Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

uwielbiam układac puzzle do których potrzeba ogromnej cierpliwości ale co do odchudzania to cierpliwości brak.Odchudzam się od zawsze i mam nadzieję że kiedyś spełni się moje wymarzone 55kg chociaż na razie chciałabym 60

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4664
Komentarzy: 15
Założony: 27 marca 2009
Ostatni wpis: 4 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
misia1976

kobieta, 48 lat, Poznań

168 cm, 78.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Być szczęśliwą

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Nie było mnie już tu bardzo dawno temu ,gdybym przez ten czas trzymała się zasad prawidłowego żywienia i biegała systematycznie to moje wymarzone 55 kg byłoby faktem.  A fakt jest taki ze przez moje lenistwo i łakomstwo mam 83 kg i coraz wieksza depresje i chęc na zajedzenie jej. Nie mam już siły walczyć ,musiała gdzies sie wyzalić bo tak naprawde to nie mam komu.......

27 kwietnia 2010 , Skomentuj

coś dawno nie pisałam,ale nie byłło o czym.Depresja to mało powiedziane,w pracy katastrofa-chyba zaczne szukać czegoś nowego bo psychicznie nie dam już rady,w zyciu też dolina-mąż ciągle pełni dyżury przy chorym ojcu,niby tak powinno być ale teść nie wykazuje chęci współpracy/miał udar i ma częściowy niedowład powinien ćwiczyć/ale stwierdził że on będzie wiedział kiedy jest mu już dobrze i wtedy wstanie  z łóżka i zacznie chodzić bez cwiczeń,brak kasy-wakacje za pasem,zielona szkoła syna,widmo wykupienia mieszkania na własność to wszystko mnie przerasta no i do tego mój wygląd z którym nie mogę sobie dać rady.Wiem inni mają gorsze problemy i dają radę ale ja naprwade już nie daję rady bo to co opisałam to krople w morzu moich zmartwień ,prawie cała niedzielę ryczałam bo za dużo mi się nazbierało w sercu,mąż się nie odzywał bo wie że w takiej sytuacji trzeba milczeć bo jako ze jest pod ręką jemu najbardziej się oberwie za całkształt.Czasami mam ochotę uciec na koniec świata.Dzisiaj już jest lepiej,przespałam się z tymi problemami i od nowego tygodnia zaczęłam je rozwiązywć

19 kwietnia 2010 , Komentarze (2)

Dzisiaj mam urodziny,więc trochę sobie pozwoliłam ,przyszła kumpela i zjadłam moje ulubione winogronowe lody.Trochę ze smutku że to już 34 lata,trochę ze złości że mąż ma akutrat dyżur przy chorym ojcu/wymienia się z bratem co drugi dzień i dziś padło akurat na niego/i też dlatego zjadłąm te pyszne lody że dosyć mam juz ''mż''i żadnych efektów.DOLINA.Może jutro wstanę z lepszym humorem i dalej będę kochać ''mż''

13 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

Dzisiejszy dzień w pracy to jakieś przekleństwo.Prezes zażyczył sobie żeby wypisać mu w punktach i przedziałach czasowych co robimy!!!!!!(ja z koleżanką prowadzimy dział sprzedaży-zamówienia,kasa,sprzedaż,zakup i jeszcze parę rzeczy by się znalazło)bo wg.niego nic nie robimy.Oczywiście że przez 8 godzin patrzymy sobie z anią w oczy,a nie pracujemyco za palantMiałam ochotę zjeść na pocieszenie wszystko co było pod ręką a pracuję w gastronomii to byłoby co jeść.Ale jakoś się powstrzymałam tylko chciało mi się ryczeć z bezsilności,tym bardziej że jak jedna z nas idzie na urlop to druga pracuje po 12,14 godzin i naprawde nie wiadomo w co ręce włożyć tyle jest roboty!!!!!!I na polepszenie humoru zamiast żarcia,umówiłam się do kosmetyczki na brwi.Niby nic a jak polepsza nastrój,musze kończyć bo wizyta na 20 wiec się zbieram.pozdrawiam wszystkie panie z dobrym i złym humorem dzisiajoby jutrzejszy dzień byl lepszy niż dzisiaj(no chyba że ktoś dziś wygra w totka)

9 kwietnia 2010 , Komentarze (4)

Postanowiłam kupić sobie nowe spodnie,bo ze starych została mi tylko jedna para w które się mieszczę i które są zdatne do noszenia,tzn.w środku ud nie są przetarte bo od grubości wszystkie nogawki mam dziurawe.No więc oglądam,wybieram,przebieram,sprawdzam cenę /bo to jest też bardzo dla mnie ważne/ i znalazłam odpowiedni wg.mnie rozmiar.Idę do przymierzalni i już w lustrze dopadła mnie dolina bo w pełnej krasie ukazał się mój cellulit i grubasine udaale co tam myślę sobie powinnam wejść w te spodnie,a tu suprise wciągłam tylko do połowy ud.Mało się nie rozryczałam,szybko wciągła swoje stare pory i wybiegłam ze sklepu.Ale na moje szczęscie lub nieszczęście obok jest drogeria,weszłam i na poprawienie humoru zostawiłam tam 100 zł na pierdoły, a spodnie może kupię na następna wypłatę ,pod warunkiem że wejdę chociaż w rozmiar o 1 większy niż ten co przymierzałam a mniejszy niż noszę teraz

7 kwietnia 2010 , Skomentuj

Wczoraj jadłam bardzo ostrożnie i bez łakomstwa ,nawet po 18 tylko 1 pomarańcze i nic poza tym no i największy mój wczorajszy sukces to rower stacjonarny ponad godzinkę deptania/tylko dlaczego to jest takie nudne,nawet oglądanie w tym czasie tv mi nie pomaga?/i 2 razy seks /mąż był mile zaskoczony/przy tym też przecież traci się zbędne kalorie.Dzisiaj planuję wysiąść wcześniej i iść spacerkiem do domu,jakieś 4 przystanki.Pogoda piękna ,spacer przez park cóż więcej chcieć,no a później wieczorkiem znów rowerek.Jak na razie chce mi się bardzo,ale jak znam siebie tak będzie do pierwszego ważenia,kiedy waga nie spełni moich oczekiwań bądź też nawet nie drgnie,a tak też bywa.Kończę pisać bo jestem w pracyi uzbierało mi się trochę biurokracji,trzymam kciuki za siebie i za wszystkie dziewczyny które właśnie walczą z ''nadmiarem szczęścia-tłuszczykiem'',pa

2 kwietnia 2010 , Komentarze (2)

Właśnie stwierdziła,ze przez rok tu nie zaglądalam.Trochę zmian w moim życiu zaszło ale waga cały czas stoi w miejscu.Rzucilam palenie i nie przytyłam,to też przecież sukces,zmieniłam fryzurę przy pomocy stylisty,chodziłam na siłownię ale 150zł przekroczyło moje możliwości finansowe.Czytając Wasze pamiętniki jestem pod ogromnym wrażenie sukcessów jakie odnosicie.Szacun dziewczyny.Ja przez rok nie potrafiłam zgubić nawet 5kg co za żenada.Kolejne urodziny sikę zbliżają a u mnie wciąż dolina z powodu wagi.Nie umiem się zmotywować,zmobilizować,wytrzymac w postanowieniu poprawy...mam dość.Jeszcze teraz dochodzi do tego niepewność w pracy,nie wiem czy nas nie zlikwidują,bo kiepsko idzie,a u mnie na smutki najlepsze jest jedzenie,chyba nigdy nie schudnę.Może gdybym miała bratnią duszę która by mnie mobilizowała do działania to byłoby mi łatwiej?Już sama nie wiem.Zresztą powiecie że każda wymówka jest dobra do lenistwa i zaczynania diety od jutra lub poniedziałku ale ja naprwdę nie mam siły,tym bardziej że jako nastolatka cierpiałam na bulimę bardzo się boję żeby to nie wróciło.OBŻERANIE SIĘ w nocy ,weekendy ,po każdej porażce,wymioty,środki przeczyszczające i tak w kółko...zresztą każdy kto to przeżył to wie o czym piszę.Chyba przestanę się nad sobą użalać i zacznę działać.....,ale po świętach.....

29 kwietnia 2009 , Komentarze (1)

Mezowi trochę przeszło ale nie wiem na jak długo a poza tym bez zmian .Na wagę nie wchodziłam bo ona bardzo powoli maleje no i mam ''te dni''więc znając zycie jestem trochę cięższa,mam nadzieję że do urlopu schudnę chociaż do 68kg....marzenie które łatwo spełnić i zarazem tak trudno,a moja koleżanka zza biurka znowu się opycha rurką z kremem,nadmienię że jest 11 30 a ona już po 3 bułkach na śniadanie......jak ja jej zazdroszczę,ja nie pamiętam jak smkuje chleb albo bulka

27 kwietnia 2009 , Komentarze (2)

Dawno nic nie pisałam ale szczerze mówiąc nie miałam okazji i ie bardzo mi sie chciało,teraz mam chwilkę wolnego w pracy więc mogę popisać.Waga drgnęła ale bardzo mało,ale też nie wysilam się za bardzo.A po ostatniej rozmowie/awanturze/z męzem to odechciało mi się wszystkiego.Posądza mnie o takie rzeczy że aż strach pomyślec a co dopiero powiedzieć lub napisać,jak mu odowodnić że mówię prawdę?Faceci mają inaczej zupełnie zbudowany mózg i raczej chyba już nigdy się nie dogadamy ale najgorsze jest to ze go kocham,a ja moje klopoty zajadam.Błędne kolo......i to co z takim mozołem straciłam zaraz mi wróci z nawiązką,wyć sie chce i żyć nie chce,wiem że mój mąż potajemnie czyta to co napisałam to może jak to zobaczy to zrozumie że wcale nie jest tak jak on myśli!

13 kwietnia 2009 , Skomentuj

w końcu weszłam na wagę,odważyłam się .Bardzo mało schudlam ale też nie wysilałam się za bardzo.Od wielkiej soboty do dzisiaj po małym kawłku sernika zjadłam ,to był miod na moje serce,od jutra znów zadnych słodyczy może w końcu zacznę jeździć na rowerze i waga zacznie szybciej spadać?Wakacje już tuż tuż,chciałabym pójść na plażę i nie wstydzić się rozebrac i wstać z koca.Nikt nie wie ile mnie to kosztuje,mam wrażenie że wszyscy się na mnie gapią i śmieją się z mnie,to jest takie upokarzające,a mój mąż twierdzi że to wszystko to moja chora wyobraźnia,ale ja wiem swoje i lepiej.Na ten temat w ogóle nie mogę z nim pogadać bo on mówi że akceptuje mnie taką jaka jestem,cóż facet się poprostu nie zna....