Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Siedzę przy komputerze i zarabiam na życie. A tyłek rośnie. Więc trzeba się było wziąć za siebie. Na razie ponad 30 kg mniej. Kilka biegów ulicznych (w tym maraton) za mną.. W czasie wolnym zajmuję się "suworologią": www.suworow.pl

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 100323
Komentarzy: 359
Założony: 29 kwietnia 2009
Ostatni wpis: 19 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gerhard1977

mężczyzna, 47 lat, Kolbuszowa

179 cm, 102.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 kwietnia 2010 , Skomentuj

Święta. A jak święta - to świąteczne wizyty. Zarówno niedzielę jak i poniedziałek spędziliśmy u teściów (mieszkają 8 km od nas). Na szczęście udało mi się połączyć "rodzinny obiad" z indywidualnym bieganiem. Bieganie rozpocząłem już w sobotę. Żona poprosiła mnie abym zawiózł teściowej nową firankę - prezent imieninowy. Koniecznie JUŻ I TERAZ, aby firanka mogła być powieszona przed świętami. Nie bardzo chciałem - zaplanowałem sobie popołudniowe bieganie. W końcu wypracowaliśmy wersję kompromisową - pobiegłem do teściowej niosąc siatkę z firanką. Musiało to wyglądać dość zabawnie - firanka ma dużą objętość, ale na szczęście jest lekka - więc jakoś dało się przebiec.

Niedziela była dniem odpoczynku - pojechaliśmy do teściów całą rodziną. Za to w poniedziałek wysłałem rodzine  (+ moje "świąteczne" ciuchy) samochodem. Sam natomiast ubrałem dresy, buty i pulsometr i pobiegłem do teściów okrężną drogą. Łącznie trasa miała kilkanaście kilometrów, które przebiegłem w równe dwie godziny.

30 marca 2010 , Komentarze (4)

Aby rozruszać nieco zastygłe mięśnie wybrałem się wczoraj na trening karate. Założenie było proste - jak się trochę poruszam, to szybciej dojde do siebie.

Na treningu pojawił się gościnnie nie znany mi Sensei. "Nasz" Sensei przedstawił go grupie. Przyznaje ze wstydem, że nie dosłyszałem nazwiska. Za to dosłyszałem "4 DAN".  Robi to wrażenie. Rozgrzewkę poprowadziła sempai Małgorzata, a tymczasem mistrzowie omówili czekający nas trening.

 

Sempai prowadząca rozgrzewkę po raz kolejny popisała się fantazją. Tym razem robiliśmy "brzuszki". Dużo brzuszków. A potem usiedliśmy wszyscy w kole i robiliśmy brzuszki... A gdy już zrobiliśmy ich dużo sempai zarządziła: "A teraz łapiemy się wszyscy za ręce i robimy brzuszki. Silniejsi ciagną do góry tych słabszych". Genialny wynalazek - szczerzyliśmy wszyscy zęby w szczerych (nomen omen) uśmiechach i ciągnęliśmy kolejne kolejki..

 

Potem trening poprowadził nasz Gość. Najpierw Kihon (podstawy) wykonywane w coraz szybszych kombinacjach, następnie Kata (układy) - dla mnie ekstremalnie trudne. Potem przeszliśmy do poruszania się w pozycji walki (na ugiętych nogach). Wtedy po raz pierwszy i ostatni obcy SENSEI zwrócił mi uwagę "Źle rozkładasz ciężar ciała, aż nogi ci drgają"... "Ach Sensei"  -pomyślałem - "w żadnym wypadku. To tylko te wczorajsze 21 km.."

 

A potem były jeszcze elementy Kumite (walki). Ale tym razem los był dla mnie szczęśliwy - na sali była nieparzysta liczba ćwiczących. Dla mnie zabrakło pary i dzięki temu ominęła mnie radosna kopanina po udach i piszczelach.

29 marca 2010 , Komentarze (8)

Czas powyżej - to czas netto (od przekroczenia linii startu).

Czas brutto (od strzału startera): 02:03:41

Biegło mi się bardzo dobrze. Pogoda była idealna - słonecznie, jednak nie za gorąco. "Wodopoje" ustawione co 4 km - akurat w sam raz aby łyknąć trochę wody czy izotonika. Plan biegowy - dość desperacko ułożony przed samym startem brzmiał: biegne w tempie 6 min/ km (bo łatwo to mierzyć i przeliczać). Po pewnym czasie sprawdzam jak się czuję i przyspieszam lub zwalniam. W praktyce wyszło nieco szybsze tempo: poszczególne kilometry "robiłem" w tempie od 5:40 do 6 min na kilometr. Po 5 km mój czas wynosił 29 minut - i wiedziałem, że jest dobrze. Cały czas powtarzałem sobie - zwolnij do 6min/km, pamiętaj, że tempo masz utrzymać przez cały bieg. Ale w praktyce na każdym kilometrze zyskiwałem ok 10 sekund względem planu. Po 10 km sprawa była już jasna - mam utrzymać tempo do końca biegu - i będzie dobrze.. I było..

Wielkie podziękowania dla wszystkich "współbiegaczy" i organizatorów. I jeszcze większe  podziękowania dla wspaniałych kibiców - zarówno "prywatnych"(Moniki, Gosi i Marcina, którzy przyszli ze mną, aby mi pomóc podczas tego biegu), jak i tych publicznych - dopingujących na całej 21 kilometrowej trasie. Na trasie mieliśmy okazję wysłuchać policyjną orkiestrę, kilka grup bębnów, grupe śpiewającą pieśni religijne oraz zobaczyć setki osób dopingujące nas do większego wysiłku. Zwłaszcza jeden człowiek gdzieś w okolicach 20 km był wspaniały - swoimi okrzykami poderwał nas do tego abyśmy dali z siebie wszystko. Nie wiem kim był - ale jego okrzyki "biegnij, wytrzymaj, już tylko kilometr  - dasz radę", na pewno bardzo nam pomagały.. Jeszcze raz wszystkim dziekuję...   

26 marca 2010 , Komentarze (2)

Przeżywam juz od tygodnia. Pewnie przez to "przeżywanie" jestem nieznośny dla całego otoczenia. Ale tak to już jest z hobbistami.

 

Zupełnie nie wiem na jaki czas się nastawić. Planowałem 2h 15 min, (135 min) za odpowiednim zającem.

 

Z drugiej strony, gdyby tak utrzymać tempo moich odcinków w środe (poniżej 5 min, na 850 m "pod górkę") ... Pozwala to marzyć o czasie rzędu 125 min . Oczywiście trzeba utrzymać tempo  przez 2 h, ale w Warszawie nie będzie całej trasy "pod górkę", a i ciuchy będe miał trochę lżejsze.. Powinien też dojśc efekt superkompensacji, stresu startowego i zmiany diety.

 

Najgorsze, że nie mam się kogo zapytać - ci doświadczeni nie chcą wróżyć z fusów, a niedoświadczeni z pewną miną podają najróżniejsze odpowiedzi.

24 marca 2010 , Skomentuj

Jutro minie rok odkąd po raz pierwszy zalogowałem się na odwazsie.pl  . Ważyłem wtedy 116kg i miałem już "zrzucone" 11kg. Dzisiaj dokonałem "oficjalnego" ważenia - 89kg. Od początku odchudzania 38kg zrzucone.. 

 

3 biegi uliczne za mną. Przede mną, już za 4 dni półmaraton. Właśnie wróciłem z biegu "na superkompensację" - czyli ostatniego silnego treningu przed zawodami. Przebiegłem 8x 850 m lekko pod górę, w tempie 4,40-5,0 min na odcinek. Odpoczynek pomiędzy odcinkami - te same 850 m, tym razem lekko w dół w wolnym tempie (7 min +). Zobaczymy czy superkompensacja działa. Jeżeli tak, to powinienem "zrobić" półmaraton w ok 2 godziny i 5 min. Jeżeli nie, to nieco wolniej.. Przede mną także Silesia Maraton  (3 maja - Katowice) oraz wiele innych, dzisiaj nieznanych mi wyzwań..

 

Zrezygnowałem dzisiaj z treningu karate. W planie było KUMITE (walka) i zbyt wielka była szansa na jakąś kontuzję. Większość kontuzji jest niegroźna i szybko mija. Ale wolałem nie ryzykować biegu z obitą kostką czy kolanem. Za to przyszedłem na trening dzieci (godzinę przed naszym treningiem) z całą rodziną. Sensei zgodził się abyśmy obejrzeli trening. Córcia (lat 6) była zachwycona i nie może się doczekać kiedy ona zacznie chodzić na karate. Mam nadzieję, że także żona przestała się tak bardzo obawiać tego "strasznego karate". Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to od kwietnia (czyli w praktyce "po świętach) mała zacznie uczęszczać ze mną na treningi..

22 marca 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj byłem biegać. Bieg spokojny - czas trwania nieco ponad dwie godziny. Wracam do domu. A tam cała rodzina na mnie czeka.. Żona z troską (brzmi lepiej niż: "z wyrzutami") pyta: "gdzie byłeś tak długo?". Synek chwyta mnie za palec i ciągnie spoconego do kuchni krzycząc: "TAATAAA! AM, AM.. ". Co jest? Mały ciągnie mnie i wskazuje na piekarnik.

Okazało się, że zaraz po moim wyjściu żona chciała upiec frytki. Tylko programator w kuchence nie zadziałał i nie dało się właczyć piekarnika. Podobno przez ponad godzinę synek stał pod kuchenką, pokazywał na surowe frytki i płakał "AM, AM".. To nic, że było mnóstwo innych rzeczy do jedzenia. On chciał frytki i już.. A paskudny ojciec biegał w tym czasie po lesie.

19 marca 2010 , Komentarze (5)

Dostałem jak pewnie wszyscy pozostali użytkownicy maila promocyjnego z odwazsie.pl. Generalnie takie maile kasuje od ręki, ale nie tym razem. Jedna z informacji zrobiła na mnie duże wrażenie. Rudi Schuberth - schudłem 37 kg

Jakby ktoś nie dostał, to artykuł o Rudim jest tutaj:

http://diety.odwazsie.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/du_id/957243

 

Rudi schudł niemal dokładnie tyle co ja: 36,5 kg (ostatnie ważenie 26 lutego). Z tego, od momentu zapisania się na odwazsie.pl zrzuciłem 25,5 kg. Gdy ktoś wejdzie na www.odwazsie.pl to może przeczytać: NAJODWAŻNIEJSZY POLAK ZRZUCIŁ: 25,5  kg.

To o mnie...

Niedługo kolejne ważenie - i być może ta wartość się zmieni..

 

 

18 marca 2010 , Skomentuj

Wczoraj znowu nie było senseia (mistrza). Zajęcia karate prowadziła w zastępstwie sempai  Małgorzata..(sempai -starszy stopniem)

Ci sempaje nas wykończą. Mam wrażenie, że trening z nimi jest znacznie intensywniejszy niż w przypadku senseia. Ale to moze tylko przypadek - bo oba treningi prowadzone przez sempajów były treningami KUMITE (walki) - i przez to były znacznie intensywniejsze niż treningi KIHON (podstaw) czy KATA (formy).

Dalej mi się nie podoba, że mnie biją i ja mam kogoś bić. Ale podchodzę do tego już z większym spokojem - w końcu karate to sztuka walki - więc prędzej, czy później i tak trzeba będzie oberwać. Generalnie trening wczorajszy podobał mi się znacznie bardziej niż ten z przed dwóch tygodni. Był bardziej urozmaicony i chyba nieco lżejszy kondycyjnie (nie mówiąc o tym, że wtedy byłem solidnie poobijany, a teraz tylko trochę).

 Zabawnym ćwiczeniem (choć wcale nie prostym) było czołganie się pod innymi. Zrobiliśmy w kółeczku "podpór przodem" jak do "pompek". Pierwsza osoba zaczynała się czołgać i na końcu robiła podpór, po chwili druga, trzecia itd. aż do końca. Trwało to kilka minut i pod koniec mocno bolały ramiona, a i samo czołganie się było trudne - bo miejsca pod kolegami (i koleżankami) nie było dużo..

Po treningu karate, tak jak w każdą środę przebiegłem "moje" 8 km..

15 marca 2010 , Skomentuj

Przychodzi kobieta do lekarza:
-Panie doktorze,co mam robić,żeby tak nie tyć?
-Niech pani mniej je!
-Ale ja mało jem! Tylko resztki po dzieciach.
-A ile ma pani dzieci?
-Czternaścioro.

14 marca 2010 , Komentarze (2)

W ciągu ostatniego miesiąca: biegałem po mokrym śniegu, zapadłem się w rów z wodą ukryty pod śniegiem (woda do kolan), wyjechałem na imprezę na orientację w letniej kurtce (a nocą było -14), nocowałem w zimnej i wilgotnej "świetlicy wiejskiej" i wielokrotnie przemoczyłem nogi podczas biegania.

Powinienem leżeć przeziębiony i kwiczeć ledwie żywy. A tu nic..

Za to moja żona była przeziębiona przez cały tydzień, a dzisiaj gorączkę dostał synek..

Jak już pisałem NIE MA SPRAWIEDLIWOŚCI...

 

PS. Dzisiaj 20 km biegu na rozkładzie - częściwo po mokrym śniegu.. Czas - 2,5 h.