Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę schudnąć bardziej z powodów zdrowotnych niż wizualnych.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 43658
Komentarzy: 240
Założony: 6 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beanna83

kobieta, 41 lat, Chełm

164 cm, 94.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2012 , Komentarze (3)

Dziś się pomierzyłam, minąwszy łydkę bez zmian (wróciła chamka do 37cm, nie wygram z nią...). W sumie nieźle, wziąwszy pod uwagę że w tym tygodniu z ćwiczeniami było naprawdę cienko, a i jedzonko miało być bardziej walczące z przeziębieniem (czytaj: zdrowotne mikstury z prądem) niż dietetyczne (mało warzyw). Test sprawnościowy planuję sobie zrobić po piętnastym, więc muszę powoli brać zadek w troki, żeby przynajmniej spadku nie zaliczyć, bo na poprawę realnie patrząc nie mam co sie napalać. 
Siorkę dziś poniewiera po wczorajszych baletach, biedactwo. Twierdzi że po soku i wierzę jej, bo sama kiedyś zauważyłam że ilekroć w lokalach wypiję taki sok to potem mam sensacje. W sumie nie wiadomo ile to stoi otwarte. Od tego czasu jak już gdzieś wyjdę i mam do wyboru soczek z kartonu albo coś w typie koli, wybieram to drugie. Wolę więcej poćwiczyć niż żeby mnie przez pół dnia poniewierało. 
Ogólnie mnie jakis niechciej ogarnia. Może to przez tę pogodę. najchętniej wzięłabym przykład z siorki i spała po całych dniach, ale organizm cham nie przewiduje u mnie takich fanaberii i dopuszcza spanie tylko w przedziale 23:30- 7:20 (9:20 maksymalnie i karze mnie wtedy bólem głowy). Codziennie jak wstaję to mnie mniej lub bardziej suszy, choc zostawiam sobię picie na noc i w nocy popijam. Ki czort?

3 lutego 2012 , Komentarze (3)

Pisalam ostatnio że rodzeństwo zaczyna ćwiczyć. Brat faktycznie, wściekł się że tak powiem i jakięś tam ćwiczenia uskutecznia. 

 Szkoda mi mojego psa w tym mrozie. Ledwo wystrzeli z klatki, jeszcze dobrze nie zrobi tego co musi, już  piszczy ze jej łapki zmarzły i musze ją do domu przynosić.

1 lutego 2012 , Komentarze (5)

Moje rodzeństwo zaczyna ćwiczyć. Od wczoraj nie jestem w stanie zebrać szczęki z podłogi. Po tylu tygodniach, ba, miesiącach zbijania się ze mnie nareszcie coś do nich dotarło. Cieszę się, bo tu w końcu chodzi o zdrowie. 
 Dzięki wam piękne za życenia powrotu do zdrowia. jeszcze nie jest git, ale pracuje nad tym, faszeruję się miksturami rozgrzewającymi, witaminami i jest trochę lepiej.

31 stycznia 2012 , Komentarze (4)

kurde, znowu mnie rozłożyło. Wprawdzie jeść mi się nie chce, ale ćwiczyć też nie dam rady. Wchłanianie czosnku widać nie zadziałało. W dodatku zaparcie. Trzeba buraczki uskutecznić. W przypływie autoironii stwierdzam, że to czego nie wyćwiczę to wypocę przez gorączkę. Sory że nie komentuje ale ledwo mam siłę przeczytać, na komentarz już przeważnie braknie weny....

29 stycznia 2012 , Komentarze (5)

....pseudotatarski mianowicie. Chodził za mną iks czasu, ale sklepowe są przeważnie na majonezie, a majonez jest często z glutenem (to cholerstwo jest wszędzie), toteż uskutecznilam własny. Posiekałam czerwoną cebulkę i czosnek coby odporność podkręcić, ogóreczki, grzybki odpuściłam bo doszłam do wniosku że nie opłaca się odpalać całego słoika na taką ilość sosu, posoliłam, popieprzyłam, zamerdałam z jogurtem greckim. Wyszedł ostry i chrupiący. Korzystam z tego że do ludzi idę dopiero w poniedziałek i dodaję do wszystkiego oprócz płatków z mlekiem.
 Wczoraj sobie poskakałam. Skakantka nie nada, ciągle o cos zaczepiała, więc przerzuciłam sie na pajacyki. Tak czy siak, fajne uczucie w ramionach dzisiaj.
 Rano robiąc pomiary wpadłam w lekki szok. ŁYDY SIĘ ZMNIEJSZYŁY! O całe 2 centymetry! Od paru lat nawet jak chudłam to chamskie rosły, doszłam już do wniosku że taki widać mój urok, a tu taki szok!
 Jutro na korki i z powrotem z trzewika. Mam ferie to w końcu mam czas na to :D
 Całuje was kochane :D

27 stycznia 2012 , Komentarze (5)

No i ferie. po sczesaniu ostatnich zaliczeń poszliśmy grupą świętować, dziewczyny piwa, ja fryty. Wiem nie powinnam ale szły za mna od jakiegoś czasu, poza tym zjadłam je zamiast obiadu i dużo dziś chodziłam. Nie wiem jak u was ale tutaj nieźle mroziło. Teraz jakby mniej, choc pisina dość szybko skapitulowala i kazała się zanieść do domu.
 Wkurzył mnie mój jeden korkowicz. Zadałam mu ostatnio prace domową jak dla niego łopatologiczną, w zasadzie w czasie jaki sie spóźniłam zdążyłby to zrobić. Ale nie, i jeszcze rodzicom kit wstawiał że nic nie zadałam. Ja już nie wiem co z nim robić. Ze słabszych korkowiczów mam większą satysfakcję, bo nawet jak im nie wyjdzie to widze że się starają. Ech....
 Waga u mamy w pracy mnie nie lubi. Ale koleżanki mamy stwierdziły że widac po mnie spadek więc jest git.  

25 stycznia 2012 , Komentarze (4)

wyjaśniło się moje wczorajsze kiepskie samopoczucie. Wieczorem dostałam okresu, którego spodziewałam się najszybciej w przyszły poniedziałek. Dziś się czuję tak sobie, nie jest tak najgorzej, ale brzuch boli i nogi lekko waciaste, więc jak mi się do wieczora nie polepszy to chyba sobie aerobik dziś odpuszczę i najwyżej jakąś pseudo jogę odfajkuję. Gadałam wczoraj z mamą i stwierdziła że widać po mnie że chudnę. 

Z przyjemniejszych rzeczy: wczoraj bez zapału poszłyśmy z mamą w miasto w celu zakupu butów zimowych cobym nie musiała popylać po śniegu w adidaskach. Weszłam do pierwszego sklepu: podeszwa z porządnym bieżnikiem, sznurowane z suwakiem, więc mogłam dopasować do mojej wiekiej łydy, dość wysokie, prawie do kolan, ładne nawet, i w dodatku przecenione na 39,99 z jakichś 80. Kupiłam piersze jakie przymierzyłam, już dawno mi się tak nie udało. I naprawdę nie są śliskie :D

24 stycznia 2012 , Komentarze (2)

wtorki są przeklęte. tydzień temu zatrucie, dzis mało nie zemdlalam na zakupach z mamą, fakt, zeszło mi dłużej niż myślałam i cukier mi spadł. Póxniej może jeszcze coś skrobnę, teraz się muszę położyć

23 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Słowem wstępu: Cwiczebnie zeszły tydzień był raczej lajtowy, okres mi się zbilża więc zapuchnięta jak nieboskie stworzenie, wczoraj po 22-giej odwaliło mi ze stresu przed testem z metodyki i pożarłam dwie miseczki płatków zapijając gorącym kakałkiem (wolę takie trochę gorzkie, więc robie takie nierozpuszczalne), więc na wagę wlazłam bez większych nadziei. A tu szok - kilogram w dół. Aż się boję cieszyć, ale chyba w końcu ruszyło z zastoju cielsko moje.
 Koleżanka powiedziała mi że w środę jest u mnie na osiedlu maraton aerobiku, wstęp bezpłatny, więc może się wybiorę jak się wyrobie po korkach.

22 stycznia 2012 , Skomentuj

lekki nechciej więc ćwiczenia lajtowo. Organizm się mnci chyba za te czwartkowe podbiegi bo znowu mi dokuczają kolana, i dodatkowo jeszcze  biodra. I bądź tu mądra....
 Robiąc skłony zauważyłam że iętkość znowu mi się poprawiła i naszła mnie durnowata myśl - po kiego grzyba jestem taka giętka? Jak sobie kogoś znajdę i zwiążę się w końcu na poważnie, fakt, elastyczność może być przydatna w pewnych sytuacjach(wiecie o co chodzi;)), ale tak na co dzień to po co?   
 Jak sobie uświadomiłam co myślę to wpadłam w taki śmiech że z minutę się nie mogłam uspokoić.....No wariatka ze mnie, prawda?