Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odwiedzam Vitalie czesto i z ciekawoscia zagladam do Waszych pamietnikow kibicujac Waszym sukcesom i porazkom zarowno w odchudzaniu jak i zyciu osobistym.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21598
Komentarzy: 275
Założony: 13 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 23 grudnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
marga2

kobieta, 43 lat, Południowa Europa

165 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 października 2018 , Komentarze (16)

Od poprzedniego minął miesiąc i w miare upływu czasu niepokoj powracał. Jutro zacznę 12 tydzien i teoretycznie ryzyko utraty Maluszka bardzo spadnie. Pytanie, czy do tej pory wszystko jest ok. Jutrzejszy skan to USG genetyczne i jeżeli serduszko będzie biło i Maluszek jest ok, to od razu zrobią mi test NIPT (na choroby genetyczne), na ktorego wyniki będzie trzeba czekać kilka tygodni. Jak widać oczekiwanie i niepokoj to niedłączny element mojego życia.

Czuję się już znacznie lepiej niż kilka tygodni temu. Mdłosci ustępują i energii jakby więcej. Czy to dobrze, czy nie, okaże sie jutro. Cięzka noc przede mną.

24 września 2018 , Komentarze (3)

Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim wpisem :) Euforia, która mnie ogarnęła po wizycie u ginekologa była nie do opisania. Powiem tylko, że nie spalam całą noc przed USG przygotowując sie na wszystkie możliwe scenariusze, a gdy moja gin powiedziała "rośnie w Pani Maly Człowiek" wybuchnęłam tak niepohamowanym płaczem, żę trzeba bylo iść po mojego P., żeby mnie uspokoił. Zwykle nie jestem aż tak spontaniczna...

Reakcje moich rodziców - bezcenne, cudowne przeżycie, które będę chować w sercu do końca moich dni (i przy okazji oglądać, bo P. nagral wszystkie reakcje na telefonie).

Od tego czasu zdążyłam przeżyć kilka tygodni kompulsywnego jedzenia i zaspokajania przedziwnych zachcianek kulinarnych. Były też (i nadal się trafiają) dni, gdy leżę bez energii i zastanawiam się, czy zwymiotuję, czy nie. Zaczęłąm też znowu się martwić, bo okres największego zagrożenia jeszcze nie minął. Ciągle dotykam piersi, żeby sprawdzić, czy nadal bolą i czy objawy ciążowe przypadkiem nie ustępują. Trochę zazdroszczę tym mamom, które nie miały przykrych doświadczeń i z  ufnością przeżywają każdy dzień ciąży. Ja uspokoję się po kolejnym USG, a tak na 100%, to gdy Mój Maluszek skończy studia, wyjdzie za mąż/ożeni się i usamodzielni ;)

W przyszły poniedziałek mam spotkanie z położną, która wyznaczy mi termin USG -- tak więc, jeszcze ok 2 tygodnie stresu, ale też dużo nieśmiałej nadziei, że wszystko będzie dobrze. Tak bardzo bym tego chciała.


7 września 2018 , Komentarze (16)

Płaczę pisząc te słowa. Maluszek żyje, ma 8 mm i jego serduszko pięknie bije. Nawet nie umiem Wam powiedzieć, jak bardzo jestem szczęśliwa.

6 września 2018 , Komentarze (7)

Trzymajcie proszę kciuki. Udaję, że się nie martwię, a boję się bardzo....

24 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

Powiedziałam P., tak jak planowałam dopiero w rocznicę. Piękny, ciepły moment. On jest trochę wycofany, bo się boi kolejnego bólu, ale widzę, że się cieszy.

Wyjazd do Norwegii postanowilismy przełożyć ze względu na Maluszka. To miał byc intensywny wyjazd objazdowy i nawet przy rezygnacji z trekkingu, byłoby mnóstwo kilometrów w aucie i późny powrót w nocy, a następnego dnia do pracy. Za tydzień i tak lecimy do Grecji, więc wakacje będą i to dużo mniej aktywne. Bardzo się cieszyłam na ten wypad do Norwegii, ale nie żal mi. Zaczynam czuć się zmęczona i o 22 każdego dnia nie jestem w stanie utrzymać sie na nogach, więc nie chcę się przemęczać. Może to trochę moje przewrażliwienie,ale z drugiej strony trudno się dziwić. Byle do 8 wrzesnia. Boję się tego USG i wiem, że różnie może być, ale mam dużo nadziei.  Nadziei, że bije we mnie Małe Serduszko. Trzymajcie kciuki :)

21 sierpnia 2018 , Komentarze (11)

Cieszę się bardzo, że w taki dzień powiem P. o ciąży. Różnie między nami bywało ostatnio, smutek po stracie Dziecka znieczulił mnie bardzo na potrzeby innych i skupialam się głównie na sobie. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień i ten Wyjątkowy Prezent wynagrodzi mu gorsze dni i natchnie nadzieją.

Ciąża potwierdzona badaniem krwi - beta 2140, więc bardzo w normie :) Myslę pozytywnie, bo zamartwianie się nic nie da, a mam taki dziwny spokój w sobie. Wizyta u lekarza dopiero na początku wrzesnia, jak będę w Polsce. Samopoczucie jak na razie idealne.

W planach mamy krótki wypad do Norwegii z okazji rocznicy. Troszkę się obawiam, ale nie będzie żadnej wspinaczki ani wymagających spacerów (choć byly w planach), tylko podziwianie przyrody i bycie razem. Cieszę się na to.  

15 sierpnia 2018 , Komentarze (11)

Na razie bardzo wczesna, bo termin okresu dopiero jutro, wtedy zrobię też badanie krwi. Dwie mocne kreski na teście, po tym, jak ten cykl spisałam na straty myśląc, że nie "wbiliśmy się" w odpowiednie dni i zajęłam sie latem, przyjaciółmi i przyjemnościami. Robiłam testy owulacyjne każdego dnia sprawdzając przebieg cyklu i wyszedł wczoraj pozytywny, co zupełnie nie pasowało do schematu. Popędziłam jak głupia do apteki po test ciążowy, a potem siedziałam w toalecie w pracy wgapiając się w dwie kreski zupełnie zaskoczona i chciało mi się płakać. Nikt jeszcze nie wie. Mam mętlik w głowie. Powinnam czekać 3 miesiące zanim zaczne się cieszyć, planować itp, ale nie umiem i nie chcę. Już je kocham, cokolwiek będzie.

20 lipca 2018 , Komentarze (3)

Dostałam okres po 40 dniach wyczekiwania na objawy ciąży. Wykończylo mnie to psychicznie i wmawiam sobie, że to był ostatni raz, gdy obsesyjnie myślę o jednym i tym samym. Od dwóch tygodni przez nasz dom przewijają się tabuny ludzi i chyba wizyta rodziców obudziła mnie i twardo powiedziałam sobie dość. Dość wsłuchiwania się w siebie przy każdej możliwej okazji, czytania po raz kolejny tego samego forum o objawach ciąży i tym samym zaprzepaszczania wspólnego czasu z Bliskimi, bo moje myśli krążyły wokół jednego tylko tematu. Trochę pomogło i mam fajny czas z coraz to nowymi gośćmi. Były też cięższe momenty, gdy jednym haustem opróżniałam kieliszek szampana, a podekscytowane koleżanki paplały na babskim spotkaniu - "mój dzidziuś będzie Wagą!" i "o ja też bym chciala urodzić w październiku". Chciałam krzyknąć - mój dzidziuś tez miał być Wagą, a zamiast tego połykalam łzy w toalecie. Są więc i góry, i duże doły. Po raz pierwszy w moim życiu nie jestem beztroska i już raczej tego stanu w pełni nie osiągnę. Zaczyna się nowy cykl, więc i nowa nadzieja. Odsuwam od siebie natrętne myśli i staram się cieszyć każdym dniem - z mniejszym i większym powodzeniem, ale jednak walczę. Żebym ja nie zaczynała i konczyła się tylko na zaplodnieniu, owulacji i dniach płodnych. Żebym ja była taka, jak kiedyś. Chociaż trochę. 

2 lipca 2018 , Komentarze (8)

Co u mnie? Jak w tytule. Wypelniłam sobie życie maksymalnie obowiązkami i przyjemnościami i idę do przodu. Wyjechałam  na wakacje na Azory, uczyłam sie do egzaminu, podeszłam do egzaminu, a teraz zapowiada sie miesiąc wizyt rodziny i znajomych, no bo jak się mieszka w ciepłym miejscu, to lato spędza się na plaży przed domem, a rodzina z Polski tłumnie przybywa ;) Psychicznie jest juz dużo lepiej, ale PAMIĘTAM i tego nikt mi nie zabierze. W sercu jest mój Maluszek i zawsze będzie. Czasem po prostu nie mogę nie płakać, ale pozwalam sobie na to, tylko dbam, aby nikt tego nie widział. Prawda, ktorej nikomu nie wyjawiłam jest taka, że jest mi lepiej, bo jest szansa na ciążę. To mi dodaje otuchy i sprawia, że się uśmiecham i chwilami czuję się szczęśliwa. Odczekałam jeden cykl, który trwał.... 50 dni (już zaczęłam się martwić, ze nie dostanę okresu w ogóle) i trochę spontanicznie zadziałaliśmy w tym miesiącu. Spontanicznie, bo nie mysleliśmy o staraniu się, a potem okazało się, że chyba miałam szybciej owulację (dzień potem). Szansa wlaściwie więc jest, tylko do dnia okresu trzeba poczekać. Troche myślę, że jestem w ciąży, a trochę, że chyba nie, ale mogę z tą niepewnością przez jakis czas żyć, gdzie poprzednio myślałam, że się nie doczekam. Czuję większą dojrzałość po przeżyciach tej wiosny i gotowa jestem na tę radość zmieszaną trochę z bólem i tęsknotą za Moim Maluszkiem, którego nie będzie. Bedzie mi smutno, jeżeli się nie uda tym razem, ale uczę się czekać i wiem, że jeżeli tak trzeba, to poczekam. Niecierpliwość zmieniła się w cichą determinację i zgodę na upływ czasu i wszelkie niedogodności. Ale gdyby tak się już teraz udało... 

3 maja 2018 , Komentarze (5)

Jakoś żyję. Dzień za dniem ucieka i muszę funkcjonować. Wyjechaliśmy na 4 dni do Portugalii i mimo, że popłakiwałam w łazience od czasu do czasu, to jakoś tak lżej niż zwykle mi było. Zwiedzaliśmy po 15 godzin dziennie i wrażenia, zmęczenie zrobiło swoje. Nie miałam czasu myśleć i chwilami zapominałam o smutku. Planuję kolejne podróże, egzaminy, odwiedziny, remonty i wszystko, co możliwe, by zapełnić czas. O dziwo - troszeczkę pomaga. 

Dostałam okresu i mam dylemat, czy czekać ze staraniami ten jeden cykl. Korci mnie, by od razu spróbować, ale rozum radzi poczekać, aż się organizm zregeneruje całkowicie. Wiem, ile mam lat, ale moje życie tak się ułożylo, że dopiero teraz myślę o dzieciach. Wbrew wszystkiemu myślę i mam nadzieję, że wiek nie jest tu przeszkodą. Czarne myśli mam czasem, ale jest też jakieś przeświadczenie we mnie, że wszystko się ułoży.

Waga 53 kg - jak dla mnie kluskowa, gdyż zwykle ważę ok 50kg. No, ale cóż - jak się jadło po 3 pastele de nata dziennie, to kiedyś to musi się gdzieś uwidocznić. Nie mam odwagi, zeby zacząć biegać, chociaz fizycznie czuję, że już mogłabym.