Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdzior1985

kobieta, 39 lat, Swiss

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel 1: 65 kg, cel 2: 60 kg, cel 3: 55kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 lipca 2019 , Komentarze (4)

Miałam emocjonalnie wykańczający dzień w pracy. 

Niestety w IT współpracuję z okropną osobą - IT App Owner, która ma wybujałe ego. Od ponad tygodnia robi problemy i "koło dupy" osobom, które nie robią tego co ona chce.

Dziś usiłowałam się z nią porozumieć, na temat naszych obowiązków, a ona swoje... jako App Owner ona chce zajmować się zarządzaniem projektem, podczas gdy za tę część jestem odpowiedzialna ja. 

Na spotkaniu była niesamowicie agresywna, ton jakim się ze mną komunikowała, wyraz twarzy, straszne, co chwile patrzyła na telefon, a w końcu stwierdzila, że nie ma już dla mnie czasu wyszła ze spotkania. 

Jestem wykończona tą babą... i rozpoczęłam eskalację na kilka frontów, bo nie jestem w stanie wykonywać swojej pracy. Poważnie zastanawiam się nad ponowną zmianą pracy. Rozmawiałam nawet z Head'em IT z równoległego zespołu, ale nie wiem czy bym się tam nie wpakowała z deszczu pod rynnę. 

Obecnie wiadomo, okres wakacyjny, z praca nie jest za ciekawie, tym bardziej na naszym rynku. Spięta jestem bardzo, zmęczona od tej walki z wiatrakami, a miało już tak nie być. Nienawidzę polityki. 

Mój szef, Brytyjczyk, unikający konfrontacji, zamiast się wstawić za mną to namawia mnie do komunikacji z tą osobą, i ja chętnie bym się z nią komunikowała gdyby nie fakt, że wiem, bo skończy się tym co dzisiaj... 

Po spotkaniu wysłała maila, w którym napisała, że rzekomo ustaliłyśmy coś, czego w rzeczywistości nie ustaliłyśmy. I jak tu pracować? Olać powiecie, ale to nie takie czarno-białe.

11 lipca 2019 , Komentarze (8)

Jestem z siebie niesamowicie dumna. Po 4 letniej chyba przerwie poszłam dziś na zajęcia grupowe. I przypomniało mi się jakie to fajne i motywujące. W prawdzie zrozumiałam podczas zajęć tylko dwa słowa "czekajcie" i "powoli" ;), ale przecież wystarczy obserwować. 

Pierwszy raz byłam na zajęciach ze sztangą i bardzo mi się podobało, i chociaż czułam palenie w mięśniach, a jutro będę miała nieziemski zakwas to muszę przyznać, że dałam radę. 

Zdecydowanie wolę fitness niż cardio na siłowni, ale muszę przyznać, że ostatnio się zaktywizowałam - wczoraj mimo, że obżarłam się strasznie ruszyłam tyłek i mimo dużego dyskomfortu udało się wyjść na zero jeśli chodzi o kalorie, co mnie cieszy. Do pracy się przyzwyczajam, chociaż jest stresująco.

Czeka mnie najprawdopodobniej podróż do Kenii lub RPA, zobaczymy gdzie, ale w sumie wolałabym chyba Kenię :D Grunt to kontynuować aktywność i nie żreć jak prosię.

7 lipca 2019 , Komentarze (3)

Po wczorajszej bardzo leniwej sobocie, spędzonej głównie w pozycji horyzontalnej dzisiaj bardzo dobrze weszłam w dzień. 

Wstałam rano i zaczęłam od powtórki niemieckiego, a następnie wybrałam się na siłownie. Godzinne kardio i od razu lepiej sie czuję. Przy okazji poczytałam Grę o Tron :) Kindle ma ten plus, że można powiększyć literki i mimo ruchu da się czytać. Tempo na bieżni może nie jest zachwycające, ale grunt to coś robić. 

W piątek tak mi się nie chciało pracować, że aż marzyłam o tym, żeby pouczyć się niemieckiego, ale nie jest to moja ulubiona czynność. Jednak ostatnio jakoś mam wrażenie, że umiejętności językowe się poprawiają. Póki co nie jest mi on potrzebny, ale na pewno będzie w przyszłości.

W tygodniu odwiedzić ginekologa i wykonać badania pod kątem PCOS. Kiedyś, dawno temu jeden z ginekologów wspomniał o tej chorobie w moim kontekście, ale do tej pory nie przywiązywałam do tego zbytniej uwagi. Na pewno mam problemy z hormonami. Tak więc trzeba się przebadać. Czytałam w necie objawy i się zgadzają, ale wiadomo, po kopaniu w necie, od razu człowiek choruje na wszystko.

Related image

Praca mnie zaczyna stresować, mam wrażenie, że mój szef, chociaż miły gość, to chce, żebyśmy byli od wszystkiego. Ostatnio wzięłam udział w szkoleniu oprogramowania do wizualizacji danych (Power BI), no i po tym szkoleniu doszłam do wniosku, że to nie moja rzecz. Ja się do tego nie nadaję, nie lubię tego i w ogóle nie do tego jestem zatrudniona. I chociaż program jest niesamowity, popularny na rynku i na pewno dobrze mieć go w CV to jednak presja ze strony szefa nie zachęca do dalszej nauki. Mam mieszane uczucia co do tej pracy. A w sumie nie tyle do pracy co do samej firmy. Trochę rozczarowuje mnie kultura organizacyjna. Ale jak to teść mówi "jak jest praca to jest dobrze". I fakt, staram sie skupiać na pozytywach czyli wypłacie, w ostatnim miesiącu udało się odłożyć sporo $ i mam zamiast nadpłacić spory % kredytu hipotecznego w PL. A to jest po prostu super, bo w sumie po ostatnich nadpłatach kredyt spłaca się sam, z pieniędzy z wynajmu. 

Na stres zaczęłam medytować, a raczej próbuję medytować. Nawet został mi polecony obóz medytacyjny w Polsce, jednak niestety nie mam już urlopu. Ale gdyby była wersja weekendowa to z pewnością bym się skusiła. W przeszłości, w Warszawie chodziłam do fantastycznej szkoły jogi. Niestety nigdzie potem nie znalazłam tak dobrej szkoły. Bardzo mi to pomagało w zmaganiu się ze stresem.

No nic, czas coś przekąsić.

5 lipca 2019 , Komentarze (11)

Kiedys byl temat "co na upały, na pocenie się". Jednak z Vitalijek polecila sok z cytryny pod pachy i w zeszlym tygodniu postanowilam wyprobowac. Efekt jest niesamowity, owszem poce sie, ale pot nie ma zadnego nieprzyjemnego zapachu. Tak więc jakby ktoś był zainteresowany to bardzo polecam. 

30 czerwca 2019 , Komentarze (2)

I musiałam się tym podzielić. Niestety ostatnio kontynuowałam obżarstwo więc waga stopniowo rośnie. Wczoraj poszliśmy nad jezioro, więc był relaks i trochę pływania. Po wszystkim mąż mnie nakręcił na kebaba, a potem to już tylko było gorzej :) no ale dziś już miałam jeść czysto i tak się stało. Może nie było perfekcyjnie, ale bez słodyczy i bez ... kebabów hehe. 

Nie powinnam być głodna, bo zjadłam blisko CPM, a w dodatku u mnie taki upał, że nie wychodzę z domu, no ale najwyraźniej rozepchałam żołądek. Trzeba wytrzymać, jutro będzie lepiej. ;)

5 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Jak wspomniałam w poprzednim wpisie podroze służbowe zrujnowały mój dobry rytm no i wzbogaciłam się o kilka zbędnych kilogramów, na szczęście nie jest tragicznie, bo jednak cały czas monitoruję to co się ze mną dzieje. 

Każdy powód do odstępstw od zdrowej diety jest dobry, a podróże są idealnym pretekstem, zwłaszcza do UK, gdzie jedzenie jest taaaaaaaaaaaaaaakie zdrowe... no ale wykpiłam się od kolejnej i wracam do zdrowej rutyny... w ubiegłym tygodniu zaczęłam jeść czysto, w tym tygodniu to kontynuuję i zwiększam aktywność. Stopniowo, bez ciśnienia. 

Mój mąż spiął pośladki jakiś czas temu i biega na siłownię (która jest na parterze) codziennie, no i oczywiście pyta mnie czy idę z nim, a ja, że mi się nie chce, no ale dziś sama go spytałam czy idzie i tak, tttttttaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak poszłam z nim na małe kardio. 

No i jestem z siebie dumna, ze ruszyłam dupsko i tesknie za szczupła sylwetką, dziś zauważyłam, że moje nogi obrosły tłuszczem i mimo, że nadal są zgrabne to jednak nieładnie to wygląda... 

Rano jem teraz duże śniadanie, w pracy jakies drobiazgi - jabłko, orzechy i wieczorem po pracy zdrowa i większa kolacja (ok 18/19) Trzeba wrocic do IF, bo to działało. 

No i trochę gotuję znowu :) Kapuśniak (69kcal na 100g), kaszotto (89kcal na 100g). 

Z tego przepisu, ale z modyfikacjami:

https://www.kwestiasmaku.com/przepis/kasza-gryczana-smazona-z-boczkiem-i-warzywami

Z indykiem zamarynowanym w papryce wedzonej, chili i oliwie z oliwek zamiast boczku oraz z wieksza iloscia groszku. Bardzo smacznie wyszło.

25 maja 2019 , Komentarze (2)

No cóż, lada chwila pykną dwa miesiące w nowej pracy. Wrażenia różne, ale niestety przez podróże służbowe przybyło 2 kg. Nie przepadam za podróżami do UK, bo mają tam okropne jedzenie, a właśnie tam latałam. 

Ogólne wrażenia mieszane. Nowa firma, chociaż wielka, to jednak dość młoda i niedojrzała pod względem organizacyjnym i w podejściu do pracownika. Jednak myślę, że jestem w stanie się do tego przyzwyczaić o ile ludzie będą ok. Póki co nie ma problemów, niekiedy małe frustracje, czasem pojawiają się myśli, czy chcę tam pracować. Kultura organizacyjna nie do końca zgodna z moimi standardami, dużo bla bla bla, raportów, liczb dla liczb i statystyk, które nic nie wnoszą, KPI i inne takie... to trochę nie moja bajka. Ale! Wypłata ok i blisko do biura, nie ma większych spin, docieramy się. Pracuję z ludźmi dużo ode mnie starszymi i to jest takie trochę inne i niecodzienne - większość ludzi 50+, więc mój sposób myślenia może się znacznie różnić od ichniejszego.

Jestem na okresie próbnym jeszcze przez miesiąc, oczywiście mam obawy. Po okresie próbnym, będę miała aż 3 m-ce wypowiedzenia. Z jednej strony ok, z drugiej jak będę chciała zmiany to nie będzie łatwo, bo pracodawcy czekać nie lubią. Ach ta dorosłość. 

Pójście do pracy po długiej przerwie to wyzwanie, siedzenie 8h, trudno się przestawić. Niestety, a skupić umiem się tylko w domu... ale mam nadzieję, że to kwestia czasu i znajdę swój rytm ;)

28 marca 2019 , Komentarze (15)

W poniedziałek wracam do pracy. Cieszę się i obawiam jednocześnie. Nowa firma, nowi ludzie, spora odpowiedzialność, ale jednocześnie coś co chciałam robić i długo tego szukałam. 

Dzisiaj otrzymałam wiadomość od szefa mojego nowego szefa, że nie mogą już się doczekać aż dołączę. Fakt, faktem, długo czekali, bo 3 miesiące, ze względu na poprawność polityczną firmy... 

Pierwszy raz przed dołączeniem do nowego zespołu otrzymuję tyle wiadomości od szefostwa. Buduje to przynależność do zespołu, miłe doświadczenie, ale nowe.

Ostatnie 2,5 dnia spędziłam w Warszawie na zakupach. Co zrobić lubię polskie marki. Wykupiłam połowę TARANKO

Po urlopie nie wróciłam jeszcze w pełni do nawyków i mimo, że w Warszawie jakoś wzorowo nie jadłam, to jednak nie obżerałam się, musiałam odwiedzić chociaż jedną z ulubionych restauracji. Wczoraj się tyle nalatałam - przeszło 25K kroków, momentami w szybkim tempie, że spaliłam 2941 kcal. Waga wzrosła po tym urlopie, spadla, znów wzrosła, ale co tam, zleci jak tylko przeprowadzimy się do nowego miasta. Od jutra kontynuacja pakowania pudeł. :D

Muszę przyznać, że największy problem mam z selekcją ubrań, mam mnóstwo ładnych, nowych lub prawie nowych sukienek, które niestety są za małe... nie chcę ich oddawać, sprzedawać też nie chcę bo pewnie nawet połowy $ za nie nie dostanę... no ale to chomikowanie... ech... 

24 marca 2019 , Komentarze (5)

No to doleciałam... no i mam straszny kogiel mogiel w głowie, bo ten tydzień będzie intensywny. 

Lot nie był taki zły, obejrzałam dwa filmy i zasnęłam, w sumie spałam chyba ze 4h. Nic nie jadłam w samolocie. Na nocny lot zjadłam kolację raz w życiu, kilka lat temu jak wracałam z Toronto, a potem chyba z 8 godzin wiłam się z bólu. 

Dzisiaj dopiero po wylądowaniu wciągnęłam pomarańczę. Czuję duży dyskomfort w brzuchu, bo jednak w minionym tygodniu wciągnęłam dwa/może trzy razy więcej kalorii niż normalnie i czuję się "nadziewana". 

Po powrocie do domu i rozpakowaniu walizek wzięłam się za pakowanie kolejnych pudeł. Jest już 14, a drugie tyle, a może i więcej dopiero przede mną. 

We wtorek lot do Polski, po nową garderobę, bardziej formalną. Przy okazji kilka wypadów z koleżankami. Tylko 3 dni a tyle do załatwienia.

Jutro idziemy do gminy, żeby się wymeldować, w piątek musimy się zameldować w nowej gminie i poinformować o tym pracodawców. Jest to dla nas ważne, bo wejdziemy w inne progi podatkowe i w związku z tym będziemy płacić mniej, a kto lubi płacić podatki? 

Samej przeprowadzki również nie mogę się doczekać. W budynku na dole mam siłownię i zamierzam stać się jej regularną klientką. Z resztą ta przeprowadzka ma dla mnie wyjątkowo symboliczny wymiar. Nowa firma, nowe miejsce, nowi ludzie i nowy początek. 

Tęsknię za tym widokiem.

23 marca 2019 , Komentarze (6)

Dziś wylot do Europy... po tygodniu błogiego smażingu i plażingu niestety trzeba wrócić do codzienności, jeszcze tylko tydzień i nowa firma, nowe wyzwania. 

Smutno żegnać karaibskie widoki, ach te palmy... oj dużo tutaj palm :D

Jednak Karaiby to jest to...  woda pięknej barwy, ciepła jak rosół. I tylko nieograniczone jedzenie i picie spędza mi sen z powiek. Plus taki, że praktycznie codziennie odwiedzałam siłownię, więc może nie będzie tak źle? ;)