Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Joanna i jestem typowym bliźniakiem. Jak w lutym 2009 przekroczyłam wagę 93 kg byłam załamana patrząc na siebie w lustro. Wyglądałam beznadziejnie byłam gruba zaniedbana obraz nędzy i rozpaczy. Postanowiłam, że muszę coś z sobą zrobić ale nie miałam pojęcia czy dam radę. Byłam bardzo zdeterminowana. Zaczęłam biegać ograniczyłam ilość jedzenia i tak schudłam 13 kg wtedy zaczął się kryzys bo nie mogłam już dalej schudnąć ani grama. Wtedy trafiłam na Vitalię. Z pomocą osób, które tu poznałam schudłam kolejne kilogramy. Teraz po 10 latach wróciłam z dużym zapasem wystartowałam od 107 kg. po 2 miesiącach zrzuciłam 10 kg i chciałabym znowu ważyć 73 kg jak kiedyś.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 30065
Komentarzy: 1145
Założony: 17 września 2009
Ostatni wpis: 14 lutego 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mate1

kobieta, 50 lat, Częstochowa

172 cm, 99.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: do końca sierpnia ważyć 87 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 września 2011 , Komentarze (3)

Sobota upłynęła mi mocno pracująco rano wstałam skoro świt i łykłam czarnej kawy bo już miałam opóźnienie.

W planach był samotny wyjazd do Krakowa w celach zarobkowych na umowę zlecenie. Tak trzeba pracować jak w normalnej codziennej pracy biurowej szef jest skąpcem i nie daje człowiekowi zarobić.

Ale plany się zmieniły. Zachodzę w głowę co skłoniło mojego męża do wyjazdu ze mną bo sam fakt, że był moim technicznym i podłączył mi rzutnik nie jest chyba wystarczającą wymówka. oprócz tego wynudził się 7 h zwiedzając Kraków.

Myślałam nawet przez chwilkę, że coś mi nie ufa, i że jedzie mnie sprawdzić.

Popracowałam, zarobiłam w jedną sobotę prawie tyle kasy co normalnie zarabiam przez cały miesiąc regularnego chodzenia do roboty. Odwiedziłam mojego Tatę na cmentarzu, potem wpadłam na chwilkę do mamy pogadać pokazałam się, że jestem, że żyję i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Generalnie sobota upłynęła  mi na wypiciu kilku kaw i zjedzeniu kilku kawałków pizzy w porze obiadowej  i pysznej kolacji z mężem w drodze do domu.

Ogólnie mówiąc dzień super dietkowy.

Niedziela: piękna pogoda. Upłynęłaby również dietkowo gdyby nie odwiedziny siostrzeńca a do tego kawa i ciasteczka, którym nie mogłam się oprzeć. 

Już martwiłam się mocno co zobaczę dzisiaj na wadze.

Waga pokazała dziś 71,4 kg czyli stabilnie waga piątkowa. Biorę się do roboty.

Liczę na spadki 

Z niedzielnych planów biegowych nic nie wyszło bo córka prosiła mnie o tłumaczenie matematyki i tak się tym zajęłyśmy, że zupełnie o bieganiu zapomniałam.

23 września 2011 , Komentarze (6)

Tydzień minął jak z bata strzelił. W ostatni weekend niestety mocno przesadziłam i efekty widać na wadze do dziś. Choć można to nazwać stabilizacją ale w tym tępie to będę odchudzać się chyba 5 lat Waga dziś pokazała 71,4 kg i w sumie cieszy mnie ten wynik

Weekend zapowiada się pracujący Jadę jutro do Krakowa trochę popracować, przy okazji odwiedzić rodzinę, może uda się też spatkać ze znajomymi. Przyjadę późno wieczorem. Nie wiem jak to wpłynie na moje odchudzanie pewno nie za specjalnie ale będę się starała nie przeginać.

Bieganie we wrześniu 95 km na 140 zaplanowanych chyba ciężko będzie wybiegać bo zostały mi jakieś 4 wyjścia. Zmrok zapada już szybko i biegam teraz po zmroku w kamizelce odblaskowej i z latarką. Gdyby nie to że wieczory są ostatnio bardzo przyjemne, bez wiatru  tak jest miło i sympatycznie to miałabym problem z mobilizacją.

Życzę spokojnego i miłego weekendu.

16 września 2011 , Komentarze (15)

Udało mi się wreszcie na tyle zmobilizować, że są pierwsze efekty

Muszę w ty miejscu przyznać, że nie przyszło mi to łatwo a pomogły mi w tym moje przemiłe koleżanki:

Kejtul - która zaproponowała osobistą pomoc założyła specjalnie dla mnie grupę wsparcia

Dziękuję Kejtul

Monalisa - która również zaproponowała, że osobiście mi pomoże.

Również stokrotne dzięki

Po prostu nie mogę być głucha na wasze zaangażowanie dla mnie.

Dodatkowo odpaliłam Vitalisza za uzbierane punkty i o dziwo działa to na mnie. Działa to tak, że zapisuje co jem i ile to ma faktycznie kalorii!!!. Działa to w ten sposób, że jeśli przesadzę z obiadem to na kolację serio się już pilnuję. Wielokrotnie w tym tygodniu szłam głodna spać i burczało mi w brzuchu a rano przy życiu trzymało mnie tylko szklane oko pani wyroczni.

Według obliczeń z Vitaliusza zjadałam w ostatnich dniach 1700 - 1900 kcal i to dało spadek wagi o 1,5 kg

Dziś pani wyrocznia była dla mnie ogromnie łaskawa pokazała wagę równo  

71 kg.

Takiej wagi nie widziałam cały rok bo w zeszłym roku był moment kiedy zamigotało na chwilkę 71 kg na wadze ale potem szybko znikło, by ustabilizować się na poziomie 72/73 kg

Oczywiście nie odpuszczam biegania. Choć mocno zastanawiam się nad startem w najbliższą niedzielę. Boli mnie chyba węzeł chłonny w pachwinie i podczas biegania ostatnio boli mnie brzuch. Z takim nastawieniem i w takim stanie chyba rozsądniej będzie zostać w domu. Tym bardziej, że moja córa jest przeziębiona i siedzi w domu.

 Znowu nadchodzi weekend oby przejść go bez objadania się

Pozdrawiam wszystkich trzymających za mnie kciuki

 

 

8 września 2011 , Komentarze (9)

Chciałam wszystkim podziękować za pocieszenie mnie, że nie jestem słoniatko. Jesteście bardzo miłe, ale ja tam wiem swoje. Czemu jednak nie potrafię się na tyle zmobilizować aby znowu schudnąć choć parę kilogramów?.

Od wrzesnia 2010 roku biegnę w  wirtualnym biegu do Aten i przebiegłam w ciągu roku 1250 km to jest już serio dobry wynik. Niestety bieganie pomaga mi tylko (albo aż) w utrzymaniu wagi, dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.

Od poniedziałku znowu mam pozytywne nastawienie do diety, ale najważniejsze jest aby z sukcesem przejść przez weekend wtedy można liczyć na kolejne spadki no to trzymajcie za mnie kciuki bo ja trzymam za nas zawsze. Buziolki i do roboty.

30 sierpnia 2011 , Komentarze (17)

To miał być kolejny grzeczny weekend. W poniedziałek bez nadbagażu... niestety taki nie był. Było wszystkiego dużo za dużo. W efekcie w poniedziałek waga znowu pokazała 73,3 kg i znowu walczę o pasek bleeeee... Ileż można???? Musze schudnąć bo wyglądam wśród tych biegaczy jak słoniątko. Co widać na załączonym obrazku. na którym macham do mojej córki na trybunach no i to chyba spodobało się fotografowi, że mnie tak ładnie uchwycił.

Czas nawet jak na słoniątko całkiem dobry 42,14/8 km i 14 miejsce w kategorii wiekowej na 28 pań. Impreza bardzo dobrze zorganizowana wszystkim polecam.

Niech to zdjątko będzie moją motywacją

26 sierpnia 2011 , Komentarze (5)

Idzie bardzo wolno ale idzie w dół od ostatniego piątku spadło 0,6 kg. dzisiejsza waga 72,2 kg. To nie jest żadna rewelacja, zdaję sobie z tego sprawę, ale jest to najniższa moja waga w tym roku jaką udało mi sie osiągnąć czyli jestem w dobrej passie i muszę to wykorzystać jeszcze przez kilka tygodni.

Cały tydzień trzymałam dietę praktycznie nie jadłam kolacji oczywiście trafiły się wpadki lody a nawet wczoraj zjadłam Snickersa. Ale coraz częściej przekonuję się do tego. że lepiej jak mam ochotę na słodycze zjeść właśnie loda albo batona niż kupić sobie 20 dag ptasiego mleczka albo czekoladę. Taki Snickers jest okropnie słodki aż mdły i potrafi mnie nasycić. Po kostce ptasiego mleczka chce mi się następną i następną i tak samo jest z cukierkami.

Całkowite odmawianie sobie słodyczy powoduje  u mnie straszne kompulsy a chyba nie wolno do tego doprowadzać. Z tego powodu nie jestem zwolenniczkę odmawiania sobie słodyczy codziennie. Raz na jakiś czas dla zdrowia psychicznego trzeba zjeść coś sycącego, pysznego, zapić to wodą żeby smak szybo znikął i koniec zero nic więcej.

Bieganie w sierpniu 128,8 km/140 km

Rower w sierpniu 202 km/300km

 

22 sierpnia 2011 , Komentarze (11)

Po weekendzie jestem w bardzo dobrym nastroju

Założyłam sobie w piątek, że to będzie kolejny nie stracony weekend i udało się. Pomimo kilku jakże oczywistych grzeszków: popłynęłam na mieszance wedlowskiej, ciastkach i lodach. Waga prawie utrzymana bez wielkiego nadbagażu a udało mi się to dzięki rowerowej wycieczce rodzinnej. W niedzielę pokonaliśmy na rowerach 45 km to swoisty nasz rekord rodzinny. Zwiedziliśmy Jaskinie Szachownica w Załęczańskim Parku Krajobrazowym.

Fajne Gacki tam latają

Wróciliśmy okropnie zmordowani ale szczęśliwi, że udało nam sie tak aktywnie spędzić niedzielę. Nie ma nic wspanialszego  (przynajmniej mnie sprawia to wiele radości) jak aktywna niedziela w gronie najbliższych.

 

Dzisiaj pełna zapału do odchudzania rozpoczęłam kolejny tydzień rowerowego dojazdu do pracy. Pogoda sprzyja, słonko od rano ślicznie świeci.

Uśmiechy dla wszystkich 

19 sierpnia 2011 , Komentarze (6)

Po całym tygodniu mocnego ograniczania się w żarciu jest mały spadek 72,8 kg byłoby pewno więcej gdyby nie dwa big milki i paluszki wczoraj. Normalnie tak za mną coś chodziło, że nie mogłam się opanować. To był chyba spadek cukru we krwi bo przez cały tydzień nie jadłam słodyczy. Zawsze tak mam, że jak w piątek ważenie to ja czwartek zawalam. Już nie będę mówić co mnie czeka bo nadchodzi weekend. Bedę musiała oprzeć się mieszance wedlowskiej i wielu innym smakołykom, wszystko po to aby utrzymać te z mozołem wypracowane gramy.

Nie poddam się!!!. Tak muszę myśleć bo jak to przeczytałam u jednej vitalijki wszystko rodzi się i umiera w naszej głowie jeśli z góry założymy, że nie  damy rady czegoś zrobić to nie ma mocnych. Więc ja zakładam, że dam radę jestem silna już tak długo walczę ze sobą i nie zamierzam się poddać.

Ostatnio mocno pracuje też nad moją szybkością biegową bo 28.08 biegnę na 8 km w Blachowni a zaraz potem 04.09 mam kolejny start w Zajączkach na 10 km Chciałabym poprawić mój czas z Namysłowa choć.... Właśnie... Jakoś brakuje mi teraz wiary w siebie a wiem, że jak mówię sobie, że dam radę to wtedy wszystko mi lepiej wychodzi. Tak więc od dziś zaczynam pracę nad swoją wiarą w siebie

BO WSZYSTKO RODZI SIĘ I UMIERA W MOJEJ GŁOWIE

16 sierpnia 2011 , Komentarze (5)

Plany na weekend były bardzo piękne najpierw miały być Karkonosze i trasa prawie 45 km Potem zostały zweryfikowane jednak na Beskidy i już już prawie gdy byliśmy spakowani i zostało nam zjeść szybki obiad i jechać.....!!! Ding dong zadzwonił dzwonek do drzwi. Gość niespodziewany i niezapowiedziany moja mamusia postanowiła zrobić mi niespodziankę i odwiedzić kochaną córeczkę. Cały misterny plan wziął w łeb.

Nie pojechaliśmy bo mama z Krakowa przyjechała taki kawał drogi ale w niedzielę nie dałam odporu i od rana wybraliśmy się jednak na szlak co prawda tylko do Ogrodzieńca ale zawsze to coś innego niż siedzenie w domu i opychanie się wszystkim co jest w lodówce

Ludzi było tak dużo, że był problem z zaparkowaniem samochodu kolejka do kasy za biletami na zamek co najmniej na godzinę stania, więc obeszliśmy zamek wkoło, zrobiliśmy kilka zdjęć, zakupiliśmy mapę terenu i ruszyliśmy na szlak. Ku naszemu kompletnemu zaskoczeniu przez 3 godziny chodzenia po szlaku (zrobiliśmy 16 km) spotkaliśmy tylko jedną rodzine pieszo tak jak my i może 10 rowerzystów. Wszyscy ludzie chyba stali w tej kolejce na zamek.

W poniedziałek po obiedzie wycieczka rowerowa 24 km a wieczorem zaliczyłam też szybkie bieganie na tzw tempo na piątym kilometrze miałam 25,09 czyli kondycja wraca do normy.

Dzięki temu, że nie siedzieliśmy w domu moja waga poweekendowa 72,9 kg Czyli bardzo dobry start na cały tydzień dietkowania.

12 sierpnia 2011 , Komentarze (6)

Dobra....Dobra... Wiem, że to już przesada żeby tak długo nic nie pisać ale zablokowały mnie zdjęcia z wakacji (no wiecie trzeba było podretuszowaś zdziebko).

No to tak żyję jestem wróciłam z Chorwacji bez nadbagażu nawet było mniej niż przed wyjazdem. Co z tego jak po 4 dniach urlopu w domu miałam już dwa kg do przodu i znowu jestem załamana waga obecna nieznacznie różni sie od paskowej 73,6 kg ale cały czas w tych okolicach balansuję.

Chorwacja jest piękna, ciepła, słońce gwarantowane a temp morza nawet do 30 st

No to zaczynamy od piękne widoki:

nimfa błtna na skałach

atrakcje w postaci wspinaczek wysokogórskich

Fiu bździu we włosach

Rodzina choć nie kompletnie ubrana to w komplecie:

chichy śmichy

Tak było ale się skończyło i czekamu do przyszłego roku a w przyszłym roku podobno Bułgaria