Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Hej. Jestem Emilia... Chcę udowodnić innym i sobie, że potrafię i że nie zawsze jestem ofiarą losu... Urodziłam prześlicznego synka - Franciszka. To mój największy sukces i największy skarb. Teraz muszę zadbać, aby mój Okruszek nie wstydził się mamy. Powoli ale systematycznie i się uda!! Musi się udać!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 53196
Komentarzy: 3494
Założony: 14 października 2009
Ostatni wpis: 12 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emlu83

kobieta, 41 lat, Łódź

168 cm, 103.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nic nie postanawiać

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Jak ten czas szybko leci. 

Jestem bardzo dumna z siebie, że te 3 tygodnie temu tak porządnie się zawzięłam i zaczęłam coś robić ze swoim ciałem. Przez te 3 długie i trudne tygodnie straciłam ponad 4 kg. Zdrowe (w miarę) jedzenie, ćwiczenia, robią swoje. I ta satysfakcja, gdy idzie się do sklepu i się okazuje, że bluzka w rozmiarze 46 pasuje na ciebie jak ulał, a jeszcze 2 miesiące temu ledwo dopinałaś 48... No co tu dużo mówić - jestem debeściak 

Dzisiaj dzień wolny od orbitreka. Muszę dobrze spożytkować ten czas. Pewnie wezmę się za mycie okien, albo jakieś porządki przedświąteczne. Jeszcze zobaczę. Znając mnie, na tyłku nie usiedzę.

Moje menu:

ś: jajecznica z 2 jajek, kilka plasterków kiełbasy wiejskiej, cebula - uwielbiam takie zestawienie. Do tego bułka czosnkowa (tym razem biała) posmarowana serkiem, pomidor, szczypiorek.

p: trochę winogrona ciemnego i orzechów,

p: jogurt z musem owocowym,

o: zupa pomidorowa z kluskami,

k: może w końcu zjem serek ziarnisty, bo jakoś do tej pory nie było okazji.

No dobrze, idę poczytać, co tam u Was słychać. Miłego dnia

10 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Jak ja lubię jak mnie chwalicie...

Ale do rzeczy. Wczoraj nie było kolacji. Dlaczego? Bo byłam na zakupach i kupiłam koreczki śledziowe i moją ukochaną szynkę konserwową z biedronki... No i zjadłam za dużo szynki i nie mogłam się powstrzymać i te koreczki - na szczęście tylko 2 szt. A gdy dotarłam do domu to zjadłam obiad, wprawdzie mniejszy, ale zawsze. No i byłam tak napchana, że po prostu wypiłam tylko kubek mleka i tyle. Nie nazwałabym więc tego mleka kolacją. Obiecuję poprawę.

Jestem na półmetku Shreda. Wczoraj zrobiłam 15 dzień treningu. Moje spostrzeżenia? Na ramionach nie mam już takich zwisów jak wcześniej. Tzn. one nadal są, ale jakby mniej się kołysały :) Mam zdecydowanie lepszą kondycję (choć nie wiem, czy nie przyczynił się do tego orbitrek). Moje ciało zrobiło się takie jakby bardziej twarde. No ogólnie widzę same plusy. Tak więc jeszcze 15 dni i pokażę Wam efekty. A są naprawdę duże już teraz...

Matko - ja odchudzam się już 3 tydzień i nadal trwam!! Chyba w końcu zaskoczyłam :) Czasami jest ciężko. Wiele razy myślałam, że rzucę to wszystko w cholerę i zjem wieczorem zapiekankę z białej bułki, wędliny,żółtego sera z dużą ilością majonezu i ketchupu, albo majonezu i szczypiorku. Albo pójdę po chipsy. (Do słodyczy zawsze miałam mniejszy pociąg.) Tylko wtedy włącza mi się czerwona lampka z neonowym napisem STOP

Przecież nie mogę znów zawieźć. No i przecież nie mogę pokazać, znów, że jestem słaba. Przecież robię to wszystko na złość pewnej osobie!! Wiecie, że ta zawiść to moja najlepsza motywacja!! Biorę dupę w troki i dalej robię swoje. Jest moc!!

Moje menu:

ś: bułka wieloziarnista, serek do posmarowania, ser żółty, 1/2 opakowania koreczków, dużo korniszonków - no może nie wzorowo ale jak smacznie :),

p: ryż z jabłkiem,

p: nie wiem, w zależności co zaserwują nam na "jajku" zakładowym

o: a to zależy już od mamy, ale pewnie zupa,

k: serek ziarnisty z miodem - mój przysmak.

I oczywiście porcja ćwiczeń

9 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Jestem mega. Waga cały czas spada. Super!! Obiecałam sobie, że jutro się nie zważę, bo powoli zaczynam się uzależniać od codziennego ważenia. A doskonale wiem, do czego może mnie to doprowadzić. Jak zawsze oficjalne ważenie w piątek, więc na razie nie podaje efektów.

@ chyba zaczęła odpuszczać. No nareszcie. Bo przecież ile można. Póki co żadnego przeziębienia. Jedynie co, to dopada mnie przesilenie wiosenne. Chodzę po prostu senna, zmęczona. Na nic nie mam ochoty, energii. Nawet  ćwiczyć mi się nie chce. Codziennie powtarzam sobie, że jak raz nie poćwiczę, to przecież nic się nie stanie, prawda? Po czym wyciągam orbitreka a później załączam film ze Shredem :) I tak codziennie. Szkoda tylko, że najbliżsi nie widzą efektów :( No wiem, wiem, za wcześnie na to jeszcze. Ale sami wiecie, jak bardzo to uskrzydla.

Wczoraj sprzątałam szafki w kuchni. Po pierwsze potłukłam pokrywę do naczynia żaroodpornego. W związku z tym mam już 5 takich naczyń bez pokryw... Nieźle, co. Po drugie znalazłam otwarte pudełko miniczekolad wedla. No i zjadłam 3 szt.  Do tego garść orzechów laskowych i włoskich. Ale wiecie co? Nie mam wyrzutów sumienia. Nie zjadłam już kolacji. A ta dawka słodyczy po prostu była mi potrzebna. Czasem trzeba sobie pozwolić na odrobinę przyjemności.

Jak pisałam wcześniej, ćwiczenia wzorowo zaliczyłam. Co ciekawsze, za namową karolinkaa21 zaczęłam kręcić hula hop. Haha no faktycznie to wyczerpujące ćwiczenia. Tak ciągle schylać się po nie do podłogi, hehehe. Musiało to komicznie wyglądać :) Za długo nie ćwiczyłam, bo za mocno hałasowałam, a młody spał jakoś nie spokojnie. Ale się nie poddaję. Dzisiaj znów spróbuję :)


Menu:

ś: granoli z mlekiem i mała garść żurawiny, bułka maślana z odrobiną miodu,

p: grahamka z serkiem do smarowania, szynką, serem żółtym, pomidor i dużo ogórka konserwowego i szczypiorku,

p: jogurt z pianką (made in biedronka - kocham),

o: ryż zapiekany z jabłkiem, posypany cynamonem... Niebo w gębie

k: serek ziarnisty z miodem - dziwne połączenie ale smak rewelacyjny...

8 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

No wiem, wiem, do celu to jeszcze bardzo długa droga. Ale jak będę gubiła po 1 kg na tydzień to do końca maja się wyrobię :) Czyli nie jest źle. Ale nie snujmy tak dalekosiężnych planów, bo przed nami jeszcze święta... 

Już widzę te wszystkie tematy na forum: co jeść w święta? Czy jak zjem kawałek sernika to przytyję? Czy jeść żurek z białą kiełbasą i jajkiem? Jak przeżyć święta? Jejku, jakie to jest denerwujące. Właśnie dlatego nie rozumiem ludzi, którzy są na DIECIE. Dukany, Śródziemnomorskie, Montignac (czy jak to się tam pisze) i tysiące innych. Tam jest pełno zakazów. I faktycznie, nie możesz zjeść sernika maminego, ani białek kiełbasy, bo to samo zło. A zło - faktycznie. Jeżeli za kawałek ciasta uważamy pół blachy. Właśnie dlatego ja zmieniłam swoje nawyki, a nie przeszłam na dietę. I jak najbardziej zjem mazurka, który co roku przygotowuje moja siostra, bo jest przepyszny i go sobie na pewno nie odmówię.

A tak z innej beczki, to potwornie nie chciało mi się wczoraj ćwiczyć. Ale żeby nie było - ćwiczyłam. Chociaż Shred był zupełnie bez przekonania. Spociłam się potwornie. I to mnie cieszy. Na wadze efekty są, brzuch mi wywaliło znów, z przyczyn nieznanych. Okres nie odpuszcza mi od 8 dni. I końca nie widać. Muszę porozmawiać o tym z lekarzem, bo przecież biorąc antykoncepcję i po kilku dniach brania, powinno przejść. No chyba, że się mylę...

Moje dzisiejsze menu:

ś: frittata z warzywami na patelnie, do tego pomidor, szczypiorek (zdjęcia nie zrobiłam, bo nie wyglądało to zbyt apetycznie, hihi),

p: jabłko, pomarańcza,

p: serek homo waniliowy,

o: kotlety z indyka, ryż brązowy, buraczki.

k: hmmm, może budyń ugotuję i zjemy z młodym...

Ogólnie jest ok. I tego się trzymam.

7 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

Dziewczyny, jesteście niezastąpione. Bardzo dziękuję Wam za wsparcie i ciepłe słowa w komentarzach.

Weekend spędziłam na zakupach. Ciuchowych i spożywczych. Nakupowałam otrębów, kasze, ryże, samą zdrową żywność. Powoli układam sobie plan na kolejne posiłki. Jutro chyba znów zrobię sobie szybką szarlotkę. Ogólnie zmieniam swój sposób myślenia. Tzn - frytki są dobre, nie zaprzeczam. Ale nie muszę jeść ich zbyt często. Czekolada nadziewana truskawkami też smakuje, ale wystarczy jedna, czy dwie kostki, a nie od razu cała. Np. w sobotę po śniadaniu pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia i zjadłam właśnie tę cudowną czekoladę - ale tylko jedną kostkę - chcicę uspokoiłam.

A co do ciuchów to miłe zaskoczenie. Kupiłam sobie spodnie - o rozmiar mniejsze niż zawsze - jeeeeeeee...

A poza tym śliczny płaszczyk - czerwony. Zawsze nosiłam pastelowe kolory. Ale jakoś spodobał mi się mój wygląd w tym kolorze i go wzięłam. Może będę żałowała, no ale już - musztarda po obiedzie. Co ważne, płaszczyk jest lekko dopasowany - wcześniej mogłam kupić tylko niepasowane worki... Do tego buty na szpili :) Gdy to wszystko na siebie założyłam, wyglądałam naprawdę dobrze. Podobałam się sobie.

Natomiast trochę zawaliłam ćwiczenia wczoraj. Tzn nie było orbitreka, był natomiast Shred. Muszę przyznać, że 2 lavel bardziej mi się podoba niż pierwszy. I zdecydowanie mam lepszą kondycję. Zastanawiam się tylko, czy w święta znajdę w sobie tyle silnej woli, żeby ćwiczyć... Już nastawiam się psychicznie.

Moje dzisiejsze menu:

ś: bułka grahamka, serek do smarowania, wędlina, pomidor, szczypiorek.

p: jabłko, pomarańcza, 2 mace razowe,

p: szklanka deseru jogurtowego (jogurt naturalny z galaretką owocową),

o: ziemniaki z wody, kotlet mielony z indyka (bez bułki), buraczki lub brokuł.

k: serek ziarnisty.

4 kwietnia 2014 , Komentarze (11)

Dzisiaj ważenie i dzień pełnego odpoczynku.

Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że spadnie mi zdecydowanie więcej, no ale 1,5 kg na tydzień to i tak spory sukces. Pomierzyłam się i co? To, co ucieszyło mnie najbardziej, to dzięki ćwiczeniom i diecie, które utrzymuję przez 11 dni udo zmalało mi o 5 cm!! Nadal jest olbrzymie, ale to mnie bardzo cieszy. Natomiast łydka ani drgnie i nadal jest 47 cm... Tym jestem szczerze załamana. 

Ogólny bilans na dziś: waga 110,5 kg, ilość straconych cm: 25 cm (przez 11 dni).

No no no!!!

Wczoraj skończyłam 1 lavel 30 dniowego Shreda. Jestem z siebie mega dumna, bo na koniec udało mi się ćwiczyć cały czas (oprócz pierwszego cardio). Muszę przyznać, że pod koniec już mi się nudziło, z treningu na trening coraz mniej miałam zapału. Co wcale nie oznacza, że ćwiczyłam mniej. Ćwiczyłam tak samo intensywnie. Ale jakoś tak... Najważniejsze, że się pociłam i wyciskałam z siebie siódme poty.

Dzisiaj mam dzień lenia, czyli regeneracja. Jednocześnie wypadł mi dzień wolny od orbitreka i Shreda, co bardzo mnie cieszy. Jutro ruszam z następnym lavelem a jak skończę shreda to wymyślę coś nowego. Byle tylko nie robić sobie za długiej przerwy...

Menu na dziś:

ś: ciemna bułka, serek do posmarowania, szynka konserwowa, 2 jajka, pomidor.

p: serek homo waniliowy.

o: krokiety z pieczarką (takie trochę oszukane, nie panierowane).

k: obiecuję, że coś zjem!!

EDIT:

Ponieważ napisałyście, że jem bardzo miało (i oczywiście macie rację) dorzuciłam w pracy coś co uwielbiam, ale nie koniecznie należy do najzdrowszych i najlepszych posiłków - kaszkę mannę "Mleczny start". Rano nie miałam czasu, aby naszykować czegoś bardziej pożywnego a w pracy tylko to znalazłam :). Obiecuję poprawę...

3 kwietnia 2014 , Komentarze (1)

Jutro ważenie. Fajnie mi się wszystko zbiegło, bo dzisiaj kończę 1 lavel Shreda. Boże, jaka ja jestem z siebie dumna. Może nadal nie jestem w stanie zrobić wszystkich pompek, pierwszego cardio (przy reszcie nie mam problemów), ale i tak jest znacznie lepiej. I od początku nie mam zakwasów. Tzn coś tam czułam, ale bardzo delikatnie. Obeszło się bez bólu.

Postanowiłam sobie, że po każdym lavelu zrobię sobie jeden dzień przerwy. Tak więc jutro mój organizm się regeneruje. Orbitrek też sobie odpocznie, wiec jutro tylko brzuszki. No ale to dopiero jutro.

Dzisiaj oczywiście ćwiczyć będę na tyle, na ile pozwoli mi czas. A zanosi się na to, że spokojnie pozwoli mi na wiele :) Zwłaszcza, że Młody już sam mnie wygania na orbitreka, żebym ćwiczyła. 

Dzisiaj jem wyjątkowo smacznie. Ponieważ od kilku dni chodzi za mną coś słodkiego, to wczoraj, z synkiem upiekliśmy gofry. Przepis na moim blogu...

ś: bułka pełnoziarnista z posmarowana serkiem, szynka konserwowa, pomidor, rzodkiewka, szczypiorek.

p: jabłko,

p: 2 gofry orkiszowe z jogurtem naturalnym typu greckiego i domowym dżemem,

o: kotlety, ziemniaki, surówka (niestety pewnie to nie będzie to najzdrowsze jedzenie, ale jem u mamy i że tak powiem, nie mam innego wyboru),

k: ?

2 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Jak dobrze, że wtorek już minął. Ogólnie był to dla mnie ciężki dzień, więc postanowiłam wyżyć się na orbitreku. Może za długo nie ćwiczyłam, bo 35 min, ale z maksymalną dla siebie prędkością. Chyba cały stres wypociłam. Jak zeszłam ze sprzętu to nie wiedziałam, jak się nazywam. Synek tylko przypomniał mi, że jeszcze muszę "machać skłony na podłodze" bo on chce ze mną. I dzielnie brzuszkował, albo raczej się wygłupiał :) Słodziak mój kochany. Shreda również zaliczyłam, tak więc ogólnie dzień trafia do tabelki z napisem "UDAŁO SIĘ".

Nie ważę się. Mam okres, więc różnie to może być. Zdecydowanie poczekam do piątku. W czwartek mam ostatni dzień 1 lavelu z Jillian więc sprawdzę efekty wagowe. Ale po sobie widzę, że ta galareta, którą miałam na brzuchu się zmniejszyła i tak jakoś bardziej twarda się zrobiła :) No co tu dużo mówić, jest lepiej!!

Moje menu:

ś: granola z mlekiem. Tylko jakaś taka bardzo słodka była. Dla mnie zdecydowanie za słodka,

p: jogurt pomarańczowy,

p: sałatka z gotowanej cieciorki,

o: zupa wczorajsza (krupnik lekko oszukany).

k: nie mogę się przemóc, żeby ją jeść. Zwłaszcza, że obiad jem między 16-17 a chodzę spać koło 21-22. Ale wiem, że muszę coś wymyślić!

Mam nadzieję, że i dzisiaj poćwiczę i będę z siebie dumna, choć brzuch dokucza coraz bardziej... Zobaczymy, jak to będzie!!

PS. Zapraszam na mojego bloga kulinarnego. Tam znajdziecie przepisy na te bardziej "wyszukane" posiłki z mojego menu.

1 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

Dzisiaj przede mną bardzo trudny dzień. Otóż właśnie dzisiaj muszę podjąć decyzję, która wywróci moje życie do góry nogami. Tak więc bardzo proszę, trzymajcie za mnie kciuki.

Co do diety, to jest rewelacyjnie. Już nie chodzę głodna. Jem smacznie i zdrowo. Czuję się pełna energii a nie ociężała. Nie boli mnie głowa. Ogólnie czuję się lepiej. No i widać to po moich ciuchach. Dzisiaj założyłam bluzkę, którą ostatni raz miałam miesiąc temu. Wtedy wyglądałam jak baleron, dzisiaj jest zdecydowanie lepiej. Jestem mega zadowolona.

Ćwiczenia również dają efekty. Wczoraj nie było orbitreka a Jillian szła mi jak krew z nosa i nie miałam siły ćwiczyć. Mimo tego naprawdę widać różnicę po tygodniu ćwiczeń. Ktoś może pomyśleć, że piszę bzdury, że po tygodniu na pewno nie można zauważyć efektów. Przy mojej wadze i rozmiarach ciała naprawdę widzę różnicę. W dwóch miejscach. Po pierwsze pupa. Wcześniej sflaczała i ciężko było zobaczyć, gdzie się kończy a gdzie zaczyna już noga. Serio. Dzisiaj zdecydowanie widać, gdzie jest ta granica. Jest jeszcze cellulit, jest jeszcze tłuszcz. Ale jest też ta fajna, magiczna linia graniczna między nogą a tyłkiem. Drugim miejscem, w którym widzę różnicę, jest brzuch. Kiedyś miękka galareta. A wczoraj, pod prysznicem stwierdziłam, że już nie jest taki miękki i jakby górna fałda się lekko zmniejszyła. Dziewczyny, co za uczucie!! Normalnie dostałam skrzydeł.

Niestety mimo skrzydeł, wysoko nie polecę bo mam kulę u nogi. Otóż jestem w trakcie potwierdzania u mnie PCOŚ (zespół policystyczny jajników). Jednym z jego objawów są nieregularne miesiączki. Ostatnimi czasy okres miała przeciętnie co 60-80 dni. A tu proszę. Tak się cieszyłam, że zeszłej niedzieli skończyłam okres a wczoraj znów dostałam... I to taki normalny, z bólem brzucha i kiepskim nastrojem. No jestem wściekła normalnie. 

Moje menu:

ś: bułka grahamka z serkiem, 2 plasterki szynki konserwowej, pomidor, szczypiorek

p: sałatka - cieciorka ugotowana, pomidor, ogórek, szczypiorek (zapomniałam o cebuli)

p: jogurt pomarańczowy

o: zupa krupnik (pół na pół kasza z ryżem - tylko taki je mój synek), oczywiście bez zabielania.

Dzisiaj muszę poćwiczyć. Mam nadzieję, że brzuch nie pokrzyżuje moich planów.

Tak więc mimo wszystko życzę Wam:

31 marca 2014 , Komentarze (4)

Ale miałam aktywną niedzielę. Wybrałam się z Młodym do sali zabaw i oczywiście wszystkie labirynty musiałam zaliczyć. Nie wspominając zabawy w basenie z kulkami. Rewelacja. Godzina skakania, schylania się, biegania. Powiem Wam, że jeszcze kilka dni temu nie chciałoby mi się tak z nim szaleć. Ale wczoraj miałam tyle energii, że aż sama się sobie dziwiłam.

W związku z wyprawą moje menu było mocno okrojone, ale wciąż zdrowe. Tak więc zjadłam:

ś: mini szarlotka, ale nie dałam rady wszystkiego,

p: resztki, czyli 2 łyżki sobotniego rafaello i resztę mini szarlotki,

o: rosół z domowymi kluskami, marchewka,

p/k: znów resztki, czyli budyń.

Naprawdę nie miałam kiedy jeść, bo cały czas byłam w ruchu. Dzisiaj już będzie grzecznie 5 posiłków :)

Wczoraj odniosłam też 2 sukcesy. Pierwszy to taki, że ćwicząc shreda trzecie kółko, zrobiłam całe cardio. Wprawdzie myślałam, że ducha wyzionę, ale udało się. A jaka radość po tym była :) Drugi sukces był jedzeniowy. Kocham frytki z MC. I tak naprawdę, to jedyny fastfood  z tego typu restauracji jaki jadam. Ale nie tym razem. Kupiłam synkowi małą porcję frytek i nie skubnęłam mu nawet jednej. Duma mnie normalnie rozpiera. Czyli niedziela była zdecydowanie na piątkę.

A dzisiaj? Rano ledwo wstałam z łóżka, tak mi się nie chciało. Potem na dywan i 150 półbrzuszków. Przygotowałam siebie, śniadanko do pracy i w drogę :) Ciekawa jestem, co przyniesie dzień?

Menu na dzisiaj:

ś: jajecznica z 2 jajek, garści warzyw na patelnię i 3 pieczarek. Do tego pomidor i 2 kromki chleba pszenno - żytniego wypieku kuzynki,

p: grapefruit,

p: rafaello (już ostatnia porcja),

o: zupa ale nie wiem jeszcze jaka (na pewno bez śmietany),

k: jogurt/serek

Cały czas się zastanawiam, czy dzisiaj wejść na orbitreka, czy zrobić sobie dzień odpoczynku... hmmm, jeszcze zobaczymy. Na pewno czeka mnie shred.

PS. Ponieważ pytacie się mnie o różne przepisy, postanowiłam umieszczać je na swoim blogu kulinarnym. Już wkrótce podam Wam link... 

Miłego dnia