Chciałam coś zmienić w treningach, bo tez zmienił się grafik w moim "starym" klubie. Na gorsze. Te zajęcia, które cenię, są o takich godzinach, że (muszę), powinnam pojechać najpierw do domu, a wtedy trudno mi wyjść, tylko przeciągam.. aż jest za późno.. więc szukam alternatyw.. z marnym skutkiem, bardzo marnym
Dzisiejsza próba pod obiecującą nazwą " bikini extreme" okazał się nudny i wysiłkowy jednocześnie, z długimi przerwami na objaśnianie techniki, które wybijały mnie z rytmu. Było ciężko, a bez satysfakcji, ciasno i głośno.. wracam na stare śmieci..
Poniedziałek: 23 km rower - musiałam zregenerować się po weekendzie i kupić wszystko do przetworów z aronii
Wtorek: 20 km rower, w południe brzuch=10 minut orbitrka, 30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - wszystko powtórzone w trzech seriach
Środa: 20 km rower, w południe: w południe 10 minut na orbitreku +
1a) rozpiętki na ławce poziomej 10x 8kg
1b) wiosłowanie 12x 25kg
wieczorem ten wspomniany wcześniej, niesatysfakcjonujący bikinicostam godzinny trening. A wcześniej:
1. MC rumuński 5 serii po około 35 kg (nie wiem ile dokładnie ważył gryf w tym klubie, ani kto jest trenerem, żeby go zapytać) 10 powtórzeń,
2. Przysiad z talerzem 5kg, 15x cztery serie.