Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Bardzo serdecznie witam wszystkich!!! Odchudz
am
się kolejny raz, sama już nie pamiętam który. Jak dotąd efekt jest taki, że jest mnie coraz więcej. Jestem wesołą osoba, akceptującą siebie, ale obecna waga jest na tyle duża, że obawiam się o swoje zdrowie (stawy kolanowe i kręgosłup). Więc muszę z tym coś zrobić... Mam nadzieję, że mi się uda. Wcale nie muszę mieć figury modelki, ale chcę być lżejsza dla własnego dobra. Trzymajcie za mnie kciuki :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 34433
Komentarzy: 409
Założony: 8 marca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malgonia42

kobieta, 56 lat, Świdnica

178 cm, 112.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 grudnia 2010 , Komentarze (4)

U mnie zastój na całego. Nie drgnęłam w dół ani o deczko. Pewnie poszło w górę, boję się wejść na wagę. Stresy nie działaja na mnie dobrze. A przed końcem roku w pracy tylko one mi towarzyszą. I nie zapowieda się, aby zaszły jakieś zmiany tego stanu.

Wchodzę tu czasami i czytam co u Was słychać. Cieszę się Waszymi sukcesami i wstyd mi, że nie mogę się niczym pochwalić. Żałosne. Wiem, że wszystko siedzi w mojej głowie, ale nie potrafię sobie jakoś przetłumaczyć, że strata tych nadprogramowych kilosków leży w moim interesie. Kurcze. Wyniki ostatnio robiłam. Mam prawidłowe. A najśmieszniejsze jest to, że moje chude koleżanki mają problem z cholesterolem i osteoporozę. Tzn. nie chcę powiedzieć, że mnie to cieszy, ale dziwi owszem. Szczególnie u jednej, która autentycznie dba o siebie. Przestrzega diety, ćwiczy i takie ma wyniki. A i nie wyciągam z tego wniosku, że tylko grubi są zdrowi, bo przecież tak nie jest.

Wydaje mi się, że najgorzej wpływa na mnie sytuacja w domu. Coś mi się ostatnio nie układa z mężem i to mnie dołuje.

Ale nie będę już smęciła. Miłego weekendu. Papatki :)) 

22 listopada 2010 , Komentarze (2)

Weekend minął w miarę grzecznie, nie licząc szarlotki na ciepło. Ale spotkałam się wreszcie z moja kochaną przyjaciółką, więc jestem rozgrzeszona :)) Dzisiaj przykleili mi na plecy plastry. Robię testy alergiczne-chemiczne. Muszę z nimi żyć do środy a do piątku nie mogę myć pleców. Zgroza!!! W związku z tymi testami pani powiedziała "proszę się oszczędzać, nie forsować i nie przemęczać". Taka błogość na mnie spłynęła. Bo najzwyczajniej w świecie nie będę ćwiczyła, ale nie będę miała wyrzutów sumienia. Jak nie można to nie. Do tej pory ćwiczenia nie były moją mocną stroną, ale zawsze gryzło mnie sumienie. Teraz dla odmiany bedą mnie gryzły plecy, bo to cholerstwo swędzi okrutnie. Trzymajcie kciuki żeby jakaś drapaczka nie wpadła mi w ręce. Pozdrawiam :)) 

19 listopada 2010 , Skomentuj

Zleciałam przepisowe 40 dag. Cieszę się, że wreszcie coś drgnęło.

Może teraz pójdzie szybciej, bo czuję sie nie najlepiej. Zaczyna mnie brać katar i gardło cosik pobolewa. Mam weekend na postawienie się na nogi. Pozdrawiam :))

17 listopada 2010 , Komentarze (2)

i przestała rozpieszczać nas pogoda. Jest jesiennie, zgodnie z kalendarzem. Widzę plus takiej pogody (odzywa się moje pozytywne nastawienie), cera jest nawilżona i wcale nie trzeba wyjeżdżać do Anglii :)

U mnie z dietką ok. trzymam się, chociaż wieczorami mam napady głodu i coś tam zawsze wchłonę. Staram się jednak mało i oszczędnie jeśli chodzi o kalorie. W piątek się zamelduję i napiszę czy są jakieś pozytywne wyniki. Pozdrawiam :))

15 listopada 2010 , Skomentuj

W domu siadł mi internet i przez weekend nie miałam łącza ze swiatem. Świat nie oszalał ja też, więc wszystko w porządku. Ponieważ miałam trochę czasu poczytałam sobie  "Potęgę podświadomości". Mam mieszane uczucia. Trochę to dla mnie nawiedzone, ale myslę, że może w tym coś być. W każdym razie zaczynam mysleć pozytywnie, tylko i wyłącznie :)) Zaczęłam od dziś. Z pewnością przyniesie to oczekiwany skutek.

Pozdrawiam wszystkie odchudzaczki

11 listopada 2010 , Komentarze (3)

Mam dzisiaj wolne, więc mogę poczytać Wasze pamiętniki i coś naskrobać :) U mnie raczej bez fajerwerków. Chęci zagubione nie chcą się odnaleźć, ale postanowiłam się nie przejmować. Przeczekam to. W sumie staram się przestrzegać diety, ale przyznam, że kusi mnie słodkie. Kusi bardzo i na zabój. Czasami ulegam a czasami wygrywam, ale nie przesadzam.

Myślę, że to wszystko przez nerwy. W pracy mam trudny okres, ale kiedyś się to skończy i wrócę na dobre tory. Tej myśli się czepiłam i będę się jej trzymać.

Pozdrawiam serdecznie

3 listopada 2010 , Komentarze (5)

Nie mogę sie skupić na odchudzaniu. Normalnie nic mi nie idzie. Pierwsza próba poszła super, waga spadała z tygodnia na tydzień, dodawało mi to skrzydeł. Teraz jakby mnie zaczarowało. Nie mogę wytrzymać bez podjadania, nie mogę się zabrać za ćwiczenia. Totalna niemoc. Diabli mnie biorą, bo nie daję sobie z tym rady.

Jak pomyślę, że mam wejśc na wagę to mną rzuca, bo wiem że wynik będzie fatalny i wskazówka znowu pokaże więcej. Jakiś kanał wielki.

29 października 2010 , Komentarze (4)

Niestety, weekendowe obżarstwo zostawiło ślad w postaci 20 dag w górę :( Spodziewałam się tego, bo jeszcze @ się zbliża, ale czuję się fatalnie. Nawet cudne słoneczko mnie nie cieszy, eh...

28 października 2010 , Komentarze (5)

Tak sobie ostatnio myślę, dlaczego pomimo trzymania diety (dodam, że wcale nie głodowej) ciągle chce mi się jeść. Mam wrażenie, że pochłonęłabym wszystko co znajduje się w zasięgu rąk. Walczę dzielnie i z reguły wygrywam, ale męczy mnie to. I tak oto wczoraj spadło na mnie oświecenie. Przecież nadchodzi ta wredna @. I stąd całe zamieszanie z apetytem. Dobiło mnie to, bo pewnie też zaczynam magazynować wodę a więc jutrzejsze ważenie będzie bez efektów. A wiadomo, że nic tak nie cieszy jak widoczny (na wadze) wynik. Czuję,że trochę straciłam, na pweno nadwyżkę, którą uzbierałam w weekend, ale aż boje się wejść jutro na wagę. W każdym razie moje kochane dżinsy znowu dopinam i mam je dzisiaj na tyłku.

Muszę się pochwalić, że codziennie jeżdżę na na rowerku oglądając telewizor. I tak do 1 godz. codziennie. Najśmieszniejsze w tym jest to, że najbardziej od tej jazdy boli mnie tyłek. Podkładam już poduszki, ale zanim się znowu nie przyzwyczaję to troszkę pocierpię.

Do jutra, do porannego spotkania z wagą. Dam znać, choć wiem, że nie będzie dobrze ;)

26 października 2010 , Komentarze (7)

Jestem z siebie dumna, bo wczoraj wzorowo trzymałam się planu diety. Mało tego, ĆWICZYŁAM. Sama jestem w szoku, że wreszcie mi się zachciało. Pojeździłam na rowerku, poćwiczyłam ramiona i ten paskudny wystający brzuch. Dzisiaj czuję przyjemny ból mięśni, co świadczy o tym, że popracowałam solidnie. Chciałabym żeby dzisiaj też mi się udało. Trzymajcie za mnie kciuki. Papatki :)