Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (44)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 92592 |
Komentarzy: | 1993 |
Założony: | 3 marca 2010 |
Ostatni wpis: | 5 kwietnia 2017 |
....taaaak....hurrrraaaa...wlasnie 100% dostalam z mojej ostatniej wielkiej pracy, ktorej napisanie zajelo mi niemalze miesiac....jestem przeszczesliwa....
.....moj kochany Cez zabral mnie na zakupy z tej okazji...dostalam 3 sukienki i plaszczyk...wow....sliczne sa...tzn dla mnie sliczne....Cez mnie w nich uwiecznil podczas przymierzania wiec Wam je tu wkleje....
....co do diety.....przez kilka ostatnich dni pijam koktajle dr Bardadyna i chociaz w ubieglym tygodniu zaliczylam 2 FUJE to waga i tak spada.....polecam goraco....czekoladowy jest przepyszny :)))
Marcus
Atkins
About Me
Club: Poole
Qualifications: NASM Level 3 Certified Personal Trainer, International Institute Of Sports Therapy Diploma, Level 3 Premier Personal Trainer, YMCA Exercise to Music, Keiser Advanced Indoor Cycling Instructor
Training Specialities: Weight Loss, Sports Specific, Post & Pre-Natal, Postural correction exercise, Strength & Power Training, SAQ - Speed, Agility & Quickness, Core Conditioning, Sports Massage
Likes: .
Disikes: .
Profile: I have always enjoyed specialising in postural exercise programmes. Whilst coaching I have designed training sessions to individuals goals, needs & abilities. I have a sporting background, representing Dorset & Wiltshire in Rugby & athletics. I'm currently qualified as a strength & conditioning coach for Oakmediens RFC. Contact me today for a complimentary consultation.
....wstawiam Wam mojego dreczyciela ehehehehhe....pomiary zrobione....spadek tluszczu o 1%....nie moge juz tracic wiecej tluszczu....teraz tylko modelowanie....a wiec ciezarki....dzisiaj wchodzilam po schodach dzwigajac w kazdej rece 10 kg ciezarek...20 razy....co drugi stopien...schodzenie tylem....jesooooo...toz to prawie morderstwo wlasna reka....ale dalam rade....jestem WIELKA :))))
.....bo zabralam sie wczoraj za porzadki w gazetach....w salonie 3 wiklinowe pojemniki zapelnione tymi smieciami....zastanawiam sie po co ja je trzymam....nie lubie czytac gazet po angielsku....sama nie wiem dlaczego....ale kupuje i skladuje....tzn nie zebym ich nie czytala hehehehheh....i owszem....tyle tylko, ze nie daje mi to tyle przyjemnosci....no ale wracam juz do porzadkow....no wiec wywleklam to wszystko na srodek i jeszcze raz przejrzalam czy aby wszystko nadaje sie do recyclingu....no i znalazlam wydrukowany wlasnorecznie test Dukana....z grudnia 2009 roku....stoi na nim, ze moja waga optymalna to 59,3 kg.....i ze tyle schudne i dupa.....no i tyle schudlam....bujam sie przeciez z tym 58-59 od kilku miesiecy.....czyli chlopina troszke sie zna hehehehehh
......co do diety to ograniczylam jednak te weglowodany...nie sa mi az tak potrzebne....fakt...na silowni bywam codziennie, ale teraz juz sie tak nie forsuje....jak cwiczenie silowe to juz nie aeroby....widze, ze cialko sie pieknie rzezbi...i o to chyba chodzi....prawda????
.....w czwartek nastepne spotkanie z Osobistym....z poniedzialkowych pomiarow nic nie wyszlo, bo maszyna do sprawdzania byla na jakis testach....wiec czekam do czwartku....jestem bardzo ciekawa tego pomiaru tluszczu w organizmie....waga juz paskowa....w niedziele zrobilam sobie pierwsze bieganie outdoor....byla piekna pogoda....wybralam trase, ktora nigdy wczesniej nie bieglam...zrobilam 15km!!!!!!!....bez zadnego postoju!!!!....po powrocie do domu bylam w szoku, kiedy sprawdzilam na krokomierzu....nie wierzylam...zrobilam ta trase jeszcze raz autem....9,6 mili.....kondycyjnie jestem rewelka....bardzo sie z tego ciesze....mysle, ze teraz bede czerpac satysfakcje wlasnie z tego....cuuudnie jest sie tak czuc....cudnie jest miec swiadomosc, ze tyle sie dla siebie zrobilo :))))
....teraz zmykam do kuchni...a po poludniu cwiczenia body pump i MelB
pozdrawiam wszystkich cieplutko
niestety jak w tytule....waga wysoko ponadpaskowa...ok....przyznam sie....61,2 kg....Osobisty twierdzi, ze mam wage wyrzucic do smieci...ze nie mam sie wazyc...ze waga nie jest wyznacznikiem poziomu tluszczu w organizmie....po niedzieli kolejne badania i mierzenie poziomu tluszczu...no ale on swoje, a ja swoje....przytycie okolo 3 kg w 2 tygodnie to jest dla mnie troche porazka...dodam, ze codziennie cwicze....jezeli nie sa to moje dni treningowe z ciezarami to workoutuje w innych formach...zumba, body pump, body attack, MelB.....codziennie cos....wiec skad te kilogramy????...ano chyba z tych weglowodanow....Osobisty twierdzi, ze to przejsciowe....ze teraz to juz miesnie waza....ale jakos stracilam do tego wszystkiego cierpliwosc....zobacze, co pokaza badania...
dzis dzien odpoczynku od cwiczen, za to intensywnie przygotowuje sie do wtorkowego egzaminu....
co ja mam robic????? buuuuuuuu
noooo...napisalam cos ostatnio o tym i kilka osob pyta mnie czym sa dobre a czym zle weglowodany....ja nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale moj Osobisty wytlumaczyl mi to mniej wiecej w ten sposob....weglowodany to ogolnie cukry.....niezbedne do codziennego zycia....dobre weglowodany dostarczaja energii organizmowi i sa paliwem dla miesni....zle natomiast podnosza poziom insuliny i glukozy we krwi i nasz organizm nie jest w stanie sie do konca ich pozbyc wiec odklada je w postaci tkanki tluszczowej.....zwiazane to jest z indeksem glikemicznym tzw IG...te wszystkie cukry, ktore maja IG ponizej 60 sa dobre....naleza do nich warzywa, nabial, ryz brazowy, makaron i wiele, wiele innych....do zlych naleza miedzy innymi ser zolty, wszelkie slodycze, banany i inne takie.....
mieszkam w anglii i nauczylam juz sie odrozniac te dobre od tych zlych po opisie na opakowaniu....zawsze jest okreslona ilosc weglowodanow w produkcie
wyglada to mniej wiecej tak
carbohydrates 20,9 g
in which sugar 10,2g
wiem, ze im mniejszy dolny wskaznik tym weglowodan lepszy....ot cala filozofia
nie wiem jak to wyglada w Polsce....przypuszczam, ze podobnie :)))
.....czuje sie zdecydowanie lepiej....chociaz trener nie pozwala mi sie nudzic....bol miesni nie do opisania...praktycznie nie moge chodzic po schodach....nie mowiac juz o poruszaniu gornymi czlonkami....on twierdzi, ze tak ma byc....brzuszki robie z coraz ciezsza pilka....po 20 prawoskretnych i 20 lewoskretnych chce mi sie wymiotowac....ta pilka jest taaaaaaka ciezka....buuuuuu....cwiczenia z rura tez sa udoskonalane....teraz wywijam nia z prawa na lewo...oczywiscie w tym samym czasie robiac jakies dziwne przykleki....troche trudno utrzymac mi rownowage, ale to wszystko kwestia wprawy....chyba najlatwiejsze w tym wszystkim sa pompki na tym czyms wygladajacym jak przecieta wielka pilka...juz potrafie utrzymac balans na tym, a samo podnoszenie sie nie jest takie trudne....najgorsze z tego wszystkiego sa koncowe interwaly na crosstrainerze...niby to tylko 20 minut, ale daje popalic....1 minuta na levelu 15 z predkoscia 15km/h.....i za chwile 1 minuta na levelu 20 z predkoscia okolo 20 km/h....po 10 minutach odpadam....dzisiaj prawie plakalam.....no ale w koncu robie to dla siebie...prawda???
...co do diety....zupelnie inna niz wczesniej....tzn jak juz wspominalam wczesniej duzo owocow i warzyw, ale tez dobre weglowodany....podobno niezbedne do prawidlowego funkcjonowania organizmu....o dziwo....nie tyje...waga nawet minimalnie spadla....co do centymetrow to jeszcze nie wiem, bo bede sie mierzyla raz w miesiacu....
nastepne spotkanie z trenerem w czwartek....do tego czasu sama bede cwiczyla zalecony program....bez niego mi trudniej....mniejsza mobilizacja....ale przeciez jestem silna dziewczynka ( nie mylic z silaczka :P:P:P ).....uda mi sie :))))
.....czuje sie jak zbity pies....buuuuuu....nie zdawalam sobie sprawy, ze tak moze byc....bo przeciez codziennie 2 godziny na silowni daja w dupe porzadnie....ale to bylo nic....to co Pan trener osobisty zrobil dzis ze mna w ciagu jednej godziny....i zeby to bylo cos wymyslnego...alez skad....jakies tam machanie rura w powietrzu z przysiadami....klekniecia z ciezarkami....pompki i brzuszki z ciezarkami...pompki na takim czyms ruchomym....no i na koniec 20 minut interwalow na crosstrainerze....hmmm...jak mi to zaproponowal to se mysle.....pryszcz....przeciez codziennie spedzam na tym ustrojstwie godzine...czym wiec jest wobec tego glupie 20 minut....oooooo....jak bardzo sie mylilam.....co minute zmieniane tempo i obciazenie....nie zdazylam zlapac tchu a on juz mi zmienia na obciazenie 20 i kaze robic tempo 16 km/h...wiec ja robie co mi kaza....nie wytrzymalam 20 minut....po 17 odpadlam.....ale Pan mowi, ze jestem w swietnej formie....ze po 2 tygodniach podniesie poprzeczke....a teraz mam tak cwiczyc 2 razy w tygodniu....wytargowalam sie z nim na 3 razy...za bardzo sie nie chcial zgodzic, bo mowi, ze miesnie musza wypoczac i takie tam....no i chyba mial racje hehehehhe....jutro na pewno nie bede mogla ruszyc ani reka ani noga....
przyjelam wiec sobie plan, ze w dni wolne od cwiczen obowiazkowych bede sobie po prostu joggingowala....
z dieta coraz lepiej....odczuwam juz nawet glod, co mi sie wczesniej nie zdarzalo....jogurty, musli, owoce, warzywa, ciastka owsiane ( nie sa slodkie, traktuje je troche jak chleb ) i maslo orzechowe.....Pan trener po przeanalizowaniu mojej diety stwierdzil, ze jem zdecydowanie za malo tluszczow....a maslo orzechowe jest z olejem palmowym i podobno baaaaaardzo zdrowe....no oczywiscie tego masla to odrobina....bo ma 600 kcal w 100g.....ale ze jesc trzeba....to jem....
to by bylo na tyle....ide znowu do tych moich glupich ksiazek....milego wieczoru
.....nowa dieta wprowadzona w zycie....dzis dzien bez silowni....jutro...hmmm...jeszcze nie wiem....mam powiedziane, ze mam wypoczac....ale tak, zeby energia ze mnie tryskala....jestem tuz przed @....dzis wstalam o 6 rano ( srodek nocy ).....po takim wariactwie dochodze do siebie z 3 dni....noooo i obzarstwo....bo inaczej tego nazwac nie moge....sniadanie owsianka i banan.....drugie sniadanie wafel ryzowy i borowki ( mam ich jesc jak najwiecej....bo niby maja jakies tam dzialanie ...tzn sa przeciwutleniaczami ) i takie angielskie danio....obiad jako tako, bo warzywa i 3 ciasteczka z otrebow owsianych....podwieczorek mandarynka i znow 2 ciasteczka z otrebow.....kolacja to garsc suszonych sliwek i dwie deski z ryvity...wszystko razem jakies 1400 kcal...!!!!!!!!.....dalam sobie 2 tygodnie czasu....jezeli bede tyla w tempie zastraszajacym....zrezygnuje....zestawy cwiczen dostane w poniedzialek....Pan trener mowil zebym sobie do tego poniedzialku odpoczela....no ewentualnie raz silownia....nie wiem czy znajde w sobie tyle odwagi i cierpliwosci by temu sprostac.....
na pewno pozbede sie zoltej koszulki lidera u Milionerow....szkoda troszke....no ale w koncu robie to dla siebie.....nie dla koszulki....
musze tez zmienic wszystko w grupie fionowej.....
a moze nie zmieniac....
moze przeczekac te dwa tygodnie w kaciku ....
eeee....sama juz nie wiem....
pomysle przez noc.....
ano....jak w tytule....nie radzilam juz sobie z moja waga...tzn ja radzilam sobie swietnie...codziennie silownia ( 6 razy w tygodniu ) dietka utrzymana....duuuuzo warzyw....zero chleba....tylko jakies ryzowe albo owsiane deski....czasami owoc....czasami kostka czekolady....duuuuuzo wody...zielonej herbaty....zero kawy....po prostu zdrowo i juz.....a waga nic....postanowilam zatem udac sie po porade do specjalisty....kosztuje to tutaj majatek....no ale....skoro nie pale...nie pije...i nie jem na dodatek to na cos takiego moge sobie pozwolic....Pan przepytywal mnie godzine i 15 minut....ze szczegolami....ile schudlam...ile najwiecej w zyciu wazylam....ile jem...ile cwicze...notowal....liczyl....i wyszlo mu.....ze zeby schudnac musze zaczac jesc....ze przy takiej ilosci cwiczen i 1000 kcal z dostarczanego pozywienia organizm wiekszosc magazynuje!!!!!.....bo spalanie jest wieksze niz dostarczane paliwo....i nasz organizm jest taki madry, ze robi wszystko aby nie doprowadzic do samowyniszczenia.....czyli nawet z wody magazynuje kalorie....no niby to ma sens....ale strach przed zmianami wielki....boje sie przytycia....w nastepny poniedzialek bede miala plan diety i cwiczen.....i przez nastepne 4 tygodnie Pan bedzie cwiczyl ze mna.....i bedzie mi pokazywal co i jak.....i bedzie mnie co tydzien mierzyl i wazyl....hmmm....postaram sie na biezaco donosic o ewentualnych znizkach lub zwyzkach hehehehhehe
poza tym bardzo busy czas u mnie.....zbliza sie sesja egzaminacyjna....i to wielkimi krokami....juz sobie zabukowalam 10 dni urlopu co by sie ze wszystkim na czas uporac...czasami zlosc mnie wielka bierze, ze takam glupia....ze na starosc nostryfikacji mi sie zachcialo....ze moglabym posiedziec sobie w aromatherapy room a musze leciec zaraz po cwiczeniach do domu.....bo nauka...bleeeeeeee.....egzamin koncowy mam 3 maja....i od listopada chcialabym zaczac managment accounting....ale to jeszcze wszystko plany.....
uciekam zatem do ksiazek.....