Trochę się rozchorowałam
Ale żyję i dlatego postanowiłam dać musowo znak życia, abyście się nie zamartwiały.
Właśnie obejrzałam Moment Prawdy na Polsacie
Jestem w szoku, jak ludzie na oczach całej Polski wywalają swoje intymne życie i skandale za kasę - dodajmy za grubą kasę. Właśnie facet przyznał, że zdradził swoją żonę, a kolega, który siedział obok usprawiedliwiał przyjaciela, że każdy facet ta ma, bo to można porównać do przejechania się pożyczonym autem kolegi, o który się nie dba i nie wiąże się z nim emocjonalnie, ponieważ auto własne trzyma się w garażu i to o nie się dba i w nie łoży. Należę do spokojnych osób, ale myślałam, że szlag mnie trafi w fotelu.
A poza tym trochę już lepiej z moją kondycją psychiczną. Lepiej sobie zaczynam radzić z tym wszystkim. Mała już śpi, a ja wezmę się jeszcze za prasowanie i wstawię pranie. Jutro mama zabiera Oliwkę na dłużej do siebie, a ja dokończę sprzątanie. Mycie okien przy dziecku i robienie przy tym przeciągów to nie jest najlepszy pomysł.
Dietka jest, choć zdarzył mi się nafutrować pewnego wieczoru sernikiem, co okupiłam porannym bólem brzucha. Więcej tego błędu nie popełnię. No i jeszcze jedna rzecz: zwiększyłyśmy dystans z Oliwcią jeśli chodzi o spacery:-). A solarium stojące też się na szczęście znalazło. Taki luksus to pamiętam przed ślubem.
To by było na tyle dziś Przyjaciółki Wy moje Kochane:-).
Dobrej nocki Wam życzę Skarby!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Sama już nie wiem co mam robić:-(
Mój mąż coraz częściej mnie nachodzi. No ileż można wzywać tą policję? Teściowa naprasza się na rozmowę. Pewnie chce mnie przekonać do swoich racji. Zastanawiam się, gdzie ona była ze swoimi radami, gdy sypało się nam małżeństwo???Pewnie po świętach dostanę już jakieś papiery z sądu odnośnie terminu pierwszej rozprawy. Ech nie wiem już co mam robić...
Pytacie Wszystkie o Oliwkę. Nie jest na szczęście chora. Jest zdrowym i radosnym dzieckiem, tylko jej matka coś ostatnio nawala. Dietę staram się trzymać, na spacery chodzę, a waga spadła jedynie o pół kg. Zniechęca mnie to trochę.
Widziałam na naszej stronie dziewczyny, które pochudły po 30, 40, a nawet 50 i 60 kg!!!!!!!! Ludzie, ja takie jednostki PODZIWIAM! Ile to trzeba mieć w sobie zapału i samozaparcia! Widziałam rozpiskę treningów jednej z nich. Z ręką na sercu mówię, że ja to bym raczej nie dała tak rady. Ale istnienie takich osób jest dla mnie żywym i namacalnym dowodem, że jednak jak się chce, to można.
No nic, czas ruszyć w miasto, taka śliczna pogoda jest, a my musimy zaliczyć dziś i spacerek i zakupki.
Trzymajcie się ciepło Słońca!!!
Przygniata mnie ostatnio dosłownie wszystko :-(
Myślałam, że tylko ja tak mam, ale okazuje się, że nie tylko ja. Wiele dziewczyn, z którymi jestem tu bardzo blisko ma dosłownie taki sam problem. Gdzie tkwi przyczyna pytam? No przecież nie wolno cały czas wszystkiego zwalać na przesilenie wiosenne! Dietka w zasadzie jest zachowana, ale zdarzają się i odstępstwa w postaci wiekszej ilości owoców. Wczoraj wieczorem to z tej beznadziejności wciągnęłam kilogram ciemnych winogron. Chyba nie muszę Wam mówić ile one mają kalorii i cukru? :-( Brakuje mi światła, słońca, ciepła. Poszłabym na solarium trochę się wygrzać, ale podejrzewam, że żadne łóżko nie wytrzymałoby mojego ciężaru:-(. Wczoraj jedna moja znajoma zadzwoniła i powiedziała, że kilka dni temu widziała mojego męża kompletnie pijanego, jak "szedł" chodnikiem wieczorem i z opisu koleżanki śmiem twierdzić, że nie w kierunku mieszkani, które wynajmują z kicią, a raczej mojej teściowej. Poza tym stagnacja. Nic się nie dzieje. Mała na szczęście zdrowiutka, spacerki są, wodę popijam, jem wedle zaleceń dietetyka. Na wagę wchodzę w poniedziałek.
Czy Wy też tak macie, że do najmniejszego zajęcia musicie się dosłownie zmuszać? Mi non stop chce się spać. Zasnęłabym wszędzie: w sklepie przy kasie, w parku pod drzewem, idąc za wózkiem.... Mam nadzieję, że to długo nie potrwa.
no teraz to już totalne przegięcie
Wczoraj zmuszona byłam wezwać policję. Mój jeszcze mąż wpadł na pomysł, że odwiedzi swoj córkę o 22.40 i to w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. Nie wpuściłam go do klatki, bo mamy domofon, ale chyba wszedł za kimś, kto wchodził, bo zaraz pojawił się pod drzwiami i domagał się wpuszczenia. Odmówiłam, bo mała i tak już spała, a ja to już napewno nie mam o czym gadać z pijanym i agresywnym facetem. Dlaczego agresywnym? Bo zaczął kopać w drzwi, gdy nie reagowałam na jego prośby. Wezwałam więc policję, bo jego wulgaryzmy pod moim adresem, to chyba już słychać było w całym bloku. Patrol pojawił się dosłownie po krótkiej chwili. Dla mnie to było niemożliwe, żeby interwencja nastąpiła tak szybko. Dopiero dziś rano, gdy szłam wyrzucić śmieci dowiedziałam się od mojej kochanej sąsiadki pielegniarki, której mężem jest policjant, że to ona, słysząc i widząc przez wizjer, co dzieje się pod moimi drzwiami, zadzwoniła do mężą, który akurat był na służbie i natychmiast wysłali patrol. Jaki z tego wniosek? Nie ma to jak kochani i czujni sąsiedzi:-).
Jeśli chodzi o dieykę, to utrzymuję rygor i staram się ruszać, ale na wagę nie wchodzę, ponieważ czekam na okres, a to zawsze dodatkowe kg i nie warto się frustrować tym, co widzi się na wyświetlaczu wagi;-). A teraz obowiązkowy spacer z Oliwką, więc przesyłamy papatki!!!!!!!!!
Anka
Wściekły
Właśnie dzwonił mój mąż. Darł się, jak oszalały, bo dostał jakieś pismo z sądu, że wpłynął wniosek rozwodowy i alimentacyjny. Krzyczał, że oszalałam, że on nie chciał i nie miał nawet w planach rozwodzić się ze mną, tylko dać mi czas na to, żebym wreszcie się obudziła i coś ze sobą zrobiła (czyt. schudła). Chciałam mu powiedzieć, że on za to wymyślił sobie, że na ten czas przeprowadzi się do kici i to nią poopiekuje się na czas mojego chudnięcia i powrotu do formy............ale....................ugryzłam się w język i powiedziałam tylko "do zobaczenia na rozprawie", a potem rozłączyłam się tak, jak on wtedy, gdy mała była chora w szpitalu, a ja dzwoniłam go poinformować. Teraz wybieramy się na kontrolę do lekarki. Jeśli jeszcze dziś coś interesującego się wydarzy, to z pewnością Was Kochane poinformuje. A tak w ramach mobilizacji: wiele z Was zaniedbuje pamiętniczki, więc bierzcie się Dziewczyny za wpisy:-).
Pozdrawiamy ciepło!!!
Anka
Marazm, osłabienie i kapryśna pogoda
Trochę dziś się pocieszyłam, bo czytając Wasze pamiętniki wiem, że nie tylko ja jestem taka troche niemrawa. Ja to zrzucam wszystko na przesilenie wiosenne Dziewczyny. Ta pogoda jest dobijająca. Chciałabym zasnąć jak królik wielkanocny i obudzić się dopiero w ciepłą wiosenną Wielkanoc:-). Wczoraj kupiłam w aptece multivitaminkę, więc trzeba chyba zacząć łykać - może troszeczkę mnie wzmocni. Mała rośnie jak na drożdżach. Wilele ubranek, które mi przysłałyście, a były na Oliwię troszkę za duże teraz są jak w sam raz:-). Jeszcze raz dziękuję Wam za tę pomoc Kochane. Właśnie ubieramy się na spacerek. Wiecie, coraz częściej zastanawiam się nad moją życiową głupotą i te refleksje nastapiły pod wpływem jednej z Was. Ja przerwałam studia, gdy zaszłam w ciążę. Byłam na administracji. Zastanawiam się, czy miałabym jakąkolwiek szansę na powrót na uczelnię. A może są tu jakieś dziewczyny, które pracują na uczelniach wyższych i wiedzą, jak to wygląda., co musiałabym zrobić itd. Ja chciałabym znaleźć jakąś pracę, jak Oliwka podrośnie, a z wykształceniem średnim ogólnym mam małe szanse. Ale to tylko takie moje małe ciche marzenie. Przytulam optymistycznie!!!!!!!
Anka
Widziałam ich dzisiaj razem
Byłam akurat z małą na mieście. Połączyłyśmy spacer z zakupami. Widziałam ich idących chodnikiem, przytulonych, szczęśliwych, beztroskich. Wyglądali, jak para zakochanych licealistów... Mój jeszcze mąż i jego piękna kicia.
Najgorsze było to, że nas zauważyli, a on nawet nie podszedł do dziecka. Pal licho mnie, ale Oliwia jest jednak jego córką. A spojrzenia, jakie mi oboje posłali... Ona to chyba spojrzeniem chciała jakąś klątwę na mnie rzucić. Nie powiem, naprawdę ładna z niej kobieta, ale czy to daje tym ładniejszym prawo patrzenia na nas TAKIM właśnie wzrokiem. Nie będę tu opisywać jakim, bo te z Was, które tego doświadczyły wiedzą z pewnością o czym mówię.
Wróciłyśmy do domu, nie zrobiłam nawet zakupów, a z takim zamiarem właśnie wyszłam z domu. Jutro na zakupy się nie wybieram, bo niedziela jest. Przecierpię jakoś do poniedziałku. Przynajmniej nie będzie mnie znów kusić, aby stres zajadać. Nie nie nie bójcie się dziewczyny. Nie dam mu tej satysfakcji. Nie nażrę się, nie będę popłakiwać. Muszę być silna. Muszę być cholernie silna za nas obie ;-(
Spokojnego wieczoru życzę Wam Kochane
Anka
Dziś zostajemy w domku, co by losu nie kusić
Mała troszkę noskiem pociąga, więc zostajemy w domku. Nie chcę, aby znów mi się tak poważnie rozchorowała, jak ostatnio. Nie zrozumcie mnie źle, ja oczywiście pójdę dziś na spacer, już nawet do mamy dzwoniłam, czy by Oliwką się zajęła tak od 15.00. Ona jest taka kochana. Nigdy mi jeszcze nie odmówiła.
Chciałabym przejść się dziś po sklepach, bo... w staniku mam straszne że tak się wyrażę "luzy" i trzeba by nowego poszukać. Mam wrażenie, że tych 10kg to się jedynie z biustu pozbyłam:-(. Spodnie są nadal dopasowane i z tyłka mi nie lecą, a po staniku to zaraz zauważyłam.
No i chciałabym też jakiegoś sprzętu do ćwiczeń w domu poszukać w sportowym, tylko boję się, czy takie są na moja wagę. Trochę mi wstyd tam iść i pytać, ale z dwojga złego lepsze ćwiczenia w domu niż na publicznej siłowni. Teraz będę przygotowywać jedzonko i zrobię małą przepierkę - trzeba korzysztać z tej pogody i powietrza, a jak na balkon wyrzucę i na słoneczku się wywietrzy, to aż inne te pranie jest wysuszone na powietrzu.
No to ja zmykam do zajęć, a Wy się Drogie Ciotki trzymajcie!!!!!! Całuski dla Każdej z WAS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Anka
A jednak troszkę spadło :-)
Byłam wczoraj na kontroli u mojej Pani Dietetyk. Cały czas towarzyszył mi wstyd. Myślałam, że jak wejdę u niej na wagę, to Kobieta ręce załamie z powodu mojej beznadziejności odnośnie braku silnej woli i stanowczości w dietkowaniu. Nie stawałam u siebie na wagę, bo.....zwyczajnie się bałam i wstydziłam sama siebie, ale dietkę i ruch utrzymywałam, żebyście się za mnie nie wstydziły:-). No i jak weszłam na wagę podczas tej wizyty okazało się, że wskazuje ona 130,40, czyli schudłam prawie póltora kilograma:-). Cały czas mam jednak wielki problem z wypijaniem takich ilości wody, które mi zaleciła czyli min. 3 litry dziennie. Próbuję rozpracowywać to na szklanki, bo jak z butelki pociągam, to mam wrażenie, że nie ma ona dna i cały czas jest tyle samo, albo i więcej - zobaczymy, jak mi pójdzie:-). Od rana padało. Ni to deszcz, ni to śnieg. Nie przepadam za taką aurą. Przestało parę minut temu, więc zaraz ubiorę Oliwcię i ruszamy na spacerek, bo jeszcze nie byłyśmy. A i zapas jogurtów, pumpernikla i białego mięsa się kończy. Owoce i warzywka mrożone też by się przydały. Mam też kupić sobie jakieś witaminowe suplementy - to zalecenie Dietetyczki. Wiecie co Kochane? Jakoś mi ostatnimi czasy coraz lżej. Podjęłam bardzo ważną decyzję. Życiową decyzję. Mam nadzieję, że moja córka będzie kiedyś z niej i ze mnie dumna. W naszym życiu zapanował spokój. Wiem już co mam robić, nie wyczekuję, nie łudzę się, zaczynam szanować siebie samą. Nie macie pojęcia Dziewczyny, jak wielka w tym Wasza zasługa!!! Buziolki!!!!!! Lecimy podreptać tzn. jedna pchająco-dreptająca, a druga w swojej karecie na czterech kółkach:-) he he he:-).