Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (71)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 104086 |
Komentarzy: | 1175 |
Założony: | 2 marca 2009 |
Ostatni wpis: | 14 marca 2018 |
kobieta, 50 lat, Sosnowiec
159 cm, 66.30 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Witajcie!
Nie było mnie chwilę bo pochłonięta jestem moją nową pasją, no i koniec wakacji, młodszy syn nowa szkoła ale fajnie bo chodzi razem ze starszym. Starszy za chwilkę skończy prawko i będą razem sobie jeździć. Ja swój pierwszy cel uważam za zrealizowany choć zostało jeszcze pół kilo, ale ciuszki luźne. Zaczynam etap drugi - cel 4kg do 1.10. Samopoczucie rewelka no i ta świadomość że mnie mniej. Wczoraj idąc na zebranie do szkoły założyłam spodnie, które były dopasowane mocno w pasie, teraz musiałam założyć do nich pasek...ależ to było zaskoczenie . Jutro biorę się za pisanie pracy na zaliczenie mojego męża. Ciężko mi idzie zabranie się do niej ale jutro rano śniadanko kawka i do roboty...Dzisiaj ogarnęłam mój balkonik bo niektóre kwiaty już mają się ku schyłkow i...teraz pora na wrzosy, uwielbiam je. Zmiany mojego mieszkanka w toku, tak zauroczył mnie styl prowansalski, że postanowiłam by zagościł nie tylko na balkonie. No i biorę się za przygotowanie swojego bloga oraz sklepu...Pracownia Rzeczy Ładnych myślę tylko nad nazwą kilka pomysłów już mam.
A oto moje pierwsze odnowione krzesełko:
Porzucone na śmietniku...
dostało nowe życie....
Muszę w nim poprawić naciąg pasów w siedzisku za lekko je naciągłam i jest zbyt miękkie no i i lekkiego zwichrowania nie dałam rady zniwelować ale jest urocze i wygodne.
Witajcie Kochaniutkie :)
Trwam w moich postanowieniach, mały grzeszek w ciagu całej dietki to : 1 ciastko typu mały pierniczek z pianką (łee niedobry) i wczoraj taki mały lód w postaci bananka (też nic specjalnego tylko mnie zaintrygował bo ma taką żelkową skórkę jak banan, którą można zdjąć), no szału nie było. Natomiast od ostatniego wpisu spadek jest znow kilo, aktualnie ważę 65,5kg. Zaraz wpisuję na pasek bo to mnie motywuje. Jutro wyjazd na Familiandę czyli zlot miłośników Land Roverów. No my wprawdzie mamy Mitsubischi ale wkęciliśmy się. Cieszę się bo to pierwszy nasz wyjazd gdzie będziemy pokonywać wyznaczoną trasę rywalizując z innymi, dzisiaj mężuś pojechał zainstalować snorkel czyli wlot powietrza na dachu - to takie cudo które pozwala nie utopić autka gdy się wjeżdża w głębszą wodę. Jutro dzień zapoznawczy, w sobotę od rana przeprawa a wieczorkiem ogniocho i rodzinne konkursy. Liczę poznać ciekawych ludzi bo przez telefon już wydają się zdrowo zakręceni oraz bardzo życzliwi.
Kochaniutkie ja natomiast nie przestaje przeistaczać rzeczy zwykłych i brzydkich w takie które mogą jeszcze cieszyć oko...pochłonęło mnie to bez reszty, pomaga mi to trzymaćdietkę i nie myśleć o jedzeniu. Ostatnio zanalazłam na śmietniku stare krzesło a koleżanka wygrzebała z piwnicy starą półkę...półeczka z krzesełkiem będzie kompletem, jest gotowa a krzesełko się kończy, własnie za chwilkę jadę dokupić pasy oraz gąbkę na siedzisko. Jak skończę to przedstawię wam mój duet a póki co kilka przedmiotów które przeszły metamorfozę. Jeśli się wam podobają...to mogę coś ładnego również dla Was wykonać, zmienić powierzone przedmioty lub wykonać całkiem nowe :)
Brzydki wazon który imitował drewno...chyba ze sklepu za 4zł dla mojej mamusi a poniżej doniczka z ikei która była zwyczajnie biała....
mój mały duet koszyczek na truskawki (też znaleziony) teraz na słoiczki zioła lub np. suszony wrzos czy lawendę jako dekoracja i półeczka, którą na życzenie mogę wykonać, będą miały miejsce w mojej kuchni
moje trio: stoliczek to świecznik który był czarny zakupiny w sklepie, świecznik za 2zł kupiony na pchlim targu oraz zegar, który dostałam o Pana sprzedającego holenderskie meble jako gratis gdyz mama kupowała u niego fotel. Twierdził. że nie sprawny a ja wymieniłam tylko baterię
przed...
przed....
Po...
Witajcie!
Dzisiaj było ważonko......jest 66,5kg.....no nie mogę wyjść z zachwytu. Cel pierwszy w zasięgu ręki. Mój sposób.....trzymam się dietki, nie jem słodyczy, wczesne kolacje a z racji tego że siedzę do poźnych godzin....sączę czerwone wytrawne winko - max. 2 kieliszki. Nie mam zachcianek, nie zastanawiam się długo nad tym co zjem, łapię co jest w lodówce i po odważeniu odpowiednich porcji klecę z tego jakiś posiłek - obiadki "jednopatelniowe". A poza tym jestem pochłonięta stylizowaniem mojego mieszkanka - no prowansja wychodzi z balkonu najpierw na kuchnię, później będzie przedpokój oraz pokój. Pochłania mnie to bez reszty (sposób na nie myślenie o jedzeniu idealny). To moja kolejna pasja - wyklejam, maluję, ozdabiam, przerabiam - ze starego robię nowe, kupuję okazje, sprzedaję. Pora faktycznie zabrać się za otwarcie sklepu internetowego . Dopijam kawę i wsiadam na rower, jadę oglądnąć tapetkę i zajrzeć do komisu....może upoluję jakąś lampę do kuchni lub pokoju.
Dziś z mężem jechaliśmy na serwis rowerkami i trasę zaliczyliśmy, no padnięta troszkę jestem. Rano walczyłam z robalami, które zalęgły mi się w orzechach....okropność, zauważyłam je wczoraj w nocy w kuchni na suficie,. Zaraz do neta i znalazałam że to larwy moli żywnościowych (ciekawe co by na to powiedziała " Perfekcyjna pani domu". Wyrzuciłam wszystko - szafka pusta zostały tylko dwa zamknięte makarony - jest tak dietetycznie hihih. Wszystko wymyłam octem ze spirytusem i po robalach narazie ani śladu. Dietkowo ok.(no po tych robalach to apeetyt mi odszedł) Dzisiaj były na I i IIśniadanko kromeczki w jajku z pomidorkiem (no tak mi zasmakowały), na przekąskę malinki i śliwki a po rowerku omlet z warzywek na patelnie z suszonymi pomidorkami (przed zrobieniem zjadłam małą porcję makaroniku z wczoraj z borówkami - niestety zmieszanymi z cukrem i jogurtem) ale po takim wysiłku zostana spalone a kolacji już nie przewiduję. Teraz napawam się smakiem mojej ulubionej kawy z cykorią i siedzę na balkoniku zza którego dochodzi masakryczny hałas - kładą kostkę- łeb mi pęka. Kończę natomiast moją kolejną pracę - skrzyneczkę na lawendę (hmm średnio mi się podoba) ale następna będzie lepsza,( lawendę dopiero będę wsadzać do tej skrzyneczki a te trzy tylko pozują do fotki)
a to nowe ubranko dla moich różyczek
Biorę się za sadzenie mojej lawendy i chyba do tego kieliszeczek winka
Dzień 7,ważenie i jest kolejny sukces waga wskazała 67,6 kg. Ależ się cieszę!!! Dzisiaj siedziłam do 4 rano na balkoniku, robiłam porządek w kwiatach - róże i kufea już są oraz zrobiłam mój pierwszy decoupage nie jest źle poznałam jak zachowują się preparaty więc w następnym dziele wiem na co muszę zwrócić uwagę, jeszcze tylko musze dokończyć obrazek i wszystko zalakierować a jeszcze dziś dekorowanie skrzyneczki i przesadzenie lawendy. Upał jest wielki ale po to jest lato żeby było gorąco. Wczoraj nabyłam jeszcze roślinki do mojego mini ogródka pod oknami chłopaków, robię małą zmianę: usuwam bez bo coś go żre i nie podoba mi się, likwiduję to co małe i jednoroczne a sdzę dwa żywotniki (udało mi się kupić za 3zł mają ok 1m), dwa pięciorniki (uwielbiam je) żołty i różowy, oraz lilowe dzwoneczki które miałam na balkonie ale lepiej będa czuły się w ziemii no i być może zakwitną jeszcze raz. Ja uwielbiam roślinki, może kiedyś będę mieć swój mały drewniany domek z ogródkiem. Aktualnie mieszkam w bloku na parterze ale a obu stron wraz z sąsiadką zrobiłyśmy mini- ogródki, staram się kupować roślinki niedrogie i niewymagające bo ludzie niestety lubią sobie coś ukraść zamiast docenić to że może to cieszyć oko wszystkich(ogródki nie są ogrodzone żywopłotem więc kwiecie można podziwiać). Czasami wolimy posdzić coś co jest z przeceny już nie kwitnie wtedy nie kusi a z czasem po posadzeniu jest piękne.
Kończę moją poranną kawę z cykorią, zjadłam chlebek w jajku z pomidorkiem i dymką- pychotka. Wczoraj wzorowo, na koniec dnia lekka kolacyjka ok 20.00 a później do 4.00 przy dwóch kieliszkach czerwonego wina...jak się człowiek zajmie czyś co lubi to o jedzeniu się nie myśli A oto efekty mojej nocnej pracy
Różyczki miniaturki (naprawdę maciupkie) tak bardzo bym chciała aby się udało je utrzymać, wszystko przygotowałam wedłu wskazówek: ziemia do róż wymieszna z piaskiem, drenaż a keramzytu, myślę ze stanowisko również im bęzie odpowiadać w słońcu ale nie bezpośrednim
a te będą dziś sadzone do tych doniczek tylko muszę w nich wywiercić otworki sąsiadka wierciła i się da (doniczki moje ulubione, kupiłyśmy z sąsiadką w auchanie za 1,90 a kosztowały 25zł)pięknie w nich wyglądają zioła
a to moja odświeżona kompozycja: koleus, goździki (odratowane po przelaniu prze mojego syna), kufea i małe surfinie też ratowane:)
no i mój decoupage, jeszcze do polakierowania a obrazek bedzie miał jesczena ramce przecierkę w beżu
to na tyle biorę sie do roboty i życze wszystkim Dietkującym miłego dzionka
Wczoraj uskuteczniłam wyprawę rowerową, dziś jak mi mąż powiedział to nie wierzyłam ...trzasnęliśmy 50km. I jeszcze do tego popływaliśmy. Fakt że na trasie wypiłam dwa piwka ale w taki upał i w takich okolicznościach przyrody oraz w dobrym towrarzystwie smkowały wyjątkowo. Mam nadzieję że spaliłam je bez problemu. Poza tym dietka wzorowo. Dzisiaj zabieram się za mój pierwszy decoupage, zobaczymy jak wyjdzie, w planach podkładki pod kubki, obrazek i być może doniczka. Pokażę Wam efekty. Dopijam kawusię i idę do Leroy Merlin po dwa kwiatuszki na mj balkon bo czas zrobić mały porządek gdyż część kwiatuszków już przekwitła. Jedna lawenda uschła bo ją przelałam (paradoks), no ale to moje pierwsze lawendy także muszę się nauczyć je pielęgnować. Mam ochotę kupić rożyczkę miniaturową (też wyzwanie) i kufeę.
Różyczka (chciałabym blado różową albo białą)
Oraz kufea, to krzewinka wieloletnia, podobna łatwa w uprawie, taka w typie wrzosu
Lecę zatem po kiecie ale przed wyjściem przygotuję podkładki farbą do póxniejszego zdobienia
Dzisiaj 5 dzień dietkowania i jest spadek...ach nie mogę się powstrzymać przed ważeniem , normalnie wyznaczyłam na to poniedziałek. Ale jakie to budujące dziś jest 68,1 kg. Każde deko cieszy. Na dzisiaj planujemy wyprawę rowerową na Pogorię to taki kompleks 4 zalewów w Zagłębiu. Śniadanko było pyszne, dziś mój syn robił sobie zapomniany chlebek w jajku pomyślałam że wpisuje się on w moją dietkę. Na posiłek mam jedno jajo, więc zamiast robić je na miękko (trochę jednym takim nie pojadam) więc je roztrzepałam, sól, pieprz. 2 kromeczki obtoczyłam i na patelkę, tak dla smaku 3 plasterki chudej cienkiej kiełbaski, pomidor, dymka...mniam, polecam (a z dżemikiem jakie dobre). A jak się zachce śniadanka na słodko to danio light śmietankowy, maliny lub jagody i zajadmy
Szykuję prowiant i na rower.
Idzie całkiem dobrze. Dzisiaj pozwoliłam sobie na malutką tartę z malinami, bo byłam na spotkaniu z kawką, ale miałam 1/2 węgli na II śniadanie. Kolacja była lekka fasolka szparagowa z wody i 2 jajka sadzone na plasterku chudej kiełbaski. Póżniej rundka po parku na rowerze, z górki i pod górkę no i brzuszki. Jeszcze chlapne sobie jogurt - polecma twist 0% tłuszczu i bez cukru bardzo smaczne w 100g poniżej 40kcal - pyszna malina z cytryną. Troszkę się opaliłam, czuję się lepiej, zapisaliśmy się na rodzinną imprezkę off -roadową 25-26 sierpień już się cieszę bo poznamy ludzi z klubu 4x4 czyli takich zkręconych jak my. Będzie przeprawa a mapą, zaliczanie punktów trasy, ognicho, konkursy i całe rodzinki. Pewnie już będę szczuplejsza do tego wyjazdu. Postanowiłam wrócić do mojego zapachu z przed lat....
Aktualnie opakowanie jest inne (nawet lepsze bo zawsze urywał mi się ten dzyndzelek z korka) ale zapach pozostał ten sam...piękny drzewno-kwiatowy elegancki i baaaardzo trwały pomimo że to woda toaletowa