Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Bardzo serdecznie witam wszystkich!!! Odchudz
am
się kolejny raz, sama już nie pamiętam który. Jak dotąd efekt jest taki, że jest mnie coraz więcej. Jestem wesołą osoba, akceptującą siebie, ale obecna waga jest na tyle duża, że obawiam się o swoje zdrowie (stawy kolanowe i kręgosłup). Więc muszę z tym coś zrobić... Mam nadzieję, że mi się uda. Wcale nie muszę mieć figury modelki, ale chcę być lżejsza dla własnego dobra. Trzymajcie za mnie kciuki :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 34479
Komentarzy: 409
Założony: 8 marca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malgonia42

kobieta, 56 lat, Świdnica

178 cm, 112.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 października 2010 , Komentarze (5)

Niestety tytuł mówi o mojej diecie w weekend. Typowy przykład antydiety. Zebrała się parapetówka u znajomych i urodziny córki. Wszędzie pyszne jedzenie i nie wspomnę o alkoholu. Efekt jest taki, że nie dopinam moich kochanych dżinsów, które kupiłam sobie na wakacjach i wyglądam w nich odlotowo!!! A raczej wyglądałam :( To straszne, że przez 2 dni można przytyć tak dużo. Nie wchodziłam na wagę, ale widzę, że nie jest dobrze.

Ten tydzień będzie więc pod znakiem zbliżania się do tego co jest na pasku i byłabym szczęliwa gdybym to osiągnęła, ale muszę bardzo się postarać.

Oj, ciężkie praca przede mną. W sumie nikt nie obicywał, że będzie lekko...

22 października 2010 , Komentarze (3)

Ruszyło się jednak, więc dobrze czułam, że mnie ubywa. Nie dużo, bo 40 dag, ale cieszy :) Dalej obiecuje pilnować diety i mam nadzieje, że pójdzie dalej. Może być wolno, ale żeby szło, bo najgorsze są przestoje, które zniechęcają do czegokolwiek. Miłego weekendu

21 października 2010 , Komentarze (2)

Luźno jest w spodniach, bluzkach. Uwielbiam ten stan. Wydaje mi się że coś wreszcie drgnęło. Jutro się ważę i wyjdzie szydło z worka. Diety się trzymam jak rzep psiego ogona. Jeżeli coś zmieniam to staram się patrzeć na kalorie.

W każdym razie nadchodzi chwila prawdy i mam nadzieje, że się nie zawiodę i Was też.

Piękny dzień dzisiaj u mnie, słoneczko świeci a ja po pracy mam szkolenie, pech, bo chętnie bym pospacerowała ciepło ubrana. Papatki :)

19 października 2010 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień się udał, zgodnie z dietką, którą wykupiłam. Nie rzuciłam się na jedzenie wieczorem i jestem bardzo zadowolona z tego powodu. Jeszcze żeby tak ruszyć tyłek i poćwiczyc trochę. Ale może dojdzie i do tego. Pozdrówka :)

18 października 2010 , Skomentuj

Zaczynam znowu (który to raz nie zliczę ;). W każdym razie zaczynam i dopóki nie pozbędę się tej cholernej 9 z przodu, nie odpuszczę. Takie mam założenie. Co później to potem. Teraz skupiam się na realnym i w sumie niedalekim celu. Mam czas, jestem pozytywnie nastawiona. W piątek ważenie i się okaże co z tego wyszło.

Dzisiaj, jak na razie, dietkowo idealnie. Ale, że najgorsze są wieczory to jutro napiszę czy wytrzymałam. Buziaczki :)

17 października 2010 , Komentarze (3)

Witajcie! Nie było mnie tu, ale to ze wstydu. Nic nie idzie mi to odchudzanie. Zgubiłam 10 kg i dalej waga jak zaczarowana raz w górę, raz w dół, ale częściej w górę. Dochodzę do wniosku, że zrzuciłam z siebie 10 kg wody, której to ubywa w fazie wstepnej a do pokładów tłuszczu nie mogę sie dobrać. Za każdym razem, gdy trochę spalę dostaję takiego napadu apetytu, że aż wstyd. W ten oto sposób balansuję na pograniczu 93-95 kg. A ja chcę mniej, nie chcę widzieć 9 z przedu. Mój cholerny tłuszcz tak się we mnie rozgościł i czuje się na tyle dobrze, że za nic nie chce mnie opuscić. I jak tu walczyć z taką miłością bez wzajemności?

Z drugiej strony wiem ,że to moja wina, bo nie jestem stanowcza i konsekwentna a na dodatek leniwa. Ostatnio zero ruchu (chociaż do pracy i z powrotem chodzę 2,5 km w jedną stronę), ale to nic w porównaniu z tym co być powinno. Nie wiem co się dzieje, że tak mi się nic nie chce. Za każdym razem, gdy pomyślę, o chudym jedzeniu lub mniejszej porcji od razu dostaję slinotoku i wtryniam wszystko co mam pod ręką, nawet zaraz po posiłku. Coś robię nie tak, ale nie wiem co. Teoretycznie mogłabym być konsultantką do spraw odchudzania, ale sama sobie nie potrafię pomóc.

Poratujcie dziewczyny, może Wy znajdziecie na mnie jakiś sposób. Jesteście mądre i same prawadzicie walkę z wagą. Może coś Wam wpadnie do głowy i podpowiecie co robić. Licze na Was...

13 września 2010 , Komentarze (1)

Nareszcie był piękny weekend. Nachodziłam się, nazdzierałam nóg (takie stopy to porażka), ale warto było, bo naładowałam akumulatory słoneczne :) Wczoraj miało być dietkowo i wszystko szło dobrze, ale wieczorem uczciłam ten piekny dzień i poszłam z córkami na pizzę. Spokojnie ja pizzy nie jem, zamówiłam sobie sałatkę z kurczakiem. Niezbyt to tuczące myślałam, ale porcja była spora. Zgrzeszyłam, bo pyszne było bardzo. Teraz będę pokutowała i muuuuuuuszę zobaczyć spadek na wadze do piątku. Zacznę też się więcej ruszać, myślę  że to zadziała.

Życzę miłego poniedziałku. Papa

10 września 2010 , Komentarze (2)

Dzisiaj dzień ważenia. Weszłam na wagę, zgodnie z planem i z nadzieją, że skoro @ jest to pewnie waga lekko spadła. Rzeczywistość okazała się łaskawa i waga pokazała 93,9. Czyli kilo ponad pasek, ale mam nadzieję, że to zgubię i pomknę jak rącza łania w stronę 90 :)

Dzisiaj samopoczucie mam zdecydowanie lepsze, kręgosłup nie boli tak bardzo, aż zyć się chce. W pracy pomalutku się stabilizuje a weekend zapowiada się ciepły i słoneczny. A ostatnio nic mi więcej nie potrzeba, oprócz błękitnego nieba. Życzę miłego, pogodnego weekendu. Wpadnę tu w poniedziałek. Papatki...

8 września 2010 , Komentarze (3)

Kurcze stanęłam znowu na wadze i co widzę, straszne rzeczy!!! Żadne 0,5 kg ponad pasek tylko 2,5!!! Można się wściec. Nie wiem skąd to się wzięło, ale obwiniam @, która ma mnie nawiedzić. Po niej się zważę i może będzie mniej??? Najgorsze jest to, że znowu wskoczyłam na otyłość a juz tak cieszyłam się z nadwagi jedynie, eh ciężkie życie odchudzacza.

Na domiar złego nawiedziły mnie moje dawno nieobecne bóle kręgosłupa. Nie mogę spać, dźwigać, ani podskakiwać, nawet gdy źle stane to mnie taki prąd przeszywa, że coś okropnego. Muszę pomalutku zacząć wzmacniać mięśnie grzbietu a teraz truję się jakimiś tabletkami żeby funkcjonować jako tako.

Strasznie pesymistyczny mi ten wpis wyszedł. Mam nadzieję, że następny będzie fajniejszy. Pozdrawiam

 

4 września 2010 , Komentarze (2)

Sama się cieszę, że wreszcie mam czas usiąść i coś napisać. Do tej pory miałam dużo pracy i zawodowej i w domu, do tego całe tony stresu. Teraz wreszcie idzie ku uspokojeniu i wyciszeniu emocji. Nie miałam nawet kiedy napisać czegoś sensownego. Ale odwiedzałam Was czasami i czytałam co się dzieje. Jednak mam zaległości, które mam nadzieję nadrobić.

U mnie waga o 50 dag wyższa od tej paskowej. Zważywszy na to że zaniechałam diety a stres działa na mnie b. źle (mam wilczy apetyt) to nieźle. Starałam się jednak walczyć i nie poddawać każdej pokusie. Teraz zacznę dietkować i przede wszystkim się ruszać, bo niestety to też poszło w maliny (oj, ja niepoporawna) i będę czekała na rezultaty. Myślę, że jakieś miłe dla mnie będą. Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że pomimo mojego długiego milczenia mogę liczyć, jak zawsze, na Wasze wsparcie. Papatki :)