Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jaka jestem. Mocno zakompleksiona z niską samooceną choć nie zwasze to widać na pierwszy rzut oka. Nigdy nie byłam super szczupła należę do tych bardziej przy kości. Raz w życiu ważyłam mniej niż 60 kilo i nigdy już się to nie powtórzyło. A bardzo o tym marzę. Mam dwójkę cudnych dzieci i wspaniałego męża. Do odchudzania zmobilizował mnie widok kumpla który schudł prawie 30 kilo. Pomyślałam wówczas skoro jemu się udało to dlaczego nie mnie. Aktualnie tj stan na 8.02.2010 - jemu się udało a mnie nie hmmm... Jest rok 2020 - dwa razy się udało dosięgnąć celu, ale nie ustabilizowałam go. Po ponad 10 latach jestem w tym samym miejscu. Kiepsko, ale się nie poddaję. Co tym razem mnie zmotywowało. Moja niemoc fizyczna, zadyszka przy wejściu na drugie piętro i niechęć do wszystkiego.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38491
Komentarzy: 178
Założony: 12 maja 2009
Ostatni wpis: 20 sierpnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MoniqueB

kobieta, 49 lat, Mała Wieś

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 października 2010 , Komentarze (2)

popijam sobie filiżankę czerwonej herbaty i oczami wyobraźni probuję namalować mój wizerunek za jakieś 10 kilo do tyłu. Wygląda całkiem nieźle. Mobilizacja nadal trwa. Gimnastyka w ilości 25 min. zaliczona. Do tego 42 min. hula hop no i nareszcie przestało bolec przy kręceniu mimo, że kółko mam z wypustkami. Z dzisiejszego dnia jestem zadowolona.

Bilans:

   4 dzień do bezsłodyczowej kolekcji

   42 min hula hop

   25 min gimnastyka poranna.

Dzień 7/105

30 października 2010 , Komentarze (1)

Zazwyczaj jak pisałam, że coś mi świetnuie idzie dodawałam na końcu wypowiedzi, że nie wiem na jak długo mi starczy sił i czy dam radę. Małymi kroczkami próbuję zmienić w sobie to nastawienie, żeby jedno małe potknięcie nie było powodem do totalnej rozpaczy i załamki. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo i wcale nie jest. Zaczęłam bardziej kontrolować swoje wypowiedzi o sobie. Postaram się np nie mówić "Moja głupia dieta" no bo właściwie dlaczego ona ma być głupia, ta moja dieta. No właśnie, czas zawalczyć o swój" kręgosłup" o swoją podstawę wartości bo gdy ja będę wiedziała na co mnie stać to uwagi innych nie będą mi do życia aż tak niezbędne. A do tej pory tak jest i było. Co prawda każdy z nas lubi być chwalonym, ale inni nie będą nam tego mówić 100 razy dziennie i na dodatek codziennie. Od tego jestem ja sama. Musze sobie kupić duuuuuuuuuuuże lustro i przywitać się z tym obliczem ,które teraz mam. A potem najzwyczajniej w świecie wyciągnąć do niego rękę i mu po prostu pomóc.


po przemyśleniach  czas na bilans fizyczny.

Gimnastyka poranna 15 minut ( na dodatek fajna zabawa z moją 4 letnią córcią bo to ona pokazywała mi ćwiczenia ;-) , w ciągu dnia dorzuciłam jeszcze 45 minut hula hop.

Dzień 6/105

No i jeszcze jeden pomysł, który zgarnęłam od dziewczyn z jednej z grup wsparcia. kolekcjonowanie dni bezsłodyczowych. Narazie w dorobku mam  3.

28 października 2010 , Komentarze (1)

jeszcze do dzisiejszego wpisu moją aktywność fizyczną. Oprócz 17 minut gimnastyki porannej doszło jeszcze chodzenie po schodkach na 13 piętro i dokładnie 23 minuty kręcenia hula hop. Jak na mnie mega osiągnięcie. I jak narazie chcę więcej. 

28 października 2010 , Skomentuj

Coś na rozgrzewkę w ten październikowy dzień.

Pomarzyć dobra rzecz. Aż zazdrość w dołku ściska, że ktoś może sobie takie cudo oglądać na żywo. 

28 października 2010 , Komentarze (2)

No właśnie tyle dni wyliczono mi na Vitalii aby zrzucić 15 kilo. Jednocześnie dużo i niedużo. W psychice coś tam drgnęło, chyba nawet sporo. Postanowiłam zacząć ćwiczyć codziennie rano. Zaczęłam od wtorku. Najpierw 10 minut, wczoraj 15 a dziś 17 min. Biorąc pod uwagę, że do tej pory kompletnie się nie ruszałam( mam na mysli ćwiczenia) to i tak jest nieźle. Wczoraj jeszcze dorzuciłam 10 min hula hop i 20 min. ćwiczeń ogólnych. A dziś wszystko czuję w kościach. Ruszam się dosłownie jak stara babcia nie ubliżając żądnej babci bo podejrzewam ,że niejedna z nich ma kondycję i jest bardziej rozciągnięta niż ja. Ważne jednak jest to, że się przełamałam i zaczęłam, bo jakiś czas tylk o tym myślałam. A jak wiadomo od myślenia kg nie spadają.

A i jeszcze codziennie jest w ruchu sokowirówka, mój nowy nabytek.Jest w domku dopiero tydzień a przerobiła już chyba z 10 kilo warzyw i wowców. Kręcę dosłownie wszystko. Wyszukalam w necie fajne stronki z przepisami na soki oczyszczające, na bujne wlosy, na lepszy humor, na koncentrację oj dużo tego jest, i codziennie coś sobie serwuję. Nie tylko sobie ale dzieciom i mężowi też.  

Zaczynam odliczanie 4/105

25 października 2010 , Komentarze (1)

No właśnie. Trzeba sobie wbić w tą tępą mózgownicę, że to kim jesteśmy jacy jesteśmy zależy w dużej mierze od nas. Mobilizacja wraca i odczuwam to coraz wyraźniej. Tym bardziej, że efekty poprzednie paromiesięcznej walki były bardzo duże a i ich skutek bardzo dobroczynny. Co robi spaślak, który porzuca dietę i zaczyna żreć wszystko co mu w łapy wpadnie? Oczywiście nie wchodzi na wagę i omija ją szerokim łukiem. No bo po co się wkurzać. Ale z perspektywy czasu stwierdzam ,że mimo zaprzepaszczenia poprzednich osiągnięć moja waga nie dobiła do wagi startowej. A poszłam z dietą po bandzie. Fajnie by było tak osiągnąć zamierzony cel. Mam nadzieję, że kiedys mi się uda.  

20 października 2010 , Komentarze (7)

Nie było łatwo wrócić do pisania pamiętnika na Vitalii. Uciekłam jak tylko zrobiło się gorąco i waga zaczęła się zwiększać a dietę nazwyczajniej w świecie szlag trafił. Nie było łatwo ze wstydu. Podglądałam od czasu czasu dziewczyny i widząc jak sobie dają radę zazdrościłam im tego a siebie jeszcze bardziej nienawidziłam. A od kilku tygodni załapałam mega doła. Na nic nie miałam ochoty, nic mi się nie chciało a już na pewno nie myśleć o swojej diecie i o sobie. O sobie myslałam tylko co najgorsze więc po co sobie tym zawracać głowę. ponieważ nie mam w poblizu osoby, której mogłabym się wypłakac na ramieniu zaczęłam dawać upust negatywnym emocjom w pałaszowaniu wszystkiego co ma w sobie cukier, duuuuuuuże ilości cukru i zapędziłam się w kozi róg. Bo zawsze w moim życiu ja byłam na końcu. Byłam starszą siostrą więc zawsze było ustąp bo jesteś starsza itd, itd ale chyba nie jestem gotowa aż na takie uzewnętrznianie się. Narazie postanowiłam wrócić z pochyloną glową i przyznać się do swojej porażki, kolejnej już w moim życiu. Co będzie dalej nie wiem?  Tylko jak zanleźć w sobie siłę, którą miałam jeszcze jakieś 7 m-cy temu?

19 października 2010 , Komentarze (4)

Odpaliłam rano kompa i patrzę mam dwa komentarze od dziewczyn z którymi należałam na jednej z wielu grup wsparcia. I się prawie poryczałam, ze szczęścia i jednocześnie z żalu. Ze szczęścia bo ktoś mnie jeszcze pamięta i próbuje zmobilizować do walki o siebie ze smutku, że niestety nie są to bliskie mi osoby w sensie znajome w realu tak jak mąż czy siostra, albo rodzice. Ale wiecie co? iItak cos dziwnie we mnie drgnęło. Może nie jest jeszcze na nic za późno??? Margolka, Krzyżykomania dzięki serdeczne.   

18 października 2010 , Komentarze (2)

Tak minęło ponad 6 m-cy od ostatniej mojej wizyty na Vialii. Oczywiście przez te miesiące mi się przytyło. Ciekawa jestem  ile razy człowiek jest w stanie sie podnieść z upadku. Ile razy jest w stanie się zmusić do zmiany i spróbowania poraz kolejny. Szczerze ja już chyba przestałam w to wierzyć. I jak czytam swoje wpisy z zeszłego roku to się zastanawiam czego ja się wówczas nałykałam ,że w takiej eforii byłam. Jest ciężko. Ale co to kogo obchodzi. Nienawiść to straszne uczucie a nienawiść do samej siebie to jest chyba najgorsza wersja tego uczucia. A może gdzieś jest tam gdzieś dla mnie nadzieja. Nie wiem teraz nic nie widzę. 

26 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

daję radę. Z dietą słabo wczoraj pierwszy raz zgrzeszyłam cukrowo wytrzymałam bez ciasta i slodyczy 75 dni i wczoraj mnie poniosło. Nie czuję  się z tym zbyt fajnie ale nie zarejestrowałam też totalnej załamki. Ponieważ zaczął się sezon odwiedzinowo grillowy to na uzupełnianie pamiętnika mam naprawdę niewiele czasu. Z jakiegos takiego rytmu dietkowaego wybiła mnie również  żałoba narodowa ale na ten temat nie mam zamiaru się rozpisywać bo każdy cos na ten temat wie.

Zatem tak jak pisałam na poczatku dietkowo słabo bo coraz częściej brakuje mi po prostu czasu na przygotowywanie tych wszystkich posiłków i pamiętanie o godzinach jedzenia zwłaszcza gdy mam mnóstwo rzeczy do zrobienia. Ale nic to, staram sie pilnowac choć wczoraj mi nie wyszło buuuuuuuuuuuuu. Wciągnęłam strucle z porzeczkami rogala z czekoladą, lody waniliowe i kilka żelków. Zaczynam odcukrzanie od nowa. Poległam na 75 dniu może teraz będzie lepiej.