Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (16)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 34209 |
Komentarzy: | 249 |
Założony: | 18 listopada 2008 |
Ostatni wpis: | 29 sierpnia 2014 |
Postępy w odchudzaniu
Jeszcze nie dorobiłam się wagi, a nie chce mi się jeździć do mamy przez pół miasta. A szkoda bo chciałabym wiedzieć czy coś się ruszyło. Po dzisiejszym dniu na pewno.Równo o godzinie 4.30 dostałam skurczu podbrzusza,wiec jak wpadłam do łazienki to wyczołgałam się z niej o godzinie 6 - jelitóweczka! Cały dzień jestem na suchych bułkach i ryżance. Oczywiście do picia mięta, woda i gorzka herbata.
Weekend nie mogę powiedzieć,że był bardzo dietetyczny, ale nie było słodyczy:) Były za to w sobotę i w niedzielę 2godzinne przejażdżki na rowerze i spacery. Jestem całkiem zadowolona.....aha i nie jestem na diecie! Ja tylko zmieniam nawyki żywieniowe i styl życia ( to tak jakby się ktoś pytał).
Tak na dobry (setny) początek......
Tak! Jest mi ciężko. Nie na duszy, nie w głowie, tylko jest mi ciężko bo jestem gruba. Moja kondycja jest taka,że jej nie ma. Wchodzenie na czwarte piętro jest takim wyzwaniem,że już na drugim zadyszki dostaje.W połowę ubrań się już nie mieszczę.Nawet nie chcę myśleć co będzie, jak jesień nadejdzie i trzeba będzie włożyć coś grubszego.
Z tego tytułu,że tłuszcz osadza mi się przede wszystkim od pasa w dół, nogi bolą mnie tak,że czasem mam ochotę je sobie odrąbać.
Gdy na początku roku 2014 waga pokazała 89 kilogramów, byłam tak zszokowana,że nawet nie miałam siły się załamać psychicznie. Nigdy w życiu nie ważyłam tyle.Niestety odchudzanie przełożyłam na potem, ponieważ pod koniec stycznia kupiłam wymarzone, upragnione mieszkanie. Cale zamieszanie spowodowane ową zmianą spowodowało,że nie odchudzałam się, więc nawet wpisów nie robiłam, bo i po co. Powiedzieć wszystkim,że ważę tyle i nic z tym nie robię.......wielki wstyd.
Życie w nowym miejscu jak każdy z nas wie ma swoje dobre i złe strony. Cieszę się,że w końcu mieszkamy z mężem sami, że możemy w końcu odetchnąć i jak mam w zwyczaju mówić: " Jak będę miała kaprys to mogę nawet nago pochodzić po domu bo jestem u siebie". Ale to też powoduje,że bardzo często nie kontroluje tego co jem, ponieważ nikt nie patrzy. Jem także z nudów, bo mój mąż pracuje na zmiany i są takie tygodnie,że siedzę sama w domu i wtedy zaczynam jeść bo mi się nudzi, a nikt nie widzi jak jem. Noi tak dorobiłam się takie wagi i nie mam siły nic z tym zrobić. Nie mam siły, bo jestem tu od 2008 roku. Od tego czasu naprawdę mało co zaszło i już nie mam naprawdę siły ,bo mam zakodowane ,że nici z tego i tak.
Druga sprawa jest już naprawdę poważna.Od następnego roku, a może nawet już od grudnia chciałabym pomyśleć o powiększeniu rodziny i coś w tym kierunku zaczadź robić. I teraz jest problem. Żylaki murowane!!!! A za tym idzie mnóstwo chorób komplikacji i cholera wie co jeszcze : cukrzyca duszności i komplikacje najróżniejsze.Nie wyobrażam sobie,że z wagą 88 kg zachodzę w ciąże.
Moja koleżanka jest teraz w drugim miesiącu ciąży. Waży 90 kg. Ostatnio sama mi przyznała,że się bardzo boi ,że pod koniec ciąży jeżeli bardziej przytyje, nie będzie mogła nic zrobić koło siebie. Ja też się boję. Ja tez się boję,że w czasie ciąży będę ważyła powyżej 100 kg i nie będe miała siły na nic.
Nie wiem czy ten wpis coś da,ale postanowiłam dojść do celu małymi krokami. Zakładać sobie małe cele nawet po 1,5 kg.
Nie czekam na spektakularny sukces, chcę po prostu zadbać o siebie,żeby potem naprawdę nie żałować.