Pamiętnik odchudzania użytkownika:
idealnecialo

kobieta, 33 lat, Xxx

160 cm, 55.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Od czasu poprzedniego wpisu minął miesiąc,a ja co schudłam, to wróciłam.

Kurwa.

Ja już nie mam sił, po prostu. Przerasta mnie coś, co dla normalnego człowieka jest czymś zwykłym. Je sobie śniadanie, w pracy obiad i przekąskę, w a domu kolacja czy sałatka. A ja nie. W pracy jem niewiele, a potem wracam do domu i wciągam jak leci, jeszcze dogryzam słodyczami! A JAK!!!

Nie mam siły gotować, nudzi mnie stanie przy garach,a co gorsze, jak wrócę to nawet nie mam sił na nic, a głodna jak słoń jestem, więc w ruch idzie coś na szybko - kanapki, słodycze. Potem gotuje ten obiad, nie będąc głodna i wpychając go na siłę.

Zresztą...life is life. Mam mnóstwo sytuacji, że zwyczajnie NIE JESTEM W STANIE wrócić i zjeść obiadu, bo mam przykładowo umówionego lekarza - i co? po drodze batonik, drożdzóweczka, bułeczka, bo szybko, bo głupio będzie jak brzuch będzie burczał...

Nie mam już do siebie sił, dodatkowo finanse - przecież bułka jest tańsza niż obiad na mieście. Z mężem będziemy brać kredyt i liczy się każdy grosz...to jest chore, ja nie mam do siebie sił. Po prostu mam dość.

2 maja 2018 , Komentarze (4)

Cóż, pasek zmieniony, bo moja waga to 72 kg przy 160 cm wzrostu.

Horror i masakra. Jak się cofam pamięcią do wpisów sprzed 2 lat, to śmiać mi się chce, jak czytam, że ważąc 58 kg chciałam się odchudzać.

Człowiek przy danej wadze nie wiem, co dla niego dobre.

I nie będę oszukiwać, że nie wiem czemu przytyłam - w rok ponad 10 kg. Ważyłam 60 kg teraz już 72. Zajadłam stres, gniew, złość, trudności w pracy, do tego po prostu zaszywałam się pod kołdrą i podjadałam kilogramy cukierków.
I mam co chciałam, teraz chciałabym zejść chociażby (!) do 65 kg. Czyli to szału nie robi,ale przy takim nisko-kurdupelskim wzroście te 7-8kg będzie już widoczne. To jest cel na wakacje, w życiu chciałabym zejść do tych 58-60 kg, ale takich długoterminowych celów sobie nie robię.

Te kg nie bolą tak jak moja zrypana psychika, która jest w coraz gorszej kondycji.
Mnie niewiele trzeba, ja chcę tylko przestać widzieć słodycze i fast-foody, niech znikną ze świata! TYLE.

Trzymajcie za mnie kciuki,bo ja sama w siebie nie wierzę.

5 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Kiedyś słysząc tą wymówkę, zastanawiałam się dlaczego ludzie nie mogą znaleźć chwilki czasu na ćwiczenia?

Teraz wiem. Życie mnie przytłoczyło. Jak potrafiłam się zmobilizować wcześniej, tak teraz nie mam czasu. Ostatnio też chorowałam, miałam mnóstwo spraw na głowie.

Znalezienie 1h, czy nawet 30 minut jest wyzwaniem. Zauważyłam, że też coraz gorzej u mnie z jedzeniem. W pracy jem rzadko, szybko,w domu próbuję wymyślać nowe potrawy do pracy, ale często to jest pracochłonne, więc moje "menu pracowe" to sałatka/owoc/kanapka naprzemiennie ciągle...

Do domu wracam głodna jak wilk, załatwiam sprawy, ogarniam dom. Chwila odpoczynku, obiad, robi się - jak teraz - 18.30. Próbuję znaleźć chwilę, ale jak jest lato to jest mnóstwo spraw do roboty.

Do tego zaczynają się grille, wyjścia na rowery (to akurat można podpiąć pod ćwiczenia :D), mąż ma dodatkową pracę i muszę chcąc-niechcąc robić samemu wiele w domu.

Próbuję znaleźć te 30 minut. Dziś po 2 tygodniach (!!) bez ćwiczeń w końcu mam chwilkę. Fajnie jest poćwiczyć. Ale kurcze... "prawdziwe" życie zajmuje kupę czasu. Tak n a prawdę nawet nie wiem kiedy zrobiłam sobie maseczkę na twarz... 

Czasem padam o 20 ze zmęczenia.

Czasem trzeba wybrać coś za coś. No cóż, zbieram się za siebie, bo figura na lato czeka!

16 maja 2017 , Komentarze (2)

Pamiętam czas, jak pisałam tutaj na Vitalii, że zazdroszczę jednej dziewczynie, że ma za sobą 21 treningów, Ja miałam 4, a teraz jestem już w 5 tygodniu.

Zrobiłam 30 dni Ripped in 30.

Teraz zaczęłam Killer ABS.

Mam już 5 kg lżej i jest łatwiej. Z każdym dniem jest łatwiej. Mniejsze boczki, piersi (z całym szacunkiem do piersi - ale wolę mniejsze), wszystko idzie w dobrym kierunku.

Teraz tak żyć do końca życia. Dobrze mi idzie :)

10 maja 2017 , Skomentuj

Jest dobrze. Jestem na poziomie "Wygląda OK, ale będzie lepiej". Poczucie wartości podskoczyło do 120%.

Nie zwracam uwagi na wagę, bo jest mnie dużo jak na mój wzrost, ale widzę, że ubrania zaczynają pasować coraz lepiej. To cieszy.

W tym tygodniu, w sobotę kończę Ripped in 30 - program Jillian Michaels. 

Mięśnie i siła - świetnie, ale widzę, że muszę popracować nad dietą. Coraz ciężej idzie mi wymyślanie potraw do pracy, bo jestem głodna co najmniej 2 razy, jak nie 3. Mam zazwyczaj owoc, rano jem śniadanie,a mimo to - jestem głodna. Nie wiem, pisałam na forum, że znajome wytrzymują na 2 kanapkach - ja nie wiem jak to jest możliwe?

U mnie dieta (bo na diecie jestem już kolejny raz :p) to jest stosunek 80:20 względem ćwiczeń. Nie umniejszam ćwiczeniom, ale znam swoje ciało i widzę, że u mnie dieta odgrywa rolę. 

W weekend niestety popłynęłam - złożyły się dwa wydarzenia no i sobie pozwoliłam na co nie co. Ale stwierdziłam, że nie ma się co ograniczać, bo ja nie mam zamiaru zrezygnować do końca życia z fast-foodów czy słodyczy. Po prostu je ograniczam. A skoro byłam grzeczna 3 tygodnie,to sobie pozwoliłam. Ale już wracam na dobre tory.

Szkoda też było odmówić koleżance, której nie widziałam rok "Ej sorry nie zjem kawałka pizzy, bo jestem na diecie :p". Nie, no wszystko jest dla ludzi.

Mam zamiar do końca maja zejść do poziomu figury "80% progress" i myślę, że dam radę.

Od kolejnego tygodnia zaczynam program Killer ABS - też z Jillian. Myślę, że mi się to uda. 

Najbardziej jednak jestem dumna z tego, że się nie poddałam i kończę 4 tydzień. W tym roku najdłużej wytrzymałam 3 tygodnie :p

3 maja 2017 , Komentarze (4)

Gdyby wszystko było tak proste jak dieta.

Od lat cierpię na nawracającą depresję i mimo, że się leczę, to jest źle. Nie mam ochoty na życie, na nic. Dieta to jedyny cel, który mnie trzyma przy życiu i w sumie to za duże słowo. To cel, który daje mi jako-tako poczucie celu. No i praca. Choć nie cieszą mnie pieniądze, to przynajmniej przez 8h nie myślę o mojej beznadziejnej sytuacji życiowej.

Ktoś z boku może stwierdzić, że jest dobrze, fajnie i wyglądam świetnie, ale ja się tak nie czuję. Mam wiele problemów, nieprzerobionych problemów. Nieprzespanych nocy.

Tak bym wolała być gruba i szczęśliwa, albo chociaż nie mieć depresji, a co mi z bycia szczupłą, skoro wszystko inne jest źle?

Tak mi ciężko, kompletnie sobie nie radzę...(zimno)

1 maja 2017 , Komentarze (4)

Jestem coraz bardziej energiczna i mam więcej siły.

Nie wiedziałam, że dam radę, a daję, właśnie dziś zaczęłam 3 tydzień. Jem regularnie, a ostatnio zapięłam się w spódnicę, której W OGÓLE NIE MOGŁAM zapiąć jeszcze w święta. Szkoda, że nie robię zdjęć, ale jakoś jeszcze nie mogę na siebie patrzeć...

Mój program to Ripped in 30 z Jillian.

Właśnie zaczęłam 3 tydzień i uwielbiam to. Póki co się nie zdradzam z tym wszystkim. Jest dobrze i mam nadzieję, że będzie lepiej.

Może i jest zimno i deszczowo,ale to lepiej - mam więcej czasu nim zaczniemy się ubierać lżej :D

Miałam jedną wpadkę, bo dostałam w poprzednim tygodniu okres i tak mnie męczyło, gnębiło, że chciałam coś słodkiego. Mąż miał batonik, długo się opierałam,ale wzięłam kęs. Niebo w gębie! Myślałam, że nie dam rady i kolejnego dnia pójdę po jakąś słodycz, ale nie, minęło 5 dni, a mnie tamten batonik, kawałeczek batonika wystarczył.

Trzymajcie się, miłego weekendu majowego, ja takiego nie mam, bo jutro do pracy.

24 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

Było ciężko. Najtrudniejsze są pierwsze dni, bo organizm musi się przyzwyczaić do nowego stylu żywienia.

Nie dziwię się, bo z ilości 3000-4000 kalorii na dzień zeszłam o połowę. Pierwsze dni to było wołanie o jedzenie ... co godzinę (!). Mój żołądek wariował, a ja przetrzymywałam. Teraz lekko się zmniejszył, co mnie cieszy. Jem mniej, ale nie przejadam się, choć dla mnie to jest nadal ciężka rzecz do przeskoczenia. Nie umiem zapanować nad wyrzuceniem glukozy do organizmu po jedzeniu. Jak zjem - mam poczucie, że muszę jeszcze - a nie mogę.

Tak jak myślałam - u mnie ćwiczenia i dieta to podstawa, bo ja nie tyję z powietrza. Lekarz sugerował mi zbadać tarczycę, ale widzę po 7 dniach, że spokojnie dam radę na diecie i ćwiczeniach, więc się nie będę wygłupiać.

Mam swój program ćwiczeniowy, mam nadzieję, że za 3 tygodnie wejdę na wagę i będę zadowolona z wyniku i powoli będę wracać do siebie :)

21 kwietnia 2017 , Komentarze (5)

Wczoraj zobaczyłam siebie w lustrze, w całości, i się przeraziłam. Nie miałam pojęcia, że tak wyglądam. Na wagę nie wchodzę, ale jestem pewna, że ważę bliżej 70 kg przy 160.

To strasznie dużo. To przerażające, jak wmawiałam sobie, że wyglądam dobrze, i że daję radę. Widok w lustrze mnie przeraził. Spytałam męża, dlaczego mi nie powiedział. że AŻ TAK się roztyłam, a on oczywiście "Bo Cię kocham niezależnie od wagi". Cudownie, czyli dałby mi się roztyć na maksa.

Moja mama powiedziała coś na zasadzie "A po co miałabym Ci mówić, że jesteś gruba, ty byś się wściekła".

Tak, może i bym się wściekła, ale mogłam zastopować w pewnej chwili.

W listopadzie byłam na weselu i przymierzyłam sukienkę, w której byłam. Nie zapnę się...To mnie przeraziło, okrutnie. Pół roku, a ja mam na wadze pewnie +7kg. Plus/minus.

Zdjęcie z avatara to mglista przeszłość... Dawność.

Odrzuciłam słodycze, bo w wynikach wyszło mi, że mam stan przedcukrzycowy. A słodycze kocham, nie muszę mówić... Odrzuciłam też pszenicę w każdej postaci, ale do pewnego momentu. Jak złapię kluska w zupie to go nie wypluję. Odrzuciłam też chleb. Jest ciężko, ale daję spokojnie radę. A jak zjem raz na tydzień jakąś dobrą kromkę to nic się nie stanie.

Mam do zrzucenia 10kg, ale TAK POWAŻNIE to muszę moje życie przenieść na dobre tory. Nie wiem, czy kiedyś zjem jeszcze coś słodkiego ze sklepu. Póki co, mam nadzieję, że do końca maja "zacznę wyglądać" jako-tako. Cóż, sama się upasłam to i sama to zrzucę.

10 marca 2016 , Komentarze (6)

Czy wiek ma znaczenie przy odchudzaniu się?

W pewnym stopniu ma. Kiedy byłam na II roku studiów, bądź na III - zrzuciłam ładnych 10-12kg, miałam samozaparcie, siłę, wolę i czas. Tak, zazwyczaj ten przełom II i III roku to były czasy wolnego, spokoju i mogłam przed lub po uczelni spokojnie rozplanować ćwiczenia, dietę.

Potem miałam mniej czasu, siły, woli - więcej stresu, jedzenia i godzenia sobie w życiu.

Znów zaczęłam wdrażać się w cały system - próbuję przygotowywać sobie posiłki na staż, mimo marnej pensji - ale tak, bym się najadła. Zaczynam widzieć, że II śniadanie, mini-obiad i owoc w zupełności wystarczą mi na 8h stażu. Wracając do domu - jem większy obiad i kolację, choć zdarza mi się (teraz mniej), że dojadam za cały dzień.

Dobiłam do 58kg, a jak wiadomo - przy moim wzroście to nie jest fajna waga, szczególnie, że biorę ślub. Brzuch z avatara odszedł w niepamięć, a ja mam zamiar zrzucić 5kg (do 53).

Do świąt marzyło mi się 2kg, ale zobaczę. Byleby mi poleciały cm, a będę zadowolona.

Coś czuję, że z wiekiem coraz ciężej mi zrzucić kg...