Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Hej. Jestem Emilia... Chcę udowodnić innym i sobie, że potrafię i że nie zawsze jestem ofiarą losu... Urodziłam prześlicznego synka - Franciszka. To mój największy sukces i największy skarb. Teraz muszę zadbać, aby mój Okruszek nie wstydził się mamy. Powoli ale systematycznie i się uda!! Musi się udać!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 53175
Komentarzy: 3494
Założony: 14 października 2009
Ostatni wpis: 12 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emlu83

kobieta, 41 lat, Łódź

168 cm, 103.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nic nie postanawiać

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2015 , Komentarze (4)

Moje plany tabelkowe wzięły w łeb... Zaplanowałam sobie ćwiczenia, ale tym razem nic z tego nie wyszło. To nie znaczy jednak, że nie mam ruchu. W piątek i sobote 1,5 godz latałam za młodym, który jeździł na rowerze. W piątek biegałam z nim, ścigałam, szłam bardzo szybko. Jak wróciłam tak mnie nogi i pachwiny bolały, że padłam ze zmęczenia :P W sobotę było trochę wolniej, bo odjęliśmy boczne kółka. Ale za to ręce bolały mnie od utrzymywania za Młodego równowagi. Do tego umyłam okna w pokoju i kuchni, więc ruch zaliczyłam. W niedziele długi spacer. Na ćwiczenia nie było ani ochoty ani czasu. Najważniejsze, że się ruszam. 

Dieta, no cóż. Chyba zakleję sobie usta super glutem albo czymś podobnym, ale równie silnym. Staram się ograniczać, ale muszę zdecydowanie zmienić myślenie, bo daleko nie zajdę. Jest lepiej, ale do ideału jeszcze daleko. Przede wszystkim staram się nie oszukiwać siebie. Jak zjadłam za dużo to staję przed lustrem i mówię, że zjadłam za dużo, a nie, że ok. Mam nadzieję, że po świętach wszystko się unormuje i ruszę pełną parą. A teraz będę robiła to co robię tylko lepiej :)

19 marca 2015 , Komentarze (3)

Jak człowiek szybko może odzwyczaić się od auta. Nie jeździłam miesiąc i dzisiaj wsiadłam za kółko. No nie powiem, nie było jakoś szczególnie miło. Może jestem dziwna, ale lubię jeździć autobusem. Przede wszystkim jest to 25 min na odstresowanie się, zapomnienie o wszystkim. Mogę porozglądać się co na świecie widać, czasem pogadać z ludźmi, poczytać książkę. Mieć po prostu wszystko gdzieś :) Ja wiem, tłok, wkurzeni pasażerowie. No cóż, czasem nie jest tak różowo. Ale bez przesady. 

Mam sporo spraw do załatwienia. Przede wszystkim dowiem się, czy moje auto da radę jeszcze trochę podreperować, żeby jeździło i przeszło przegląd :P Mam całkowicie zgniłe progi a następne auto kupię za hoho i jeszcze trochę. Tak więc coś zrobić trzeba. Nie ma bata.

Co do diety... Na obiad miałam pizze zrobioną przez moją mamę. Na prawdziwym drożdżowym cieście, z kurczakiem. Ale bez sosów tym razem. I mniejsza porcja. Ale uwierzcie mi, niebo w gębie. Dzisiaj zjadłam już pyszne śniadanie - bułka pełnoziarnista z szynką z indyka. Później będzie jeszcze jogurt i pomarańcza z nektarynką. Nie wiem, o której wrócę dziś do domu, więc na "wszelki" zabrałam ze sobą jeszcze jedną bułkę jak rano. Czekają mnie też zakupy i odbiór książek dla Młodego.

Jak przetrwam ten dzień to będzie dobrze.

18 marca 2015 , Komentarze (2)

Witajcie.

Mam jakiś spadek nastroju. I to straszny. Czuję się napuchnięta, dzisiaj nie mogłam dopiąć spodni. Przestałam brać anty i teraz mój organizm szaleje na wszystkie możliwe sposoby. Ech być kobietą.

Dzisiaj zaczynam porządne treningi. Tzn domowe ćwiczenia. Ale stworzyłam sobie tabelkę w wielkim, 16to kartkowym zeszycie (haha). Rozpisałam sobie co i ile ćwiczę. Mniej więcej będzie to wyglądało tak, że ćwiczę 3 dni - 1 dzień przerwy. Zaczynam od mniejszych serii i w miarę upływu czasu ilość ćwiczeń wzrasta. Rozpiskę zrobiłam na 30 dni. co dalej, to się zobaczy. Muszę mieć takiego bata nad głową, bo inaczej się nie pilnuję!

Noga nadal boli, więc orbitreka jest tylko trochę. Na początek.

W przyszłym tyg idę po wagę. I już nie będzie zmiłuj. Chcę kupić taką zwykłą, zwyczajną. Nie potrzebuję analiz tłuszczu wody itp. Byle podawała poprawną wagę. I naprawdę muszę się wziąć za siebie, bo za długo z tym zwlekałam.

A jak u Was wiosenny nastrój?

17 marca 2015 , Komentarze (6)

Dziękuję Wam bardzo za wsparcie i miłe słowa.

Po przeczytaniu Waszych komentarzy pod wpisami nasuwa mi się wiele wniosków. Alenie chcę już o nich pisać. Najważniejsze, to robić swoje.

Niestety musiałam trochę zweryfikować swoje plany w związku z ćwiczeniami. Wczoraj odezwały się moje żylaki (?) na prawej nodze. Mega ból, jakby łapały mnie skurcze i do tego spuchnięta noga. Jak na moje oko z tydzień odpoczynku od orbitreka i długiego chodzenia. Zdarza się. Postaram się jakieś lekkie dywanówki robić, dopóki opuchlizna nie zejdzie.

Zmieniłam już kilka nawyków. Od kilku tygodni odstawiłam auto i do pracy jeżdżę autobusem. Do autobusu może daleko nie mam, tyle co zejdę z 4 piętra, ale za to już do pracy trochę muszę nadreptać. I to dość szybko, bo jak zawsze wyrabiam się na ostatni autobus, jaki tylko jest możliwe. Więc jest już więcej ruchu. Oczywiście to kropla w morzu potrzeb, ale od czegoś muszę zacząć. Marzy mi się rower, ale nie wyobrażam sobie wtachać go na 4 piętro. Poza tym to spore koszta. Tak więc na razie pozostaje bieganie za młodym. Zawsze jakiś ruch. Oby szybko zrobiło się ciepło.

A co do diety to na razie wyjadam resztki z lodówki i ograniczam ilościowo wszystko. A przy kolejnym napełnianiu lodówki już bardziej będę myślała o tym, co w nią wkładam. Póki co mam też wielkie ssanie na czekoladę (znaczy okres się zbliża). Ale zapijam to różnymi herbatkami. Jest ok. 

Nie mam pojęcia co z wagą, gdyż nie mam na czym sprawdzić. Ale widziałam już reklamę z jednego marketu, i na zbliżające się wielkimi krokami urodzinki sprawię sobie prezent w postaci wagi. A co :P

Miłego dnia i nie poddawać się...

16 marca 2015 , Komentarze (10)

Byłam zaskoczona. Niestety bardzo niemiło. 

Kiedy zaczynałam po raz tysięczny odchudzanie jakieś 7 lat temu, też zrobiłam wpis. Pod nim otrzymałam bardzo dużo wpisów pozytywnych, dających kopa i pozytywnej energii. Wtedy schudłam ponad 20 kg. Później ciąża, siedzenie w domu, podjadanie i mało aktywności sprawiło, że większość kilogramów wróciło. Rok temu znów wzięłam się za siebie i przez ten rok schudłam ok 10 kg. Wiem, to bardzo mało, bo najzwyczajniej w świecie - nie chciało mi się. Teraz postanowiłam trochę bardziej się postarać. Zrobiłam wpis i... 

Tyle jadu od Was się nie spodziewałam. Owszem, miłe komentarze również były. Ale kiedy się zaczyna tak ciężką walkę to każdy wpis "nie wierzę,że Ci się uda", "jesteś tłustą świnią i zawsze nią zostaniesz" jakoś nie pomaga w walce. Skąd w ludziach tyle jadu? Skąd taka nienawiść, zawiść? Szczerze mówiąc to odechciało mi się tego odchudzania. Ale pokazałam ten wpis bliskiej mi osobie. I tak naprawdę tylko dzięki niej przetrwałam ten weekend.

Było zdrowo i ze sporą porcją ruchu. Dzisiaj miałam problem co zabrać ze sobą do pracy, ale dałam radę. Postanowiłam zastosować metodę sprzed lat, tzn na talerz nakładam sobie to, co bym chciała zjeść i odkładam połowę porcji. Owszem, część jedzenia się marnuje, ale przez pierwsze dni mi to pomaga. Po pewnym czasie się przyzwyczajam i mniej nakładam na talerz. Każdy ma swoje sposoby. Dzisiaj postaram się też poćwiczyć. Trzeba w końcu odkurzyć orbitreka :)

Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i komentarze.

Miłego dnia

13 marca 2015 , Komentarze (16)

Chyba najwyższy czas wziąć się za siebie. Nie wiem tylko, jak to zrobić. Kiedyś tak ładnie udało mi się wystartować z dietą, ćwiczeniami, a teraz co? Miliony wymówek... I tylko jeden powód --> sprawić aby ex małż był cholernie zdziwiony i żałował, że tak mnie potraktował... Dziewczyny, poproszę o naprawdę wielkiego kopa w dupę, abym nie miała już wymówek. Muszę zrzucić jakieś 10 kg do lipca - wiem, że to bardzo realne!! Zaczynam od teraz. Wprawdzie jestem w pracy a ze sobą mam mocno śmieciowe jedzenie, ale już układam menu na jutro. Udowodnię sobie, że potrafię. Tylko błagam, pomóżcie!!

29 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

W końcu się wychorowałam. Oj święta dały mi się we znaki, oj dały... Powoli dochodzę do siebie, choć gardło jeszcze pobolewa. Za to przypałętała się @. Na wagę nawet nie wchodzę, bo czuję się strasznie spuchnięta... Aj szkoda gadać... Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się już na spokojnie poćwiczyć, bo ostatnio tylko mały wysiłek doprowadzał mnie do wypluwania płuc. Tak więc ćwiczeń nie było, ale starałam się nie podjadać i jeść tak, jak się jeść powinno. 

Wczoraj oglądałam mieszkanie. Jejku, fajnie byłoby je mieć, ale remontu wymaga gruntownego. Więc chyba jeszcze się wstrzymam. Najważniejsze, że coś już się ruszyło. 

Za 2 tygodnie komunia chrześnicy. Muszę jechać po jakąś kieckę. W sukience zdecydowanie czuję się najlepiej. No chyba że jakiś fajny komplet ze spodniami znajdę. Może pojedzie ktoś za mnie, bo ja nienawidzę kupować ciuchów!!

Idę się ogarnąć i zobaczyć co u Was.

Buziaki

18 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Witajcie.

Przepraszam, że mniej tutaj zaglądam, ale po prostu brak czasu w przedświątecznym szale.

Ogólnie dużo się dzieje. Nie ćwiczę, bo nie mam kiedy ani sił. Staram się utrzymywać dietę, choć oczywiście wylizywanie misek dało się we znaki - waga stoi w miejscu. Ale co tam :) Po świętach wszystko wróci do normy.

Ponieważ ciężko będzie mi jeszcze tutaj zajrzeć, więc:

Z okazji Świąt Wielkanocnych życzę Wam prawdziwego szczęścia i radości z możliwości przebywania w gronie rodzinnym, z przyjaciółmi. Aby Zmartwychwstały Chrystus Wam błogosławił. Wesołych Świąt.

15 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj był koszmarny dzień. Po powrocie z pracy miałam tyle zrobić - sprzątanie, ćwiczenia. Niestety do wieczora przeleżałam na kanapie. Tak mnie głowa bolała, że żadna tabletka nie pomogła. Dzisiaj znów wstałam z bólem głowy, na szczęście tym razem prochy podziałały i jest trochę lepiej. 

Przed świętami zawieszam ćwiczenia. Po prostu się nie wyrabiam, a poza tym nie chcę robić nic na siłę. Oczywiście dieta nadal jest, a ćwiczenia powrócą. Po prostu nie chcę chodzić spać o północy tylko dlatego, że MUSZĘ poćwiczyć. Biorąc pod uwagę fakt, że wstaję o 5 rano to nie za dobry pomysł.

Uciekam przejrzeć Wasze pamiętniki i biorę się do pracy... 

Miłego dnia

14 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Weekend był tragiczny. Cieszę się, że się skończył. Sobota jeszcze jako tako, ale niedziela.... 

Przede wszystkim w niedzielę nie ćwiczyłam. Nic a nic. Nawet Shreda nie zrobiłam. A to przez moje obżarstwo. Cały dzień chodziłam głodna z przyczyn mi nieznanych. Nawet kawa mi nie smakowała. Czułam się fatalnie. Przed obiadem zjadłam batonika i 3 michałki. No i się zaczęło. Było mi po tym okropnie niedobrze. I tu miłe zaskoczenie. Mój organizm już odzwyczaił się od przyjmowania dużej ilości słodyczy. Kiedyś to bez problemu zjadłabym całą paczkę michałków i nic by mi nie było... Wieczorem znów dopadł mnie głód i przed 19tą zjadłam standardową kolację sprzed miesiąca, czyli wielka buła z pasztetem, majonezem i szczypiorkiem. Całą noc przechorowałam przez tę kolację. I tu znów miła niespodzianka. Mój organizm odzwyczaił się od przyjmowania tak dużych porcji jedzenia.

I patrząc z perspektywy czasu nie żałuję, że zjadłam to wszystko. Uświadomiłam sobie, że to organizm przyzwyczaja się do pewnych rzeczy i to szybciej, niż nam się wydaje. Tak więc bez kilogramów słodyczy można żyć.

Ale obiecuję, że postaram się już tak nie eksperymentować i w miarę możliwości się powstrzymywać. 

Ruch miałam bardziej naturalny. Połaziłam po sklepach, zrobiłam część zakupów na święta, trochę się nasprzątałam. W sumie to już niewiele muszę jeszcze ogarnąć. Do środy z pewnością się wyrobię. 

Synkowi zrobiłam piękną palemkę. Oczywiście musiał być na niej króliczek i motylek. Oto moje dzieło...