nie mogę się zmobilizować. no, nie potrafię. do wieczora idzie mi świetnie i przychodzi wieczór i konczy się to świetnie. jest zimno, ja jestem beznadziejna i zła sama na siebie.... cały czas sobie myślę, że to może dziś już się uda i za każdym razem jest to samo...ciągła bieganina, wszystko naraz w pośpiechu, zimno i padam....ile razy można się podnosić? nie chce mi się juz, za chwilę odzyskam zgubione ciężką pracą kilogramy :(((((((
piąty dzień udało mi sie jeździć znowu na rowerku....
niech mi ktoś policzy ile km będzie miał tegoroczny Dakar, to sobie cel wyznaczę, z Kubicą mi się znudziło już. nie mówiąc o tym, że pewne forum, na którym miałam suwak mnie wyrzuca.... więc mam w ......nosie na przykład....Ha, Hołowczyc jest 5 w generalnej, bravo dla tego pana....
dieta nie leży i nie kwiczy. wczoraj było poniżej 1000, ale musiałam jak najszybciej pozbyć się tego, co zdobyłam w ostatnich dniach i chyba się udało....dziś ok. 1200 bo w ciągu dnia jakieś ciasto się trafiło...eh....a jutro faworki Teściówka robi....trzeba się mądrze wyliczyć, bo 3 godziny będę na rowerku inaczej jechać.....
informuję uprzejmie, że po chwilowych wzrostach wynikłych z mojej głupoty, dziś franca zachowala się uprzejmie i zanotowałam kolejny spadek :))) co mi się bardzo podoba :)))