Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam PCOS i jeśli nie zmienię swoich nawyków żywieniowych do końca życia to za 30 lat wysiądzie mi trzucha, będę wstrzykiwać sobie insulinę i będę mieć nadciśnienie. Eeee... dzięki wielkie to już wolę zrzucić, te 16 kg. Życzcie mi #powodzonka!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8562
Komentarzy: 87
Założony: 6 czerwca 2015
Ostatni wpis: 7 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
groszek_pcos

kobieta, 31 lat, łódź

170 cm, 81.40 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 stycznia 2016 , Komentarze (5)

1/

Pierwszy dzień okresu nie jest najlepszym momentem do rozpoczęcia pchania tego ponad osiemdziesiąt kilowego dupska w stronę zmiany o 180 stopni. Nie jest, ale kiedyś trzeba zacząć. 
Usiadłam sobie dziś po pracy z kawą i mandarynką, długopisem i kartką. Po chwili milczenia, zaczęliśmy sobie gadać. Że jest tak, i jest chujowo, może być tak i bardzo fajnie może być. Wymodziłam po kilka pozycji do każdego z pięciu posiłków w ciągu dnia. Powinno wystarczyć na dobry start. Cały czas mogę to urozmaicać. A i tak kluczowe jest nie podjadanie!
Dziś było okej. No ale nie oszukujmy się, najczęściej bywa tak, że wszystko, wszystko wkładamy w ten pierwszy tydzień diety, a później wszystko, wszystko leci na łeb na dupę.


4 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Zwykle byłam zdania, że najgłupsze co można zrobić to postanowienia noworoczne. Dzisiaj sama robię postanowienie, a raczej troszkę spóźnione postanowienia.

  • Rzucić fajki.
  • Zrzucić 15 kg.
  • Ćwiczyć regularnie.

Tadaaam. Wcale nie tak dużo. Nic więcej, tylko to!

Zaczynamy od dzisiaj. Zdrową kolacją i treningiem.
Trzymajcie kciuki.
Błagam. 

19 grudnia 2015 , Komentarze (2)

Przerwałam branie metforminy, bo czułam się przewlekle zmęczona. Znowu więc przytyłam. Co najmniej 4 kg... nie wejdę na wagę bo się boję. Znów biorę tej lek od tygodnia... Źle mi strasznie. 

14 października 2015 , Komentarze (4)

Hej Cześć i Czołem :D:D:D

Jest taki moment kiedy będąc na diecie i katując się codziennymi ćwiczeniami Waga stoi w miejscu. Wtedy nie ma się ochoty na nic innego jak rzucić wszystko w piździet, walnąć na kanapie z paczką ciasteczek i chusteczek i powoli pęcznieć. 

Co ja wtedy robię? :D
Dzień odpoczynku!!! ;)Ale co dokładnie?
Luzuję troszkę swoje lejce:

 *nie ćwiczę lub ograniczam się do podstawy moich treningów

* gotuję sobie pyszny obiad

*serwuję sobie deser na przykład w postaci bezglutenowych czekoladowych babeczek z malinami OMNOMNOMNOM ]:>

*biorę długą kąpiel w mieszance ulubionych zapachów :)) Kokos, wanilia, pomarańcza, drzewo sandałowe... mhmmm 8)

*nakładam maseczkę na włosy i twarz, robię sobie mani i pedicure

Po czym kładę się na łóżku, wszystko w akompaniamencie ulubionej muzyki, relaksuję się i myślę o tym co będzie gdy już osiągnę wymarzony cel. Jakie ubrania będę mogła założyć ze swojej szafy (tak, tak posiadam specjalną szafkę na ciuchy PO SCHUDNIĘCIU ; ) i ogólnie nastawiam się pozytywnie i staram sobie przypomnieć po co w ogóle cały ten ambaras :) 

Ahh.. aż mam ochotę dziś sobie zrobić taki rest day, ale nie nie nie! Dzisiaj jeszcze walczymy :)


Dietka:
Śniadanie: jajecznica z ziołami i papryką, 2 kromki chleba ze słonecznikiem
II śniadanie: banan + słodka chwila rozgrzewająca 
Obiad: Kotleciki z ciecierzycy i ziemniaków z marchewką, pestkami słonecznika i dyni, nasionami konopi i wszelkimi możliwymi przyprawami (swinia) (postaram się wrzucić tutaj przepis) +kasza i sos pomidorowy

Podwieczorek: wafle ryżowe z pastą kanapkową z groszku i soi 

Kolacja: serek wiejski z papryką i 2 kromkami chleba ze słonecznikiem

+ 2 litry wody

Trening:

Hard body Level 1 (45 min) + codzienna trójca max pompek, max burpees, max przysiadów

2 października 2015 , Komentarze (6)

Trochę przycichło, co? Tak się na te kilka miesięcy cicho zrobiło jak makiem zasiał. ALE TO WSZYSTKO POZORY :)

Może nie zrzuciłam tyle ile chciałam - ale to nieważne.

Może nie przytyłam anie deko - ale to nieważne!
Może zawróciło mi się w głowie - ale to nieważne!
Może nie jem tak jak trzeba - ale to nieważne!

Wiecie co odkryłam? :) Odkryłam to co jest ważne. Że najpiękniej i najzdrowiej jest się kochać. Pokochać siebie najszaleńczym romansem... Jak z najsmutniejszego filmu ale z takim happy endem, który wszystko wygra :)
Ubóstwiam Was dziewczyny, bo jesteście i piszecie :) i nawet kiedy nie wywiązuję się ze swojego - Jutro zrobię TO TO TO TO I TAMTO - to i tak trwacie i wspieracie :)

Przyjmuję teraz 2 gramy metforminy dziennie, do tego leczenie hormonalne. Przeczytałam tyle złego o tej kuracji i tyle dobrego, że moja opinia razem z moim dalszym przyjmowaniem leków są raczej po środku.

Nie ćwiczę w ogóle od dwóch miesięcy, raz czy dwa zdarzył się może rower no i praca fizyczna w szpitalu, bo i trochę się biega i trochę się dźwiga tych babuszków i dziaduszków.

Plan jest oczywiście taki jak zawsze: zdrowo jeść i dużo ćwiczyć.. Wiadomo jednakże jak to wychodzi :)

Powoli przestawiam się na dietę bezglutenową, na basen, na bieganie i na wieczory bez słodyczy.

I czasem ciszej czasem głośniej, ale jestem z Wami, życzę duuuużo motywacji i siły do roboty :)

19 lipca 2015 , Komentarze (4)

Nie jestem zależna od żadnych wyobrażeń, od wyidealizowanych idei.

Ale.

Wróciłam dziś z randki, totalnie bezsensowne to spotkanie było, bo ten koleś jest zupełnie nie w moim typie. Nie ma jaj. Metaforycznie. Przypuszczam, że jednak posiada narządy płciowe, aczkolwiek nie oddziałują one w żaden sposób na jego egzystencje. I do tego momentu jest zajebiście, no bo skoro jemu to nie przeszkadza to po co starać się mu te jaja zaszczepiać?
Nie wiem czemu się z nim spotkałam. Wróciłam tylko jeszcze bardziej wkurwiona, zaryczana, przesiąknięta dymem z ósmego dzisiaj już papierosa. Idiotka.

Oczekiwałam BIG BANG a dostałam pstryczek w nos i nauczkę, żeby nie umawiać się z facetami w nieswoim typie. 

Co jest ze mną nie tak, że nie mogę znaleźć sobie faceta? Wbrew pozorom było ich w chuj wielu i zawsze to ja zawalałam. Kurwa no.

Każdej z nas należy się romans jak z filmu. 

Czemu nie dziś?


Jeśli chodzi o dietę i ćwiczenia to dno i bąbelki.


14 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Boje się rutyny jak ognia, czy to Chodakowska czy to Jillian Michaels męczy mnie i nudzi wykonywanie cały tydzień tych samych ćwiczeń, dlatego wpadłam na iście szatański pomysł, który może skutecznie mnie zmotywować do codziennych ćwiczeń. 
Cotygodniowe układanie sobie treningów, niby prosta sprawa ale jaka genialna (cwaniak)


TRENING 1 tydzień 14.06-21.06

14.06 Niedziela:
Ramiona:

+ 30 min biegu, max przysiadów, max burpees

15.06 Poniedziałek
Głównym tematem dnia będą nóżki.

+ cardio

16.06 Wtorek 
Słodkie lenistwo czyli krótki ale solidny wycisk!

+ max burpees, max przysiadów

17.06 Środa

Walka o piękne ciało.

+ max burpees, max przysiadów

18.06 Czwartek
Dupeczka jak u JLO (cwaniak)

plus max burpees, max przysiadów

19.06 Piątek

Nieuchronne ABS Workout...

plus 30 min biegu, max burpees, max przysiadów

20.06 Sobota

"Idę na ostry melanż workout"(alkohol)(impreza)]:>

+ max przysiadów, max burpees

21.06 Niedziela 

Kac Workout(martwy)(zombie)(duch)

+ max przysiadów, max burpees

Olala, sporo czasu mi to zajęło żeby ułożyć taki plan treningowy. Zapowiada się niezły wycisk w tym tygodniu. Muszę podołać! 

14 czerwca 2015 , Komentarze (4)

1,20 kg w dóóóóóóóóóóóół! :)))))
Czyli pierwsze koty za płoty, dziś był mały cheat day, zjadłam loda ale można powiedzieć, że go spaliłam na dwugodzinnym spacerze:p
Teraz czekam jedynie aż odwiedzi mnie cioteczka i zacznę swoją przygodę z nowymi tabletkami anty, pytanie czy nie przytyje po nich? Czy owłosienie zniknie? Czy generalnie - PCOS ucichnie?
Mam nadzieje...

Pozdrawiam gorąco, Groszysko (swinia)

13 czerwca 2015 , Komentarze (10)

Niespodziewajka! :D
W celach motywacyjnych dodaje porównanie 97 kg do 80 kg.
Tak, ważyłam kiedyś prawie stówkę, i tak ważyłam kiedyś 80 kg :D
Taka ze mnie przewrotna dziewczyna :p

A tak serio, to ważę się w niedziele rano, aż się boję ile wskaże waga, bo w sumie z tym, że ważę obecnie 86 kg to strzelałam. Trzymajcie kciuki! W niedziele będzie 7 dzień diety. Aaaaaaaaaaaa, co to będzie, ah co to będzie!

Pozdrawiam chłodno, bo duszno jak cholercia ]:>
Groszysko(swinia)

10 czerwca 2015 , Komentarze (10)

eby nie robić Was w bambuko, to nie jest moja pierwsza próba odchudzania się(ninja)
Jak już wcześniej pisałam, zawsze miałam więcej kochanego ciałka, tylko że był czas kiedy miałam to centralnie w poważaniu a był czas kiedy na przykład przed studniówką miałam ogromne parcie na zrzucenie miliona kg. 

Była też moja mama, no właściwie to cały czas jest :PP Tylko, że mając 16-19 lat i słysząc, że wyglądasz jak potwór od najbliżej Ci osoby, to masz ochotę targnąć się na życie. I ja też miałam, ale na szczęście nigdy tego nie zrobiłam, choć było blisko... Nigdy tego mamie nie powiedziałam, że to boli jak ona mi tak mówi. Nasz kontakt zawsze wyglądał tak: JEST SUPER->WYGLĄDASZ JAK POTWÓR->ZAMYKAM SIĘ W SOBIE I RYCZĘ->JEST SUPER... etc. 

Kiedyś to bolało bardzo, no ale nie ważne. Poszłam na studia, poznałam setki nowych ludzi, moje poczucie wartości wzrastało mimo wzrastającej wagi. Proces stanął w miejscu, jeśli chodzi o wagę przynajmniej, bo HELLOŁ 86 kg mi zupełnie wystarcza (smiech)Jestem starsza, pewniejsza siebie (co czasami mnie wręcz zaskakuje) i słowa mamy mniej bolą. Niestety, nadal nie powiedziałam jej, co mnie gryzie a gdy mówi, że znów przytyłam, w głowie zaczyna mi się tworzyć niesamowicie prosty plan odchudzania, że nie zjem nigdy słodyczy, że będę ćwiczyć aż spocona jak wieprzek padnę z wycieńczenia na podłogę, że rzucę fajki... Jak pewnie łatwo wywnioskować ten plan nigdy nie znalazł odniesienia w rzeczywistości (deszcz).
Aż do teraz, ale jako kopa w dupę nie potrzebowałam ubliżających słów mamy, a jasnej wizualizacji mojego stanu zdrowia za 30 lat, jeśli nie schudnę teraz. Może to z racji tego, że jestem realistką, albo, że pracuję w służbie zdrowia działają na mnie tylko twarde fakty (strach).

No więc w liceum, przed studniówką schudłam z 90 kg do 73 kg, waga wracała konsekwentnie odkąd poszłam na studia, zaczęłam zajadać stres a brak ruchu tłumaczyłam tym, że nie umiem jeździć rowerem po takim ogromnym mieście -.- 

Dzisiaj, po przeczytaniu pamiętnika jednej z Was, dziewczyny w wieku 17-19 lat dopadła mnie myśl: No przecież, jak się było młodszą to było łatwiej!
Po krótkim obiciu sobie ryjka stwierdzam, że NIC BARDZIEJ BŁĘDNEGO! Motywacja nie zmniejsza się wraz z wiekiem, przecież tylko od nas zależy jak bardzo chcemy. Faktycznie, może w wieku 17 lat jest się bardziej głodnym świata, bardziej pochłoniętym gonitwą za zabiciem nudy. Może dzisiejsze obowiązki sieja za dużo rutyny? Jak się wystrzegać rutyny? Przecież poniekąd jest nieuchronna.(kreci)

Pozdrawiam, Groszysko (swinia)