Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 328954 |
Komentarzy: | 6611 |
Założony: | 8 grudnia 2009 |
Ostatni wpis: | 14 czerwca 2016 |
Postępy w odchudzaniu
obudzilam sie, wstaje, wciagam na siebie ciuchy na rower i odslaniam okno. a tam co? sniezyca:P przetarlam oczy bo myslalam ze jeszcze spie. o.O a jednak. wszedzie bialo a w powietrzu wiruje masa bialego puchu. prawie mnie to zniechecilo. ale wyszlam, biore rower, ktory stoi na zewnatrz, wiec mialam mokra, zimna i biala poduszke na siodelku. ale nic, jedziemy. dopiero po 15 minutach zdalam sobie sprawe ze nie dojade nad morze, prawie mnie zwialo do rowu. O.o snieg z lodem zacinal mi w twarz, a nogi stracily czucie po kilku minutach. postanowilam z oporem zawrocic, jeszcze by mnie zwialo do morza, nad woda wieje oczywiscie 3 razy bardziej. rozczarowana bylam, ale goracy prysznic i owsianka poprawily mi humor. :) no nic, poskacze wiecej na trampolinie wieczorem. chyba pora odstawic rower na jakis czas.. :( bede tesknic.. trzeba bedzie zaczac z basenem..
wczoraj pierwszy raz siedzialam za kierownica naszego samochodu, 2 razy wiekszy niz te ktorymi do tej pory jezdzilam, ledwie dzialajaca skrzynia biegow, i niereagujace sprzeglo.. :P ale dobrze poszlo! :D tylko jak ja nim bede jezdzic po osniezonych drogach, on nawet nie ma opon zimowych. :P a mam rodzenstwo na basen wozic.. no coz zobaczy sie:)
nawkuwalam sie wczoraj za wszystkie czasy, chyba umiem wszystko. :P dzisiaj juz nie bede kuc tuz przed egzaminem, odpreze sie z Wami. :) o 14.00 mam, a potem do przyjaciolki oblewac.:) albo do domu spac, jestem zmeczona, aczkolwiek nie wiem czym.. tym sniegiem. zalamal mnie, no. chcialam zeby jesien byla troche dluzsza.. mam nadzieje ze szybko stopnieje, niby sa te 4 stopnie na plusie, ale caly czas sypie.. prawie jak Antarktyda, niedlugi nic nie bedzie widac, i pociagi przestana jezdzic. bede uwieziona w domu. :P
kurcze, dolujace strasznie. ojciec jak tylko widzi ze cos, cokolwiek jem, od razu mi zaczyna jakies komentarze zapuszczac, ze chyba pora schudnac, po co mi tyle jedzenia, a nie jem tak duzo.. jak on mi takie rzeczy mowi, to sie czuje gruba i brzydka... mam tego dosc
no, od jutra pelna mobilizacja, cos mi sie rozlazla dieta, przynajmniej dalej cwicze. :) od soboty, 2 tygodnie, 1 faza South Beach, musi wyjsc, i wyjdzie:) trzymajcie sie!
jedzenie:
1. owsianka z mlekiem, bananem i orzechami
2. jablko
3. makaron pelnoziarnisty z szynka i serem
4. banan
5. ?
cwiczenia: 30 min rower, 30 min trampolina, 30 min taniec. :P rozciaganie
wczoraj bylo okej, co prawda zjadlam kanapke po powrocie do domu, no ale bylam strasznie glodna, i nie zjadlam nic wiecej. dzisiaj krociutko, ucze sie, jutro egzamin. nie mam czasu duzo, jutro do was zajrze, obiecuje! :* zjadlam wielkie sniadanie, ale to chyba dlatego ze niezle dzisiaj przyspieszylam biegajac.. no coz, nastepne posilki beda lzejsze, obiecuje:) no i jeszcze pocwicze potem wiecej, a teraz wkuwac slowka i inne rzeczy! trzymajcie sie, milego dnia!
jedzenie:
1. owsianka z mlekiem, orzechami wloskimi, rodzynkami, 2 kanapki z pelnoziarnistego chleba, z serem zoltym, i miodem
2. 2 kanapki z pelnoziarnistego chleba z szynka i serem, herbata
3. gruszka, jablko
4. jajecznica, szklanka jogurtu
5. jablko, zupa ogorkowa
cwiczenia: bieganie 30 min, 30 mni cwiczenia na brzuch, rozciaganie
i znowu na plus:) w sensie ze dobrze zaliczylam dzien, a nie ze waga w gore:P. zjadlam dokladnie to co zapisalam, cwiczylam wszystko, i nie zajrzalam nawet do kuchni po 19:) pierwszy dzien bez wieczornego podjadania, pierwszy z wielu.:) dzisiaj dzien tez zaczelam dobrze, jak zwykle bieg a nie chcialo mi sie potwornie.. ale potem sniadanie smakowalo o wiele lepiej. :) dzisiaj nauka na uczelni, spotykam asie z paroma osobami, a potem praca, musze sie pilnowac jak bede dzieciakom jedzenie robila zeby nie jesc spaghetti:) mam ze soba swoj obiad wiec bedzie latwiej. a w domu bede kolo 20, wiec nie ma mowy o jedzeniu wtedy:)
a, SB jednak zaczne w sobote, poniedzialek bylby bardzo trudny.. a im wczesniej zaczne, tym wczesniej skoncze:P zwaze sie w sobote rano zeby wiedziec ile schudlam na pierwszej fazie.
jak czytalam dzis gazete to sie dowiedzialam ze mamy sie spodziewac pierwszych opadpw sniegu w Sztokholmie. O.o watpie w to, ale byloby ciekawie:) trzeba bedzie sie niedlugo przerzucic z roweru na basen, ale poki nie ma zasp bede jezdzic, a co! :)
ostatnio duzo myslalam o moim ex.. przypomniala mi sie masa rzeczy.. ktore wolalabym zapomniec.. a dzisiaj, otwieram maila, a tam co? list od niego.. popsulo mi to niestety humor. nie odwazylam sie otworzyc, nie mam na to sily.. a juz myslalam ze dal mi spokoj..
okej, lece do was, moze poprawi mi sie humor troche.
jedzenie:
1. owsianka, mleko 0,5%, banan, mandarynka, pestki dyni, rodzynki, biala herbata
2. 2 mandarynki
3. serek wiejski z mandarynka i cynamonem
4. kasza jaglana z gotowana marchewka i jajkiem
5. banan i jajko
cwiczenia: 30 min bieganie, 30 min cwiczenia rozne na brzuch, rozciaganie.
strasznie wam dziekuje za przemile komentarze, nawet nie wiecie ile dla mnie znacza! :) jestescie super :* co ja bym bez was zrobila? :P slonce zaczelo sie chowac za chmury, pewnie jakies deszcze jesienne ida. ale co tam, wytrwam jeszcze 2 miesiace i bede miala idealne cialo, super oceny i bede w Polsce, bardzo daleko od ojca.. nie moge sie juz doczekac, naprawde, nie potrafie z nim zyc pod jednym dachem. no ale nie bede wam tu swoich brudow prala. dieta idzie dobrze, co prawda podjadlam troszcze ryzu wczoraj po 19.30, ale poza tym jest ok. dzisiaj straasznie nie chcialo mi sie wywlekac z cieplutkiego lozeczka, wciagac adidasy i na minusowe stopnie wychodzic.. brrr... ale zrobilam to! :D potem chcialam strasznie skrocic trase, bo jakas zmeczona bylam.. ale tego nie zrobilam i dobrze! pod koniec takiego dostalam kopa energi jakiego zadna kawa by mi nie dala:) a tak w ogole to musze zrobic reklame trampolinie, mam taka mala, metr srednicy, jest super!! wszystkie miesnie pracuja a nie musze isc biegac w deszcz:) pomogla mi z brzuchem, tyleczkiem i cale nogi. cud miod! :P
wczoraj znowu bylam z dziecmi w Skansenie, tym razem z trojka i bylo bardzo aktywnie. :) biegalam za nimi jak szalona, w pociagu potem spalam, ale w domu i tak cwiczylam. dzisiaj nie wiem o ktorej wroce do domu, bo po pierwsze nie mam ochoty na kolejne bezsensowne awantury z ojcem, czego nastepstwem jest odwiedzanie lodowki, po drugie mam troche materialu do powtorzenia do egzaminu w piatek. (troche to kilka ksiazek, ale jest ok) wiec dzisiaj pozostaje na uczelni dluzej, sprobuje cos wymyslic do jedzenia, zeby juz potem po powrocie nie jesc.
kurcze, musze kupic zimowe buty, no i nowy komputer, bo moj stary laptop odmawia wspolpracy calkowicie, a wskrzesic go nie dam rady:P wiec czekaja mnie 2 miesiace odchudzania portfela rowniez:) musi tylko starczyc na prezenty swiateczne potem. okej, lece do Was na chwile Slonka, potem czas zaczac wkuwanie! :*
jedzenie:
1. owsianka z rodzynkami, pestkami dyni, mandarynka, kromka chleba pelnoziarnistego z serem bialym i miodem
2. 2 mandarynki
3. serek wiejski
4. makaron pelnoziarnisty
5. jakis owoc
cwiczenia: 30 min biegania, rozciaganie, 20 min trampoliny, 10 min brzuch (brzuszki, hulahop)
dzien 28 - minal miesiac-zdjecie
juz mi miesiac z ta dietka przelecial. musze przyznac ze mimo ze mowilam ze sie dzis nie zwarze, to nie moglam sie powstrzymac, a nie ukrywam ze ten tydzien nie wygladal najlepiej jesli chodzi odietke.. :P no i co? odetchnelam, spodziewalam sie czegos na plusie, ale waga ta sama co tydzien temu, przed choroba i podjadaniem:) teraz wstapily we mnie nowe sily i nie bedzie podjadania w tym tygodniu, a jak! a niedziele pochwale sie 64, zobaczycie:)
wczoraj jak pojechalam do roboty pilnowac dzieciakow, kazano mi zabrac dziecko do Skansenu. tatus zaplacil mi bilet dal sporo kasy i poszlismy. i w tym pieknym sloneczku chodzilismy jakies 3 godzinki:) bylo slicznie. wrocilam do domu, zrobilam cwiczenia, a potem zamiast biegac, potanczylam pol godzinki:)
a, wlasnie, mialy byc zdjecia:) to najpierw z mojej trasy rowerowej nad morzem:
wczorajsze zdjecie brzuszka:
porownam potem jak juz bedzie 59 kg. :) dzisiaj znowu lece do dzieciakow, tylko 3 godzinki, juz rano pobiegalam, wieczorem jeszcze brzuszki, hulahop i trampolina(swietna rzecz). teraz mam chwilke relaksu:) przeczytalam ze owoce i warzywa o kolorze pomaranczowym sa super i mozna ich jesc duuuzo, wiec dzisiaj sie podelektuje marchewkami i mandarynkami:P a tak wogole to dzieki wam mam swietny humor, co jest rowniez powiazane ze sloneczna pogoda. :) jak swieci to wszystko jest super, a jak leje to mi sie chwilami odechciewa wszystkiego.. ale tylko chwilami:) dzisiaj ogarnela mnie melancholia, przypomnialy mi sie cudowne chwile z wiosny, spedzone z moim eks.. chyba pora sie znow zakochac, bo rozpamietywac nie ma po co. patrze optymistycznie w przyszlosc i tego zycze wam rowniez kochane!! trzymajcie sie:*
jedzenie:
1. owsianka z rodzynkami, pestkami dyni, mandarynka, mlekiem 0,5 % i wasa z szynka i ogorkiem, 0,5 l bialej herbatki:)
2. jablko, 2 mandarynki
3. makaron pelnoziarnisty, 2 jajka na twardo, pomidor, marchewki
4. 2 mandarynki, jajko na twardo
5, banan i szklanka jogurtu naturalnego 1,5 %
cwiczenia: 30 min bieganie, 15 min hulahop, 15 min trampolina, 100 brzuszkow, rozciaganie i 3 godziny chodzenia i biegania z dzieciakami :)
jej, sliczny dzien, mrozny ale sloneczny. :) nie spalam duzo w nocy, kaszel mnie meczyl, wiec rano pospalam do 8 i juz nie biegalam. a tak wogole to sie dziwnie czuje, jakby ktos wlaczyl przycisk off na mnie. dziwne uczucie, czuje sie jakby mnie tu nie bylo tak calkiem. moze glowa zrobila sobie wolne:P bylam glodna rano, wiec zjadlam wieksze sniadanie, to mi wolno, i tak wszystko spale w ciagu dnia. a na drugie zrobilam sobie przerwe, i z pelna swiadomoscia zjadlam kilka kostek gorzkiej czekolady, wspanialego czekoladowego croissanta i wypilam cafe latte.. cudowne! i nie mam wcale wyrzutow sumienia, bo po co? pierwszy raz od poczatku diety (juz prawie miesiac) pozwolilam sobie na ciastko, wczesniej zjadlam troche gorzkiej czekolady tylko, i wcale nie mam potrzeby zjedzenia kolejnych:).
miesiac bez slodyczy, napojow gazowanych, cukru i slodzonych jogurtow, bialego chleba i wielu innych produktow.. moje wpadki polegaly na zjedzeniu makaronu bialego ew, ciemnego chleba, zjedzeniu za duzo woeczorem, ale nie te powyzej wymienione produkty! :) no i cwiczylam codziennie, pomijajac 5 dni choroby. schudlam 2-3 kg w ten miesiac, ale na pewno zrzucilam wiecej tluszczu, bo bluzki sa na mnie luzniejsze, portki mi z tylka zjezdzaja, i ogolnie, pod warstewka tluszczu, czuje mase nowych miesni:) jestem z siebie strasznie dumna mimo wszystko!!!:D
a mi przeciez chodzi o lepszy wyglad, a nie o konkretna ilosc kg na wadze. ja nigdy nie bede warzyc malo, bo mam grube kosci, szerokie ramiona, jestem wysoka i dluga. :) ale do 59 mam szanse dobic, i zrobie to do Gwiazdki! zobaczycie:)
zastanawiam sie czy nie wrzucic jutro aktualnego zdjecia bruszka, zaczyna wgladac troszke lepiej od tego hulahop i twistera..
a wasze przemile komentarze pomagaja mi bardzo, jestescie cudowne, i bardzo wam dziekuje!!!! zaraz lece sama was poczytac i ladowac pozytywna energia, bo wiem ile ona moze dac:))
ja wiem ze moj dzisiejszy jadlospis jest dziwny, ale nie mam kiedy i jak zjesc obiadu, wiec wybaczcie mi jednorazowo:P ogolnie dzisiaj dieta na minus, ale ruch i samopoczucie na plus!
jedzenie:
1. owsianka z mlekiem 0,5 %, rodzynki, pestki dyni, 2 kromki pelnoziarnistego chleba, z pasztetem i szynka drobiowa i pol pomidora
2. kilka kostek czekolady, croissant, cafe latte :P
3. serek wiejski z bialym serem i lyzeczka miodu, jablko
4. 2 mandarynki, 2 jablka
5. pasta carbonara i 2 kostki czekolady
cwiczenia: 60 min cwiczen ogolnych, rozciaganie, 3 godziny chodzenia i biegania za dzieciakami:P
od nowa pisze, bo mi skasowalo. wrr. wreszcie poszlam pobiegac, po tygodniu nozki wypoczete, chcialabym pobiec drugie tyle, ale nie chce sie znowu rozchorowac. wstalam o 5 zeby zdazyc, nie zaluje. :P powodem mojego podjadania jest przede wszystkim wscieklosc, wtedy kieruje moje kroki do lodowki, wczoraj byl chleb z serem bialym i miodem, w takiej ilosci ze moj brzuch wygladal jak bombka :/. no coz. podnosimy sie i idziemy dalej. kopa w tylek poprosze, gdybym umiala to bym sama sobie dala.
absolutnie nie do przekroczenia jest linia 19.30, potem ja przesune na troche wczesniej jak juz mi sie organizm przyzwyczai. musze oduczyc sie odreagowywac w jedzenie, swietnie mi szlo jak kierowalam ta zlosc na tate w bieganie, ale biegac ostatnio nie moglam, wiec szlam do lodowki w zamian. :( ale z tym koniec, jedzenie nie jest sposoben na rozwiazanie problemow, tylko gorzej sie potem czuje. a w niedziele wazenie, trzeba sie spiac zeby nie bylo wzrostu wagi, a moze nawet minimalny spadek? no co, nadzieje mozna miec:P
dostalam wczoraj moje prawo jazdy!!!! jestem przeszczesliwa! :D
dzisiaj ide do znajomej jej pomoc, wiec ostatni posilek jest dla mnie niewiadoma, wiem tylko ze nie zjem nic co wyglada jak makaron, chipsy lub slodycze, a po 19.30 idzie moj zoladek spac :)
jedzenie:
1. owsianka z rodzunkami i pestkami dyni, hertbata z cytryna
2. jablko
3. brokul, kasza gryczana, jajko sadzone
4. jablko, kromka pelnoziarnistego chleba
5. zapiekane ziemniaki z cukinia, parowki z kurczaka, jajka, mleko
cwiczenia: 30 min bieganie, rozciaganie