Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 639479
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 maja 2014 , Komentarze (8)

Cały czas nad sobą pracuję.

Z różnym skutkiem.

Nie wiem co się ze mną dzieje i jakie są powody ale nie żyję w rytmie z zeszłego roku.

A było tak dobrze.

Trzymałam dietę i chodziłam systematycznie na siłownię i to cztery razy w tygodniu.

Miałam dużo energii i wielki apetyty - na życie.

W tym roku - kaplica.

Już nie trenuje tak jak kiedyś i z dietą też marnie.

Efekt taki, że jestem rozgoryczona i dziękuję Bogu, że nie pozbyłam się wszystkich zbyt dużych ubrań z minionego roku.

Im bardziej się zmuszam by odrobić "straty" tym efekt coraz bardziej opłakany.

Ale nie poddaję się.


W najbliższą sobotę idę na wesele szwagra.

Miałam nadzieję, że będę mogła wystąpić choć raz, od przynajmniej 15 lat, zadowolona ze swojego wyglądu i pewna siebie.

I już wiem, że tak nie będzie.

W nowej sukience miałam się czuć jak milion dolarów ale czuję się fatalnie.

Dobrze, że ma choć piękny kolor.

Nowe buty, które wydawały się w sklepie najwygodniejszymi na świecie nadają się tylko do siedzenia.

Owszem ładne i nawet nie cisną ale...i tak nogi bolą.

Szkoda, że nie mogę ubrać się w jeansy, w których czuję się genialnie i wygodne buty na koturnie.

Aktualnie testuję rajstopy, w których bardzo obcieram sobie uda i żadne mi znane sposoby nie pomagają.

Jak ja to przeżyję?

Najważniejsze, że za tydzień o tej porze będę miała to z głowy.

Czemu to takie trudne.

To w czym dobrze się czuję jest nieodpowiednie na wesele.

No nic.

Może po weselu przestanę się stresować i złapię równowagę.


Mam nadzieję, że u Was lepiej i trzymacie się dzielnie;)

27 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

...czyli jak zrobić by było lżej?

Co do jednego się upewniłam, że tylko małymi krokami acz systematycznie mogę być szczęśliwsza, mieć więcej energii i chęci do życia.

Nic na siłę i za wszelką cenę.

Chcę być sobą.

I nie gonić za modą.

Dość!


Znalazłam moje dwie stare książki i zachwyciły mnie na nowo.

Są to książki o pracy nad utratą zbędnych kilogramów ale w sposób rozsądny.

Kurcze! To ja już ponad 20 lat temu miałam takie mądre książki?

Szkoda, że w tedy nie wiele do mnie dotarło z ich lektury.

Postanowiłam Wam przybliżyć jedną z myśli zaczerpniętą z książek.


ZANURZANIE W BAGNIE.

Czy tracenie na wadze nie przypomina Wam ugrzęźnięcia w bagnie?

Im silniej i szybciej pragniesz się wydostać, tym bardziej się pogrążasz.

Uwolnić się można tylko działając cierpliwie i powoli.


Oj strasznie mi się to spodobało i utwierdziło w moich postanowieniach.

Postaram się przybliżać Wam te fragmenty, które na mnie będą miały dobre działanie.


Trzymajcie się Kochani i bądźcie dla siebie dobrzy.

Dbajcie o siebie i nie karzcie się gdy coś Wam nie wyjdzie.

Jutro też jest dzień i może jutro będzie lepiej.

25 kwietnia 2014 , Komentarze (11)

Otaczać się pozytywną energią.

Emanować ciepłem i spokojem.

Cieszyć się każdym dniem.

Czerpać radość z bycia tu i teraz.

Nie odkładać niczego na potem, tzn.na czas gdy schudnę.

Zapędziłam się w kozi róg ale właśnie z niego wychodzę.

I wyjdę bo będę dla siebie dobra.

Nie będę się karać lecz nagradzać.

Chcę być szczęśliwa.

Nie oglądam się za siebie i nie wiem co przyniesie przyszłość ale jestem tu i teraz.

Ten czas jest dla mnie najważniejszy!

Jeśli chcę coś zrobić to to zrobię.

Ubiorę się w uśmiech i będę piękna.

Używam tylko pozytywnych słów.

Już nie zamykam się w siłowni.

Otwieram się na nowe, na ludzi, na przyrodę, na świat!!!

Dość zastanawiania się co kto o mnie myśli!!!

Życie nie kręci się w okół odchudzania-są ważniejsze rzeczy!!!

Trzeba żyć i cieszyć się życiem!

Odżywiać się zdrowo i ruszać!

Dość słów: schudłam? przytyłam?

DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE!

24 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

....bo ja reaguje dokładnie odwrotnie!

Im bardziej się pilnuje, ograniczam i katuje treningami to coraz bardziej mój organizm się buntuje.

Mimo zmiany planu diety i treningów, choć na początku zaczęłam tracić kilogramy to w ogólnym rozrachunku zaczęłam podjadać i zniechęcać, i znowu skończyłam na plusie.

A na dodatek zaczęłam się nienawidzieć!

Dobrze, że udało mi się, chyba w najgorszym momencie, pogadać z moją dietetyczką.

Przypomniała mi, to wszystko dzięki czemu udawało mi się chudnąć i być szczęśliwym.

Choć powoli to skutecznie.

Po pierwsze mogę jeść wszystko ale w rozsądnych ilościach.

Niczego sobie nie zakazuję.

Pamiętać o 5 posiłkach.

Posiłki powinny być zbilansowane czyli białko, węglowodany i warzywa.

Trening jest ważny ale nie za karę i bez przesady.

50 min w zupełności wystarczy.

Może być i więcej ale tylko gdy mam na to ochotę.

Żadnego treningu by schudnąć więcej.

Zdrowe i mądre jedzenie.

Treningi dla utrzymania sprawności i jędrności oraz podniesienia metabolizmu.

A jak mi pójdzie zobaczymy;)


Trzymajcie się Kochani!!!!

14 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

...taki tytuł mi się nasunął...

Pozbierałam się i ogarnęłam po ostatnim wpisie.

Znam swoją wartość.

Dziękuję Wam Kochane za słowa wsparcie - ech co ja bym bez Was poczęła;)


Od dzisiaj zaczynam nowy plan treningowy w nowym klubie fitness.

Plan obejmuje trzy tygodnie treningów na siłowni przeplatanych zajęciami z fitnessu.

Na początku trochę się przeraziłam ale dam radę.

Zresztą mam silną motywację - śliczna suknia na wesele 17 maja jest zbyt opięta.

I w żadnym wypadku nie mam zamiaru jej poszerzać.

Mam dobre cztery tygodnie i jestem pewna, że z odpowiednią dietą i treningami - sukces murowany.

Będę czuła się pewniej a to jest warte wysiłku.


Trzymajcie się Kochani - pracujcie nad sobą i nigdy się nie poddawajcie!!!

Wszyscy mamy lepsze i gorsze dni.

Ważne by się podnosić i iść dalej.

9 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Zderzenie z rzeczywistością!

Na poprzedniej siłowni brakowało mi luster.

Na tej po dwóch dniach mam ich szczerze dość.

Napatrzyłam się na siebie i inne młode dziewczyny do 30 wraz z instruktorką.

No i zobaczyłam, że jestem starą, otyłą i brzydką babą.

Wczoraj wróciłam do domu całkowicie zdołowana.

Boże to jak ja wyglądałam 25 kg więcej!!!

Do tej pory tak bardzo cieszyłam się z ubytku wagi i sprawności jaką udało mi się uzyskać.

Jak ja mam to rozumieć.

Inna siłownia, inny trener i trochę inne ćwiczenia na ten sam mięsień a ja nie mogę zrobić tyle powtórzeń co kiedyś.

Z jednej strony ja to rozumiem a z drugiej strony nie mogę się pogodzić z faktem, że nie jestem tak dobra jak myślałam.

Nie żeby się chwalić ale tak dla samej siebie.

Tak wiele poświęciłam czasu i wcale nie mało pieniędzy na treningi.

I co?

Pojawiły się wątpliwości czy warto.

Wygląd wyglądem - nie dajmy się zwariować - NAJWAŻNIEJSZA JEST SPRAWNOŚĆ.

A ja sama czuję, że jestem sprawna i nic właściwie mnie nie ogranicza tak jak kiedyś.

Wiem, że czasu nie cofnę i nie będę wyglądać jak 20 latka gdybym nawet przeszła nie wiem ile operacji plastycznych.

Dopadł mnie kryzys wieku średniego?

8 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Byłam w nowej siłowni a właściwie klubie fitness.

I powiem Wam - jest super!!!

Duże dwie klimatyzowane sale w pięknych energetycznych kolorach.

Pomieszczenia są na piętrze i mają ogromne okna dające dużo ciepłego światła.

Są i szatnie z szafkami na klucz i toalety i prysznice.

Wszystko nowiuteńkie bo klub działa dopiero od lutego tego roku.

Jestem zachwycona szeroką gamą różnych organizowanych zajęć z moją ukochaną ZUMBĄ na czele.

Zresztą podam Wam stronę internetową jak chcecie zobaczyć:

www.powerfitgolub-dobrzyn.pl

Pełen profesjonalizm i to w takim grajdołku jak Golub-Dobrzyń.

Choć sentyment do poprzedniej siłowni pozostał...


Pozdrawiam Was serdecznie;)

3 kwietnia 2014 , Komentarze (11)

Witajcie Kochani!

Niutka już nie ma.

Nie przytulę go już nigdy ale dość, starczy.

W moim sercu pozostanie na zawsze.


Przez dwa dni nie istniałam.

Wyłączyłam telefon.

Wzięłam wolne.

Nie mogłam z nikim rozmawiać.


Jednak życie toczy się dalej.

Jakoś pozbierałam się, tzn. raz jest lepiej, raz gorzej ale trzymam się.


Teraz całą moją miłość przelałam na...Tosię - to szczeniaczek, który jest z nami od miesiąca.

Oli chorował i wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała się z nim rozstać.

A u mnie w pracy oszczeniła się suczka.

Mąż zdecydował by wziąć jedno ze szczeniąt i tak w ogromnym skrócie Tosia pojawiła się u nas.

Bardzo mnie ucieszyło, że Oli ją zaakceptował.

Spały razem i jadły z jednej miski.

Tosia jest zupełnie inna niż Oli.

A to ona:

Jest mi łatwiej.

Muszę otworzyć się na nowe.

Tosia też potrzebuje miłości i opieki.

Jej matka przybłąkała się do nas do pracy.

Wiele przeszła.

Portierzy a szczególnie jeden starał się przez wiele miesięcy by nabrała zaufania do ludzi.

Ja też ją polubiłam.

I okazało się, że jest szczenna.

Gdy maluchy na początku stycznia przyszły na świat otoczyliśmy ich opieką.

Portierzy w nocy a ja w dzień.

Wychodziłam kilka razy z biura by je karmić.

A resztę już znacie.

Oddałabym tysiąc Tosiek za jednego Oliego.


Rozstanie z Olim uświadomiło mi, że czas na zmiany.

Zrezygnowałam z siłowni ale tej konkretnej.

Po tym nieporozumieniu, o którym pisałam wcześniej, czułam się źle.

Teraz rozglądam się z inną siłownią...zobaczymy.


Kochani...już późno więc zmykam spać.

Trzymajcie się.

Dziękuję Wam za wszystko

30 marca 2014 , Komentarze (9)

Dzisiaj musiałam pożegnać się z moim ukochanym psem.

W lutym skończył 13 lat.

Oli chorował na raka od ponad pół roku.

Guz się powiększał.

Nauczyłam się cieszyć każdym dniem, który był mi z nim dany.

BARDZO MI GO BRAKUJE!!!!!

Wiem, że to tylko pies ale nawet nie umiem Wam opisać jak boli, jak bardzo boli i jak bardzo tęsknię.

Tak bardzo chciałabym go przytulić...

Ja i Oli

28 marca 2014 , Komentarze (5)

...zupełnie nie mogę się pozbierać.

Ewa przegrała walkę z rakiem...

Rok temu wprowadziła się do nowo wybudowanego domku z mężem i kilkuletnim synkiem.

Rak zaatakował ją znowu, bo już kilka lat wcześniej toczyła z nim walkę.

Była bardzo dobrym człowiekiem.

Uśmiechnięta i serdeczna.

Tak bardzo chciałabym ją jeszcze raz zobaczyć jak staje w drzwiach ze swoją piegowatą buzią...skromna i szczera,...i taką chcę ją zapamiętać.