Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Hej. Jestem Emilia... Chcę udowodnić innym i sobie, że potrafię i że nie zawsze jestem ofiarą losu... Urodziłam prześlicznego synka - Franciszka. To mój największy sukces i największy skarb. Teraz muszę zadbać, aby mój Okruszek nie wstydził się mamy. Powoli ale systematycznie i się uda!! Musi się udać!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 53187
Komentarzy: 3494
Założony: 14 października 2009
Ostatni wpis: 12 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emlu83

kobieta, 41 lat, Łódź

168 cm, 103.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nic nie postanawiać

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 marca 2014 , Komentarze (5)

Dzisiaj waga zrobiła mi wspaniały prezent na urodziny. Pokazała 111,1 kg. Superowo!! Niestety cała ciężka sytuacja w domu sprawia, że nic mnie już nie cieszy. Ale co tam...

Dzisiaj mam wolne od brzuszków. Znaczy od dodatkowych brzuszków. Tak samo jutro.  Za to do południa zaliczyłam Shreda. I dla tych, którzy się mnie pytali, jak mi idzie odpowiem, że idzie mi coraz lepiej. Już mam mniejsze zadyszki przy cardio, ręce mniej bolą. I mimo, że jest to dopiero 5 dzień 1 lavelu to bardzo się cieszę, że zaczęłam ćwiczyć.

Moje menu na początku było inne, ale mój mąż zjadł cały sernik, który był przeznaczony dla gości. Nawet go nie spróbowałam. Tak więc dzisiaj:

ś: ciemna bułka, 2 plasterki wędliny, serek do posmarowania, ogórek, szczypiorek

p: mała miseczka budyniu o smaku toffi,

o: pierś z kurczaka w ziołach prowansalskich pieczona z pieczarkami, pieczone ziemniaki w przyprawach, mix sałat z sosem koperkowym na oliwie.

p: miał być kawałek sernika, ale zadowolę się chyba budyniem,

k: szklanka mleka lub wina ;)

Trzymajcie się misiaki :)

28 marca 2014 , Komentarze (5)

Dzisiaj obudziłam się bardzo zmęczona. Sama nie wiem, dlaczego. Może to przesilenie wiosenne a może po prostu mój organizm buntuje się na ilość zaserwowanych ćwiczeń. No cóż, wszystko jest możliwe...

Wczoraj z ćwiczeń był tylko Shred dzień 3 lavel 1, i 250 półbrzuszków. Na orbitreka po prostu już nie starczyło czasu. Z Młodym pojechaliśmy do Galerii Handlowej na tamtejszy plac zabaw. Więc w domu byłam po 19tej. Upiekłam pyszny, ale nie koniecznie dietetyczny sernik dla mojej rodzinki z okazji jutrzejszego starzenia się a sobie przyrządziłam dzisiejsze śniadanie. Po powrocie z pracy upiekę ciasto dla siebie - rafaello light, czyli smaczne, ale bez kosmicznej ilości kcal. No i mam przepis, z którego wychodzą aż 4 kostki ciasta. Więc się za bardzo nie utuczę.

Jak już pisałam dzisiaj zjadłam przepyszne śniadanie - frittata ze szpinakiem. Niebo w gębie. Po raz kolejny przekonałam się, że można jeść dietetycznie, smacznie i wcale nie nudno. Z resztą sami zobaczcie:

Jakość zdjęcia może nie najlepsza, ale myślę, że wszystko widać.

Menu:

ś: frittata ze szpinakiem z dodatkiem pomidora i mix sałat z sosem wiosennym (sos z papierka plus oliwa),

p: grapefruit,

p: serek oreo miętowy,

o: ryba z warzywami plus ziemniaki z wody,

k: szklanka mleka (takiego prawdziwego) lub kakao.

No i dzisiaj przyszedł czas na oficjalne ważenie. Paskuda była dla mnie dziś wyjątkowo łaskawa, bo pokazała równiutkie 112 kg, a więc przez 4 dni straciłam 1,3 kg. Uważam, że to duży sukces jak na mnie. Teraz czekam z niecierpliwością na to, aż pokaże poniżej 110 kg.  Ale to jeszcze trochę drogi przede mną.

Mam kryzys pod tytułem: "NIECHCEMISIE". Obym tylko nie zwątpiła w siebie i dzisiaj ćwiczyła mimo wszystko!! Trzymajcie kciuki...

PS. Poczytałam troszeczkę o oleju z wiesiołka i dzisiaj zaczęłam brać kapsułki. Może pomoże na moje wypadające włosy?

27 marca 2014 , Komentarze (5)

Jestem wielka...

Wczoraj znowu ćwiczyłam. Godzinę. Fakt, ćwiczenia robię w dwóch seriach, tzn orbitrek koło 18tej, a jak młody pójdzie spać, czyli koło 21 SHREDa. Wydaje mi się jednak, że to i tak bardzo dobry układ. Co do orbitreka to idzie mi coraz lepiej. W czasie ćwiczeń nie mam za dużej zadyszki, mogę spokojnie odpowiadać na pytania synka "dlaczego..." Na tysiące pytań. Natomiast ze SHREDem jest zdecydowanie gorzej. Pompki są bardzo "oszukane" - robię je powoli i bardzo płytkie. Ale wiem, że z czasem będzie coraz lepiej. Nie jestem w stanie wytrzymać całego cardio. Ćwiczenia z ciężarkami wykonuję bez ciężarków a i tak czuję całe ramiona. Ale pomyślałam sobie, że ten lavel właśnie tak będę robiła. Następny już będzie z ciężarkami 0,5 kg. W końcu przy mojej wadze nie mogę rzucić się z motyką na słońce, bo za szybko się zniechęcę. ABSy idą mi nieźle, bo tak jak pisałam, półbrzuszki uwielbiam robić. Reasumując 2 dzień 1 lavel zaliczony z sukcesem (jak na moje możliwości). I kiedyś zrobię tak:

albo tak: 

ewentualnie tak: 

A tak mi się wczoraj nie chciało ćwiczyć... Dzisiaj nie wiem, czy dam rade z orbitrekiem, bo nie wracam po pracy do domu. A jestem pewna, że na raz orbitreka i SHREDa nie dam rady zrobić. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że obiecałam sobie 1 w tygodniu zrobić przerwę od orbitreka i weekend wolny od półbrzuszków a do tego po każdym lavelu 1 dzień wolnego, to może dzisiaj właśnie będzie ten dzień bez orbiego?

Jutro oficjalne ważenie. Jest dobrze. I co najważniejsze, już nie czuję tak strasznie napompowanych policzków jak kiedyś. I mam wrażenie, że twarz mam lekko smuklejszą. Tak było też poprzednim razem, najpierw schudła mi twarz a dopiero później cała reszta. Mam dopiero 3 dni za sobą. Ale dla mnie to bardzo trudne 3 dni. I chyba najważniejsze w moim życiu!

Moje menu:

ś: 2 łyżki sałatki z selerem naciowym, jajkiem i szynką z kurczaka, pomidor, 2 kromki chleba żytnio - pszennego wypieku mojej kuzynki, 1 plasterek żółtego sera, serek do posmarowania pieczywa.

p: szklanka soku z grapefruita i 2 pomarańczy,

p: 3,5 klusek serowych z kaszą manną i owocami (jagody i maliny),

o: zupa warzywna,

k: 1/2 serka ziarnistego.

26 marca 2014 , Komentarze (4)

No to udało się przetrwać kolejny dzień. Dietetycznie było prawie dobrze, oprócz obiadu. No ale to powoli muszę się na wszystko przestawić i poczekać na wypłatę, żeby kupić zdrowe produkty, ryby, kurczaki i tym podobne. Ale zmieniło mi się myślenie. A to już coś.

Dzisiaj zjadłam przepyszne śniadanko - mianowicie kluski serowe z kaszą manną polane zmiksowanymi owocami (jagody i maliny). Normalnie niebo w gębie i bez dodatku cukru (jedynie 1/2 opakowania cukru wanilinowego). A jakie sycące. A oto co wpadnie dziś do mojej paszczęki:

ś: kluski serowe z kaszą manną z owocami,

p: duże jabłko,

p: jogurt naturalny mały ze słonecznikiem i łyżką suszonej żurawiny,

o: u mamy i nie mam  pojęcia co

k: 1/2 serka ziarnistego.

Z tego co wyliczyłam to na spokojnie 1500 kcal wyjdzie.

Wczoraj udało mi się naprawdę dobrze wykorzystać dzień i sporo ćwiczyłam:

- 220 półbrzuszków,

- 30 min na orbitreku,

- 1 dzień 1 lavelu SHREDa - oj było ciężko. Oczywiście nie dałam rady zrobić wszystkich powtórzeń i nie miałam ciężarków. Dzisiaj spróbuje już mieć ciężarki 0,5 kg (tylko takie mam póki co). Było ciężko, ale oceniam wykonanie tych ćwiczeń na 90%.

Ogólnie waga dzisiaj pokazała mniej, ale oficjalne wyniki podam dopiero w piątek. I postanowiłam. Jeżeli wytrwam do końca z 1 lavelem SHREDa to wysyłam kupon na konkurs Superlinii. A co mi tam, najwyżej znów nie wyślę kuponu nr 2... 

Co ja za głupoty gadam. Oczywiście, że wyślę!! Mam cel - do końca roku ważyć 86 kg. To nie jest jakieś mega wygórowane marzenie. To tylko w sumie 30 kg - realne! Tylko nie mogę się poddać.

Wczoraj mąż znów zaczął swoją teorię uskuteczniać. Zadał mi sarkastycznym tonem pytanie: "A co to się stało, że tak nagle wzięłaś się za siebie, że tak ćwiczysz intensywnie? Czemu to robisz? Albo dla kogo?" Myślałam że go walnę. Miałam już mu coś odpowiedzieć ale stwierdziłam, że tym razem nie dam się sprowokować. O nie. Udowodnię mu, że jestem silną osobą!!

Trzymajcie kciuki

25 marca 2014 , Komentarze (3)

Kolejny dzień ciężkiej pracy nad sobą już za mną. Powiem Wam, że jest cholernie trudno. Czasami się załamuję, ale wiem, że to nic nie da i walczę dalej. Znalazłam fajną stronę z mega przepisami dietetycznymi a smacznymi. Różnego rodzaju porównania menu, propozycje obiadowe itp. Bardzo mi się spodobała ta strona, wiele sobie podrukowałam i wcielam w życie. Zmieniam też swój tok myślenia. Zdrowo wcale nie musi oznaczać nudno i niesmacznie.

Przedstawione zdjęcie zaporzyczyłam ze wspomnianego już bloga. Obiad o wartości 400 kcal. A wygląda przepysznie...

Na pierwszy ogień, czyli dzisiejsze śniadanie, poszła sałatka z selera naciowego. Dziewczyny - rewelacja. Jak tylko dopadnę kabelek to ściągnę zdjęcia z aparatu i wrzucę przepis. Zdrowe, smaczne, kolorowe i przede wszystkim mało tuczące na porcję. Niestety znów zaszalałam i zrobiłam wielką michę tej sałatki. I nad tym muszę popracować, aby nauczyć się robić porcje jedzenia góra na 2 razy a nie na 10. Póki co, moje menu oscyluje w granicach 1500 - 1600 kcal. Oczywiście nie liczę z maniakalnym uporem każdej zjedzonej kalorii, bo to by się mijało z celem. Wagę biorę mniej więcej, ilość kalorii danego produktu z tabelki przywieszonej na lodówce. Na początku liczyłam wszystko bardziej skrupulatnie, teraz już wiem, ile, co ma kalorii i w jakiej ilości mogę zjeść danego produktu. To wchodzi w krew.

Aktywność wczorajsza zdecydowanie na plus: 200 półbrzuszków i 30 min na orbitreku. 

Waga jak zaczarowana stoi w miejscu. Na razie się tym nie przejmuję. Jak zawsze zważę się w piątek i wtedy zobaczymy. Jeżeli nic się nie zmieni, wtedy będę musiała porządnie się zastanowić, co robię nie tak. 

18 marca 2014 , Skomentuj

Hmmm, nie bardzo rozumiem... Pasek w górnym, prawym rogu pokazuje mi prawidłową wagę, pasek w pamiętniku starą. Czy ktoś wie, dlaczego?

Ostatnio trochę zaniedbałam ćwiczenia, ale z dietą jest bardzo dobrze. Jem mniej. Staram się nie jeść zbyt wielu słodyczy, ostatnio nawet chipsy przestały mi chodzić po głowie. Ogólnie jem mniej i bardziej uważam na to, co wkładam do ust. W weekend upiekłam sobie drożdżowe bułeczki ze szpinakiem i fetą. Matko, niebo w gębie... Aż ciężko było się powstrzymać i skończyć na jednej. Ale dałam radę.

Powoli moje myślenie wraca na dobre tory.

A co u Was?

12 marca 2014 , Komentarze (1)

Witajcie.

Dawno mnie tutaj nie było. Ostatnio na nic nie mam czasu. Tyle się u mnie dzieje, że szok. Szkoda tylko, że to nic pozytywnego.

Odchudzanie? Oczywiście, że jest. Wzięłam się ostro za siebie. Trzymam fason już od tygodnia. Ćwiczę na orbitreku - na razie 30 min dziennie (oczywiście nie codziennie) ale z czasem mam zamiar dodawać sobie po 5 min. Może uda mi się też z czasem zacząć ćwiczyć shreda, czy jak to się tam pisze... W każdym bądź razie w połowie maja mam komunię chrześnicy i chcę wyglądać lepiej niż teraz... 

17 lutego 2014 , Komentarze (1)
To był wyjątkowo ciężki okres...
W pracy sporo się po*bało. Na szczęście wracam na prostą. Niestety te wszystkie nerwy odbiły się na moim zdrowiu. Jestem w trakcie diagnozowania, ale wszystko wskazuje na to, że od dłuższego już czasu cierpię na nerwicę żołądka, więc przy większych nerwach i braku szybkiego wsparcia ze strony tabletek uspokajających mój żołądek się zaciska i boli niemiłosiernie. Na szczęście tym razem zareagowałam w porę i obeszło się bez większych dolegliwości. Za to dostałam strasznego kaszlu. Od soboty potwornie boli mnie klatka piersiowa (ponoć to kolejny objaw nerwicy - nie znam się na tym ale dla mnie to dziwne). Ogólnie przy odrobinie wysiłku zaczynam się dusić. Mam tylko nadzieję, że szybko mi przejdzie, bo chciałabym znów troszkę chociaż poćwiczyć...

Jedzeniowo jest ok. Daję radę z dietą. Do tego synek bardzo mi kibicuje. Zostawia mi zawsze odrobinę ze swoich smakołyków i mówi "tylko dzisiaj już nie jedz, bo Ci  nie wolno, zjesz jutro dobrze?" No i jak tu Go nie kochać 

14 lutego 2014 , Komentarze (3)
Nadal jest źle. Jadę na tabletkach uspakajających. Wczoraj zjadłam niewiele, nie byłam w stanie nic tknąć. Jedyne pozytywne co się przydarzyło to waga, która wskazała deczko mniej niż poprzednio. Ale i to mnie nie specjalnie cieszy :( Dół koszmarny i 2 metry mułu.

A jak tam Wasze plany na Walentynki?

13 lutego 2014 , Komentarze (5)
Dziewczyny, pomóżcie. Załapałam wielkiego doła. Cała sytuacja w domu, w pracy. Wszystko strasznie mnie przytłacza. A ja głupia myślałam, że mogę być szczęśliwa. Wiem, wiem, powinnam złapać życie w garść i nim kierować. Ale szczerze Wam powiem, że już nie mam siły. Wszystko mi się wali. A najgorsze jest to, że wszystko muszę trzymać w sobie, bo nie mam się komu wygadać. Mama ciągle powtarza, że "muszę to sama rozwiązać". Przyjaciółka wyjechała do Chin i jak się odezwie raz na pół roku to jest dobrze. Ogólnie zostałam sama ze sobą. Dobrze, że synek jest i jak widzi mnie smutną to się przytula i robi tą swoją słodką minę.Bez niego już dawno bym się schowała w czarną dziurę.
Dieta? Wczoraj zjadłam za dużo wieczorem. Ale Rano już się wzięłam w garść. Ogólnie nie narzekam. Ale nie chce mi się nadal ćwiczyć.

Niech mnie ktoś przytuli