Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam Wszystkie odchudzające się Panie. Ja odchudzam się odkąd pamiętam, a już nie pamiętam...:) Tak więc odchudzam się oczywiście "Od jutra", tylko mam nadzieję, że tym razem pójdzie mi lepiej i, że razem z Wami będzie mi raźniej :). Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6241
Komentarzy: 38
Założony: 7 maja 2006
Ostatni wpis: 17 listopada 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tosinka

kobieta, 41 lat, Bydgoszcz

160 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 listopada 2020 , Komentarze (3)

Pierwszy dzień zakończony sukcesem. Nie powiem, że było łatwo, bo zdarzały się momenty w których czułam głód. No ale jak człowiek funduje swojemu organizmowi taką rewolucję szokową, to nie ma się co dziwić. Do tej pory dostawał co chciał i kiedy chciał, ilość słodyczy nieograniczona, a tu taki ban. 

Wchodząc dzisiaj rano na wagę utwierdziłam się w przekonaniu, że data 16 listopada jest świetna - na wadze i w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, alarm - teraz bo 1 stycznia będzie już o kolejne kg za późno.

 Z tego co mi się udało wczoraj:

- Na zakupach nie załadowałam wózka słodyczami!!!

- Powróciłam do regularnego picia herbaty z pokrzywy (u mnie fajnie się sprawdza na pozbycie nadmiaru wody z organizmu)

- Zjadłam wciągu całego dzień 5 posiłków! To chyba mój największy sukces bo zazwyczaj kończyło się na 1 lub 2 i słodyczach.

- Przeprosiłam się z aplikacją Fitatu, którą wiele osób chwali i poleca. To moje drugie podejście do niej. Za pierwszym razem strasznie denerwowało mnie wprowadzanie wszystkich składników posiłków, na co zwyczajnie brakowało mi czasu. Teraz "dzięki" pandemii nie jestem tak ograniczona czasowo. Warto z niej skorzystać w szczególności na początku stosowania diety, tym bardziej jeśli układamy ją sobie sami, a nie przez dietetyka. Możemy wówczas w łatwy sposób zorientować się jakie jest nasze zapotrzebowanie kaloryczne i ile tych kalorii dostarczyliśmy naszemu organizmowi na podstawie tego co zjedliśmy. Coraz więcej produktów jest w bazie aplikacji więc zamiast szukać danego produktu, poprostu skanujemy jego kod kreskowy i tu też już widzę oszczędność czasu. Aplikacja w wersji darmowej jest dość bogata, jak dla mnie wystarczająca póki co.

- Poćwiczyłam :) Wyszło mi 1,5 godziny serii różnych ćwiczeń. Trochę dużo ale chciałam wypróbować wszystkie. Nitendo moich dzieci powszechnie uważane przeze mnie za pochłaniacz czasu, wreszcie się do czegoś przydało ;)

Także jest dobrze!

15 listopada 2020 , Komentarze (8)

W internecie jednak nic nie ginie... Pamiętałam tylko, że coś kiedyś było, że coś tam napisałam. Pól dnia tego szukałam i nic. Usiadłam przed chwilą do komputera, jedno słowo klucz i mam :) To pomyślałam, że coś napiszę, że od czegoś znów zacznę. Hmmm... oby tym razem się udało. Tekst wyszedł długi, więc nie zdziwię się jeśli nikt go nie przeczyta, ale to nic, dla mnie to taka dodatkowa motywacja, że słowo się rzekło, a ja już jestem za stara żeby szastać słowami ;) 

15 listopada 2020 roku (niedziela), godzina 21:30. Sądna godzina. Dopijam herbatkę zaparzoną w moim ulibionym dzbanuszku. Taki wieczorny rytuał świetnie robi na sen, a i pozwala pozbyć się tych wszystkich herbat zapychających szafki. Najlepsze są te sypane, pięknie pachnące o wyrazistym smaku. Taką teraz mam zaparzoną ale ekspresówka też się nada. 

Prolog do dnia jutrzejszego. Takiego dnia co to oprócz tego, że jest poniedziałkiem to, to właściwie nic więcej. Jest tak beznadziejną datą w środku miesiąca i to na dodatek miesiąca, którym jest listopad czyli żadnym szczególnym. I może dla tego właśnie tym razem się uda. Już prawie miałam poczekać do stycznia bo jednak 1 stycznia brzmi jakoś lepiej niż 16 listopada, ale do tego czasu mogłabym się nie zmieścić w drzwi, a że sklepy w związku z pandemią pozamykane to przyszło by mi wystąpić na święta w piżamie a na Sylwestra… no tu to bym złożyła moją najlepszą koszulę nocną. Także zbliżamy się do meritum. DIETA - słowo wypowiadane przeze mnie już chyba z 1838746678626273 razy. Dieta - w moim słowniku - coś co się zaczyna stosunkowo często ale nigdy nie kończy. I tutaj chciałabym to zmienić. Wiem, że mogę. Jak moja sąsiadka może (a wygląda już piorunująco, szczena opada mi do podłogi za każdym razem jak tylko ją widzę). Skoro może ona i tysiące innych dziewczyn to ja nie? Wszystko siedzi w mojej głowie. Wiem to bo z wiedzy teoretycznej “jak schudnąć” mogłabym napisać doktorat. Brakuje mi tylko praktyki, tu niestety się nie popisałam. A  czego to ja już nie próbowałam: specyfiki, dietetyczki, diety różnej maści (do niektórych wstyd się przyznać) i choć nawet na chwilę się udawało i nie powiem bo byłam nawet z siebie dumna, to niestety wszystko trwało krótko.

W tej chwili wyglądam i czuję się jak taki wieloryb wyrzucony na brzeg, nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Nastał moment zero. Moment kiedy dopiję dzisiejszą herbatę, a od jutra wszystko musi się zmienić. Chcę tego. Wiem, że to jest dla mnie ważne. Dla mojego zdrowia, samopoczucia. Musi się udać. 

Jeśli ten tekst nigdy nie ujrzy światła dziennego, to będzie oznaczało, że się nie udało, że znów choć nie musiałam to się poddałam. Że znów uznałam, że 1 stycznia jest lepszą datą niż 16 listopada. Chcę to zrobić przede wszystkim dla siebie, ale też dla dzieci, żeby nie musiały się mnie wstydzić. Dla męża, żeby mógł powiedzieć ale mam piękną żonę. Dla podniesienia własnych wartości. Jeszcze trochę życia przede mną mam nadzieje i chcę w tym życiu coś zrobić. Mam małe cele, nie rzucam się odrazu na głęboką wodę. Ale tymi małymi kroczkami chcę osiągnąć swój wymarzony cel. Każdy ma jakieś góry do pokonania na swojej drodze. Moja góra jest bardzo wysoka i trudna. Najgorsza w jej pokonaniu jest moja słabość i skłonność do poddawania się, Nie tym razem, tym razem dam radę! 

11 stycznia 2016 , Komentarze (1)

Fakt, kilka dni mnie tu nie było, ale w dalszym ciągu jestem chora :( Antybiotyk mimo, że już prawie cały zjedzony nic nie pomógł - wręcz przeciwnie - czuje się coraz gorzej i jutro znów odwiedzę lekarza. Juto wogóle jest bardzo ważny dzień bo oto znów po kilku latach przerwy ma zamiar odwiedzić Natur House. Znam to już i mam nadzieję że się nie zawiode. To już była ostatecznosc i niestety muszę z niej skorzystać. Coś mi tu dzisiaj pisanie słabo idzie - nie wiem czego to jest wina. Oby do jutra się naprawilo to napisze jak było w NH. Dobrej nocy :)

6 stycznia 2016 , Skomentuj

Muszę to przyznać pierwszy raz od kilku lat - jestem chora :( Poszłam wczoraj do lekarza że strasznym kaszlem, chyba nigdy takiego ni miałam. Pani doktor nic nie stwierdziła, ale może to być krztusiec w spadku po moim synku. Tak na wszelki wypadek dostałam antybiotyk. Biorę od wczoraj. Nic nie jest lepiej. Jednak jutro pójdę po zwolnienie co by już tego krztuśćca dalej nie rozsiewac. No i wszystkie dzisiejsze plany nie koniecznie dietetyczne wzięło w łeb. Może to i dobrze, widocznie tak miało być. I tym optymistycznym akcentem zakończę mój chorobowy wywód. 

4 stycznia 2016 , Skomentuj

Dzisiaj zgodnie z planem zaktualizowałam wagę. Ciężko rano było - strach mnie ogarnął ale jak się okazało jes źle ale nie bardzo źle. Myślałam, że po świętach tych kilogramów będzie troszkę więcej, a tym czasem mam do schudnięcia raptem 15 kg :) 55 kg to była by waga moich marzeń :) Mam motywację, mam cel i w przyszłym tygodniu ruszam na ciężką wojnę z moimi kilogramami. Oczywiście planuję nie być sama :) Więcej szczegółów później :) 

3 stycznia 2016 , Skomentuj

Oby tylko ten nie był jak wszystkie poprzednie. Jutro pierwsze wrażenie po Świętach - aż strach się bać, ale przyjmę to na klatę :) Z drugiej strony z doświadczenia wiem, że zdecydowanie lepiej wada schodzi jak ma z czego, a aktualnie zdecydowanie ma :) Tak więc jutro od jutra rozgrzewka przez dietą właściwą, która dopiero po 10. Narazie w myśl zasady 5 regularnych posiłków, pić dużo wody, odstawić słodycze i wrócić do ćwiczeń. Mel B. widzimy się jutro wieczorem :) 

2 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Tak co jakiś czas przypominam sobie i tym moim blogu założonym 100 lat temu i przynajmniej 10 kg temu i niestety widzę, że jest coraz gorzej :( Próbowałam już chyba wszystkiego, choć nie o wszystkich moich dietetycznych przygodach tj pisałam. Wiadomo, że człowiek się starzeje, rodzi dzieci więc zmienia się ciało, metabolizm i nie jest tak łatwo schudnąć jak kiedyś. Jednak NIE PODDAJĘ SIĘ!!! Będę jak moja ulubiona bohaterka z takiego mało lotnego polskiego filmu "Nigdy w życiu" - jest moją idolką mimo że nie miała problemów z wagą :) Dla tego mam plan, ale o tym jeszcze nie dzisiaj. Będą nowe postanowienia, nowe wyzwania nowa dieta - tym razem nie od poniedziałku bo to podobno przynosi pecha :) Tymczasem życzę dobrej nocy i na pewno jeszcze coś napiszę :)

17 marca 2015 , Skomentuj

I jest jeszcze jeden minus. To póki co brak owoców, a brak owoców to brak cukru, a brak cukru to brak energii. W związku z powyższym dzisiaj tylko 10 minut hula-hop i do spania.

16 marca 2015 , Komentarze (1)

Po pierwszym dniu diety mogę śmiało stwierdzić, że jedzonko jest bardzo smaczne. Zresztą, tak jak już wspomniałam jeśli coś nie przypadnie mi do gustu to mogę wymienić na inne danie. Ale żeby nie było tak kolorowo są minusy i to zdecydowanie ujemne :( Narazie dwa:

1. porcje są baaardzo małe mimo że zaznaczylam w ankiecie aktywność fizyczna 3 razy w tygodniu. Na cały dzień mam tylko 1000 kalorii, gdzie zazwyczaj w mojej diecie było 1200, a to akurat da się odczuć. Teraz to już jestem głodna, szczególnie, że skończyłam właśnie przygotowywanie posiłków na jutro. Skończę wpis i do spania :)

2. Ani dzisiaj ani jutro nie mam na obiad mięsa :( Normalnie to mogę się bez niego obejść, ale w diecie jakoś mi go szczególnie brakuje. Chociaż nie powiem, dzisiejszy ryż + grzyby były bardzo dobre. 

Ogólnie nie załamuję się, bo jak powszechnie wiadomo początki są zawsze trudne. Podobno jestem w fazie natarcia więc może w przyszłym tygodniu będzie lepiej...

Jeszcze wracając do tej aktywności fizycznej to dzisiaj zaczęłam z grubej rury:

- 5 minut hula-hop

- skalpel z Ewą (mordega, ale siostra poleciła mi Mel B. wiec w najbliższym czasie spróbuję)

- 5 minut hula-hop

- i jeszcze na deser moja ukochana Zumba (to już dla czystej przyjemności)

Szczerze to się zastanawiam czy uda mi się zwlec jutro z łóżka...

Życzę wszystkim dobrej nocki i spadających... kilogramów :)

16 marca 2015 , Komentarze (9)

Witajcie,

Jest niedziela i coraz bliżej do godziny 0. Tak jak obiecałam wydam oświadczenie, moją własną, niczym nie przymuszoną opinię o diecie, którą dzisiaj dokładnie o 11 (zgodnie z zapowiedzią) otrzymałam. Po krótkim zapoznaniu, na chwilę obecną, będę chwalić. Mam nadzieję że nie dla tego że jeszcze nic z niej nie jadłam:) 

Zacznę może od początku. Nie powiem, z  braku czasu nie przyjrzałam się za nadto menu. (Dziś robiłam proszony obiad - pożegnalną karkóweczkę - palce lizać... ale tak sobie teraz myślę, że jak by zamiast karkówki upiec szynkę i podać z brązowym ryżem zamiast białego to zrobiło by się to całkiem dietetyczne danie. Niestety ciasta czekoladowego nie da się niczym zastąpić). Ale co mnie na sam początek w całym tym programie zaskoczyło na plus to lista zakupów! Nie muszę już przeglądać i wyszukiwać spośród wszystkich przepisów jakie produkty będą mi potrzebne i w jakiej ilości ,bo wszystko jest na liście zakupów, gdzie mogę sobie zaznaczyć co mam, a taką listę odznaczać jeszcze na zakupach w markecie. Miodzio:) Mało tego, jeśli jakiś produkt mi nie podpasuje, np. nie przepadam za nim lub jest za drogi to sprawdzam listę produktów na które mogę go wymienić i jednym kliknięciem wymieniam. Uczyniłam to już dzisiaj wymieniając miód na dżem. Tak samo jest z całymi posiłkami. Nie zaimponował mi jutrzejszy podwieczorek, a mianowicie sok marchwiowo-pomidorowy i już wymieniony na owocowy i nawet ma mniej kalorii. No dobra narazie same ochy i achy, a jutro się okaże jak to wszystko smakuje.

Jeszcze tylko o samym jedzeniu bo za długie to się robi...

Mam 5 posiłków. Jutro na śniadanie i kolację kanapeczki - to dobrze, powinnam się najeść. Na podwieczorek już wspomniany sok owocowy. Natomiast obiad to risotto, szczerze mówiąc nie ma go za dużo, właściwie sam ryż ginie pod przykryciem grzybów (nawiasem mówiąc pachną mega), ale mam nadzieję, że smakuje lepiej niż wygląda. Niestety na przygotowanie tego obiadu poświęciłam dobre 45 minut, ale to wina ryżu brązowego, który się długo gotuje. Natomiast w tzw. międzyczasie zrobiłam sałatkę warzywną, którą mam na drugie śniadanie. 

Dobra czas spać, jutro ciężki dzień się zapowiada, muszę jeszcze wpleść w to wszystko jakieś ćwiczenia. Dam jutro znać jak mi poszło i czy jedzonko było smaczne. 

Jutro (a może nawet już dzisiaj) zaczynamy wyzwanie - zapraszam!

I jeszcze tak na koniec WODA, pamiętajcie o WODZIE, pijcie dużo wody.

Trzymam kciuki za Was, które tu może zajrzyjcie i przebraniecie  (w co szczerze nie wierzę) przez te moje wypociny i za siebie też:)