Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Gdyby ten pamiętnik nie dotyczył odchudzania, myślę, że byłby dużo ciekawszy :) ... Skończyłam niedawno studia i niezmiernie cierpię z tego powodu. Pięknie było :) Sentymentalna jestem, jak widać. Schudłam, bo chciałam dobrze wyglądać na obronie i rozmowie kwalifikacyjnej do pracy. A teraz staram się nie dopuścić do jojo... Nie jest łatwo. Staram się mieć do siebie dystans :) Bełkot, prawda? Bez ładu i składu ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 53858
Komentarzy: 320
Założony: 25 stycznia 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
absolwentka

kobieta, 38 lat, Jastrzębie-Zdrój

179 cm, 77.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lutego 2011 , Komentarze (3)


Z raju spadłam prosto na ziemię - do pracy. W dodatku jestem śpiąca i bolą mnie nogi. Maruuuuuda ;P

Wybraliśmy się wczoraj z moim S. na Baranią Górę. Co prawda szczytu nie zdobyliśmy, zabrakło dnia, ale widoczki i tak piękne, no i ta radocha, że można się pozytywnie zmęczyć.
Uwieeelbiam :P



Więcej fotek jak wrócę z pracy.. :)

7 lutego 2011 , Komentarze (1)

...rzuciłam się u koleżanki na ciastka i czekoladę. A cały dzień było tak ładnie. Skąd to się w człowieku bierze? Ja nie mówię... jedno, dwa ciastka... Nie chcę być też dziwakiem, który zawsze wszystkiego wszystkim odmawia. Ale żeby od razu całą miseczkę? :D Co ona sobie o mnie pomyśli? :D
Na szczęście jutro do pracy. Jak pracuję to nie myślę tyle o słodyczach.

W weekend zaliczyłam bal przebierańców ze znajomymi ze szkoły policealnej. Niektórych nie widziałam już 1,5 roku, poznałam też kilka nowych ciekawych osób. Nawet wzbudzałam zainteresowanie płci przeciwnej. To niesamowite, 20 kg mniej i od razu faceci inaczej na Ciebie patrzą. Jakoś nie przywykłam do tego... Dla mnie w dalszym ciągu to nowa sytuacja.

I bądź co bądź zauważyłam też jak wzrosła moja pewność siebie. Ja śmigam na parkiecie ;) Nie trzeba mnie już siłą wyrywać z kąta. Mam też na to kilka innych dowodów, ale może zachowam je już dla siebie ;)

Buziaki :*

7 stycznia 2011 , Komentarze (4)


...dużo się dzieje, trochę stresu, mało czasu. Hula hop nadal odpoczywa, dieta leży. Ale tym razem jestem usprawiedliwiona.

Powinnam tutaj raczej napisać o tym co jem, czego nie jem i dlaczego. Ale myśli nieustannie kierują się w inna stronę. Muszę to przeczekać i będzie po staremu.

Chodzi o faceta oczywiście. O spotkanie, którego teoretycznie nie miało prawa być. Chodzi o kogoś, z kim mam wspólną przeszłość jeszcze z czasów licealnych. Wielka miłość, złamane serce, a potem ogromna rozpacz i tęsknota, która trwała dłużej niż sam związek - życie... Zostały wspomnienia i sentyment.
Przez długi czas (czytaj - 8 lat) nie miałam z chłopakiem kontaktu. A potem niespodziewanie wyjście na jedno piwo, na drugie piwo, smsy... Umiejętnie sprowadził mnie do parteru, że nic między nami nie będzie, że to tylko droczenie się i te sprawy. Duża i dzielna jestem, przyjęłam to na klatę. A potem wyjście na trzecie piwo i... jego przyjazd do mnie (jego pomysł i jego inicjatywa). A u mnie jeden drink, drugi drink, trzeci drink... A reszta działa się sama...
A potem chłopak wrócił do swojej dziewczyny, a ja do pustego mieszkania, które pachniało jak rzeczywistość sprzed 8 lat. To tyle na temat... Teraz dochodzę do siebie.

Nie ma to jak sobie namącić w głowie na własne życzenie ;) 

5 stycznia 2011 , Komentarze (2)



No, dobra, teraz ja posmęcę... W nowym roku jest mnie dwa kilo więcej niż w poprzednim. Może święta, może Sylwester... Tak to jest po odchudzaniu, trochę sobie człowiek odpuści i od razu widać tego efekty :(

Te dwa kilo to może nie aż taka katastrofa. Porażką jest fakt, jak to na mnie wpłynęło. Po ważeniu zjadłam 3 cukierki, i prawie pół kilo ciastek. W dodatku olałam codzienne kręcenie hula hopem. Dzisiaj już wiem, że też nie pokręcę, bo mam cały dzień w biegu, a wieczorem gościa. Za to, w ramach rekompensaty zjadłam już mleko z płatkami, dwie grahamki, duże danio i dwie parówki. No masakra jakaś!

Mogłabym sobie postanowić, że za karę nie zjem obiadu albo coś tam... Ale wiem, że w moim przypadku to bezcelowe, bo jak zrobię się głodna to i tak zjem.

Jeszcze jakby tego było jestem umówiona dzisiaj z kolegą na pizzę... A cały jutrzejszy dzień spędzę u babci = tłusty, niezdrowy obiad, białe pieczywo...


Ja już nie wiem co się ze mną dzieje. Chyba zmienię pasek wagi... Na start ustawię aktualną (69kg), na cel - 65kg. Może to mnie zmobilizuje?....

29 grudnia 2010 , Komentarze (6)



...idę się wstydzić. Miało być ZERO słodyczy, a już mam na koncie dwa kawałki ciasta :P

Poproszę o kop w dupę!

28 grudnia 2010 , Komentarze (1)


Cztery dni odpustu od "diety". Ciekawa jestem co pokaże waga.

Jadłam BIAŁY chleb m. in. z MASŁEM (bleeeee), PIERNICZKI, CZEKOLADOWE CUKIERKI, SERNIK+ inne wigilijne potrawy, oczywiście tłuste w cholerę.

Tak dobrze czuję się w wersji pomniejszonej, nie chcę tego stracić. Więc do Sylwestra zero słodyczy i próbujemy odżywiać się bardziej zdrowo :)

Inne sprawy mają się dobrze:
Miałam problem z jednym kolegą, już go chyba rozwiązałam. Wczoraj było testowanie. Napisałam mu jakiś czas temu sms, że interesuje mnie wyłącznie "just friends mode", po czym właśnie wczoraj zjawiłam się u niego na alkoholową imprezę sam na sam w pustym mieszkaniu. Było raczej grzecznie, więc chyba zrozumiał przesłanie.
Teraz pozostaje rozszyfrować zamiary drugiego kolegi. Jestem chyba na dobrym tropie ;)

I tyle. Mam nadzieję, że nasze wagi okażą nam poświąteczną życzliwość :*

19 grudnia 2010 , Komentarze (3)


Wróciłam właśnie zdechła nieprzeciętnie :)

W piątek jak wyjechałam z domu o 8:40, tak wróciłam o 22:20. W sobotę pobudka o 6:00 i znowu do pracy, a prosto po pracy do Częstochowy :) A w Częstochowie znajomi ze szkoły optycznej! Niektórych nie widziałam już 1,5 roku! Trochę alkoholu i rozmowy do późnej nocy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tęskniłam aż TAK bardzo.

Niestety nie było mojego ulubionego kolegi M.. Najgorsze jest to, że już go chyba nigdy nie zobaczę :( I nawet nie mam mu jak powiedzieć, jak bardzo zdążyłam go polubić i jak bardzo mi go brakuje..

Myślę co tu zrobić z popołudniem. Głowa mnie boli, niewyspana jestem strasznie... Poszłabym spać. Ale z drugiej strony mam trochę wolnego dla siebie, kolejne dni znowu spędzę w pracy, szkoda przespać, co nie? ;>

Buź :*

p.s. menu na dziś (do tej pory):
śniadanie: jajecznica na boczku z 4 jaj i dwie kromki pszennego chleba
obiad: duży Snikers :P
I niech mi ktoś zarzuci, że ja się odchudzam ;) !!

15 grudnia 2010 , Komentarze (3)

... zamiast iść spać, przeglądam stare zdjęcia. I smutno mi jakoś...

Studia się skończyły, studium się skończyło, wyprowadzka z Bytomia...

Kilka zdjęć wrzucę, dla sentymentu..

Za czym tęsknię?

1. za Paulinką


Sylwester 2010


Bytom, park, koniec zimy, 2010

2. za studiami


Bytom, uczelnia, Pati, Matiz i ja na zajęciach z polityki zdrowotnej, styczeń 2009


Prowiant na owe zajęcia :P

3. za Bytomiem, za spacerami do parku...

 
Bytom, park, kwiecień 2010

4. Za studium w Częstochowie...

 
Częstochowa, Grudzień 2008, na zdjęciu kilka osób z mojej klasy ;)

4. za weekendowymi wyjazdami w letnie dni


Ojców, czerwiec 2010

...i długo by wymieniać....

Takie sentymentalne przynudzanie ;)




14 grudnia 2010 , Komentarze (8)


A jakoś dziwnie mi. Mama wyjechała na ponad dwa miesiące, sama siedzę w domu. Nie ma się do kogo odezwać nawet... Zdziczeję ;)

Bywa tak, że jest u mnie mój S., czasem nawet nocuje, bo warunki sprzyjające (wolna chata). Niestety o wiele częściej go nie ma, niż jest. Życie... Gdy go nie ma szlag mnie trafia i głupoty się mnie trzymają. Głupoty czyli impreza z kolegą, wyjście na piwo z innym kolegą i generalnie to ja zła kobieta jestem ;)

Kręcę dzielnie hula hopem. Po sińcach nie ma śladu. Nowe nie wychodzą pod warunkiem, że utrzymuję kółko w talii. Zastanawiam się po co mi płaski brzuch? Na czym polega wyższość płaskiego brzucha nad brzuchem z oponką? O co w ogóle chodzi z tym pędem do sylwetki typu patyk / rozmiar XS? Sama dałam się na to złapać.

Nową kurteczkę mam. Softshellową :P Cieplusią. Drogą jak jasna cholera. Ale sama pieniążki zarobiłam, więc należy mi się. I okularki też mam nowe. Oprawki kupione już dawno, dziś przyszły soczewki :) Koleżanka wyszlifowała i oto ja:


A tutaj moj wciągnięty brzuch i cellulit na udach z którym zżyłam się przez ostatnie lata ;)


Właściwie to nie wiem, po co je Wam pokazuję... Choć w zasadzie to mój pamiętnik i mogę sobie pokazywać co chcę :P

No to pa ;)

3 grudnia 2010 , Komentarze (3)


Wszystko się plącze. Dieta z nie-dietą, wolne z pracą, związki międzyludzkie się plączą... Ale od początku ;)

Myślę, że nie pochłaniam więcej niż 2200 kcal. Tzn. mam taką nadzieję. Mam nawet nadzieję, że jem trochę mniej, ale komu chciałoby się zliczać te kalorie. Obiady w dodatku przygotowuje mama i choć mówi, że "odtłuszczone", to nie mam nad tym kontroli, więc głowy nie dam sobie uciąć. Miałam nie jeść słodyczy i nie jadłam przez... jakieś 10 dni :P Ale i tak nie jest źle, bo jem dużo mniej niż poprzednio. A jeśli przesadzę, to za karę nie jem kolacji i gdzieś tam w przyrodzie równowaga zostaje zachowana :P - tak sądzę :P

Hulam sobie hula hopem w rytm Gagi, tylko przy niej znoszę ten ból ;) A przyznać muszę, że siniaki powoli schodzą i kręci się coraz bardziej komfortowo. Nie przesadzam oczywiście, 10 minut dziennie to jak dla mnie w sam raz ;) To już i tak dwa razy dłużej niż na początku.

Co tam jeszcze mamy... A, praca. Jak pracuję to siedzę w Visionie w Raciborzu, jak nie pracuję, to siedzę w Visionie w Jastrzębiu na plotkach Powinni mi płacić za nadgodziny ;) Związałam się z jastrzębską ekipą i tęsknię... Poza tym mam pretekst, żeby na wolnym wyjść z domu...

No i związki... Heh... Kolega, o którym wcześniej pisałam, chciałby być "tym pierwszym". Rola "tego drugiego" mu nie odpowiada. Jest problem taki, że nigdy nie ogłaszałam castingu na "tego drugiego", żadnego naboru  nie było, nic o tym nie wiem. I pojęcia nie mam jak to załatwić, bo chciałabym, żeby kolega kolegą pozostał. Nie planuję żadnych przesunięć, mój S. jest jaki jest, ale... jest. I niech sobie będzie jeszcze jakiś czas. A z tamtym mogę umówić się czasem na wódkę i miło spędzić czas. Ale to wszystko.

Pozdrawiam chudzinki :*