Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chcę tylko spełnić swoje marzenie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91544
Komentarzy: 809
Założony: 13 marca 2009
Ostatni wpis: 10 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojnierz

kobieta, 41 lat, Szczecin

165 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

....o chociaż jeden set dla nas i.... nic nie wskórałam. Chyba mnie nie słyszeli..... Przegraliśmy. Zostało mi tylko zaśpiewać "nic się nie stało, Siatkarze nic się nie stało..." Byłam zawiedziona. Ba, dalej jestem! Wiem, podejrzewam że oni bardziej. Nie jestem na nich zła, bo kibicowanie na tym nie polega ale...szkoda mi. Tyle osiągnęli. Mistrzostwo Europy, Liga Światowa i brakuje tylko tego złota olimpijskiego....Kurczę, normalnie.... eh..... Mam nadzieję że za 4 lata w końcu usłyszę Hymn Polski zagrany dla Nich! Oby.... bo jak pomylę że nigdy tego nie zobaczę,  to....
Co u  mnie Porażka  goni sukces, sukces goni porażkę. Czyli mój osobisty galimatias.
Porażka- oczywiście we wtorek i środę nie biegałam. Łaziłam po sklepach. Przed urlopem trzeba zrobić zakupy i ...jakoś tak wydawały mi się atrakcyjniejsze od biegania. 
Sukces? Przebiegałam dziś na raz 4,2 i.... na tym skończyłam . tzn. nie do końca bo jak tylko obezwładniający ból brzucha mi przeszedł, kiedy byłam już prawie pod domem to przetruchtałam jeszcze 0,5km Więc łącznie zaliczyłam 4,7 Jest z czego się cieszyć, bo... ruszyłam się, biegałam. Szkoda tylko że ten bółl(który tak podstępnie mnie zaatakował , nie wiadomo dlaczego) nie dał mi biec dalej. a przyznam że fajnie mi się dziś biegało. Więc sukcesowa porażka?

Nie wiem co mnie podkusiło ale wlazłam dziś na wagę. Na godz. 19.40 ważę 62,(3-5) Czyżby coś się ruszyło? Po 3 mc? Nawet boję się pisać żeby nie zapeszyć. Rozochocona wagą wyciągnęłam centymetr i co? biodra i spadły!!!! nie wiele bo 1cm ale zawsze(są moją zmorą) uda twardo się trzymają swojego wymiaru ale wierzę, że w końcu i one odpuszczą bo ja w końcu jestem bardziej uparta niż one!

TAK WIĘC BILANS DNIA JEST CHYBA....ZADOWALAJĄCY?  SAMA NIE WIEM CO O TYM MYŚLEĆ

Nie ważne ważne żeby się nie poddawać.!!!!
Przetrzymałam te 3mc, nie było łatwo(zwłaszcza jak czytałam o Waszych spadkach), ale przetrzymałam. Mam tylko nadzieję że teraz już waga ruszy w dół. Zresztą ona nie musi. może być taka ważne są wymiary.!!!!!
 Dość tych wypocin! 
Miłego wieczoru
I nie dopisałam najważniejszego do celu zostało....764,7!!!!

6 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

.....moje własne lenistwo! Tak, niestety! Sama sobie szkodzę nic nie robieniem! Na efekty nie musiałam długo czekać... Ledwo przebiegałam dziś 4,5 km! Nie biegałam od 24.07 i moją kondycję diabli wzięli! Wszystko trzeba zaczynać od nowa! Zacznę! Jutro też pobiegam! Nic to ze za tydzień jedziemy na wakacje i znowu będzie 2 tyg. przerwy. Nawet nie myślę żeby odpuścić. Po powrocie zacznę od nowa. Nie pozwolę alby leń ogarnął mnie całkowicie i przekonał mój zdrowy rozsądek że nie ma sensu zaczynać skoro i tak za tydzień będzie przerwa. Nic z tego!!!!

Zresztą wakacje zaplanowałam intensywne. Od zamku do zamku. Od jaskini do jaskini. Pieszy szlak przez cały Kraków....Zresztą dla nas to nic nowego. Zawsze mamy intensywne wakacje. Zobaczyć jak najwięcej w czasie wyjazdu! Nie zdarzyło się jeszcze żebyśmy nie wrócili niezmordowani z naszych wojaży. I tak będzie tym razem!

Zapomniałabym z tego wszystkiego...mimo mordu na mnie w trakcie biegania przebiegałam 3km w 15min i 19s. Jestem dumna i zadowolona! Bo trzeba umieć się cieszyć z małych rzeczy!!!!
Do Zakopanego zostało 769,4km
Kiedyś dobiegnę!

2 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

...nic.....kompletnie. Dieta? chyba nie ma. Motywacja? Uciekła. Bieganie? poszło w odstawkę....Podsumowując- ogólna katastrofa.
A najgorsze jest to że nawet mnie to nie złości!
Od początku
1. diety nie ma bo: weekend spędziliśmy u teściów z Małą(moją 12 -letnią siostrą). bilans? pływanie i gofr i chipsy(nie wiem dlaczego, nawet nie miałam ochoty...., ale zjadłam). dodatkowo we wtorek po miesięcznej nieobecności wróciła koleżanka. bilans? 4 gofry w tym jeden z bitą śmietaną(pozostałe suche- najlepszejsze na świecie)
2. Motywacja- uciekła. i nawet nie mam zamiaru jej szukać! jak chce to niech sama przyjdzie!
3. Bieganie- brak od tygodnia, a może więcej. Wczoraj już nawet byłam zdecydowana , ale dolegliwości związane z @ i błagalne spojrzenie męża zmęczonego po służbie przekonały mnie żeby została w domu i skończyła książkę. Bilans? Książka rewelacyjna , a fakt że pewnie znowu będę miała zakwasy, jakoś mało mnie interesuje....

Na wagę nie wchodzę bo po co? Od 2 mc żadnego postępu! Ba, nawet jest więcej! Chyba każdy normalny człek , na moim miejscu już dawno poddałby się, ale... ja nie zamierzam. Przeczekam to. Motywacja wróci. Przeprosi, ze mnie opuściła i zacznę tam gdzie skończyła. tzn. na początku.

Postanowienie mam jedno- nie ruszam słodyczy(ominę nawet urodzinowy tort Małej), nie patrzę na słone przekąski i ...ruszam się, ruszam....

30 lipca 2012 , Komentarze (3)

....komentatorach wczorajszego meczu siatkówki. No ubawiłam się! Jak tylko przestałam się stresować pierwszym przegranym setem. Stwierdziłam nawet że trzeba te wszystkie mecze obejrzeć jeszcze raz. Tak bez emocji dla samego komentarza. Te w tytule to tylko te , które zapadły mi wczoraj w pamięć. Podejrzewam że innych perełek niestety nie dosłyszałam zajęta śledzeniem piłki. A szkoda. Bo ... naprawdę potrafią poprawić humor i wywołać uśmiech na twarzy!

ok, tyle o sporcie, chociaż nie obiecuje bo...olimpiada w  pełni :) i dużo się dzieje. Szkoda że więcej mamy rozczarowań niż sukcesów ale...mam nadzieje że przynajmniej siatkarze będą grac dalej tak jak wczoraj(po ciuchu przyznam ze obawiam się meczu z Rosją, nie było ich w lidze światowej i nie wiadomo w jakiej są formie....)

Jaki minął weekend? Szybko. Jak zwykle. Rodzinnie, upalnie, i bardzo jedzeniowo :( nie będę pisała o swoich porażkach żywieniowych. Napisze o tym że odważyłam się wejść w strój kąpielowy i co ważniejsze odważyłam się wejść do wody(mimo ze było mi bardzo zimno) Popływałam trochę więc ruch był. Niestety nie było biegania...trudno. Mam nadzieję że pogoda mi dziś pozwoli potruchtać troszkę.
A z ciekawostek to:  Wczoraj zaliczyłam też pierwszy d ponad 10 lat korek w drodze do Szczecina (do tych wyjazdowych jestem przyzwyczajona, ale do powrotnych kompletnie nie) i to jaki! ok 30 km! no masakra jakaś! Ponad 3h w drodze! Już się baliśmy że na mecz nie zdążymy,....

udało się.
Słoneczka Wam dziś życzę!!!!


26 lipca 2012 , Komentarze (6)

....pokręcony! Nie żebym marudziła czy skarżyła się...Ale... ile można świętować w samotności? W Nowy Rok byłam sama. W Walentynki byłam sama. W imieniny jestem sama! Normalnie jakby mąż był "nowy" w pracy i .....Po 12 latach pracy jakoś tak się układa że w ważne dla nas daty on "pracuje". Zresztą... przyzwyczaiłam się. tak tylko chciałam się pożalić. Specyficzna praca wymaga poświęceń. wiedziałam na co się pisze i nie będę marudzić! Wiem , ze mi wynagrodzi dzisiejszy dzień.

Wczoraj świętowaliśmy! Pizza i piwo(niepasteryzowane) oczywiście wypiłam ok 1/4(i tak sukces, nie przypadam za piwem,ale to mi smakuje)Pizza...to osobny temat. była naszym obiadem i kolacją a także dzisiejszym śniadaniem(uwielbiam zinmą pizzę) i podejrzewam że jeszcze kawałek zostanie mi na obiad!
Wiem , że mało dietetycznie ale ostatnią pizze jedliśmy w ....maju przy okazji zwiedzania Kórnickiego zamku. więc uważam ze jedna na 2mc to nic strasznego.

Postaram się dziś poćwiczyć. Ale nie wiem czy mi to wyjdzie. Od wczoraj w naszym jest akcja pod kryptonimem " obrączka" Męża. była i nagle jej nie ma. Więc jest szukanie. Mała pierdoła a zepsuła nam humor. No bo gdzie jest? Nie wiadomo. Podejrzewam że Amba przyszła i ją pożarła. Mąż jest poważne zmartwiony.  Pod gradem moich pytań"czy miał w pracy, czy ją ściągał? co robił po przyjściu do domu?  czy jak wychodził do administracji to ją miał"? Stwierdził że już nic nie pamięta! Pozostaje przetrząsnąć mieszkanie. Pewnie gdzieś leży i śmieje się z tego że on się martwi.
Znajdzie się.
Tak więc imieniny spędzę najprawdopodobniej sprzątając. Dodam że nawet mam na to ochotę....co się rzadko zdarza.

24 lipca 2012 , Skomentuj

...biegnę!!!! Szkoda tylko że dzisiejszy dystans niewielki.(na co wpływ miała nie tylko moja kolka ale i ból kolana męża)Nic to. Najważniejsze że jednak coś tam przebiegliśmy. Dziś tylko , lub aż  6km. Mimo ze czuję niedosyt, jestem zadowolona. Bo zrobiłam to. Ruszyłam się z domu i biegałam. Nie jest źle. Jest dobrze(nawet jak jest źle to jest dobrze. dlaczego? bo zawsze może być gorzej.)

Gorzej, że wymiary i waga stoją. To nie jest normalne. Od miesiąca nic. (nie liczę okresów @ bo wtedy jest więcej) Zaczynam podejrzewać że: 
- albo jem za dużo- co może być strzałem  w 10 bo uwielbiam jeść
- albo jestem chora....
Poczekam jeszcze miesiąc ale ograniczę jedzenie(nie mam pojęcia jak to zrobić ale odwołam się do sławnego uporu Kłapciorożca- nie znam lepszej metody.) Jak nie pomoże, pójdę do lekarza. Może to problemy z tarczycą? Może dlatego wiecznie mi zimo?

Nie będę martwiła się na zapas. 
I właśnie sobie przypomniałam ze jutro mąż ma imieniny. skończy się wypadem na pyszne jedzonko....trudno  zacznę od ...czwartku :)

Miłej nocki
Aaaaa do Zakopanego zostało jeszcze tylko 773,9km!!!!!
Zaczynam wierzyć że tam dobiegnę!

22 lipca 2012 , Komentarze (2)

... nie służy!!!!!!(Mimo , że kocham jeść! Normalnie dramat! Życiowy na dodatek!) Dlaczego?Bo nie mogę biegać! Mięśnie mi drżą, oddechu złapać nie mogę, ciężko mi niesamowicie przez ogromne ilości jedzenia jakie w siebie wepchałam dziś! Właściwe to sama siebie nie poznawałam. jadłam jak opętana!teraz też jem! Arbuza! pyszny!
Wracając do biegów...w sobotę nie udało mi się zrealizować planu i nie biegałam, ale dziś już tak! Szału nie było. Zaledwie 6,5km. Ale jednak. Sukces! Dlaczego? Bo wyszłam z  domu. Bo przebiegłam te 6,5km. Bo nie poddałam się! Trzeba się cieszyć z małych rzeczy! I ja się cieszę!
Do Zakopanego zostało 779,9km!!!!!

Jak minął weekend? Zakupowo i w kuchni! Kurczę chyba lekko przesadziłam z ilością jedzenia(karkówka z warzywami w sosie, rosół, kurczak pieczony i sałatka grecka) Przez cały tydzień będziemy to jeść! a i jeszcze ciasto....
Miłość do gotowania i jedzenia mnie kiedyś zgubi.....
Jeśli ktoś ma ochotę na powyższe potrawy zapraszam!

20 lipca 2012 , Komentarze (3)

...wspanialszego od weekendu po ciężkim tygodniu pracy?! Nie!!!!Nie może!!!! Tak wiec oficjalnie weekend uważam za otwarty!!!! Dlaczego dopiero teraz? Bo wcześniej nie miałam siły się cieszyć perspektywą dwóch dni wolnego od pracy!!!!

Będę mogła coś upichcić....po głowie chodzi mi ciasto z wiśniami i budyniem....cukinie nadziewane, albo babeczki z  makaronu i warzyw...rosół i kurczak obowiązkowo i jeszcze kalafior i fasolka szparagowa z (masełkiem-dodałam szeptem)
Może zrobię pizze?może muszelki makaronowe nadziewane? najchętniej zrobiłam bym to wszystko ale mąż nie da rady zjeść, wiec muszę się ograniczać(bo znajomi , którzy czasem przychodzą wspomóc go w pałaszowniu , wyjechali...)

Mam jeszcze jeden powód do zadowolenia! Dzisiejszy bieg zaliczony!!!!! I jak!!!!Przebiegłam "na raz" 6,2kmczas był kiepski ale dystans mnie cieszy!!!!Ogółem dziś zaliczyłam 8kmjeszcze nie wierzę! jakoś do mnie nie dociera!
Nie ważne, w końcu dotrze. Do Zakopca zostało 786,4km!!!!!
Jutro też zamierzam biegać! I pojutrze też!!!

Nic nie cieszy tak jak dobrze zaliczony dzień!!!!!
Uciekam ogarnąć mieszkano :)
Dobrej nocki!


17 lipca 2012 , Komentarze (5)

...udany dzień!!!!!Ten wczorajszy!!!!!Dlaczego? Nie tylko poszłam biegać, ale:
1) pobiłam rekord w biegu - bez zatrzymywania się przebiegłam 4,8 km tak "na raz"
2) przebiegłam łącznie 7,6km!!!!!!
3)zakwasów brak :)- czyżby oznaczało to że wysiłek fizyczny nie jest straszny moim mięśniom?  Mam nadzieję :)
Do Zakopanego zostało 797,4 km
Byłam niesamowicie...zmęczona ,ale jak tylko dosapnęłam zaczęłam się tym cieszyć!!!!!
Szkoda tylko że waga stoi.... i wymiary też.....Trudno. Nie załamuję się. Biegam dalej! W końcu musi to przynieść jakieś efekty(chodzi o te wagowe)po za zdrowotnymi.(chociaż te są dla mnie priorytetem!!!!!)

Szkoda tylko, że życie mi tak układa scenariusz dnia, że nie mam czasu na ćwiczenia w dni wolne od biegania. Ale za to ćwiczę silną wolę. Organizm domaga się słodyczy(w szafie ukryłam batony, czekoladki, ptasie mleczko,wafelki, ciastka i pewnie coś tam jeszcze) Jeszcze się nie skusiłam. Powtarzam sobie"Zjesz i co? Będziesz miała chwilę przyjemności i wyrzuty sumienia, więc nie jedz" Bo przecież w weekend pochłonęłaś tyle ciast..."itd.....

Ciekawe czy wytrwam?
Wytrwam! W końcu nie ma na świecie drugiego tak upartego wojnierza jak ja!!!!!

Buziaki :)

16 lipca 2012 , Komentarze (4)

...iść powinno!!! Wszystko!!!!! (nie mam czasu na ćwiczenia, deszcz leje się z nieba wiec i biegi odpadają, w sobotę spałaszowłam ok 6 kawałków ciasta)Ale NIC TO!!!!!!  w końcu zacznie iść, tak jak powinno(czasu nie znajdę, bo nie mam na to żadnego wpływu, ale deszcze przestanie padać i będę mogła biegać, i wrócę na dietetyczne tory) Tak właśnie będzie!!!!! 
Nie inaczej!!!!!

Weekend minął iście imprezowo!!!! A właściwie tylko sobota, ale...od początku. 
Zaczęło się chrzcinami, w międzyczasie był festyn(musiałam jechać i pokibicować "naszym". Mówię wam ale miałam wejście, jak na żadnej imprezie w życiu! Festyn , jak festyn strój raczej luźny a my? Ja szpilki, sukienka i cała taka elegancja.... mąż i wujek garnitury, krawaty....Budziliśmy sensacje )Wracając do wątku... po festynie znowu chrzciny, a po chrzcinach zabawa pofestynowa!!!!Prawdziwa, najlepsza na świecie wiejska potupajka!!!!(i jak nikt nie przyznaje się do słuchania disco polo tak wszyscy znali teksty piosenek )Wyskakałam się za wszystkie czasy. Spaliłam mniej więcej tyle kalorii co przy bieganiu(zwłaszcza że nie piłam piwa bo byłam kierowcą) 

Niedzielę , jak za dobrych starych czasów spędziłam na malinowej plantacji wujka. Uwielbiam zbierać maliny. Relaksuje mnie to. Szkoda tylko że byłam tam jedno przedpołudnie ....
Podsumowując:
1. wyrzutów sumienia z powodu zjedzonych słodkości brak
2. ruch mimo braku biegania był.
3. dotleniłam się i objadłam malin 

Weekend uważam za udany!!!!
Teraz biegnę Was poczytać, a później biegnę pobiegać :)