Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę schudnąć bardziej z powodów zdrowotnych niż wizualnych.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 43667
Komentarzy: 240
Założony: 6 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beanna83

kobieta, 41 lat, Chełm

164 cm, 94.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 stycznia 2012 , Komentarze (2)

....bo gdyby nie one nie zmusiłabym się w tym tygodniu do żadnej aktywności. Rano nie mam czasu, a jak wróce do domu to zwyczajnie opadam z sił. A tak to muszę przejść te pół godziny do 45 minut szybkim marszem. W czwartek jak wracałam z korków w drodze na przystanek uskuteczniałam sobie podbiegi po 15-20 głębokich oddechów na jedem podbieg. Uwielbiam to uczucie jak mięśnie pracują w biegu, ale nie uwielbiam zadyszki, więc jestem dla siebie łagodna;)
 W koledżu jak na razie do przodu, trochę się boję  poniedziałkowej metodyki.....I już tylko tydzień do feriiii

18 stycznia 2012 , Komentarze (5)

we wtorek od rana nieciekawie się zaczęło. Wstałam z pieruńskim bólem głowy, ale myślę będę dzielna bo mam test dzisiaj. Ale nie, ledwo zjadłam śniadanie....no, powiedzmy że do kibelka doleciałam wostatniej chwili. Sniadanie i część kolacji poszłoooo! Jak już dałam radę wyjść z łazienki i walnęłam się na chwilę do wyra, to obudziłam się po 5 godzinach zlana potem i zmęczona jakbym cały dzień w polu zapierniczała. Gardło boli specyficznie.Tak więc wczoraj i dzisiaj głównie wafle ryżowe, a na obiad trochę kartofelków z duszonym mięskiem i buraczkami. To się nie buntuje w żołądku. Ki czort to był, wirus czy zatrucie? Nie mam siły, więc dziś ćwiczenia sobie odpuściłam. Spacer z koledżu na korki musi styknąć. Jutro zobaczymy. 
Dobra, lecę do was pozaglądać, bo wczoraj nawet nie miałam siły kompa odpalić.... 

16 stycznia 2012 , Komentarze (1)

Morda mi się cieszy bo w końcu odważyłam się stanąć na wagę (odkładałam to od sylwestra) i jest 68! Jupiiiiiiiiii! I to ztakim marnym pod względem ćwiczeniowym styczniem!
 Kupiłam dziś mieszankę bezglutenową na pierogi, teraz jak zjem nie będzie mnie nadymać i robić w brzuchu rewolucja na 3 dni. 
Zaraz się pomierzę i zaktualizuje pasek. Kurna jak się cieszę :D

15 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Dziś znowu uskutecznilam test sprawnościowy. Mięśnie brzucha i ramion-oczko wyżej. Skoczność-oczko w dół. Szybkość i wytrzymalość w miejscu, choć coraz mniej mi brakuje do ,,awansu''. Ogólnie poziom utrzymany, ale bez poprawy. Wymyśliłam za to nagrodę-wizyta w jaskini solnej. Zakoszę któregoś dnia ulotkę i powieszę w widocznym miejscu jako motywator.
Chełm, a przynajmniej moje osiedle cudnie wygląda pod śniegiem. A jak fajnie się po nim chodzi :D

14 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Poległam. Pierogi mojej mamy zwyciężyły. Cały gluten świata może nie istnieć, ciastka, torty, makarony, musli nawet - mogą się na mnie gapić jak kot ze szreka i nic. Niech pojawią się pierogi mojej mamy, to mimo iż wiem że mój brzuch będzie potem cierpiał, silna wola idzie w siną dal. Zostaje jej tylko tyle że nie wezmę dokładki. Pocieszam się że poza tym dietka trzymana raczej prawidłowo. A 5 pierogów mnie nie zabije spalę to dzisiaj. Na tygodniu byłoby mi łatwiej, weekendrozstraja...

11 stycznia 2012 , Komentarze (4)

przyznaję się bez bicia iż wczoraj udałam się na piwo, jednakowoż zamiast piwa piłam pepsi. Kalorie traciłam w tym czasie piłkarzykami i lotkami.Jak się mnie widzi jak gram jest nieszły ubaw, bo zanim trafię te 3 razy to rzucę z piętnaście razy, wyniki jednakowoż mam nienajgorsze. Ręce mnie dzisiaj bolą, a także gardło i brzuch od śmiechu. Trzeba mi tego było, zwłaszcza że w tym tygodniu koło za kołem.
Jem głównie owoce, wafle ryżowe i orzeszki ziemne. Poważnie zastanawiam się nad odstawieniem kawy. Dalej się nie zważyłam, ale chyba dobrze.

7 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Powoli wracam do życia. Wczoraj delikatnie poćwiczyłam, wprawdzie często musiałam sobie robić przerwy, ale powoli się uruchamiam. Infekcja powoli puszcza, już głowa tak nie boli, dalej wprawdzie jestem mocno osłabiona, ale idzie ku lepszemu. 
Oglądałam wczoraj program o Goku Wanie, o jego walce z otyłością. Inspirujące, realistyczne. Bez wciskania kitu, że schudł i teraz jest super ekstra, tylko że ciągle musi sie pilnować. Najbardziej cenię go za to, że nie wywyższa się nad grubasy tylko dlatego że teraz jest szczupły. Często spotykam się z tym, że ludzie którzy zeszczupleli zaczynają niewyobrażalnie jechać po tych którzy (jeszcze) są grubi. Część ludzi po prostu odcina się od dawnego, dużego ''ja'' tak konkretnie,że zapominają jak im samym było wtedy ciężko i jaka harówka doprowadziła ich do sukcesu. Mam nadzieję że mi tak nie odwali jak schudnę. Chociaż z wami dziewczyny to się nie da rady, bo pomagamy sobie i wspierami się nawzajem. Tak więć jakbym zaczęła się wywyższać, będzie miał kto dać mi kopa na otrzeźwienie.No dobra, koniec filozofii na dzisiaj. cociaż pewnie jeszcze dziś tu zajrzę. 

5 stycznia 2012 , Komentarze (1)

dalej jestem trochę zdechła. Przelecialyśmy się z siostrą po osiedlu w poszukiwaniu czynnego bankomatu i wróciłam totalnie zdechła. Nawet niespecjalnie jeść mi się chce. Mam nadzieję że jutro już będę mieć siłę na ćwiczenia bo zaczyna mi odwalać z braku ruchu, ale puki co jak tylko próbuję ćwiczyć zaraz mi się kręci we łbie i robi niedobrze. 
Chyba muszę powtórzyć sobie reguły ortograficzne bo mam wrażenie że robię strasznie dużo błędów. Potencjalnej pani nauczyciel nie wypada

4 stycznia 2012 , Komentarze (3)

Nie ćwiczę mnie jakiś wirus męczy, nawet korki dziś sobie odpuściłam. Jem w miare normalnie. Zakwasy w końcu zniknęły. Jak się przeglądam w lustrze, to w prawdzie jeszcze daleka droga przede mna, ale widac postępy. Grunt to się nie spieszyć, bo jak za szybko schudnę to [znowu] zostanie mi taki brzydki nawis z rozciągniętej skóry.
Postanowienia noworoczne:
1.Schudnąć i utrzymać wagę.
2.Poprawić i utrzymywać sprawność.
3.Zaliczyć w końcu 2 rok anglistyki.
4.Odłożyć trochę kasy
5.Ogólnie wziąć/wziąść d...ę w troki

30 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Pochłonęłam ja wam na śniadanie miseczkę domowej roboty gezglutenowego musli, potem 4 maciupkie gruszki koło 9:00, koło 11-tej kawałek śledzia w domowym sosie ogórkowo-cebulkowo-jabłkowo-śmietanowym(śmietana9%) i mała kawę z mlekiem i plasterkiem imbiru, po czym pomknęłam z buta z siostrą i jej koleżanką na ''szmaty''. Krążymy, młode się obkupiły i zgłodniały, więc postanowiły zakupić po dużej zapiekance z warzywami. Oczywiście luba ma siostra nie zapytała o warzywa, więc pomidorem i ogórkiem z zapiekanki ja sie zaopiekowałam, było tego łącznie może ze 2 lyżki. Dziewczyny jedzą i w pewnym momencie jedna stwierdza, że jej mnie szkoda, bo one jedzą a ja tak bez niczego. Ja na to, że autentycznie nie jestem głodna, bo przecież jadłam przed wyjściem.  Znacie te obrazki typu ''jak można nie lubić czegośtam''?  Małolaty miały taką samą minę, a jedna spytała jak można nie być głodnym?, chłechłe, aż się roześmiałam. Traktuję to jako komplement i niezły postęp, bo kiedyś zaiste był ze mnie odkurzaczyk.