Wracałam z pracy na moim zastępczym rowerze i jakoś tam bardziej niż zwykle marzły mi palce.. ki czort.. -10 odpowiedział termometr..
Niedziela: 10 km rower + godzina kalisteniki + godzina indoor cycling, treningi jak zawsze mistrzowskie
Poniedziałek: 20 km rower + w południe brzuch + tric, bo on jest słaby i trzeba go wzmocnić: 5 minut orbitrka na rozgrzewkę: 30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 15x uginanie tricepsu z nogami opartymi o ławeczkę - powtórzone 3X
Wtorek: 20 km rower pomimo, ze śniegu napadało dużo, mróz -10 (sąsiadka na korytarzu pytała widząc mnie z rowerem - kobieto, ale ty chyba teraz na rowerze nie jeździsz??!!! jakbym jakimś świrem była - sąsiadka młodsza, ufryzowana, bez czapki of cors, w futerku, na obcasach - inny gatunek.
W południe mój faworyt - komplex w całości, czyli x5.
Po pracy i po angielskim:
1. Ściąganie drążka pionowo do klatki: 15x 25kg x 4 serie
2. Wciskanie sztangielek na barki siedząc: 15x 7kg, 12x 7kg, 11x 7kg, 10x 7kg
3a. Rozpiętki na ławce skośnej: 15x 5kg
3b.Wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 15x 2.5kg 15x 2.5kg 15x 2.5kg 15x 2.5kg (a i b jako serie łączone)
I godzina interwałów, a może tabaty.. kwestia nazewnictwa, ale było ciężko w trakcie dobrze po