Jestem wkurzona. Waga stoi, ani drgnie. Zmniejszylam zapotrzebowanie kaloryczne, bo mysle, ze tu jest oies pogrzebany. Nic pozyjemy zobaczymy.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (10)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 3482 |
Komentarzy: | 26 |
Założony: | 9 grudnia 2016 |
Ostatni wpis: | 13 stycznia 2017 |
kobieta, 53 lat, Szprotawa
169 cm, 74.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Jestem wkurzona. Waga stoi, ani drgnie. Zmniejszylam zapotrzebowanie kaloryczne, bo mysle, ze tu jest oies pogrzebany. Nic pozyjemy zobaczymy.
Nie pisalam od Sylwestra. Moj organizm powiedzial- stop mila pani. Powalila mnie grypa. 3 dni przelezane w łóżku ( nie pamietam kiedy tak mialam ostatnio). W poniedzialek to nawet moj mąż gotowal obiad, bo ja nie bylam w stanie. Oczywiscie zero ćwiczeń. O dziwo waga spada. Mialam ostro zaczac od 1 stycznia, ale przez 2-3 dni postanowilam sobie jeszcze odpuscic cwiczenia i zaczac od poniedzialku, a w niedzielę moze jakis dluzszy spacer?
Dlugo nie pisałam. Szczerze mowiac nie mialam do tego głowy. Dieta poszla w odstawke. Cale święta minęły pomiedzy stolem, a podłączeniem kroplowek mojej babci. Babcia odeszla 27.12. Potem zalatwianie formalnosci pogrzebu, ktory odbyl się wczoraj. Mial byc huczny Sylwester , na szczęście udalo sie odwołać. Siedze w domku z mężem, ktory byl dla mnie wielkim wsparciem i odpoczywam. A jutro nowy dzien, nowy rok i niwe nadzieje, marzenia i postanowienia. Znów wracam do gry.
Dziś mija tydzień mojej walki. Wczorajszy dzień spedzony na leniu leniuchowaniu, chocoaz maly trening był. Nienawidzę takiej pogody jak byla.wczoraj i dzisiaj jest. Nic sie nie chcę.
Dzis zaliczylam dwa porzadne treningi: bieżnie i aerobik- spalone prawie 700kcal. Diete udaje mi się trzymac, chociaz wczoraj trochę ja zmodyfikowałam. Nie chcialo mi sie gotowac na kolację ( całe szczęście, że są zamienniki.
W sumie jestem z siebie zadowolona.
Dziś mija tydzień mojej walki. Wczorajszy dzień spedzony na leniu leniuchowaniu, chocoaz maly trening był. Nienawidzę takiej pogody jak byla.wczoraj i dzisiaj jest. Nic sie nie chcę.
Dzis zaliczylam dwa porzadne treningi: bieżnie i aerobik- spalone prawie 700kcal. Diete udaje mi się trzymac, chociaz wczoraj trochę ja zmodyfikowałam. Nie chcialo mi sie gotowac na kolację ( całe szczęście, że są zamienniki.
W sumie jestem z siebie zadowolona.
Muszę przyznać, ze dieta przychodzi mi w miare latwo. Posiłki są syte i smaczne. Dzisiaj oprocz treningu dodatkowo pobiegalam. Jesli doliczyc do tego mycie i pastowanie podlog to trocbe się dziś poruszalam. Mąż wieczorem kusil mnie hrzanym piwem z sokiem malinowym, ale nie uleglam namowom.Wczoraj w pracy tez byla pokusa- pyszne ciasto. A ja jestem uzależniona od slodyczy. Jak tylko zacznę nie mam umiaru. Skubnelam tylko kawalek ciastka owsianego, bo ciagle mnie namawiano, zebym sie czestowala. Nienawidzę takich sytuacji- niektorzy nie rozumieją, ze nie znaczy nie.
Dzis jestem wykonczona, nic mi sie nie chce. W ciagu 7 dni mialam 5 12-godzinnych dyzurow. 60 przepracowanych godzin w 7 dni. Jezeli do tego doliczyc godzine dojazdu w jedna strone ( mam 50 km do pracy ) to dochodzi 10 godzin na dojazdy. Dzis dopadl mnie kryzys, wlaczylam nawet cwiczenia, ale po prostu nie mam sily. Odkladam to na jutro, padam z nog. Waga pokazala- 200g. Zobaczymy czy to chwilowe czy rzeczywiscie zaczynam chudnac. Ide
Drugi dzień mojej walki. Dziś chyba pierwszy raz w mojej karierze zawodowej zjadlam sniadanie w pracy przed wyjsciem do domu. Zero aprtytu, ale udalo się. No i mile zaskoczenie - w drodze do domu nie bylo bólu żołądka i mdłości, które towarzyszyły mi po dyżurze.
Na drugie sniadanie mmiał byc koktajl z bananem. Oczywiście jak zawsze w domu banany leżą, tak dziś ani jednego. Rodzinka jakby na złość wyczyscila zapasy do zera. Cale szczęście, ze są zamienniki. Dzis z utrzymaniem diety bylo trochę trudniej, ale liczylam sie z tym, bo po nocnym dyżurze cały dzień chodzę glodna i ciagle bym cos jadła. Nie uleglam pokusom.
Ćwiczenia: udalo się i to calkiem sporo;bieżnia i aerobik, 750 kcal spalone. (Ciekawe czy moja tkanka tluszczowa o tym wie ).
Jutro 12 godzin dyżuru, całe jedzenie przyszykowane i popakowane w pudelka, a ja padam z nóg.
Do jutra.
Początek za mną. Minął pierwszy dzień diety. Dla mnie najwazniejsze, ze nie chodzilam głodna. Ćwiczenia również zaliczone- przyjemne. Oby tak dalej.
Nie, chcialo się, oj nie chciało, ale przełamałam się i 8 km strzelilo (738 kcal).