Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 638984
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lipca 2008 , Komentarze (13)

...wokół egzaminów.

Dieta zeszła na ostatni plan.
Byle do 13 lipca - ostatni egzamin a później co Bóg da.
Mam nadzieje, że nie będę miała poprawki bo są dopiero we wrześniu, a ja mam w tym miesiącu ustalony termin ślubu.
Z Piotrem układa mi się wzorowo. 
Zadaje sobie pytanie czy bardzo się zmienił?
W zasadzie nie - ot odstawił piwo. Nie okazuje żadnego zdenerwowania, pomaga w obowiązkach domowych. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawia. Tak jakbyśmy zaczeli odbierać na tych samych falach. Oby już tak zostało.
Wiem, że abstynentem to on nigdy nie będzie i zresztą tego nie wymagam.
Proszę tylko o umiar.
Dietę zawaliłam całkowicie. I waga zaczyna wędrować do góry. Zaczynam też paskudnie się czuć. Zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Teraz jest jednak czas egzaminów.
Nieustannie szukam nowych pomysłów by zwiększyć zdolność zapamiętywania.
Dlaczego tak trudno zapamiętać. Przed laty gdy byłam młodsza wystarczało kilka razy przeczytać. Niestety teraz tak nie jest.
Jutro egzamin z prawa. Muszę koniecznie się wyspać. To jest najważniejsze.
W sobotę gdy wrócę z egzaminu będę się uczyć finansów publicznych, w niedzielę ciąg dalszy finansów.
W poniedziałek i wtorek będę uczyć się mikroekonomi a środę i czwartek będę dokształacać się ze statystyki. Piątek zostawię sobie na powtórki i poczytanie materiałów z socjologii.
Mam nadzieję, że uda mi się załatwić urlop na poniedziałek, wtorek, środę i czwartek. Inaczej nie dam rady się nauczyć.
Szkoda mi teraz, że nie uczyłam się systematycznie. Było by mi teraz łatwiej.
Ale znacie kogoś kto uczy się na studiach systematycznie?
Kochani tylko jeden tydzień uczciwej nauki i wakacje od szkoły.
Trzymajcie za mnie kciuki bo bez Waszej pomocy marnie to widzę.

Czym stały się nasze pamętniki na Vitalii?
Czy ktoś wcześniej pomyślał, że będziemy tu opisywać nie tylko zmagania z kilogramami ale dosłownie wszystko co wiąże się z życiem?

Daje słowo, że od 14 lipca ruszam do walki z moim tłuszczem!
 

P.S. Jeszcze jedno. Wbrałam się po raz kolejny do ginekologa. Tym razem do innego. Ten natychmist stwierdził, iż konieczne jest badanie cytologiczne.Tamto było złe i stwierdził, że zbyt długo zwlekałam. Tłumaczyłam mu, że nie wiedziałam jaki jest wynik cytologii. Skoro nie było żadnej widomości z poradni to byłam przekonana, że wszystko jest ok. Gdy byłam dwa m-ce temu lekarz stwierdził, że cytologię robi się co 3 lata. Co by było dalej gdybym nie zerknęła w kartę na odchodne? Dalej sądziłabym, że wszystko jest ok. Boję się jaki będzie wynik.
Staram się jednak nie myśleć. W sparwie wyniku mam dzwonić 21 lipca.

3 lipca 2008 , Komentarze (7)


Oczywiście mam na myśli mój ślub.
Nie odwołałam sali ale też nic nowego nie załatwiam. Teraz Piotr wykazuje się inicjatywą. Teraz wiem, że mam jeszcze trochę czasu. Te wszelkie dokumenty w kościele i menu, i tort itd spokojnie można załatwić na miesiąc przed ślubem.

To już do mnie dotarło , że głupotą jest wierzyć, że Piotr, czy jakikolwiek człowiek da się zmienić radykalnie w wieku 36 lat.
Więc zaczęłam się zasatanawiać i przypominać jak było przez te 6 lat z Piotrem. Czy zawsze pił piwo wieczorami, czy awanturował się, czy faktycznie nigdy mi nie pomagał, nie szanował?
Gdyby tak było już dawno bym go pogoniła, a już słowo ślub nie przyszło by mi do głowy.
Starą panną już jestem więc to nie powód by brać ślub. Mam własne mieszkanie, samochód, pracę, zaczęłam studia, a za zbytnim tłumem znajomych nie przepadam. Jestem osobą niezależną.
Więc do czego mi ten ślub?
Jestem z Piotrem już 6 lat i nie wyobrażam siebie z innym mężczyzną. Tylko Piotrowi pozwoliłam się do siebie zbliżyć i tylko jego dotyk sprawia mi przyjemność. Byłabym z nim nawet bez ślubu. Nie wiem tylko jak go tytułować. Chciałabym powiedzieć - mój mąż. Zresztą tak mówię tylko, że to kłamstwo.

Mam nadzieję, żę zrozumiał i tych chwil złych będzie mniej w naszym życiu. Ja też będę się starała dotrzymać słowa i przestrzegać ustalonych wspólnie regół.

Zawsze mówił, że mnie kocha i tak zupełnie bez powodu i bez okazji mówił: "ale Ty jesteś ładna". Nawet w poniedziałek gdy wspólnie wracaliśmy wieczorem ze sklepu. Wcale nie wygladałam ładnie. Nie wstydzę się go. Mogę przy nim nawet chodzić nago.
Mogę na niego liczyć w chorobie - sprawdził się wzorowo. Był troskliwy i opiekuńczy, i taki cierpliwy. Nie brzydził się mnie i nie byłam dla niego odpychająca.
Pisze to wszystko i rozmyślam, a notatki z prawa leżą.
Dośc tego biorę się za naukę bo w sobotę egzamin.
13 lipca mam ostatni egzaminy. A do tego czasu muszę jakimś cudem zakuć i zaliczyć: prawo, mikroekonomię, socjologię, finanse publiczne,statystykę.

Po 13 lipca będę dla Was. Postaram się poodpisywać.
Bardzo mi pomogacie. Chyba nigdy nie będę w stanie się Wam odwdzięczyć ale postaram się.

2 lipca 2008 , Komentarze (15)


Dużo rozmawiamy z Piotrem. Każdego wieczoru.
Faktycznie się zmienił. O piwie nawet nie wspomni. Jest spokojny i opanowany, i bardzo czuły. Nie okazuje żadnego zdenerwowania. Sam przejawia inicjatywę co należy zrobić w domu, co załatwić. Sprząta, gotuje robi zakupy. Ja już  zapomniałam, że on potrafi taki być.

Normalnie mam w domu ideał!

Powtarza, że już nigdy nie wróci to co było, że nie chce, że to było złe.
Ciągle powtarza, że bardzo mnie kocha i chce być ze mną do końca życia.
Że nie chce już czekać ze ślubem, że 6 lat to już jest zbyt długo.

Byliśmy u Księdza Michała i powiedział, że to my musimy podjąć decyzję, że on nic nam nie doradzi, że jesteśmy tak długo z sobą i powinnismy siebie znać.
Że może powinniśmy iść do poradni.

A moje egzaminy?
Różnie.
Trudno mi wbić te wszystkie wiadomości do głowy, oj bardzo trudno.
Boję się, że nie dam rady.

Chyba nie odwołam ślubu...

26 czerwca 2008 , Komentarze (27)

Oby nie jednodniowy ;)
Piotr wczoraj mógłby uchodzić za ideał.
Ciekawe co będzie dalej.
Zaczynam się łamać (znacie to zapewne)
Jednak jak czytam Wasze wpisy to staję ponownie do pionu.
Piotr nie chce przekładania i powiedział, że starać się będzie, że wszystko przemyślał, że też nie chce tak żyć, że postępował  źle.
Kurcze ale choćby starał się te 2,5 m-c to jakoś trudno mi uwierzyć, że tak pozostanie i po ślubie.
Gdyby wytrzymał rok...to wyszłabym za niego za mąż - to pewne.

W poniedziałek mam dać ostateczną odpowiedź co do sali na wesele.
Mam nadzieję, że do tej pory uda nam się spotkać z Księdzem Michałem i on pozwoli nam wspólnie podjąć mądrą decyzję. Ja uważam dzisiaj w 99 %, że należy przełożyć.
Piotr wyciągnął mi pewien argument by nie przekładać - dziecko.
Za rok po ślubie będę miała dobre 37 lat.
Więc w najlepszym wypadku urodzę mając 38 lat.
I co Wy na to? A może nie czekać z dzieckiem ale ze ślubem tak?

Jakie to wszystko poplątane...
Wiem, że nie da się wszystkiego zaplanować i przewidzieć.
A może zaczynanie, za przeproszeniem, od dupy strony to jeszcze większa głupota, niz ślub za 2,5 m-ca?


25 czerwca 2008 , Komentarze (18)


Jesteście NIESAMOWICI! (piszę tak bo i pewien mężczyzna też dał mi komentarz)

Napisaliście mi dużo mądrych rzeczy i utwierdziliście mnie w przekonaniu, że błędem by było branie teraz tego ślubu. Już tak nie myślę o wstydzie i tym co powiedzą inni. Wyłazi ze mnie egoistka i bardzo dobrze bo w tych sprawach należy być egoistą.

A tak na marginiesie dzisiaj odebrałam na poczcie paczkę z plikiem zaproszeń do wypisania. Zdecydowanie mogą poczekać. Paczka miała przyjść dokładnie tydzień temu. I mieliśmy już w minioną nedzielę wręczyć kilka zaproszeń. I było by jeszcze trudniej. Myślę, że opaczność boska czuwa.

Rozmawialiśmy wczoraj wieczorem.
Nie było łatwo. Starałam się panować nad sobą bo to miała być rozmowa, a nie kłótnia. Było różnie. Chwilami myślałam, że już nic z tego nie będzie.
Zaczął czytać Wasze komentarze. Stwierdził, że jest ich tak dużo, a on jest bardzo zmęczony. Postara się jednak je przeczytać, może na raty ale postara się przeczytać wszystkie.
Namawiam go by zrobił swój wpis w pamiętniku, by przedstawił swój punkt widzenia.
Myślę, że dotarło w końcu do niego, że to poważna sprawa.
Podzieliliśmy zgodnie obowiązki w domu. Oczywiście nie wszystkie bo nie o wszystkim tak się da na szybko zdecydować. Łazienkę i sypialnie sprzątam ja. Kuchnia i duży pokój należą do niego. Gotujemy na zmianę. Jeśli gotuje Piotr to ja zmywam i na odwrót. Jest dużo róznych ustaleń.
Mimo wszystko ja jednak obstaję by ślubu nie było w tym roku. Zobaczymy jak długo wytrzymamy w naszych postanowieniach. Zresztą wszystkiego nie omówliśmy.
Podpowiedziałam mu kłamstwo dla ratowania jego honoru.
Powiemy, że w ostatniej chwili orkiestra nam odmówiła a innej tak szybko nie znajdziemy i dlatego przekładamy. I nie musimy się więcej tłumaczyć.

Rozmawiałam z Panią od sali i wiem, że nie było by problemu z przełożeniem. Ten fakt ucieszył mnie bardzo.

Powiedziałam mu wczoraj, że tam w kościele tego 13 września o 15,00 to my będziemy stali na przeciw siebie i sobie przysięgali. Nie komuś tam ale sobie. Ja nie będę mogła szczerze powiedzieć tak patrząc mu prosto w oczy.

Dzisiaj pewnie też będziemy rozmawiać.

A teraz idę się uczyć. W sobotę i niedzielę mam egzaminy łącznie 5!

P.S. W miarę możliwości postaram się Wam poodpisywać. Dzięki Wam czuję zdecydowanie silniejsza! Nawet czuję ulgę.




24 czerwca 2008 , Komentarze (136)

Jestem bardzo rozgoryczona zachowaniem "przyszłego" męża.
To bardzo długa lista i nie chodzi o stres przed ślubem.
Chcę go odwłać lub choć przełożyć o rok.
Owszem kocham go ale nie mogę zaakceptować jego zachowania i mam świadomość, że po ślubie będzie jeszcze gorzej.
A o co mi chodzi?
Pije kilka piw każdego dnia i nie widzi problemu. Łazi po barach. Papierosy nawet mnie tak nie ruszają. Nie pomaga mi w domu. Dosłownie wszystko jest na mojej głowie: rachunki, sprzątanie, pranie, gotowanie nawet nie zajmie się drobnymi naprawami. Nie odłożył żadnych pieniędzy na ślub i poza zakupem garnituru nie kiwnął nawet palcem. Ja załatwiam całą resztę, sala, orkiestra, samochód + ozdoba, zaproszenia, kamerzysta, fotograf itd.
Wiecie co....?
Mam dość!
Ten człowiek nawet mnie za to nie poszanuje.
Jest mi bardzo wstyd odwoływać ten ślub ale to jemu powinno być.
Umowy związane ze ślubem są na mnie więc będę musiała zapłacić za rezygnację.
Dochodzę do wniosku, że to już lepsze, niż życie z tym człowiekiem jako mężem.
O tak...znam go dobrze - wszak mieszkamy razem już 6 lat.
Liczyłam, że się zmieni, że bedzie się starał bo bedziemy małżeństwem ale tak nie jest.
Wstyd mi będzie przed Rodziną a jego matka to dopiero się na mnie obrazi.
Jasne - oczywiście będzie to tylko moja wina.
On uda głupiego.
Ale ja nie chcę tak żyć!
Już nie mam siły ciągnąć go tak za sobą.
Tak...boję się samotności ale i tak czuję się samotna, bo nie mogę na niego liczyć.
Więc po co brnąć dalej?
Doradzcie ....bo oszaleję.


P.S. Tym razem odpowiedzi na Wasze komentarze będę pisała zaraz pod Waszymi wpisami. Chciałabym by Piotr mógł to przeczytać. Rozmawiałam z nim wielkorotnie. Czasami nic to nie dawało, a czasami tylko na krótko. Jeśli brakowało mi słów pisałam do niego listy. Nie chcę bawić się w małżeństwo. Jestem na to za stara.
       Chcę podejść dzisiaj do Księdza. Byliśmy już u niego wcześniej. Chcę z nim porozmawiać. Może on też mi coś doradzi... To nie jest przypadkowy Ksiądz. On doradza w sprawach małżeńskich. Chodziliśmy do niego na nauki przedmałżeńskie. Jest w naszm wieku. Zna nas.

P.S. 18.52

Wróciłam do mieszkania. Piotr oczywiście w pracy - wiem, że jest.
Byłam u Księdza niestety oni też mają urlopy. Mogę sie z nim spotkać najprędzej w niedzielę po wieczornej mszy. Mam nadzieję, że Piotr pójdzie ze mną.

Jest jeszcze coś.
Swoimy komentarzami dałyście mi siłę.
Ocho właśnie wrócił.
Trzymajcie kciuki! Chcę tylko by mnie zrozumiał.


17 czerwca 2008 , Komentarze (5)


Oczywiście pamiętam o Was i jestem z Wami całym sercem!

U mnie na dobre zaczęły się egzaminy. Powiedziałam sobie trudno i unikam komputera do celów prywatnych. Praca i nauka. Gdybym zaczęła częściej do Was zaglądać to nici z nauki. Udało mi się załapać dwie czwórki. Na resztę wyników czekam i jeszcze cała seria egzaminów mnie czeka.

Trzymajcie się Kochane Moje!

5 czerwca 2008 , Komentarze (12)


Wspomagacz przestał działać i zaczęłam znowu sobie dogadzać.
Tylko kilka dni i znowu klapa!
Nie załamuję się i dalej walczę.

No i cały czas się uczę.
Ach te studia.
Ale wiecie co dają mi też dużo satysfakcji.

Trzymajcie się i nie dajcie się pokusom!

1 czerwca 2008 , Komentarze (14)

Witajcie Moje Kochane!

Bardzo dziękuję Wam za wpisy.

Myślę, że pomogło Wasze wsparcie.

Oczywiście uczyłam się już od ponad tygodnia na egzamin ze statystyki.

Trudne to wszystko jakieś jest. Doszłam do wniosku, że muszę porządnie nauczyć się podstaw i zrozumieć nim zabiorę się za te mediany, kwartale, dominanty itd. Był już nawet moment paniki i myśl, że nie pójdę na egzamin. Wygrał jednak rozsądek. Nawet, jeśli nic nie napiszę to, choć zobaczę jak jest na takim egzaminie, jakie zadaje pytania itd.

Nie znam jeszcze wyników, ale czuję, że nie jest źle. Jestem naprawdę zadowolona i nie ukrywam, że poczułam się dowartościowana, że nie stchórzyłam. To też czegoś mnie nauczyło.

Dzisiaj miał być zjazd niedzielny, ale jedne zajęcia nam odwołano, drugie odrobiliśmy wczoraj, a na jeszcze jedne wysłaliśmy kolegę, który wziął od profesora materiały, z których mamy się przygotować. Więc nie muszę jechać 40 km w jedną stronę na kolejny zjazd. Bardzo się cieszę i biorę się za naukę. Za dwa tygodnie seria następnych egzaminów. W piątek egzamin z ubezpieczeń, w sobotę z ćwiczeń z mikroekonomii i socjologii, a w niedzielę egzamin z matematyki finansowej. Dużo nauki, ale jakoś wpadłam w cug uczenia się i oby tak zostało do końca sesji, czyli prawie do końca lipca. Bo?poprawki dopiero są we wrześniu i to np.13 a tego dnia mam swoje wesele. Utrudniłoby mi to trochę życie i chciałabym tego uniknąć.

A teraz zdjęcia z pobytu w kąpielisku na Węgrzech. Było to niezwykłe miejsce bo całe kąpielisko jest wybudowene w skałach i są to wody termalne. Coś pięknego. Kąpielisko jest kryte, a w środku jest dużo jaskiń z wodą i cudowny nastrojem. Było to w marcu tego roku podczas pobytu w sanatorium. Ot jedna z wycieczek na, której byłam. c.d.n.

To kolejka w jakiej stałam nim weszłam na kapielisko. Jak za starych dobrych czasów. Ta z czerwoną torebka to ja.     

 

  


30 maja 2008 , Komentarze (14)


Witajcie Moje Kochane!
Jutro mam  egzamin ze statystki i ciągle się uczę i nic do głowy nie wchodzi.
Muszę to jakimś cudem zrozumieć.
Dam wam trochę odpoczynku od siebie ale tylko trochę.
Trzymajcie za mnie kciuki.
Dziękuję, że Jesteście!
Dietkowo trzymam się co nie jest łatwie w obecnej chwili gdy siedzę nad książkami, notatkami itd...No i oczywiście jeszcze chodzę do pracy. Strasznie mało tego czasu. Ach gdyby można było wydłużyć dobę...