Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z tych "zawsze przy sobie". Niby bez dramatu, zazwyczaj jak narzekam na wagę to mi mówią "tyś grubych ludzi widziała" ;) pewnie, spokojnie mieszczę się w 40-42, ale jak na kogoś kto codziennie ćwiczy i je prawie same warzywa (wege) to niewystarczająco. W bikini nie powalam ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2100
Komentarzy: 17
Założony: 20 czerwca 2013
Ostatni wpis: 16 września 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wedrowka

kobieta, 35 lat, zabrze

174 cm, 71.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 września 2013 , Skomentuj

Na wakacjach trochę ciężko było mi trzymać dietę, miałam 2 tygodnie, kiedy sobie totalnie odpuściłam, ale akurat byłam w ośrodku, gdzie dawali tylko zdrowe, wegetariańskie jedzenie, więc nie przytyłam :) Wróciłam z nowymi siłami do diety i trochę luźniejsze mam do tego wszystkiego podejście - teraz ważę 70,5 kg i czekam, żeby zejść do 6 z przodu :) 
Myślę, że już się dogadałam z dietetyczką - nowe jadłospisy są już dużo lepsze, z porządnymi kolacjami (wcześniejsze koktajle mnie wykańczały) typu kalafior czy 2 kromki z pastą z oliwek. Dobrze mieć o tej 15 gdy je się obiad perspektywę, że jeszcze coś do zjedzenia w ciągu dnia będzie - wcześniej po obiedzie był tylko podwieczorek w stylu grejpfrut i kolacja w postaci połowy szklanki soku pomarańczowego z jakimiś otrębami - kalorii to może trochę miało, ale nic a nic się człowiek nie najadł. 

Teraz oczywiście mam dylemat czy już kończyć to całe odchudzanie czy jeszcze trochę pociągnąć - mój cel czyli 69 kg już baaardzo blisko. Jak wyglądam? Dużo lepiej, szczuplej, czuję się lżej... 

Może odważę się opublikować jakieś zdjęcia i wy mi doradzicie :) Pozdrawiam

25 lipca 2013 , Komentarze (3)

Pożarłam dzisiaj pół pizzy z premedytacją - od 2 tygodni chodzę taka głodna, że o niczym innym nie mogę myśleć. Głodowe racje od pani dietetyczki mnie dobijają - do tego wszyscy mi mówią, że oni na swojej diecie od dietetyczki głodni nie byli, więc wydaje mi się, że ta moja nie jest najlepsza. Sama zresztą mówi, że chudnę za szybko - no nic dziwnego, skoro na śniadanie mam 3 łyżki owsianki, na drugie - 2 ugotowane buraki, na obiad zupa-krem ze 150g brokułów, na podwieczorek paprykę, a na kolację koktajl z soku pomidorowego (250ml). Trochę mało, co nie? Czy to tylko mi się tak zdaje?

Kupiłam sobie dziś pizzę i zjadłam połowę, żeby się porządnie najeść i mieć siłę dalej się odchudzać. Na usprawiedliwienie dodam, że potem zjadłam już tylko pół koszyczka malin i nic innego do końca dnia (w końcu byłam porządnie najedzona!) i zrobiłam plyometrics - chyba mój ulubiony trening z p90x. Na ćwiczenia też mam siłę dopiero, kiedy nie jestem tak przeraźliwie głodna. Moja koleżanka się śmieje, że to dieta top model ;) seler, burak i owsianka...


Z pozytywów to rzeczywiście sporo schudłam i widzę różnicę. Jak zejdę poniżej 70kg to pokażę zdjęcia porównawcze - ale myślę, że już widać sporą różnicę. -6kg jak nie ma się dużej nadwagi naprawdę poprawia wygląd. 


22 lipca 2013 , Komentarze (1)

Waga pokazuje -6 kg, centymetry też lecą -5 w pasie, -4 w biodrach. Cieszę się, ale mam nadzieję, że uda mi się ten efekt utrzymać, zwłaszcza że nie jestem w stanie tak mało jeść do końca życia ;) Dietetyczka zwiększyła mi porcje, może będę lepiej czuła się na tym nowym jadłospisie. 


19 lipca 2013 , Komentarze (1)

Wróciłam z wyjazdu, na którym o dziwo bardzo łatwo trzymało mi się dietę - tamtejsze jedzenie było paskudne, dlatego też nawet cieszyłam się ze swojego kefirku :) poza tym dzień wypełniony zajęciami - nie myśli się o jedzeniu. Schudłam do 73 kg (czyli ok. 1,5 kg) przez ten czas, mimo że nie zawsze 100% trzymałam się planu - np. zatrzymaliśmy się po drodze w KFC i zjadłam przepyszną grecką sałatkę. 

Teraz za to waga stoi od paru dni, a ja jestem TAKA STRASZNIE GŁODNA! Ciągle myślę o jedzeniu, strasznie się męczę, nie mam siły ćwiczyć. Nie wiem o co chodzi, czy to kwestia hormonów czy po prostu już zbyt długo jestem na diecie... 

Dostałam rozpiskę od dietetyczki na kolejny miesiąc, obiecała mi dołożyć trochę kalorii. Ale wiecie co? Mi nie marzy się ciastko czy hamburger, nie mam pokusy żeby zjeść słodycze... Marzę po prostu o wielkiej misce chińszczyzny albo pizzy żeby się tak NAJEŚĆ do syta.

5 lipca 2013 , Skomentuj

Drugi raz była pani dietetyk u mnie i sprawdziła wyniki - bardzo zadowalające: -3,3 kg na wadze a w centymetrach -1 cm w talii i -2cm w biodrach. Jestem bardzo zadowolona, ale musiałam poskarżyć jej się na to, że kręci mi się w głowie czasem i ogólnie jestem trochę słaba. Muszę jeść więcej warzyw surowych między posiłkami. 

Teraz wyjeżdżam na tydzień na warsztaty wokalne chóru chrześcijańskiego, w którym śpiewam. Zawsze był to czas przybierania na wadze - mamy świetne kucharki, które z nami jeżdżą. Tym razem jednak menu wyjazdowe - biorę ze sobą płatki owsiane, siemię i kefirki i będę je popijać zamiast jeść ze wszystkimi. Trzymajcie kciuki, żebym nie pękła, bo szkoda byłoby stracić takie efekty.

A w domu ćwiczę Zuzanę Light, dzisiaj spróbuję to: https://www.youtube.com/watch?v=TTZ5Voqp7Ys :) te ćwiczenia strasznie dają w kość, ale laska wygląda po prostu cudnie. 

28 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Moja dieta stała się już wiedzą powszechną, ponieważ często bywam u znajomych (a znajomi u mnie) i nie przeczę, że pewnie dosyć żałośnie wyglądam kiedy wszyscy wcinają słodycze i słone przekąski a ja popijam kefirek (codziennie na kolację) :)
Zresztą, czasem opowiadam w ramach żartu o selerze na drugie śniadanie albo zupie z jednej marchewki. Ludzie się śmieją, jest wesoło, ale czasem ktoś mówi...
"Ale przecież dobrze wyglądasz!", "Masz ładną figurę, przestań..."
...no i ok. Rozumiem, że jakoś źle nie wyglądam, choć po przeliczeniu BMI rzeczywiście mam - niewielką, bo niewielką - nadwagę. 
Ale odchudzam się nie dlatego, że to jakaś fanaberia tylko: 

1. Mam trudności z kupieniem sobie eleganckich ciuchów, w których ładnie bym wyglądała. Marynarki czy koszule naprawdę kiepsko znoszą dodatkowe kilogramy, a od października idę do pracy i już nie będę mogła chodzić w swoich krótkich spódniczkach (w których wyglądam ok, bo mam chude nogi - to mój sekret ukrywania kilogramów)

2. Chcę być zdrowa i wiem, że nadwaga to nic dobrego. Chciałabym ważyć ok. 70kg i mieć luz - przytyję, to przytyję do 72 i dalej jestem w normie. Nie chodzi o to, żeby wyglądać jak Calista Flockhart tylko żeby wyglądać zdrowo i nie jęczeć na widok swojego zdjęcia w bieliźnie (które opublikuję jak schudnę ;)) - "przed i po".

3. Poza tym liczę, że dieta oduczy mnie różnych beznadziejnych nawyków typu: siedzę u kogoś w domu i się stresuję, że nie ma o czym gadać i wcinam bez sensu jakieś krakersy, które nawet mi nie smakują. Albo jedzenie czegoś czym ktoś częstuje na zasadzie "Spróbuję, bo potem nie będzie okazji..."Dość jedzeniu z nerwów. Dokładny jadłospis bardzo pomaga - mam jeść co mam napisane i kropka. 

Dodatkowo - jak już wspominałam we wpisie nr 1 mam straszną skłonność to tycia i mimo trzymania się tych wszystkich zasad typu jedzenie ciemnego pieczywa, pełnoziarnistych produktów, wielu zielonych warzyw, nie jedzenie późno... gdy przestaję ćwiczyć od razu kilogramy idą w górę. Dlatego być może dzięki diecie dowiem się co to znaczy DLA MNIE "dbać o linię" - tak na co dzień. 

Dzisiaj dzień 8 - na wadze -1kg :)

24 czerwca 2013 , Skomentuj

Już się przyzwyczaiłam trochę do tej diety, choć po policzeniu kalorii - wczoraj wyszło mi 1400, dzisiaj nawet niecałe 1300 - trochę się przeraziłam. Plus bieganie i ćwiczenia - jak to nie da efektów to ja już nie wiem co ;)

Dzisiaj:
śniadanie: owsianka z siemieniem lnianym, 2 suszonymi morelami i melonem (200g)
II śniadanie: surowy seler (to jest mój hit! ;)) i surowe jabłko potarte na tarce
obiad: 6 pierogów ze szpinakiem i serem, które zostały z wczoraj
podwieczorek: kisiel truskawkowy i 2 wafle ryżowe
kolacja: kefir z truskawkami

Najgorsze są dla mnie obiady, jak policzyłam na tabelach kalorycznych - to ok. 400 kcal, jak dla mnie bardzo mało i się nie najadam. Przydałby się choć jeden sycący posiłek. 


23 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Pyszności pysznościami, ale prawda jest taka, że przed samą porą posiłku po prostu umieram z głodu. 
Dzisiaj zrobiło mi się słabo w kolejce w sklepie, mam nadzieję, że to przejściowe. 
W wolny dzień nie jest źle, bardziej boję się, co zrobić jak mam jakiś zaplanowany czas - jutro egzamin, mogę nie zdążyć zjeść o właściwej porze. 
Moi rodzice zaprosili mnie i mojego męża na wspólne obchodzenie rocznicy ślubu (nasza 1, rodziców - 25) - uroczysty obiad , też martwię się, co będę jadła. 

Nie mniej, cieszę się z tej diety :) wcześniej przytłaczały mnie moje dodatkowe kilogramy, teraz się cieszę, że coś robię w tym kierunku. Nawet bardziej chce się ćwiczyć, kiedy wiadomo, że to przyniesie jakiś efekt. 

23 czerwca 2013 , Komentarze (5)

Dzień 2. na jadłospisie dietetyczki - przynajmniej do południa to myślenie o jedzeniu non-stop. Odliczałam minuty do upragnionej 12, o której mogłam zjeść II śniadanie, jedyny sycący wg mnie posiłek. 

Ale moim hitem wczoraj była zupa-krem z marchewki, która miała mi starczyć na 2 dni. Przepis: marchew 150g.... po zważeniu okazało się, że 150 g to......JEDNA MARCHEWKA!!!!!! do tego 1 mały młody ziemniak (50g). Dzieląc na połowę ten krem, miałam może ze 3 łyżki... na szczęście było też drugie danie (makaron z truskawkami). 

Po południu było już jakoś lżej.

Za to dzisiaj pyszności - pierogi ze szpinakiem :)