Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ślub już za 35 dni...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21449
Komentarzy: 143
Założony: 13 marca 2010
Ostatni wpis: 27 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
biedrona5

kobieta, 39 lat, Bydgoszcz

165 cm, 66.30 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 lipca 2014 , Komentarze (2)

Dziś rano waga pokazała 66,3. Cudnie. Jestem szczęśliwa, mimo, że wiem, że to malutki sukcesik w morzu tego, co mam do zrzucenia. Ale małe kroczki są ważne, aby osiągnąć duży cel. Wczoraj zrobiłam na rowerku 40 km. Dziś myślę, że może chociaż 20 się uda. W zeszłym tyg miałam postanowienie, że w przeciągu tygodnia zrobię 60 km na rowerku, a w rzeczywistości zrobiłam jakieś 90. W takim razie od dziś do kolejnej niedzieli będzie to 100 km. A co. 

W czwartek jadę do rodziców, mam już urlop no i pełną parą ruszają przygotowania do ślubu. Tak więc zapakuję rower w bagażnik samochodu i tam będę jeździć. :) 

Miłej niedzieli :)

24 lipca 2014 , Komentarze (1)

Chyba miałyście rację. Dziś rano na wadze 66,8. Czyli jednak spadło. Baaaaaaardzo się cieszę. Dziś na rowerku zrobiłam jakieś 15 km. Mam nadzieję, że też będzie efekt. Ale faktycznie, będę się ważyć raz w tygodniu. Przynajmniej się postaram. 

Buziaczki :)

23 lipca 2014 , Komentarze (6)

Skonfigurowałam dziś licznik przy rowerze i teraz mierzy dobrze. Okazało się, że do pracy nie mam 1,5 tylko 2. Tak więc sporo ten mój licznik oszukiwał. Teraz jest ok.

Wczoraj pojechałam do koleżanki na działkę. Oczywiście rowerkiem. Jechałam 1,5 godz w jedną stronę. No i tak sobie dziś uśmiechnięta wchodzę na wagę z myślą, że wreszcie będzie coś mniej a tu dupa. 68 kg. Załamałam się. Nie wiem o co chodzi. Zrobiłam wczoraj na tym rowerze około 25 km a tu takie coś. Wymiękam na samą myśl o tym jaka waga będzie jutro :(

Poza tym miałam dziś zrobić badania lekarskie do pracy, bo w sierpniu mi się kończą, czekałam na szanowną Panią Doktor pół godziny i po tym czasie pielęgniarka przyszła i powiedziała, że jednak pani doktor nie będzie dzisiaj. Boże jakie to nie szanowanie czyjegoś czasu. Pomijam szczegół, że byłam umówiona na wizytę. Brak słów. 

Byłam też u dentysty. 2 tyg temu, podczas usuwania ósemki (przez chirurga, bo z komplikacjami) to uszkodzili mi plombę w siódemce. I ta zaczęła mnie boleć. Okazało się, że to grubsza sprawa i będę musiała iść na jeszcze kilka wizyt. Normalnie zbankrutuję. 

Jeśli chodzi o dzisiejsze jedzonko to oprócz 1 cukierka miętowego i 15 prażynek solonych było ok. Liczę na cud i jutrzejszy powrót do wagi sprzed 2 dni. 

22 lipca 2014 , Komentarze (1)

Wczoraj nie wchodziłam, brak czasu. Dziś szybki raniutki wpis. W niedziele, wg mojego licznika zrobiłam 15 km na rowerze, ale jak sobie sprawdzam na zumi.pl to ta trasa jest dłuższa o co najmniej 5 km w jedną stronę, także zrobiłam więcej. Czułam się fajnie, tylko troszkę zmęczona. Postanowiłam, że w tym tyg zrobię 60 km. Niektórzy pewnie powiedzą "Co to jest? Tak mało?", ale ja wiem, że dopiero zaczynam, a będzie coraz lepiej. 

Dziś na wadze 67,3. Wiem, mogło już być lepiej, ale cieszę się z tego co mam. 

Dziś zamierzam zrobić wg zumi jakieś 23 km. Jadę do koleżanki na działeczkę. Co prawda dopiero po pracy, no ale cóż. 

Miłego dzionka :)

19 lipca 2014 , Skomentuj

Zapuściłam się. Przytyłam na maxa. 67,7... Dawno tyle nie ważyłam. Czas wziąć się w garść. Zrobiłam porządek na koncie Vitalki, odświeżyłam dane... Teraz musi się udać. Dziś poza lodami myślę, że było ok. Ale potrzebuję pomocy w 1 sprawie, a mianowicie WODA. Nie potrafię pić jej tyle ile powinnam. Jak już wypiję 2 szklani w ciągu dni to jest sukces. Do tego czasem 1 kubek herbaty i to tyle. Wiem, że to za mało, ale nie wiem jak przez to przejść. Nawet jeśli chodzę z wodą przy tyłku, to jej nie piję. Może macie jakieś sposoby... 

Ściskam :)

11 maja 2012 , Komentarze (1)

Nie było mnie tu kilka dni, ale to tylko brak wpisu. Wasze pamiętniczki czytałam, niektóre komentowałam. A nie pisałam u siebie bo już mi czasu brakowało. 
Dieta, a raczej racjonalne odżywianie idzie dobrze. Jem regularnie, nie za duże porcje, dużo owoców i warzyw... Muszę tylko zmienić 1 rzecz, ważę się co najmniej 2 razy dziennie i to naprawdę nie jest zbyt dobre. Koniec z tym, dziś rano doszłam do wniosku, że dniem ważenia będzie piątek. Dziś już to zrobiłam i za chwilkę idę schować wagę do najwyższej szafy w całym mieszkaniu, tak, żeby już mnie nie kusiła. Raz w tygodniu w zupełności wystarczy.
A co dziś planuję zjeść?
*Ś: 2 kromki razowca (małe) z twarożkiem i rzodkiewką + banan
*O: Tależ zupy kapuśniak ( to w przedszkolu, akurat taka zupa dziś przypadnie :))
*P: Jabłko i sok marchwiowy jednodniowy
*K: jeszcze nie wiem... Może jakiś pomysł ???
Właśnie największy problem mam zawsze z kolacją... Nie mam na nią weny.
A z aktywności fiz to dziś rowerkiem do pracy i z pracy, a po powrocie ok 19 jogging ok 25 min. Może jeszcze skakanka i brzuszki ale to zależy od tego czy bede miała jeszcze siłe, bo biegi dopiero zaczynam więc kondycja jeszcze nie taka.
Miłego dnia :))))

7 maja 2012 , Komentarze (4)

Postanowiłam wrócić. Troszkę trwało moje ociąganie się czy to już, czy jeszcze nie nadszedł ten czas, ale dziś rano jak się obudziłam stwierdziłam, że jak nie dziś to już nigdy.
Powiedzmy sobie szczerze, JESTEM GRUBAAAAAAAA! Okropnie gruba. Przytyłam jak cholera. Aż nie mogę na siebie patrzeć. No a w weekend pofolgowałam, bo oczywiście mój K przyjechał, no i jakże mogło się obyć bez MC i pizzy... Aż żal jak sobie przypomne, że tyle tego zjadłam. 
No ale od dziś koniec!!! Kategoryczny koniec!!! Przecież ja za tydzień mam komunię brata najmłodszego... Jak ja będę wyglądać... Jak 7 nieszczęście Boże... Wałki tłuszczu na brzuchu, ręce jak u Pudziana (z tą różnicą, że on ma mięśnie, a ja tłuszcz...). 
Dobrze, dosyć tego użalania. Zaczynam z wagą 65,5 kg. Mam nadzieję że za miesiąc zobaczę na wadze jakieś 62... To nie będzie jakiś mega wyczyn ale lepiej powoli i spokojnie niż wcale. 
Idę zjeść śniadanko. Płatki owsiane ze słonecznikiem, mleko 2,0, pomarańcza. Na obiad nie wiem, zależy co będzie w przedszkolu, ale pewnie jakaś zupa i do tego surówka. Podwieczorek jabłko, a kolacja nie wiem, może twarożek z pomidorem i ogórkiem wymieszany.
Oczywiśćie do pracy jadę rowerkiem, a po powrocie odkurzę chyba skakankę... 
Tak więc spalamy...

10 sierpnia 2011 , Skomentuj

Wróciłam. Pielgrzymka rewelacyjna, polecam, choć w tym roku była wyjątkowo dziwna. Na 100% przytyłam. Nie wiem ile bo mam @ i nie chcę wchodzić na wagę ale czuję, że kg jest wiecej. Jechała z nami w tym roku kucharka, jedzonko ciągle mieliśmy podstawiane pod nos więc się jadło. Niedobrze... No ale cóż, nie można się załamywać, tylko brać się w garść i walczyć dalej. Wesele siostry zbliża się wielkimi krokami.

Powolutku ponadrabiam zaległości w czytaniu waszych pamiętniczków. 

Buziaki Kochane. Spalamy tłuszczaka :)

25 lipca 2011 , Komentarze (1)

Dziś ostatni raz przed pielgrzymką zajrzałam na vitalię. Jutro o 8 msza i wychodzimy. Całe 12 dni maszerowania (w moim przypadku też trochę biegania bo kieruję ruchem). Uwielbiam to. Ta pielgrzymka będzie dla mnie specyficzna. Mam dużo spraw do rozwiązania w swojej głowie i mam nadzieję, że ten czas mi pomoże. Ciężkie jest to moje życie ostatnio. Niby powinno być dobrze, chodzę na podwójną ilość randek ale tak naprawdę co chwilę łapię doła.

Waga na dzień dzisiejszy taka jak na pasku, czyli 60,5. Zważyłam się u rodziców dzisiaj i tak wyszło. Co prawda u mnie mam inną wagę no ale cóż. Zobaczymy jak będzie po tych 12 dniach. Pomódlcie się o dobrą pogodę dla nas. :)

A swoją drogą to będzie mi trudno wytrzymać 12 dni bez ważenia...

Buziaki dla Was Kochane. Nie dajcie się i walczcie. :) 

22 lipca 2011 , Komentarze (2)

Nadal jem mało, ale dziś wskoczyłąm na wagę i ona się niestety zatrzymała. Xle mi z tym bo się naprawdę staram a tu nic. We wtorek idę na pielgrzymkę. 12 dni maszerowania. Spalę na bank duuuuuuużo kalorii i mam nadzieję, że po powrocie zobaczę ze 2 kg mniej. 

Kurczę, moje serduszko nadal wariuje... Zmęczona już jestem tym wszystkim... I nieogarniam delikatnie mówiąc...