów), kto to wszystko tak ładnie przygotował i podał. Rodzice moich budoka są nieocenieni. Tacy partnerzy przy organizacji imprez to skarb. Chciałbym w tym miejscu gorąco podziękować wszystkim zaangażowanym w organizację tej imprezy. Jesteście wspaniali. Dziękuję bardzo albo raczej Domo arigago gozaimasu.

Kiedy już ochłonąłem z wrażenia ? popędziłem zerknąć czy pani od kaligrafii już dotarła. Okazało się że jest. Sympatyczna i uśmiechnięta mimo że nieco pobłądziła jadąc do nas. Sala zaopatrzona w pędzelki i tusz czekała na budoka którzy przebierali się i posilali.

Po kilku chwilach impreza ruszyła dalej tym razem dwutorowo. Dzieci poszły na ?malowanie krzaczków? czyli zajęcia z kaligrafii gdzie Pani z Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej wyjaśniła krótko na czym polega pismo japońskie a potem zaczęło się malowanie krzaczków. Najpierw proste znaki, potem coraz trudniejsze ? dzieci z nie mniejszym niż na sali zaangażowaniem rysowały kolejne ideogramy. Tymczasem na sali ruszył drugi trening. Tym razem Kobudo dla dorosłych prowadzony przez Shihan Przemka. Była konkretna praca, rzeczowe uwagi i olbrzymi stres budoka z naszego Dojo. Jak się później przyznali ćwicząc z Shihanem byli tak spięci że po godzinnym treningu wyszli zmęczeni jakby przynajmniej trzy godziny ćwiczyli. Klubowe peploły zaś ? jak się przyznały spędziły trening w powadze i bez gadania. Takie cuda na moich zajęciach jeszcze się nie zdarzyły.

Moi budoka bardzo wiele wynieśli z zajęć z Shihanem. Rzucił im nowe światło na nieobce im treningi. Rzeczowe i trafne uwagi oraz wyjaśnienia pozwoliły lepiej zrozumieć to co robią.

Tym razem nie uczestniczyłem w zajęciach ? biegałem od jednych zajęć do drugich robiąc za fotoreporera. W przelocie zamieniłem kilka słów z rodzicami i Sensei Krzysiem.

Pomału przyszło kończyć nasze spotkanie.

Dzieci otrzymały swoje imiona napisane po japońsku. Budoka ćwiczący Kobudo również pamiątkowym zdjęciem zakończyli swoje zajęcia.

Przyszedł czas na szybkie podsumowania na gorąco i pożegnania. Obiecując sobie że zorganizujemy kolejną taką imprezę z żalem rozstaliśmy się.

Dziękuję bardzo wszystkim przybyłym gościom i przepraszam za ewentualne niedociągnięcia.

Jeszcze raz gorąco dziękuję wszystkim którzy pomogli zorganizować tą imprezę ? bez Was nie mogłaby się ona odbyć.

Zdjęcia i inne relacje można znaleźć na www.tatsudojo.pl

23 stycznia 2012 , Komentarze (1)

No i minął kolejny tydzień treningów. Ten był stanowczo lepszy od poprzedniego, no i zakończył się miłym akcentem – stażem Kobudo.

Jak zwykle na tych stażach czegoś nowego się nauczyłem. Biegowo tydzień uznaję za udany. Łącznie przebiegłem spory szmat trasy – wprawdzie na bieżni, ale zawsze coś. Czuję, że forma pomalutku rośnie. Ćwiczenia siłowe też zaczynają powoli przynosić efekty. Ciekaw jestem pierwszych startów w nowym sezonie – one zweryfikują moje treningi i wskażą nad czym trzeba popracować.

W międzyczasie skrystalizowała się sprawa obozu letniego sztuk walki mojego klubu i wspólnego treningu mojego klubu z dwoma innymi zaprzyjaźnionymi. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie tak jak planujemy. Odbyłem też w tym tygodniu parę fajnych rozmów.

Treningi sztuk walki idą dość średnio – doba jest za krótka i sił trochę mało. Obecnie główny nacisk kładę na Kobudo, ale w najbliższym czasie będę musiał przenieść akcent na Ju Jitsu – ale to dopiero po feriach.

18 stycznia 2012 , Komentarze (3)

Poprzedni tydzień minął całkiem nieźle. Wprawdzie końcówka tygodnia treningowo nie była taka jak zaplanowałem, ale jestem zadowolony. Dalej eksperymentuje z ćwiczeniami siłowymi żeby dobrać odpowiednie i w odpowiedniej dawce. Wyznacznikiem tu jest ból w trakcie i po treningu. Myślę, że w przyszłym tygodniu już będzie zestaw gotowy.

 

Co poza tym? Nic szczególnego – tydzień zacząłem z kopyta. Treningi idą pięknie, czuję że mięśnie pracują, forma pomalutku rośnie, a waga spada. Wszystko zgodnie z planem. W klubie duże księżniczki coraz lepiej padają, więc mogę przejść do bardziej zaawansowanych rzutów. Dzieciaki mają już opanowane pady i fruwają jak ptaszki, ale tu z kolei powstrzymuje mnie przed aplikowaniem bardziej wymagających rzutów ich nierozsądek i nieuwaga, mogące stworzyć realne zagrożenie kontuzjami. Ogólnie atmosfera w klubie jest chyba bardzo fajna. Od czasu do czasu zjawi się ktoś nowy i zwykle jak przyjdzie na jeden trening to już zostaje. Ostatnio zauważyłem, że zarówno na grupie dziecięcej jak i dorosłej, mam więcej dziewczyn niż chłopców. To chyba jakiś znak czasów, bo jak zaczynałem, to dziewczyny na sekcji karate były rodzynkami.

 

Mam na starszej grupie taką jedną dziewczynę. Niepozorna, w okularkach, delikatna – to tylko pozory – nazywam ją Killerką. Jak dorwie kogoś to się nie patyczkuje. Czy to trening z bronią, czy samoobrona, walczy jak lwica. Jest świetną przeciwwagą dla mojego Piotrka, który też raczej się z partnerami nie patyczkuje. Duże księżniczki (Ola i jeszcze jedna ćwicząca mama) obawiają się ćwiczeń z Piotrkiem i Eweliną mimo, że póki co są większe od nich. :)

12 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Trening Samoobrony i Kobudo, ćwiczymy kata z bo (kijem) Shuji no kun. Moje dwie uzdolnione, dorosłe uczennice trenują same, za zadanie miały szlifować poznane kata. Ja w tym czasie zajmuję się innymi mniej zaawansowanymi ćwiczącymi.

 

W pewnym momencie wywiązuje się pomiędzy nimi rozmowa:

 - No i co dalej? – pyta jedna

 - Ok, zapytam – odpowiada Ola

 - Nie, lepiej nie, bo Ci powie: "Rysunek już znacie, teraz ćwiczcie energię." (protekcjonalnym tonem)

 

 Rozwaliły mnie tym tekstem - aż głupio mi było po tym powiedzieć żeby wykonywały techniki bardziej dynamicznie :D

 

Oj wesoło bywa na tych treningach – wesoło.

11 stycznia 2012 , Komentarze (2)

No i pierwsze dwa dni pięknie przepracowane. Wprawdzie troszkę inaczej niż w planie, z powodu kontuzji, ale czuję tą pracę. Dziś troszkę luźniej, najpierw poprowadzę 2 treningi, potem sam poćwiczę z sai i trochę siłówki. Wczoraj na bieżni poszalałem. Myślałem, że nie jestem w stanie biec z prędkościa 3,45 min/km (16 km/h), a tu niespodzianka. Na koniec biegu na bieżni ustawiłem sobie taka predkość i pędziłem przez minutę i wiecie co? Nawet nie było tak źle. Korci mnie, żeby dłużej biec w takim tempie – sprawdzić ile dam radę, ale to może innym razem. Plan jest planem i trzeba go realizować a nie ulegać zachciankom.

Waga spadła do poziomu sprzed świąt – dobrze. Teraz mogę się wziąć za jej dalsze zbijanie. Plany są ambitne – zobaczymy co z nich wyjdzie.