Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdzior1985

kobieta, 39 lat, Swiss

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel 1: 65 kg, cel 2: 60 kg, cel 3: 55kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lipca 2019 , Komentarze (2)

No to wrzucam tylko menu.

1. Śniadanie: Jajecznica / rzodkiewka / szczypiorek / czerwona papryka / masło / orzechy włoskie

2. II śniadanie: brak

3. wczesny Lunch: Indyk marynowany w musztardzie zapieczony / sałata lodowa / jabłko / marchew / oliwa z oliwek 

4. Podwieczorek: serek wiejski / nektarynka / borówki

5. Kolacja: zupa pomidorowa z parmezanem / orzechy brazylijskie

+ szynka drobiowa i plaster sera 

+ kawy z mlekiem

Total:

1843 kcal / 134,7 g białka / 93,8 g tłuszczy / 125 g węglowodanów

Troche za dużo jak na dzień beztreningowy, moze pojde na silke na orbisia na troszke.

25 lipca 2019 , Komentarze (9)

Lekko zwiększyłam obciążenie, ale do tych czerwonych jeszcze daleka droga. Jutro ma być Apero po pracy, nie mam ochoty, ale muszę się pojawić. Oby nie dać się zdemoralizować jedzeniem! Bo waga spada. 

25 lipca 2019 , Komentarze (10)

Mam pracowstręt. Zostałam dziś w domu, bo jest tak gorąco, że w biurze nie da się usiedzieć. 37 stopni, zero przepływu powietrza, ciemno, ludzie się pocą i unosi się nieprzyjemny odorek. Budynek, w którym mamy siedzibę jest stary i podobno zainstalowanie w nim klimatyzacji jest niedozwolone. 

Mam wiele rzeczy do zrobienia, ale najchętniej to bym wypucowała mieszkanie, poszła nad rzekę, poćwiczyła i jadła. 

Plus taki, że raczej sumiennie trzymam się zmienionego jadłospisu. Jem więcej niż jest u Makarowskiej, ale gdybym nie jadła więcej to bym chodziła głodna. Za pierwszym razem nie liczyłam kalorii i okazuje się, że niektóre dni są dość ubogie. Waga stopniowo spada. Nie ma rewolucyjnych spadków,  ale do urlopu na rajskich wyspach jeszcze ponad 7 tygodni, wiec moze się zbic tę wagę do jakiegoś znośnego poziomu. Ważne, że jem w miare regularnie i zaczęłam się ruszać również regularnie, więc łapię rytm.

Dzisiaj znowu sztangi. Po ostatnich zajęciach jednak były zakwasy, ale jednak tylko na brzuchu, chyba trzeba trochę zwiększyć obciążenie.

Zaplanowany jadłospis: 

No to co dziś jadłam? 

1. Śniadanie: Jajecznica / 2x małe białe parówki - musiałam dojeść, co by nie wyrzucać / Pomidorki koktajlowe . szczypiorek

2. II śniadanie: pomarańcza

3. Lunch: Indyk marynowany w musztardzie zapieczony / sałata lodowa / jabłko / marchew / oliwa z oliwek 

4. Podwieczorek: wafle ryżowe / masło / wędlina drobiowa

5. Kolacja: zupa pomidorowa z ryżem / papryka czerwona

6. Po treningu: Garść orzechów włoskich

+ kawy z mlekiem

Total:

1882 kcal / 120,1 g białka / 84,7 g tłuszczy / 166,5 g węglowodanów

A z dobrych rzeczy:

Po miesiącach korzystania z hotspota w końcu mój dostawca internetu powiedział co może być przyczyną blokowania mojego dostępu do sieci. Okazało się, że VPN, którego używałam do oglądania niektórych programów na TVN player rozsyla spam. Usunęlam VPN i w końcu mogę używać domowego WIFI. Jest to znacznie wygodniejsze, bo miałam obawy, że zamęczę baterię w telefonie, który był ciągle na ładowaniu.

Od jakiegoś czasu zacinały mi się video na instagramie, ponieważ nie korzystam z tego portalu zbyt często to nie przeszkadzało mi to, ale wczoraj zaczęło klatkować video również na innych stronach. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach w końcu udało się pozmieniać wszystkie ustawienia w Chrome. W IE video działało bez problemu. Wcale nie było łatwo znaleźć odpowiednia opcje.

24 lipca 2019 , Komentarze (6)

U mnie jest tak gorąco, 37 stopni, że aż zasięg w telefonie gubię, a przynajmniej internet, cały czas jest 3G więć nic nie chodzi heh... tragedia współczesnego świata, nie ma internetów. 

Po wczorajszych sztangach dzisiaj czuję się zaskakująco dobrze, nie ma zakwasów. Więc jutro będę mogła iść znowu. Na tę chwilę nie mam ochoty nosa z domu wystawiać przez ten skwar. Deficyt kaloryczny wczoraj był spory, bo aż 800 kcal. Dzisiaj bedzie mniejszy, ale nie ma co się przemęczać. 

Właśnie gotuję pomidorówkę, bo jakoś tak mnie dziś naszło, na pomidorówkę z ryżem. W sumie w grafiku jest zupa krem z papryki, ale wolę dzisiaj pomidorówkę. Paprykę zjadłam tak do chrupania. 

Czekają mnie jeszcze zakupy na kolejne dwa dni diety. Staram się nie kupować na zapas, bo obawiam się podjadania. Jak nie mam zapasów to nie podjadam i sprawa prosta. W sumie to dopiero kilka dni trzymania się jadłospisu, ale widzę efekty. Nie ma juz efektu balonika na brzuchu.

23 lipca 2019 , Komentarze (4)

Idzie mi całkiem nieźle, unikam słodkości i alkoholu - mam jeszcze jeden niechlubny nawyk, a mianowicie napoje gazowane bez cukru. Wczoraj przygotowywałam jedzenie do późna, głównie siekałam, rano wykańczałam. 

Aktualnie jest u mnie tak pieruńsko gorąco - 32 stopnie, że w pracy nie muszę podgrzewać jedzenia. ;) Tutaj klimatyzacja to rzadkość, bo nie jest ekologiczna, a przypadkiem połamałam nawet wiatrak... Kabel napatoczył się pod kółkami mojego fotela i bum, spadł i się połamał, ale przytachałam sobie WIĘKSZY z innego piętra. :D

No to co dziś jadłam? 

1. Śniadanie: Jaja / Serek wiejski / Pomidor / Rzodkiewka 

2. II śniadanie: brak

3. Lunch: Indyk marynowany w chrzanie i musztardzie chrzanowej zapieczony w parmezanie / czerwona kapusta / marchew / fenkuł / oliwa z oliwek (Oryginalnie warzywa powinny byc w jogurcie greckim, ale mi w takim wydaniu nie smakuja, wiec zaminilam jogurt na oliwe z oliwek)

4. Podwieczorek: Kiwi / Domowy jogurt z mango

5. Kolacja: 2 małe parówki w boczku / 4 x wafle ryżowe / masło (na kolacje w sumie powinna byc zupa krem z czerwonej papryki, ale zaatakowały mnie te parówki, jutro zrobie zjem zupe)

+ kawy z mlekiem

Total:

1662 kcal / 109,3 g białka / 83,6 g tłuszczy / 123,7 g węglowodanów

O 19 byłam na sztangach :D zakwasy po górach zeszły i chciałam sprawdzić dzisiejszą instruktorkę. Wolę jednak zajęcia czwartkowe. Mam nadzieje, ze zakwasy po dzisiaj do czwartku mi zejdą.

Dużo za duzo tych kilogramów do zrzucania, trochę to zajmie... no ale grunt to być wytrwałą, a mnie wytrwałości w życiu raczej nie brakuje.

21 lipca 2019 , Komentarze (4)

No cóż, po wczorajszych górach dziś większość dnia przeleżałam w łóżku. Mięśnie bolały na tyle, że w dwóch miejscach musiałam się plastrami przeciwbólowymi wesprzeć. 

Dietowo ok, chociaż dodałam kilka rzeczy do jadłospisu, bo jakoś tak mało było u Makarowskiej. A poniżej PPM schodzić nie będę. 

Jadłospis (Dzień 3 i 4 - ale jutro pewnie nieco się zmieni - sniadanie w takiej formie nie było planowane :)): 

1. Śniadanie: 3 małe parówki z serem w boczku (tutejszy wyrób jedna taka waży 35 g). 

2. II śniadanie: owsianka / banan / borówka amerykańska / nektarynka

3. Lunch: Kurczak / Szpinak / Pomidory z puszki / Cebula / Ser Halloumi / czosnek

4. Podwieczorek: Jabłko

5. Kolacja: Awokado / Cebula / Pomidor / Jaja

+ kawy z mlekiem

Total:

1707 kcal / 96,3 g białka / 83,2 g tłuszczy / 154,4 g węglowodanów.

20 lipca 2019 , Komentarze (6)

Dzisiaj mąż wyciągnął mnie w góry, bo fakt dawno nie byliśmy, a za każdym razem, ja podczas wspinaczki klnę pod nosem i brzmię jak zacięta płyta.

Tym razem mimo, że byłam nieco rozdrażniona, to uparłam się że wejdę, no i nawet nie klęłam tak dużo po drodze, jednak było wiele przystanków i na szczyt weszłam z 15 min. opóźnieniem. Przewyższenie nie było duże 800 m. w górę, ale było dość kamienisto. Po dotarciu na miejsce mało nie zwymiotowałam, ale liczy się, że się tam wdrapałam. 

Wcześniej wstawiłam zdjęcie, tego co miałam zobaczyć na szczycie, teraz zamieszczam moje własne. Szczyt Grosser Mythen (1,898 m). Ogólnie to widoki na jeziora niesamowite :D

Dietowo wszystko dobrze, dziś będzie spory deficyt kaloryczny. Fit bit obecnie wskazuje to co poniżej, ale jestem pewna, że spaliłam sporo więcej, bo zegarek nigdy nie mierzy tętna tak dokładnie jak pasek na klatkę piersiową. Do końca dnia spokojnie nabije 3000 kcal.

Małżonek, dobry człowiek, chciał mnie po wszystkim zabrać na KEBABA, ale powiedziałam, że nie ma takiej opcji. Taki "kochany" dba o mój tłuszczyk :<

Po zejściu darowałam sobie jedzenie lodów, zjadłam jabłko i nektarynki, o których fantazjowałam całą drogę do góry. 

Jadłospis nieco zmieniony w stosunku do wczoraj.

1. Śniadanie: Pomidor / Szczypior / Jaja / 1x wafel ryżowy / masło

2. II śniadanie: brak

3. Lunch: Brokuły / Kalafior / Fasolka szparagowa / Por / masło / łosoś pieczony

4. Podwieczorek: Jabłko / Nektarynki 

5. Kolacja: Ośmiorniczka (zastąpiła mozzarellę) / rukola / sałata lodowa / pomidory cheery / oliwki / oliwa / ocet balsamiczny

+ kawy z mlekiem

Total:

1827 kcal / 124,8 g białka / 88,1 g tłuszczy / 144,3 g węglowodanów.

19 lipca 2019 , Komentarze (3)

No to dziś udało mi się zdjęcia zrobić, bo pracowałam z domu. Nie ma śniadania na zdjęciach:

1. Śniadanie: 2 jaja gotowane / rzodkiewka / 2 wafle ryżowe / masło 

2. II Śniadanie: Jabłko (powinno być kiwi)

3. Lunch (u mnie je się Lunch nie obiad): Łosoś pieczony / brokuł / kalafior / fasolka szparagowa / por na maśle

Ponadprogramowo był rosół domowy (z wolnowaru) z młoda cebulka i szczypiorkiem.

4. Przekąska: Jogurt / Kiwi / Płatki owsiane - łyżka

5. Kolacja: Sałatka - sałata lodowa / rukola / pomidory cheery / mozzarella / ocet balsamiczny / oliwa z oliwek / sok z cytryny

+ 3x kawa z mlekiem 1,5%

Total:

1724 kcal / białko 116 g / tłuszcze 86,7 g / węglowodany 131,6 g

Jutro w teorii ma być dokładnie ten sam zestaw. Generalnie jest to jadłospis low-carb. 

19 lipca 2019 , Komentarze (2)

No to co dziewczyny? Pora spiąć poślady i przez najbliższy czas narzucić sobie dyscyplinę. 

Wracam do grafiku jedzenia z Magdaleną Makarowską. Ostatnim razem się udało, więc może i uda się teraz. Być może będę wrzucała jakieś fotki, o ile nie zapomnę ich zrobić. 

Jedzenie kupione. Teraz tylko trzeba gotować. Chudnięcie zaczyna się w kuchni. 

Najtrudniejsze będą te Apera w pracy i o ile kieliszek Prosecco nie zaszkodzi, to dzikie obżarstwo już tak.

Ważne, że już chociaż na te zajecia zaczęłam chodzić. Dziś po wczorajszych sztangach nie czuję zakwasów, ale boję się jutra. :D Mnie zakwasy łapią 2 dni później. A jutro mamy iść w góry. Oczywiście, że będę jęczeć, że "ja pierdolę, nie idę dalej" i "k.., k..., k...", ale trzeba trochę pojechać do natury. A w niedziele będzie jedno wielkie stękanie. Już to widzę. Przewyższenie nie jest jakieś koszmarnie duże, po prostu moja kondycja jest koszmarnie beznadziejna, chociaż siłę mam, bo na tych sztangach utrzymywałam dobre tempo. Najgorzej z pompkami, gdyż jestem ciężka i unoszenie na słabych rękach własnego tyłka, jakby było 10 kg mniej to zupełnie co innego. 

Mam zamiar też zbadać hormony, nie do końca pod dietę, ale jeśli potwierdzi się przypuszczenie PCOS, no to chyba będzie trzeba ograniczyć pewne produkty. 

PS. Też wam się tak nie chce robić dziś jak mi? Chociaż, mnie się nie chce robić nigdy :D

Mythenweg

18 lipca 2019 , Komentarze (3)

Sztangi mi się całkiem spodobały, więc dziś wybrałam się na nie ponownie. 

Po prawdzie nie mam zbytnio wyboru w zajęciach, bo na mojej siłowni nie ma ich zbyt wielu. Trochę Jogi, Zumba (to nie dla mnie), no jest jakieś Kung Fu :D jedna godzina bodytoning, ale w czasie lunczu. ;(

Ale te sztangi są całkiem całkiem, i chociaż jestem obecnie klocek, to technicznie daję radę, ciało jednak przyjmuje poprawną postawę do ćwiczeń.

Od jutra mam zamiar jesc czysto, co prawda liczę to co jem, no ale dzis zeżarłam sernik :D bede miec jakies 200 kcal na minusie w bilansie, no ale tak, zeżarłam ten sernik i dupa, dawno nie jadłam i nie żałuję! O nie! U mnie w pracy ciagle jakies popijawy organizują po pracy i jak tu żyć? Trzeba pić!