ALEE WEEKEND !!!
Przeżyłam właśnie niezapomnianą przygodę z Vitalią :) Poznałam NIESAMOWITE DZIEWCZYNY, z którymi miałam okazję spędzić wspaniałe 3dni. Ależ ja już za Wami TĘSKNIĘ kochane :))) Marzy mi się powtórka - nawet bez zakupów ;)
UDAŁO SIĘ !!! 15 kg za mną !!!
Schudłam ponad 15 kg !!! Ha, ale się cieszę :)
Hard times
I nie chodzi o zespół blues'owy ;) Święta u rodzinki i urodziny (dziecka) - czyli najgorsze co może spotkać osobę dbającą o dietę ;) Ostatni kilogram wydaje się milą nie do przebycia, ale się nie poddamy, nie? No pewnie, że NIE !!! Damy radę !!! Zmyślnie porobiłam "szyszki" dla gości i pozbyłam się większości smakowitych kusicieli z pola widzenia ;) Reszta zamrożona czeka grzecznie na przyszłe odwiedziny gości. Przez najbliższe dwa miesiące moje kochanie będzie 4 na 5 dni roboczych poza domem ;( Wyjechał już dziś w południe - straszna próba dla kogoś, kto miał zwyczaju zajadanie pustki... Ale nie zamierzam zaprzepaścić tego, co osiągnęłam.
WAGO - WCALE SIĘ CIEBIE NIE BOJĘ!!!
Boję się rzeczy martwych - paranoja !!! Ale najgłupsze jest to, że prawie każda z was tu obecnych też się tego boi :) Tak, tak - jutro czeka mnie ważenie. Jak można się bać czynności, która nie uszkodzi twojego ciała, nie zrani (no, co najwyżej twoje ego)?
Właśnie - może zranić coś najbardziej kruchego, co tak trudno odbudować - ego.
Jeśli chodzi o miniony tydzień to wydaje mi się, że mogę być z siebie zadowolona. Za radą Retrogirl zaczęłam ćwiczyć codziennie po godzinie zumby, czyli cała zlana potem każdego dnia. A mimo to w miarę trzymałam się diety. Nawet całkiem w miarę :) Tylko czuję, że przez przyrost mięśni moja waga nie pokaże tyle, ile bym chciała. Wiem, wiem - waga to nie wszystko. Naprawdę widzę efekty tych ćwiczeń, samopoczucie też jest znakomite, więc... CHRZANIĆ WAGĘ ! JUŻ SIĘ CIEBIE NIE BOJĘ !!! (i zagrałam jej na nosie;)
No to do jutra !
koniec "wakacji"
No i skończył się tydzień słodkiego lenistwa na chorobowym - jutro znów do pracy :((( Zaprowadzenie malucha po dwóch weekendach i całym tygodniu w domu z mamusią do przedszkola też nie będzie należało do najprzyjemniejszych, szczególnie, że nawet przed tą przerwą reagował na przedszkole płaczem i histerią :( Czuję, jakbym całkiem wypadła z obiegu - nie lubię tego.
Z drugiej strony takie zaszycie się w domowym zaciszu, zajmowanie się domem i dzieckiem, dbanie o mężusia, pranie, sprzątanie i gotowanie jako jedyne czynności/obowiązki do spełnienia it's not exactly my cup of tea :) Trzeba wyjść do ludzi, bo całkiem zdziczeję .
No to witaj wirze wydarzeń - już się w ciebie rzucam !!!
motywacja odnaleziona
Oczywiście nie wytrzymałam tygodnia i dziś (aż po 1 dniu) znów wskoczyłam na wagę ciekawa, jak podziałają wcielone w życie wskazówki Retrogirl :) i ... jest 57,9kg :))) Zeszłam poniżej mojego magicznego szklanego sufitu, a raczej podłogi 58kg !!! Mam spore nadzieje związane z tą całą nową mega dawką motywacji jaką naładowało mnie przeczytanie jej przemyśleń. W jeden wieczór "pochłonęłam" każde jej słowo, jakby wychodziło ze mnie, a jednocześnie stanowiło dla mnie niesamowitą prawdę objawioną. Żaden psycholog, żaden pamiętnik, żaden artykuł czy dietetyk nie podziałał na mnie tak motywująco i orzeźwiająco jak jej słowa. Dziękuję :)
dobry start to połowa sukcesu :DDD
Kolejny dzień w domu z bolącym gardłem, zatkanym nosem i ogólnym klapnięciem... Ech... Pierwszy dzień diety nie wypadł za dobrze - mogłabym mnożyć wymówki - choroba, brak składników (bo choroba), zdrowotna zupka teściówki i nieziemska ochota na słodycze - ale i tak, jak na w/w warunki nie było najgorzej jak być mogło :) W domku zostaję jeszcze do końca tygodnia, od dziś jadę na antybiotyku... no i oczywiście zbliża się okres :))) A luby w niedzielę wyjeżdża i zostawia nas na dwa dni samych :( Mały ma się lepiej ode mnie, jutro może już pójdzie do przedszkola, a ja może w końcu odpocznę i się po kuruję. W piątek ważenie, po teoretycznie dwóch dniach diety - nie podoba mi się to :/ spektakularnych efektów raczej nie będzie, szczególnie, że jestem uziemiona...
I want more !!! or less ???
I znów zaczynam - zamarzyło mi się 56kg. Przy zrzuceniu 13kg te 3kg nie powinny sprawić większych trudności, prawda? Zaczynam od jutra - choć szczerze mówiąc kiepsko się złożyło, bo ZACHOROWAŁAM :((( Ledwo zipię i zastanawiam się, czy takie dodatkowe obciążanie organizmu to dobry pomysł. No cóż, zobaczymy. Wish me luck ;)
...źle się dzieje w państwie duńskim...
Sezon grilli i urlop mężusia skończył się dla mnie tragicznie - zamiast dobić do 56kg z 58 zrobił się 59,7kg !!! Ale przynajmniej wiem, że sama sobie jestem winna i wiem skąd to dlaczego i jakim cudem :) Biorę się w garść - jak już nieraz tutaj. Wyczytałam kiedyś w pamiętniku pewnej vitalijki, że nie jest wstydem ulegać pokusom i wciąż "brać się znów za siebie" - wstydem jest się im poddać ulegając :) A ja nie zamierzam się poddać. Od września wracam do pracy i na dietę vitalii. A od dzisiaj do ruchu i racjonalnego odżywiania. Sprawdzę, jak wyglądam w wadze 56kg najpóźniej do końca września :) A później kto wie, może nawet 54kg? Zobaczymy :) Jak myślicie - uda mi się?
udało się :)
I już zgubiłam ten Węgierski kilogram :) Jeszcze tylko troszkę ponad dwa, co nie będzie łatwe, gdyż dzisiaj mamy potrójne imieniny (Anny) w rodzinie, oj, będzie się jadło ;)