Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdzior1985

kobieta, 39 lat, Swiss

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel 1: 65 kg, cel 2: 60 kg, cel 3: 55kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 marca 2019 , Komentarze (4)

Właśnie zjadłam obiado-kolację no i chyba mi cukier skoczył, bo nagle dopadła mnie ochota na słodkie.

No i po prawdze mam słodkie w domu, ale pudełko ptasiego mleczka, wiec jak otworze to nie bedzie końca, a więc nie otworzę.... (szloch)

We Włoszech zjadłam trochę ciastek, nie jakoś strasznie dużo, ale trochę... waga już dziś wróciła do stanu sprzed wyjazdu i oczekuję, że powinna jeszcze spaść, bo ostatnio zatrzymywała mi się woda. 

Ogólnie to mam wrażenie, że niestety przy tej samej wadze 66,4 kg, kiedyś wyglądałam lepiej i że cm było mniej, a może mi się wydaje... 

Nie dam się cukrowi. A przynajmniej nie dziś...

Jutro wylot... do ciepełka! 

16 dni i idę do pracy... (cwaniak)

14 marca 2019 , Komentarze (3)

Po trzech dniach włoskich przysmaków, wróciłam do domu, no i jak przewidywałam, wzrost na wadze.  Brat je po włosku, więc kolacje były sporo po 20. Natomiast wiadomo, że za dwa dni wszystko wróci do normy. Sporo spacerowaliśmy, ale mimo to wczoraj czułam dyskomfort w brzuchu. Normalnie nie sięgam po pieczywo, a tam... pyszna focaccia. 

Ale jak zawsze było przyjemnie i wesoło, aż mnie głowa od śmiechu bolała. 

Zaczynam pakowanie w związku z przeprowadzką, 3 pudła za mną :D;) Najgorsza będzie kuchnia.... tyyyyyyyyyyyyyyyle rupieci i wszystko potrzebne :?

10 marca 2019 , Skomentuj

Dzień trzeci 5 Days Challenge zaliczony. Wybitnie mi się nie chciało, no ale zmusiłam się. 415 kcal spalonych. Nie cierpię ćwiczyć na core. Grrr...

Cały weekend jem czysto, dziś jakoś nawet tak mniej zjadłam, bo trochę późno zaczęłam a później z uwagi na sporą ilość warzyw czułam się objedzona.

____________________

MENU:

+++++++++++++++++++

Śniadanie: makrela wędzona/jajko/papryka pomarańczowa/pomidorki cherry - 460 kcal

Obiad: Ravioli z wołowiną + ravioli ze szpinakiem (100g)/Pomidory cherry/Szpinak/Mięso z nogi z kurczarka (z rosołu zostało, trzeba wyjeść ;)) - 470 kcal

Przekąska: Jabłko

Kolacja: Fasola Czarna/Jajko/Kukurydza/Papryka pomarańczowa/Ogórek - 250 kcal.

+ 3 kawki z mlekiem 

Bilans: około 1430 kcal. 

Akurat dziś trochę mało, ale wczoraj było więcej. 

Na wadze lekki wzrost dziś rano - 600g (szloch):< myślę, że od treningów zatrzymała mi się woda, bo w końcu codziennie się ruszam i jem poniżej CPM około 500+ kcal. Ogólnie waga mi spada bardzo powoli i nie jestem z tego powodu zadowolona, wątpię bym dobiła do 65 kg przed wakacjami.

Tak więc grunt to się nie zniechęcić! Chociaż wzbudza to lekką irytację.

Jutro po południu lecę do Pizy, ale z Pizy ruszam dalej do nadmorskich miejscowości :D

9 marca 2019 , Skomentuj

Okazało się, że jestem wykończona fizycznie i zdecydowałam się zrobić dzień wolny jeśli chodzi o ćwiczenia, wyjdę o 20 potruchtać trochę, aby dobić kroki. Zostało jeszcze 3K i 1K za wczoraj.

Popoludniu wyszlismy do OBI po pudła do przeprowadzki, wymyśliłam, ze chcę isc okrężną drogą i tym sposobem nabiłam prawie 8K kroków.

W dzisiejszym menu pojawił się ryż zapiekany z jabłkami, który przygotował mój personalny kucharz i był zaskakująco pyszny. Tak więc skusiłam się na 150g gotowego produktu, szacunkowo 200 kcal.

++++++++++++++

MENU:

-------------------------

Śniadanie: Omlet z 3 jaj z kakao/Truskawki/Śmietanka deserowa - 375 kcal

Obiad: Zupa z zielonych szparagów/Pestki Dyni/Plastry boczku - 527 kcal

Przekąska: Czerwona Pomarańcza

Kolacja: Komosa ryżowa/jajko/awokado/czerwona papryka/pomidorki cherry - 410 kcal + deser: ryż zapiekany z jabłkami.

2 kawki z mlekiem

Bilans: Bez ryżu 1540 kcal, z ryżem obstawiam koło 1750 kcal. Bo nie wiem ile całość ważyła i nie moge obliczyć kaloryczności na 100 g. (mysli)

8 marca 2019 , Komentarze (3)

Kolejny dobry dzień za mną. 

W poniedziałek pochwaliłam się souvenirem z Malty... było to zauroczenie od pierwszej przymiarki, no ale muszę przyznać, że połowę zadowolenia z zakupu odebrała mi konfrontacja z ceną sklepową vs. online. Sukienka była droga, rzadko kupuję tak drogie ubrania, bo szkoda mi kasy, przez ostatni rok starałam się w ogóle kupować mniej, bo waga nie ta no i nie były mi potrzebne, no ale do rzeczy. 

Z lotniska chciałam wysłać przyjaciółce zdjęcie kiecki i weszłam na stronę internetową marki, a tam, ta sama sukienka o 40% tańsza, ponieważ na stronie była na wyprzedaży, a w sklepie jeszcze nie, mina mi zrzedła no i nie dawało mi to wczoraj spokoju. Po co płacić więcej jeśli można mniej?

Postanowiłam, że napiszę do firmy w związku z moimi odczuciami, w końcu nic nie tracę bo pieniądze i tak już wydałam, a mogę jedynie zyskać. I tak też zrobiłam. Napisałam krótką wiadomość - w skrócie: że ceny w moim odczuciu powinny być jednakowe, że niestety uważam sytuację za niefortunną i uważam, że reputacja marki w takich sytuacjach traci - i zgadnijcie co? Zgodzili się z moją reklamacją i zwrócą mi różnicę na konto. 

Byłam mile zaskoczona. Przeszukałam internet i temat nie jest uregulowany, jest to tylko i wyłącznie dobra wola marki, że zwracają mi $. Prawdopodobnie o 10 euro nie chciałoby mi się walczyć, ale w grę wchodziła wyższa kwota. Tak więc warto próbować, wiele razy w życiu już przekonałam się, że warto... zwłaszcza, kiedy można tylko zyskać.

______________________________________________________________

TRENING

______________________________________________________________


Okazało się, że wczoraj pomyliłam wideo i zrobiłam DAY 2 wyzwania więc dzisiaj musiałam zrobić DAY 1 - połowa treningu to trening HIIT i tym sposobem jutro muszę sobie zrobić przerwę bo DAY 3 to również HIIT... zobaczymy jak to będzie.

Po treningu 10 min truchto-tańca, żeby nabić kroki - jeszcze mam 1K do zrobienia (szloch)

W sumie spaliłam 612 Kcal. 

Bilans na ten moment:

Do końca dnia powinno jeszcze pyknąć 2400+.

___________________________________________________________

JADŁOSPIS:

___________________________________________________________

Śniadanie (9:30): Ryż/Tuńczyk w oliwie z oliwek/kukurydza/ogórek korniszony/majonez - 510 kcal.

Obiad (13:00): Rosół na eko kurze i piersiach z kaczki dziwaczki/mięso z nogi z kury bez skóry/pietruszka/szczypior - 330 kcal

Przekąska: Pomarańcza

Kolacja (16:30): Komosa ryżowa/Awokado/Jajo/Szpinak/Czerwona papryka/Pomidorki cherry/Fasola czarna/kukurydza/ + 2 plastry eko boczku :D - 530 kcal.

4 kawki z mlekiem. 

Bilans dnia 1760 kcal.

Zdjęcie kolacji - boczku nie ma, bo dorwałam się do niego w trakcie przygotowań :D

Nie wiem czy ktoś ma mnie ochotę czytać, ale to podsumowywanie jakoś tak motywuje. 

7 marca 2019 , Komentarze (4)

Miałam dziś niesamowicie pozytywny dzień, postanowiłam że dziś sobie zrobię wolne od nauki. Wczoraj zdawałam egzamin, a dziś poza lekcjami niemieckiego nie zaglądałam do żadnych biznesowych zagadnień. Muszę napisać projekt, ale plan jest taki, że zajmę się nim od jutra. Termin goni, więc trzeba spiąć poślady. 

Natomiast nastąpiło dosłowne spięcie pośladów, bo pomimo zwiększania aktywności, głównie liczby kroków - to mam wrażenie, że tyłek mogłabym podnieść, no i plecy i brzuch ujędrnić. O ile w 2012 chodziłam na zajęcia grupowe 7h tygodniowo to teraz mam okrutnego lenia. Z resztą w Warszawie miałam swoje ulubione instruktorki, tutaj pozostają mi dywanówki. No i dziś 1 dzień wyzwania 5 dniowego z fitness blender. Dawno nie ćwiczyłam na wzmocnienie, ostatnio głównie trucht, długie spaceny no i ok, były narty, cały JEDEN RAZ! :D

Spaliłam niby 490 kcal, ale chyba mam na Sigmie ustawioną złą wagę. 

Mój ostatni tydzień wyglądał następująco:

W tym tygodniu chciałabym przekroczyć 2300 spalonych kalorii na dzień. Może się uda, jeśli rzeczywiście będę codziennie ćwiczyć. Dziś również potruchtałam, żeby nadgonić wczorajsze kroki - wczoraj nie miałam siły dobić do 11K. Wyszło 7,5K. 

W poniedziałek lecę na 3 dni do Włoch, a tam pewnie nie uniknę węglowodanów prostych :D natomiast postaram się robić kroczki. Jest to wizyta u brata, wiec raczej nie będzie zwiedzania.

Za 9 dni lecimy na tygodniowy urlop na Dominikanę i do tej pory chciałabym dobić do 65 kg, cel realny, ale czy się uda? CZY SIĘ JEJ UDA? - napięcie niczym w kryminale. :pJednak wiem, że tam na pewno odnotuję wzrost wagi. Nie ma opcji jak jest all inclusive z menu a la carte (w naszym hotelu nie było innej opcji żywieniowej). Dziennie jem średnio 1700 kcal, a na wakacjach tego się po prostu nie da kontrolować, no niby bym mogła jeść głównie sałatę, tylko czy tyle $$ zapłaciłam, żeby jeść sałatę? Z drugiej strony marnować dotychczasowy wysiłek? Ach zobaczymy, wzrost do kilograma byłby akceptowalny, wszystko ponad będzie złe :p. Zwykle na urlopie dużo zwiedzamy, tym razem ma być głównie smażing. Chociaż z pewnością będę chciała popłynąć na jakąś rafę :D

Z kuchni prawie nie wychodzę, nawiedzają mnie różne smaki. Dzis sałatka z tuńczykiem. Pychotka. Obliczyłam kalorie 210 na 100g ciężko było zatrzymac się na 225g, które zjadłam, ale udało się.

Niestety wciąż jem za dużo mięsa, nie wiem z czego wynika to łaknienie. Było 75g kurczaka, 45g tuńczyka z puszki i chyba 60 gram krakowskiej suchej (na 215kcal na 100g). Do słodkości nadal mnie nie ciągnie, a to zdecydowany plus. Postanowiłam, jakiś czas temu, że jak dobiję do tych 65kg to upiekę sobie jakiś dobry deserek, ale na tę chwilę nawet mi się nie chce.

5 marca 2019 , Komentarze (6)

No to Malta za nami... przyjemna odmiana od codziennych widoków, tym bardziej, że spedzilismy ten czas z przyjaciółmi z Polski. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na okres karnawału, tak więc na ulicach mnóstwo przebranych mieszkańców i dzieciaków oraz barwne platformy karnawałowe. W sumie pierwszy raz miałam okazję coś takiego zobaczyć. Poza tym, było sporo chodzenia, średnio 14K kroków dziennie, ale kto był ten wie w Vallettcie trzeba chodzić dużo w górę i w dół, więc wspięliśmy się również na wiele pięter. Mimo wszystko lekki wzrost na wadze, bo pozwoliłam sobie na węglowodany proste (frytasy, makaron i kawałek pizzy.... a i muffin - pyszny był, nie żaluję), w kontrolowanej ilości, ale najwyraźniej jeszcze ich nie przetrawiłam. Tak więc myślę, że za dwa dni zejdę do tego, co było przed weekendem. Tym bardziej, że jadłam mało warzyw. Mój mąż stwierdził, ze jestem monotematyczna, bo gadam o jedzeniu i kaloriach, ale wiecie co? Mam to w nosie 

San Blas Bay na wyspie Gozo. Tak pomarańczowego piasku na plaży jeszcze nie widziałam, no niestety na kąpiel było za zimno... chociaż ogólnie to sporo rodaków było z nami na wyspie :D

W Vallettcie trafiliśmy na fantastyczną kawę, tak więc, jeśli, któraś z Was będzie miała ochotę udać się do Valletty na krótki wypad to polecam Lot Sixty One Coffee Roasters, z tego co widzę są również w Amsterdamie. 

Na kilka godzin przed wyjazdem trafiłam na sklep z fajnymi ubrankami, w sumie nie planowałam niczego kupować, ale jedna sukienka była w sam raz do nowej pracy. Tak więc z Malty przywiozłam sobie piękny souvenir. Mam nadzieję, że mimo ubytku wagi nie zrobi się szybko za duża, jest dopasowana, więc nawet jak będzie deczko luźniejsza powinna się sprawdzić. Pasek pięknie robi talię, której nie mam! :), a dekolt jest przepiękny.

28 lutego 2019 , Komentarze (8)

Wskoczyłam dziś na wagę i zobaczyłam 66,5 kg co pozytywnie nastroiło mnie na cały dzień. Pierwszy raz zobaczyłam tą wagę od chyba prawie 3 lat. Waga spada dość wolno, ale w sumie lepiej wolno i trwale niż szybko i z nawrotem. Z resztą ja kocham jeść i nie chcę się głodzić. Był taki moment, że dobiłam do 75 kg, bo zajadałam wszystkie stresy związane z pracą. W między czasie waga się wahała, no ale... odkąd dostałam nową pracę, otrzymałam również prezent od losu w postaci wiatru w żagle. Przestałam się stresować samym szukaniem pracy i zyskałam motywację, aby iść w nowe miejsce wyglądając lepiej, a przez to czując się pewniej we własnym ciele. Dużo gotuję, trochę eksperymentuję. Kalorie 1500/1700, zdarza sie i 2000 jak mnie najdzie :D CPM około 2200 więc i tak jest na minusie. Słodyczy nie jem praktycznie wcale. Owoce prawie codziennie jakiś. Węgle ograniczyłam na rzecz tłuszczy. Biegam, czego nie znosiłam, ale teraz jakoś mi się spodobało, Strava pokazuje ze 3/4 razy w tygodniu. Codziennie ponad 10K kroków. Czasem dodatkowy wysiłek. Chcę wprowadzić jakieś ćwiczenia, bo mam wrażenie, że z tą wagą kiedyś wyglądałam lepiej, wiadomo, szału nie ma. W sobotę były narty. 5h z przerwą, czułam się po nich fantastycznie, 2 dni zakwasy, ale w sumie nie byłam tym razem tak zmęczona jak chociażby rok temu. Widać kondycja lepsza, waga mniejsza i jeździ się lepiej. Może jeszcze raz w tym roku uda się na narty wyskoczyć. 

Najbardziej żałuję, że przytyłam przez głupią pracę, tylko i wyłącznie, zbyt długie godziny pracy, niedbałość o jakość posiłków, liczne podróże i chora sytuacja - presja, presja i jeszcze raz presja. Odkąd zdecydowałam się odejść i poszukać czegoś nowego, zaczęłam również zdrowieć pod każdym względem. Pół roku dochodziłam do siebie, pół roku walczyłam z lękami. Ale udało się i już ich prawie nie ma.

2019 jest rokiem dużych zmian i w każdym sensie pozytywnych, wszystko póki co układa się tak jak powinno. :D Praca, nowe mieszkanie, pozdawane egzaminy... Jest super i oby tak zostało. 

Do nowej firmy idę pełna entuzjazmu, nadziei, przekonania, że zajęć mi nie zabraknie, ale już nie zamierzam pracować w dwóch strefach czasowych... :p oj nie, nie zmuszą mnie. Z resztą pierwszy tydzień będzie ciężki, dojazdy w jedną stronę 2h. Na szczęście zorganizujemy szybko przeprowadzkę i mam nadzieję, że to potrwa tylko tydzień. Ktoś może zapytać czemu nie przeprowadzę się w marcu, ano mieszkam w takim kraju, ze wypowiedzenie mieszkania trwa, znalezienie mieszkania też trwa i jest bardzo formalnym procesem. Mamy mieszkanie od kwietnia i dopiero w kwietniu możemy się do niego wprowadzić. Dla mnie to również pretekst do kupienia nowych mebli :D

Zostało 31 dni. Szef co tydzień odzywa się i informuje co mnie czeka. Marzec będzie intensywny i mam nadzieję, że nie zaprzepaszczę dotychczasowego wysiłku dietowego. A będzie ciężko... 

Dużo podróży... w ten weekend Malta, za tydzień Włochy, krótki wypad do rodziny, a potem cały tydzień na Dominikanie no a tam... all inclusive. Chciałam tylko śniadania i kolacje, ale nie było takiej opcji. Może być ciężko. :pNa koniec krótki wypad do Polski. Najprawdopodobniej, bo nie wiem czy mi się będzie chciało, ale chcę uzupełnić garderobę. Lubię polskie marki, a tu ich nie mam. 

1 lutego 2019 , Komentarze (7)

Gotowy chleb z poprzedniego wpisu, jutro bedę jeść :) 

1 lutego 2019 , Komentarze (2)

Znalazłam na YT chleb pełnoziarnisty i właśnie jestem w trakcie przygotowań. Chleb jest bardzo prosty do zrobienia, a finalny rezultat wydaje się bardzo smaczny. 

W chlebie nie ma mąki, chociaż nie jest bezglutenowy bo są w nim płatki owsiane. Obliczyłam w Vitaliuszu makro. Jeśli ktoś chce skorzystać to ma wszystko poniżej. 

Chleb na 100 g ma 321 kcal, wiec jest mniej kaloryczny niż zwykły biały chleb dostępny w sklepie, a na pewno bardziej syci i jest absolutnie pełen dobrych tłuszczy. 

Garnek z produktami:

NazwaIlośćPunktyKalorieBiałkoTłuszczWęglowodanyUsuń
 SAIS ASTRA olej kokosowy50 x g (1g)NaN4500500
 Słonecznik nasiona160 x g (1g)16.5897.639.0469.9239.36
 Migdały70 x g (1g)8400.41436.414.35
 Chia45 x g (1g)4.5218.77.4413.8318.95
 Siemię lniane (ORICO (daw.POLGRUNT))50 x g (1g)5.5263.510.9519.610.9
 COOP BIO Płatki owsiane205 x g (1g)NaN789.2528.716.4118.9
 Sól biała10 x szczypta (1g)10000
 Woda350 x g (1g)00000
 Miód pszczeli20 x porcja (1g)1.564.80.06015.9

Suma:
NaN pkt3084 kcal100 g206 g218 g

WAGA CAŁKOWITA: 960 gram

NA 100 g

Kcal:  321 kcal

Białko: 10,4  g

Tłuszcz: 21,4 g

Węgle: 22,7 g