Dziś dostałam wykaz ćwiczeń, listę zakupów i dokładną rozpiskę diety. Oczywiście najpierw wszystko wydrukowałam, a potem pogalopowałam do sklepu - szczęśliwie dość sporo produktów mam już w domku, więc nie musiałam kupować zbyt wiele. Najważniejsze, żeby warzywa, owoce, serek, jogurty i maślanki zawsze były świeże. Pani w sklepie patrzyła ze zdumieniem na moje zakupy, bo to ani bułeczek, ani masełka, ani wszelakich kiełbasek, a zawsze było tego no i jeszcze jakieś ciateczka czy batoniki... a tu nagle wszystko inaczej. Nie tłumaczyłam, bo i po co? Za jakiś czas zorientuje się przecież... Będzie mi trochę ciężko, bo wychowana na mięsku i kiełbaskach, nagle tylko serki, jogurty, maślanki, ciężko się przestawić, ale raz kozie wio, lepiej zdrowo chudnąć niż choro tyć. Poczytałam sobie jadłospis, który mnie będzie od jutra obowiązywał i... nie powiem, ślinka leci na samo czytanie...
Dziękuję za wspierające komentarze, to miłe z Waszej strony, a i mnie się po nich lepiej zrobiło