Wczoraj w sklepie, podczas gdy dzieci wybierały sobie chrupki - stałam przed chipsami i łamałam się, wziąć czy nie... Myślę, w końcu cukru nie zawierają - nie złamię swojej zasady - ale jednak cholernie tłuste i słone... choć może bym trochę humor poprawiła... ale jednak nie!
I idąc w kierunku domu uśmiechałam się do siebie, że dałam rade i wcale nie jest mi szkoda tych chipsow - nie mówiły do mnie.
A dziś racuchy dla dzieci tak ładnie się uśmiechały, ale też nic nie mówiły. Hmmm... dobrze, wieczorem też coś zaczęło mi się "chcieć" ale zapiłam to wodą, powolutku, bez pośpiechu.
Rano waga pokazała 71,9!!! Mega!!! 3,7kg mniej w ciągu 8 dni. Wirus bostoński wytyczył szlak, a ja poszłam dalej. Niby już zdrowa, ale ciągle jeszcze "wylizuję rany". Trzymam się dokładnie jadłospisu, jeszcze muszę w końcu poćwiczyć....