Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepostrzeżenie w ciągu ostatnich dziesięciu lat z chudzielca (51 kg) przepoczwarzyłam się w kobietę wypukłą, zwłaszcza w okolicach brzucha. Nadal się dziwię, że nie wbijam się w rozmiar 36 ani nawet 38! Chciałabym się nieco spłaszczyć i odzyskać dawną ruchliwość i energię. Aktualizacja: styczeń 2012 już się wbijam w 38! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48422
Komentarzy: 404
Założony: 21 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 2 lipca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Cyklistka

kobieta, 56 lat, Glo

168 cm, 71.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 60

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 czerwca 2010 , Komentarze (1)

...nie chciało mi się dziś wstawać o 6, więc pospałam do siódmej, ale i tak pobiegłam! Po wczorajszych ćwiczeniach mam lekkie zakwasy, ale takie, które nie paraliżują tylko dopingują.

To codzienne wpisywanie się do pamiętniczka niesamowicie motywuje. Nie mogę dać plamy, bo ktoś to jednak czyta;)

20 czerwca 2010 , Skomentuj

...w parku http://www.jogawparku.pl/

Sezon oficjalnie otwarty. Zakwasy na pewno będą, bo bardzo się starałam. Ćwiczenia są dostosowane dla początkujacych, jeśli ktoś nie daje rady wykonać pełnej wersji, wykonuje wersję uproszczoną. Bardzo polecam wszystkim, którzy mają w miarę blisko. W tym roku zajęcia odbywają się w kilku większych miastach Polski. Po ćwiczeniach jogi zawsze jest jeszcze coś - dziś na przykład pokaz tańca hawajskiego połączony z warsztatami, czasem są ciekawe wykłady.

Za tydzień niestety opuszczę zajęcia, ale czeka mnie bardzo ważny wyjazd. Jednak za dwa  tygodnie już na pewno stawię się na Polach Mokotowskich!

20 czerwca 2010 , Komentarze (2)

...bo zaraz pojadę... Wsiadam na rower (nick zobowiazuje!) i pędzę na Pola Mokotowskie na pierwsze zajęcia jogi w parku. Mam nadzieję, że moje rozruszane już nieco ciało podda się joginowym wygibasom. Chyba ze dwa lata temu próbowałam i zakwasy miałam jak cholera. Jedna mądra koleżanka wmawiała mi wówczas, że to z powodu nieprawidłowego wykonywania ćwiczeń. Że niby po jodze nie ma prawa być zakwasów. Nie wdawałam się w dyskusję. Wierzę w ruch i systematyczne ćwiczenia. Joga to też wysiłek fizyczny i rozleniwione mięśnie nie mogą go od razu lubić. Jednak moje mięśnie są już nieco poruszone, więc mam nadzieję, że dam radę!

19 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Dziś pobiłam kolejny mały rekord. 10 okrążeń! Jestem spocona jak mysz, piję wodę z cytrynką i ani mi przez myśl nie przejdzie wyżeranie ciasta z blachy!

Prawie nie mam zakwasów po czwartkowych tańcach - myślę, że to też dzięki regularnym biegom. 

Uwielbiam to rozkoszne uczucie wytapiania tłuszczu w biegu. Kiedy zaczynają mi się pocić przestrzenie między palcami, dostaję taki zastrzyk energii, że aż przyspieszam:)  

19 czerwca 2010 , Skomentuj

...z resztkami po wczorajszym przyjęciu? Zostało sporo makaronu z sosem puttanesca (ten akurat poporcjuję i zamrożę), winem (niewiele, ale jednak), chipsami i orzeszkami (chipsy wywalę do kosza, ale orzeszków szkoda...), no i wreszcie ciastem bananowym, które składa się z samych kalorii, ale jest wyjątkowo pyszne??? No co?

Urządziłam przyjęcie dla koleżanek - nie wszystkie się odchudzają ;) i mimo, że apetyty dopisywały, to sporo zostało. A że impreza polegała na przedwakacyjnej wymianie ciuchów, to stałam się posiadaczką bardzo zgrabnego, choć nieco przyciasnego, garnituru. Koleżanki upierały się, że na pewno schudnę i wbiję się w spodnie bez popadania w bezdech...

Nie mogę więc, wobec takiego celu (już drugi po zielonej sukience), dojadać tych smakowitych resztek, prawda? Ale mam jednak silny, wyniesiony z domu rodzinnego, opór przed wyrzucaniem jedzenia... "Lepiej odchorować, niż się ma zmarnować? No i rodzi się dylemat: poprawiny dziś czy kosz na śmieci jutro? Bo ja sama tego ciasta jeść już nie powinnam - wczoraj jeden kawałek i to by było na tyle! Zaraz idę biegać - cholerka, ja już nawet w sobotę nie mogę się wyspać, bo ciągną mnie te magiczne kółka...

18 czerwca 2010 , Komentarze (5)

...przebiegłam wokół boiska, spotykając innych rozbieganych szaleńców. Niektórzy się nawet uśmiechali. Starszy pan z uroczym yorkiem obserwuje mnie codziennie, a w sklepie, gdzie po biegu kupuję bułki dla dzieci, ekspedientki życzliwie pytają "już po biegach?" - jakby cała moja spocona postura tego nie wyrażała;) 

Te truchty poranne sprawiają mi naprawdę dużo radości. Dziś obudziłam się o 5.30 i już chciałam lecieć. Czyżbym jednak miała skłonność do uzależnień?

17 czerwca 2010 , Skomentuj

...dziś ze dwa kilogramy! Mimo, że słoń mi na ucho nadepnął, a pewnie mam też jakieś nieodkryte problemy z koordynacją i odwzorowywaniem, to bawiłam się świetnie. Byłam na warsztatach afro dance i przekonałam się na własnej skórze, jak cudowny jest taniec afrykański. Radosny, żywiołowy i bardzo odchudzający!

Bardzo polecam!

17 czerwca 2010 , Komentarze (2)

...po wczorajszym piwie i czipsach wybiegałam dziś uczciwie o poranku:) Kiedyś takich wieczorów miałam więcej i nic z tym nie robiłam - pozwalałam kaloriom osiadać tam gdzie chciały. Teraz wypukłościom wypowiedziałam wojnę. Jedno piwo jeszcze nie jest śmiertelnym grzechem, zwłaszcza, kiedy codziennie o 6.30 zaczynam swoje kółka wokół parku, prawda?

  

16 czerwca 2010 , Komentarze (1)

...jak zwalczyć ten ciąg do słodyczy? Zjadłam sycącą, choć dietetyczną zupę brokułowo-kalafiorową i pierwsza myśl, jaka mnie dogania zanim jeszcze dobrze się umoszczę przy pracowniczym biurku to DESER. Coś słodkiego, coś z czekolady, coś w rodzaju chałwy, może być od biedy bułka z masłem i dżemem, albo nawet chleb. Byle na SŁODKO!

To jedno z największych wyzwań na mojej nowej drodze życia. Ograniczyć cukier. Jak on cholernie uzależnia, jak zajmuje umysł i ciało (u mnie zwłaszcza na brzuchu to cialo zajmuje;)

Jak z godnością walczyć z tym nałogiem? W pracy jest łatwo, nie trzymam tu zapasów słodyczy, ale w domu? Zawsze znajdzie się COŚ. Choćby powidła śliwkowe. Czasem nutella, innym razem chałwa, a w trakcie silniejszego ataku upieczone osobiście ciasto.

Staram się i mam pewne sukcesy na swym koncie, ale i tak myśl o słodyczach nie daje mi spokoju...

 

 

16 czerwca 2010 , Komentarze (2)

...dziewięć pełnych okrążeń biegiem. I to coraz szybszym. Z rozrzewnieniem wspominałam, biegając dziś w kółko, tegoroczną Wielkanoc nad morzem, kiedy to po pierwszym dłuższym spacerze miałam z bólu nieprzespana noc. Moje ciało odmawiało współpracy! A teraz co? Trzy kilometry biegiem i żadnej zadyszki! Ciało rzeźbi się (obserwuję swój cień w biegu!) powoli ale skutecznie. Nastrój od samego rana wspaniały.

Nadal stronię od piwa, wino bardzo ograniczam - jedna lampka od czasu do czasu i jakoś żyję:)

Gdybym tak jeszcze zmieniła nieco proporcje warzyw do węglowodanów to pewnie byłabym cienka jak nitka nr 40, jak mawiała moja babcia...