Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ponieważ ma dość monotonii, braku wiary, że można coś zmienić, wzięła się za siebie. Lubi dobrego rocka, dobre słodycze, pierogi ruskie, dobrego drinka z colą i leniuchowanie w łóżku.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6345
Komentarzy: 51
Założony: 18 stycznia 2013
Ostatni wpis: 22 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
veronisse

kobieta, 37 lat, Poznań

168 cm, 76.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Nowa lepsza ja :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2015 , Skomentuj

Już 4 kg za mną.. Jejku co za ulga, że tak właściwie bez większego wysiłku połowa mojego nadbagażu ulotniła się. Czuję się znacznie lepiej - widzę na buzi - mordka już nie jest aż tak pyzowata, oponka jest, ale bardziej przyjazna, cycki jakie były takie są nadal (tutaj chyba nigdy się nie zmieni są i były zawsze duże), boczki jakby nieco mniejsze. Jednak najlepsze jest to, że wciskam moje cztery litery we wszystkie stare moje ciuchy - jestem mega mega szczęśliwa. :-) ahhh brakuje jeszcze tylko komplementu od mojego męża... hmm.. nic mi jeszcze nie powiedział, w ogóle to nikt nie zwrócił na to uwagi... Podobno zmiana wagi jest widoczna od 5 kg... Aaaa w dupie mam to czy ktoś to zauważy!! czułam się klockiem i a jestem już w połowie drogi do mojego celu. I jestem szczerze dumna z siebie, że tak wytrwale walczę. A co!! :-) Jestem zajebista! ;-) 

PS wkurza mnie czekolada...

21 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Wczorajszy dzień zakłócił moją dietę... Trzymałam się planu posiłków w sobotę, aż do ostatniego posiłku, którego nie zjadłam.. Liczna ekipa i przecudowne ognisko.. i tak więc wchłonęłam ziemniaki z ogniska (2) + 2 kiełbaski.  Dodam że były pyszniutkie... I z tych wyrzutów sumienia w dniu dzisiejszym pokarałam się trochę i zjadłam mniej.. Właśnie i przy okazji tej imprezy zapytam się: co pić kiedy jest impreza? co jest najmniejszym złem? wino? wódka z sokiem? piwo? 

16 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Niebawem minie tydzień jak korzystam z diety vitalia. Zaczynam rozumieć moje podstawowe błędy żywieniowe, jakie dotychczas robiłam. Przygotowując potrawy na następny dzień na początku dziwiłam się mówiłam sama do siebie w głowie "dlaczego tak mało tego jedzenia, przecież nie będąc na diecie zjadłabym 3 razy tyle. Przecież to tylko nietuczące warzywa." Tak takie słowa padały w mojej głowie. Jednak jedząc poszczególne dania w przypisanym odstępie czasu nawet nie zaburczało mi w brzuchu. Spodobało mi się to. Ani nie czuję się ciężka, ani zamulona po jedzeniu. Bardzo mi na tym zależało bo zwykle po jedzeniu czułam się ciężko, a najgorsze co mogło być to spadek umysłowej formy. Wtedy zazwyczaj wspomagałam się żeńszeniem lub kawą. Sam fakt wzdęcia też był okropny. Teraz nie mam z tym problemu choć to prawie tydzień diety. Do toalety chodzę regularnie, moja skóra nie jest już sucha i ziemista (woda mi pomaga). Podoba mi się vitalia. Póki co jestem zadowolona i chce mi się robić to co robię.

11 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Wczoraj przygotowałam wszystkie produkty i przygotowalam wszystkie potrawy. Wkurza mnie to, że  wszędzie jest papryka. Nie lubię papryki! potem mi się przypomina i czuję ją w żołądku... Można to jakoś zaznaczyć w tej diecie, żeby papryka pojawiała się rzadziej, a najlepiej wcale...? Pyszne danie makaron z krewetkami i pomidorami... Pycha!!! gdybym nie była na diecie to pewnie zjadłabym cały garnek. Kocham krewetki i mogłabym je jeść codziennie. mniam mniam mniam. W moim jadłospisie pojawił się również koktajl z rzodkiewek z kefirem.... Hmm... taki koktajl polecam osobom które mają wc bardzo blisko siebie by ewentualnie zdążyć z potrzebą. :-) mi w brzuszku bulgotało i mam wrażenie, że była to bomba atomowa...albo lepiej - koktajl ale Mołotowa :) A co wy lubicie w waszym jadłospisie? a może też miałyście koktajl?

9 czerwca 2015 , Komentarze (7)

Mam już dość... Tyję, tyję.... następnie biorę się za siebie biegam, skaczę, nie jem. Wtedy chudnę 3 kg w miesiąc i zmęczona znów jem. Już mam naprawdę dość... Pracując w biurze - nie jadłam. Nie miałam czasu (lub mi się nie chciało) uszykować sobie śniadania w domu, żeby zabrać je do pracy. Jeśli przyszedł Pan Kanapka kupiłam od niego - jeśli miałam cash przy sobie. Jeśli nie -> nic nie jadłam albo jechałam do sklepiku po cokolwiek. No i wtedy kupując w głodzie... Oj pewnie same wiecie co zwariowanego się wtedy dzieje. Pierogi, chleb, gotowe majonezowe sałatki, 'kupne' naleśniki, croissnty... I dosłownie jedzenie na czas..

 I tak, zadowolona, że nic nie jadłam, wpadałam do mieszkania. No i istny armagedon... kawałek serka, kawałek szyneczki pochłonięty w trakcie przygotowania obiadu. Obiad: mięso, ziemniaki, mizeria. Po 10 minutach od obiadu "napad" na słodycze, wieczorem piwo chipsy, i kolacja I teraz uwaga od obiadu (17:00) do kolacji (21:00) mijają tylko 4godziny a ja jem jakby mnie było 2 lub 3 osoby :-). Moje samopoczucie rano: nie byłam w stanie się dobudzić rano, albo wieczne biegunki, albo wieczne zaparcia.. o gazach nie wspomnę. Boshe jakie to krępujące.... głupio mi przed samą sobą jak to czytam.... a co do wody..? może wypiłam 0,5 litra soku lub piwa.... zaniedbałam się okropnie. Źle mi w rozmiarze, zazdroszczę laskom, które schudły w pracy po 5-10 kg... Czuję się gorsza od innych pod każdym względem, nawet w pracy... Łapię doła... Jestem na starcie. Kupiłam dietę, jutro podobno będzie gotowa. Więc zaczynam niebawem. To mój pierwszy krok. Jestem zdecydowana na zmianę życia bo tej zmiany cholernie potrzebuję.

12 września 2013 , Skomentuj

Moja dieta zakonczyła swój żywot po przekroczeniu progu hotelowego w Egipcie w lutym tego roku. Później już nie robiłam nic i tu przyznaję się bez bicia. Jedyne co zmieniło moją sylwetkę to okropny stres w pracy, który doprowadził do tego, że zwyczajnie zmieniłam pracę. Prawie w tym samym czasie wyszłam za mąż i tak oto troszkę tłuszczyku odeszło samo... :-)
Wprowadziłam zmiany do swojego żywienia. w pracy jem przynajmniej 2 małe posiłki lub mały i duży jesli w domu nie ma obiadu. I mam zakaz głodówek bo to doprowadzało do tego że rzucałam się w jak głodny wilk na owce. A teraz? teraz jestem zadowolona bo ani nie jestem głodna ani nie mam problemu z toaletą. wręcz jest lepiej niż myślałam w tej kwestii :-) a to też ważne :-)


W prezencie ślubnym dostaliśmy thermomix. powiem szczerze że kocham to urządzenie choć nie lubię gotować :-) tutaj zupki, dania są dosłownie w 5 - 10 min (chodzi o przygotowanie a nie gotowanie). Robię koktajle, zupy, soczki wszystko smacznie i bardzo zdrowo. a najfajniejsze jest to że idealnie wyrabia się chlebek (też nie odrzuciłam - jem ciemne pieczywo only). ahh dużo by opowiadac co można robić z tym cudem :-)


teraz marzy mi sie efektywnie schudnąć do listopada. Niech będzie widoczne i ładne ciałko :-) wkraczam w sport będzie trochę spokojnej Chodakowskiej i wystrzałowej Mel B.trzymajcie kciuki po raz drugi :-)


11 lutego 2013 , Komentarze (4)

czuję się znudzona tą dietą, a6w... szczególnie a6w mnie nudzi to chyba już ponad 20 dzień kiedy robię to samo i więcej i dłużej. a efekty? tak są to przede wszystkim spadek wagi no i inny kształt fałdek brzuszka. Mój brzuch już nie przypomina nadmuchanej opony a raczej jest to dziurawa dętka mięciutka jak ciastko na pączki. Fajnie bo zaczynam się mieścić w stare ciuchy ale zaraz po zdjęciu ubrania nie jest tak ładnie. Odkupiłam od mojej kochanej psiapsiułki gorset. Jak związałam się w tym gorsecie, to bardzo się ucieszyłam bo to naprawdę niezłe cacko na ukrycie niedoskonałości :-)

no co do znudzenia a6w zamierzam je zastąpić chodakowską, albo osiedlowym fitnessem. W każdym bądź razie ledwo ciągnę te a6w.


co do diety i znudzenia. tak jedzenie mnie nudzi. nie ma chipsów, piwa, lodów. Najgorsze jest to, że zawsze jak mamy gości to przychodzą chipsy. ostatnio śmiałam się sama z siebie bo musiałam trzymać ręce przy sobie :-) więc poszłam do lodówki wyciągnęłam tego długiego ogórka i całego wszamałam. ogórek omn omn om om  :-) kupiłam sobie nawet te chipsy dietetczyne np suszony pomidor. ale stwierdziłam, że przezcież to stare warzywa. bleh
jednym słowem : jak ja bym chciała żeby ktoś myślał za mnie co powinnam zjeść. Liczę codziennie te cholerne kalorie. nie przekraczam 1000 i chyba przez to czuję sie tak znudzona
.

no aleeeee. mam nadzieję że egipskie słońce pobudzi mnie do działania. już we wtorek lecę do Sharm el Sheikh. nie mogłam się powstrzymać żeby się nie pochwalić :-)

spadam do wyrka. good night :-*


3 lutego 2013 , Komentarze (4)

uwielbiam porę śniadaniową.. cały dzień przed tobą i w dodatku zaczynam z musli... mniam uwielbiam musli. Dzisiaj też dzień zaczął się z musli, aleeeee zaraz potem poszły dwie galaretki truskawkowe... ile galaretki mają kalorii???  nie wiem ale są takie pysznee. Uwielbiam żelki galaretki i wszystko o kolorowym zabarwieniu, lekko ciągnące się w dłoni. ....... O matko, bez skojarzeń! :-)

obiad to warzywa na patelnię z połową paczki ryżu. Pychota Zauważyłam że od kiedy się "dietuję" wszystko znacznie bardziej mi smakuje. Czuję bardziej wyrazisty smak a samo jedzenie to wielka przyjemność. I często myślę o jedzeniu, np. "ale bym sobie zjadła lody", "mam ochotę na pierogi", albooo "mamooo bigosuuu". Dziwne bardzo dziwne, no i wytłumaczenie jest bo to PWG czyli przedokresowy wielki głód.
dalsza część jadłospisu to paczka żelek 320 kcal zjedzona podaczas  "Drogówki". Aaa co do Drogówki... bardzo współczuję wszystkim żonom policjantów, które oglądały ten film, bo padnie wiele podejrzeń. Z drugiej strony jednak, film jest niesamowicie prawdziwy, niestety...

no i finito kończę właśnie małą porcją ryby po grecku.

a tu próba bilansu:
musli z mlekiem ok 200 kcal
galaretka 150 kcal
ryż z warzywami z połowy paczki ryżu i warzyw 300 kcal
śmiej żelki 320 kcal
ryba po grecku mała porcja 150 kcal

czyli 1100 kcal uu mogłoby być bez żelków :-)


aktywność
kolejny dzień A6W i 30 min biegania po sklepach

30 stycznia 2013 , Komentarze (5)

ten początek tygodnia był wyjątkowo trudny. mieliśmy zjazd pracowników zatem wieczorem kolacja w restauacji meksykańskiej... tylko sobie wyobraźcie... mnóstwo mieśa przystawek pachnacych, chrupkiego chleba, szaszłyki półmetrowe o jejjjuuuu..... co do alkoholu opanowałam się do dwóch margerithas z truskawkami. co do jedzenia... mięso i pomidory. spokojnie przebiłam 1500 kcal aż mnie brzuch rozbolał..

a opowiem wam lepszy wieczór.. w Poznaniu jest restauracja w której je się w totalnej ciemności. niebywała przygoda bo wyobraźnia działa dwukrotnie. smaki są zupełnie inne, no i kolejna rzecz jest to super zabawa. ponieważ człowiek bardzo jest skupiony na smaku trzeba podkreślić że jedzenie jest wykwintne... nie ocieka tłuszczem a kucharz to istny mag... 
pochłonęłam przystawkę danie główne i deser. no ale cóż to było zapytacie. więc jak się dowiedziałam na przystawkę był łosoś z plackiem (i tu nazwa... nie pamiętam smakował jak placek ziemniaczany- niebo takie połączenie!) na główne... kus kus z grilowanym pomidorem i maleńką zupą grzybową zapiekaną (w formie pokrywki) ciastem drodżowym... a deser... oooooo istny afrodyzjak!!! ananas z liekierem anyżowym podsmażany z liściem laurowym pychotaaaaaaa 2000 kcal :-)

polecam obie restauracje :-)

a A6W śmigam równo 14 dzień jest ok. dodatkowo schudłam kolejne 0,5 kg. cieszę się że waga leci stabilnie i nie za szybko.

buźka!

26 stycznia 2013 , Komentarze (6)

Kochane! chciałabym opisać Wam ile zyskuje się na zmianach.. wyobraźcie sobie... zawsze chodziłam w rozpuszczonych włosach, ciemnych o jednej długości, bez dodatków typu grzywki czy wygolone boki.. stweirdziłam, że tak jest uniwersalnie, zawsze pasuje do mody, a pozatym czuję się pewnie (znaczy się nie zalicze fryzurowej wpadki). I jak sie dzisiaj okazało to był jednak błąd... poszłam do fryzjera stadardowo by poprawić te ohydne odrosty. Coś mnie jednak tknęło: "fajnie byłoby wrócić inaczej". Poprosilam fryzjerkę o pocieniowanie tylko przodu. po 3 minutach cięć, powiedziałam poproszę o grzywkę (gdzie ZAWSZE miałam czoło odkryte!). Moja buzia jest owlano kwadratowa i naprawdę bałam się efektów. bałam sie pyzy, buzi kluchowatej z tzw czapką. ALE! fryzjerka zrobiła lekką grzywkę tzn do brwi (aż!) ale nie taką ciężką z dużej ilosci włosów, ale taką jak mniej więcej ma Dorota Czaja. Efekt super! zupełeni inna osoba. facet mój gapi się na mnie zaniemówiony i morda mu się śmieje. po dwóch kilku godzinach "nowej" dziewczyny zaciągnął mnie do łóżka... poporstu czuję że mu się bardzo podobam (znów!). znajomi też mnie nie poznają. ale właśnie o to chodzi. stwórzcie nowe "ja" a odżyjecie, tak jak ja dziś odżyłam :-)

PS i nie chodziło dziś o schudnięcie bo pozbyłam się tylko 2 kg.........