Pamiętnik odchudzania użytkownika:
asiulenka1980

kobieta, 43 lat, Toruń

178 cm, 104.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 grudnia 2011 , Komentarze (8)



Witajcie moje kochane

Dzisiaj mam zły dzień, nie wiem jak, ale wszystko idzie po grudzie ...
Jestem w domu tym "wspólnym" pakuję od rana różne drobiazgi, mam już zawalony samochód, ale nie jadę na noc do siebie, muszę rano tu załatwić jeszcze jedną sprawę służbową.
Ogarnia mnie jakaś melancholia, nie wiem co będzie jutro. Nie wiem czy każdy człowiek tak ma? Każdy przed kim stoi taka trudna decyzja, decyzja która ma ogromny wpływ na dalsze życie ...
Wiem, nie bójcie się, ale mam chwilami przeświadczenie że źle robię, bo gdybym została nie musiałabym się martwić o pieniądze, o to czy starczy mi na chleb, o to skąd wezmę na ubezpieczenie za samochód a to już w lutym. Boże boję się życia, ale dłużej w tej chorej sytuacji też nie można było trwać.
Jeszcze niedawno na swoje urodziny, siedziałam na trybunach (akurat były gminne dożynki)  i czekałam na pokaz fajerwerków M był jak zwykle pijany i marudny zaczepiał tam jakiegoś znajomego, ale mniejsza z nim, i wtedy siedziałam tam i pomyślałam że nie wiem jak i kiedy tego dokonam, ale to są już ostatnie z nim spędzone urodziny O S T A T N I E! I jednak jeszcze w tym roku to się spełniło. Fakt wybrałam sobie nie najlepszy moment bo to święta, ale szczerze żaden moment nie będzie dobry..
Siedziałam w tym moim mieszkanku i zastanawiałam się co dalej, żeczy w workach nie rozpakowane, w kuchni tylko trzy kubki wyjęte i cukier w paczce nie wsypany do cukiernicy ... siedzę i patrzę na to wszystko, energii nie mam żeby się konkretnie zebrać w sobie i wszystko poukładać. Czuję się tak jakby ktoś ją ze mnie wyssał. Noce są zdecydowanie za krótkie, a życie ucieka między palcami. Sama sobie powtarzam że nie ma się co martwić inni by byli wdzięczni choć za odrobinę tego co ja mam, ale nic nie poradzę na to że czuję się opuszczona, nie kochana, okropna gruba baba, sama do tego doprowadziłam. Teraz to trzeba zacząć sklejać pomału to życie, kawałek po kawałku co z tego wyjdzie to jeden Pan Bóg raczy wiedzieć. Jedno jest pewne jestem smutna i to bardzo, w środku czuję wielką pustkę i rozpacz, nie mam już siły na płacz, łzy mi już się wyczerpały. W pracy uśmiecham się, ale wcale nie jestem wesoła to jest tylko gra żeby pokazać innym ze jestem silna a w domu zamykam oczy i pozwalam sobie na chwilkę słabości. Czytam w waszych pamiętnikach jak szykujecie się do świąt, dla mnie w tym roku to koszmar, w ogóle nie czuję tej atmosfery, w zeszłym roku już bym brała udział razem z wami w ferworze przygotowań. Wiem że i kiedyś dla mnie zaświeci słońce, ale to tylko się tak mówi, jednak mądre są słowa piosenki "piękne są tylko chwile" i tak będę się starała żyć. Będę się cieszyć każdą chwilą spędzoną z synem, spacerem, jego uśmiechem i radością, postaram się dać mu mądrą miłość, przekazać to co umiem i wiem, zadbać o jego edukację już zapisałam go na dodatkowe zajęcia i jego wymarzone zajęcia modelarskie. Mały jest bardzo zadowolony z nowej szkoły, w klasie ma 24 dziewczynki a on jest czwartym chłopcem. Zapisałam małego na obiady do szkoły, także myślę że będzie już tylko dobrze. Ja wiem, że czasami wypisuję głupotki i zamartwiam się ale ja już tak mam myślę i myślę jak tu zrobić żeby wszystko było dobrze, i mały był szczęśliwy. Troska nigdy nie minie i taka jest kolej rzeczy. Dlatego dziwi mnie to, że kiedy byłam nastolatką nie rozumiałam mojej mamy, jej obawy wydawały mi się bezpodstawne i śmieszne, wydawało mi się, że wszystko wiem o świecie i nikt nie jest w stanie mnie niczym zaskoczyć, a jednak nie posłuchałam jej gdy mówiła, że on nie pasuje do mnie, ostrzegała że ma problem z alkoholem, a ja się łudziłam ze się zmieni, że to tylko jeden przypadek, jaki człowiek jest głupi. Dlatego mam taki mały apel do Was młode koleżanki, na ślub przyjdzie czas, wykorzystajcie swój czas, bawcie się, potem to już ciągle troska, nie ma już beztroski, tak zwanej oczywiście bo wiadomo nastolatki to ciągły problem o akceptację i miłość. Sama bym chciała wiedzieć co będzie za miesiąc, rok nie mam pojęcia, ale jedno jest pewne to jak pokieruję swoim życiem będzie miało wpływ na moją przyszłość. Jeden krok zrobiłam, wyprowadziłam się, pracuję, staram się mam szansę pracować tam dłużej, ale nie chcę zapeszać, ale nawet jeśli się nie uda to nie koniec świata, można się przeprowadzić do miasta i znaleźć inne zajęcie, ważne że pracuję w zawodzie i leci staż.
To na tyle moich wywodów życiowych, mam nadzieję, że dobrnęłyście do końca. Ściskam Was mocno i dziękuję za ogromne wsparcie z waszej strony, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Naprawdę jestem wam ogromnie wdzięczna! Słodkich snów ....

15 grudnia 2011 , Komentarze (8)

    Dziś ogłaszam wszem i wobec

 PIERWSZA NOC NA NOWYM MIESZKANIU ZALICZONA

wpis póżniej a teraz cos dla relaksu i uśmiechu

Podanie
 
 
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
 
Noc na nowym mieszkanku minęła spokojnie, ale była zdecydowanie za krótka ...
Rano najgorzej było z małym, był pół przytomny. Jutro postaram sie naklikać coś więcej. A jeszcze jeden żarcik tak apropo dzisiejszego programu w Polsacie o 21 (niestety jestem jeszcze zdana tylko na cztery kanały)

12 grudnia 2011 , Komentarze (10)

    Mam doła ...

Mały poszedł pierwszy dzień do nowej szkoły, i już zaprezentował się od najgorszej strony, po rozmowie z Panią dyrektor spytał się czy może już iść i wychodząc trzasnął drzwiami, Pani go cofnęła i dała reprymendę. Nawet niewiecie jak się gotowałam, miałam ochotę mu porządnie przetrzepać skórę. Boje się jak wróci ze szkoły co bedzie ...

Przez to wszystko nie potrafię się skupić na pracy, wewnątrz czuję wielki niepokój ...

Ja zwariuję, wiem że problemów nie da się uniknąć i nie uda się prowadzić beztroskiego życia, ale czemu ja? No czemu się pytam?

Czy ja wam kiedyś napiszę, że jestem szczęśliwa? Wiem, że trzeba szukać i dopatrywać się pozytywów w dniu codziennym, bo one ściagają dobrą energię i człowiek sam siebie nie tróje. Ale brakuje mi pozytywów, czuję się pozbawiona energii, wstaję rano już zmęczona ... to jakiś koszmar.

Wczoraj dzień pod znakiem zakupów, tzn zlew do kuchni, jakieś tam redukcje itd. Zawiozłam to wszystko do mieszkania, dziś po pracy też jadę, może się zwolnię i pojadę szybciej jak tylko mały przyjdzie z zajęć, wiecej zrobię. Wczoraj jak wróciłam do domu M siedział na krzesle i beczał, moje serce już się nie ugnie o nie!

Zawsze grzeczna, uprzejma dla wszystkich, i mam zapłatę. Muszę koniecznie zmienic podejście do małego, wynagradzając mu sytuację robię mu krzywdę, trzeba to mądrze przeprowadzić.

7 grudnia 2011 , Komentarze (13)

 Przeżyłam wczoraj szok - Śnieg - brr

   Wprawdzie nie ma go tyle, żeby ulepić bałwana ale jest, a ja tak panicznie boję się śliskiego ...

Przewiozłam wczoraj resztę mebli z domu. Zrobiło się tak pusto, tak samo jak w moim sercu. Do M dotarło już chyba, że to nie żarty, zaczął mnie jak zwykle obrażać i zastraszać. Potem stwierdził, że nie możemy się kłócić, kuźwa mać on zaczął, straszył, powiedział że jak będzie chciał to może zacząc mi to utrudniać i jutro mogę czasami iść na pieszo do pracy (zabierze mi mój samochód który ja spłacałam, ale jest na niego). Jednym słowem nie wiecie jaką poczułam ulgę w sercu, że się wyprowadzam. Ten miód przez ostatnie dni to złuda

Niech sobie drań nie myśli, że nie dam sobie rady, to on nie da sobie rady beze mnie.

Wczoraj powiedział, że to moja wina, nie robiłam mu obiadków na czas, na komisarjacie też wylądował bo ja do tego doprowadziłam ... cholera to ja tłukłam wszystko co wpadło mi w ręce, bo nie było obiadu jeszcze, ja latałam z kliofem po podwórku i niszczyłam ogrodzenie? No wyobrażacie sobie co za świnia, mówi do mnie że nie mam sumienia i jestem niewdzięczna bo tyle dla mnie zrobił! Każde urodzinu spieprzone, sylwester w domu i patrzenie na jego pijaną mordę i awantury, och Boże jak to dobrze, że nigdy więcej!

A ja głupia jesze okna chciałam mu umyć na święta, poprałam wszystko żeby miał wszystkie rzeczy czyste ...

 po prostu DEBILIZM WTÓRNY

5 grudnia 2011 , Komentarze (6)

Tak i oto dzień przeprowadzki, szczerze opadły mi skrzydełka i jak ma się to już stać to nie chcę tego. Ale zostać nie mogę więc stoję na rostaju dróg i nie wiem w którą stronę pójść ...

Zobaczymy co przyniesie kolejny dzień, przeprowadzka po południami inaczej nie mogę, jestem w pracy. Dziś montują meble w kuchni, muszę przewieźć rzeczy z domu.

Dieta jest jak najbardziej, znów nie weszłam na wagę, ot jakoś tak nie pamiętam o tym, jest tyle rzeczy o których muszę pamiętać i układam sobie listy w głowie, co, jak, gdzie, kiedy ...

Przepraszam, że nie komentuję Waszych postępów, ale czytam w przerwie na sniadanie, lub jak wypadnie. Bardzo się cieszę, że jesteście ze mną i wspieracie mnie, to bardzo dużo dla mnie znaczy. PozdrawiamWas wszystkie i każdą z osobna, miłego dnia.

2 grudnia 2011 , Komentarze (5)

              

         Bardzo Wam dziękuję za komentarze, i za to że jesteście ze mną.

Jeszcze co prawda nie spałam w swoim mieszkanku, trochę plany się zmieniły ponieważ w sklepie meblowym nie było transportu, będzie w poniedziałek. Ale tyle wytrzymałam to wytrzymam jeszcze chwilkę.

Mały widział wczoraj swój pokój i był zachwycony, zobaczymy jak to się wszystko ułoży. W weekend nie mogę nic przewozić, bo zostawiam samochód u mechanika dalej nie chce odpalać ... M nie mogłam się doprosić o naprawę więc zadziałałam sama.

Waga nie wiem jaka jest obecnie, rano tak szybko biegam (zasypiam co dziennie), że nie mam czasu wejść na wagę. Mam nadzieję, że ubywa ...

M twierdzi, że skoro się wyprowadzam to nie ma powrotu, wczoraj wyleciał z tekstem to o rozwód od razu składamy. Czasami mi się wydaje, że on się cieszy ...

Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, ale nie będę się oglągdać wstecz; Pamiętaj Asia -  jak TUR!!! Z UPOREM DO PRZODU!!!

Boję się! Boję się! Boję się! Ale tylko głupi się nie martwi ...

A to znalazłam gdzieś na internecie, ale pasuje do mnie: wklejam

Pisze Pani o agresji partnera i problemie z alkoholem jako głównych przyczynach swojej decyzji. Jest Pani dorosłą osobą i jak najbardziej ma Pani prawo wyboru czy trwać w tego rodzaju relacji, czy się z niej wycofać. O ile dobrze rozumiem, chciałaby Pani z tego prawa skorzystać - deklaruje Pani jasno, że chce odejść. Jednocześnie jednak wspomina Pani, że partner tej deklaracji "nie słucha", usiłuje wpłynąć na Pani decyzję, co wydaje się oznaczać, że nie odpowiada mu ona, nie chce przyjąć jej do wiadomości i się na nią nie zgadza. Pytanie, które warto być może sobie tu postawić brzmi: czy partner musi wyrazić zgodę na Pani odejście?

Z pewnością sytuacja, w której się Pani znalazła jest trudna. Spędziła Pani z partnerem siedem lat życia, macie dziecko i ogrom wspólnych przeżyć za sobą. Nie jest łatwo rozstać się w takich okolicznościach. Nie wspomina Pani o emocjach jakie towarzyszą Pani w związku z chęcią odejścia z jednej strony, a trudnościami z jej realizacją z drugiej, tymczasem wyobrażam sobie, że może to być mocno obciążające psychicznie. Nowa rola, która czeka Panią po rozstaniu, w sposób naturalny może budzić wiele obaw. Obawy tego rodzaju są jednak czymś zupełnie normalnym w momencie planowania istotnej zmiany życiowej, a oznaczają, że jest Pani osobą odpowiedzialną, bo świadomie podejmującą decyzje i zastanawiającą się nad ich konsekwencjami. I to jest bardzo ważna i wartościowa umiejętność - przewidywanie ewentualnych komplikacji w drodze do celu, ale nie po to, by z tego celu rezygnować, ale by móc zawczasu opracować sposoby poradzenia sobie z tymi przeszkodami. W Pani przypadku celem jest rozstanie z partnerem. Ale jak już wspomniałam - warto doprecyzować co konkretnie jest przeszkodą. Być może wcale nie niechęć partnera do tego pomysłu, ale Pani poczucie, że to jedynie on ma prawo decydować czy będą Państwo w związku czy nie.

Obawiam się, że nie ma konkretnej recepty na to, jak sprawić by partner odszedł z własnej woli. Bywa, że bardzo chcielibyśmy mieć wpływ na decyzje czy zachowania innych osób, nie tylko dla swojego, ale często dla ich własnego dobra, niestety, nie zawsze jest to możliwe. Gdyby tak było być może chciałaby Pani wpłynąć na partnera, by nie pił i nie zachowywał się agresywnie, a wówczas nie trzeba byłoby wpływać na niego, by odszedł. Niestety, nasza możliwość oddziaływania na postępowanie drugiej osoby, jeśli ona odmawia współpracy, jest raczej znikoma lub żadna. To, co natomiast można i warto robić z całą pewnością, to decydować o własnej reakcji i własnym postępowaniu wobec konkretnej osoby w danych okolicznościach. Zwłaszcza, gdy stykamy się z agresją i złym traktowaniem. Pani to zrobiła - wzięła Pani odpowiedzialność za siebie (a także za synka) i zadecydowała o tym, że chce Pani zmiany - uwolnienia od relacji, w której czuje się Pani krzywdzona i która powoduje, że nie jest Pani szczęśliwa. Taka decyzja wymaga odwagi i determinacji. Skoro było Panią na nią stać, wierzę, że stać Panią również na jej realizację. Na to by stawiać granice gdy jest Pani źle traktowana i decydować o sobie nie potrzebuje Pani niczyjej zgody. Jedynie swojej własnej.

To przypadek kogoś innego, ale odpowiedż Pani psycholog jak najbardziej do mnie pasuje...

Miłego dnia Wam życzę moje drogie

1 grudnia 2011 , Komentarze (9)

 

           Króciutki wpis ...

        Przyczepka załatwiona i dziś parę rzeczy zawiozę do nowego domku, przepraszam, że nie daję znaku ale w pracy ogrom zajęć, w domu przy M nie chcę pisać. Kolejna dobra wiadomość właściciel załatwił mi pomieszczenie na samochód, i obniżył czynsz o stówkę, nic tylko się cieszyć!  

29 listopada 2011 , Komentarze (9)

PORZĄDKI

Chciałoby się rzec, że swiąteczne, ale to porządki rewolucyjne, bo zarówno w życiu jak i w rzeczach.

Wczoraj sortowałam dokumenty, co jego, co moje itd. Nazbierało się tego troszeczkę ..., a ile pamiątek znalazłam przy tym ... oczywiście moje głęboko schowane listy "panieńskie" od przyjaciół zabieram także! Nawet nie wiecie ile łez uroniłam czytając moje stare listy, mały wspomnień czar, ale też i tych złych, ponieważ natknęłam się na pamiętnik który pisałam mojemu synkowi bedąc w ciąży i do około jego piątego roku życia. Lektóra pasjonująca po prostu, i gdzie niegdzie wątek M niekorzystny pośród kart się wyłania ... Reasumując to wszystko stwierdzam dlaczego nie podjęłam tej decyzji szybciej? Bardzo mało było chwil szczęśliwych z nim. Nawet wyjazd nad morze nie był dla mnie relaksem, bo skuppiałam się nad tym czy czasami jemu się nie spodoba to i owo. Posiedziałabym na plaży zamknęła oczy i napawała się zapachem, dźwiękiem, a nie pół godzinna wizyta na plaży (nawet nóg nie chciał zamoczyć) i na deptak ... ach Za to teraz będę WOLNA, znów będę WOLNA i tylko ja będę decydować co ugotuję, jak zrobię to i tamto, już nie pod niego żeby był zadowolony, tylko pod siebie!

Po pierwszych emocjach, płaczu, przytulaniu się do niego i wszystkim tym jestem już silna, już widzę swoją nową drogę którą będę podążać niczym tur, już nie ma odwrotu. Pewnie, że długo jeszcze będę popłakiwać i będę miała myśli o powrocie ale zawsze przypominam sobie to zło i obraz chwilowej słabości znika jak dzisiejsza mgła.

Teraz dojrzałam do tego, że życie jest tylko jedno i szkoda czasu na marnowanie go, już nigdy więcej się nie powtórzy ta minuta, ten czas, ten dzień, można powtórzyć jedynie czyny ale czy o to chodzi?

Jeszcze nie wiem jak sobie poradzę finansowo, ale nie planuję nic, życie pokarze co dalej, nie ma się co zamartwiać nad tym co będzie za tydzień, rok, szkoda na to tej mojej dzisiejszej cennej minuty.

W sobotę byłam kupić meble z mamcią oczywiście, mam już meble kuchenne, komodę, stół z krzesłami to to czego mi brakowało, jednym słowem mieszkanko urządzone. Jeszcze parę drobiazgów ale to wszystko się da, a jeszcze niedawno byłam załamana i zastanawiałam się co ja pocznę i gdzie pójdę, ale to życie jest przewrotne nie uważacie?

 

 

25 listopada 2011 , Komentarze (6)

Witajcie moje dobre duszki

Dziękuję za komentarze, jak zawsze dodałyście mi otuchy i wiary.

Jak widzicie z dietą idzie po prostu fantastycznie, znów - 1 kg.

W pracy szał, mnóstwo obowiązków, ale trzeba coś robić. W domu masakra, nic nie chce mi się robić, powinnam być już spakowana, nie powiem jakieś porządki w szafie już zrobiłam, część rzeczy popakowałam. Postanowiłam zabrać absolutne minimum, to czego dawno nie nosiłam spakowałam i zaniosłam do pojemnika Caritasu. Czekam, kiedy przyjedzie do mnie do pracy właściciel mieszkania z umową, wtedy zacznę już pakowanie na całego.

M twierdzi, że sobie tego nie wyobraża, jak będzie musiał wracać do pustego domu, jest teraz taki słodki jak cukierek, który za chwilkę może się przemienić w gnębiący mnie tłuszczyk. Zdaje sobie sprawe, że źle zrobił i niech wie przez jakie piekło ja z nim przeszłam. On oczywiście myśli, że jestem mięczakiem i na pewno do niego wrócę. Ale ja już postanowiłam, i w razie gdybym planowała zmienić zdanie liczę na Was, mam nadzieję, że mnie szybko zlinczujecie i wybijecie głupotę z głowy!

 

24 listopada 2011 , Komentarze (7)

Moje drogie jestem strzępkiem nerwów, przestraszona nie potrafię się zebrać i pracować normalnie.

Nie widzę sensu już w niczym, jestem jak chorągiewka na wietrze, targają mną takie sprzeczne emocje ...

Mama mówi, że to normalne, tylko głupi człowiek się nie boi i nie martwi ...

Dziękuję wszystkim, nie mogę zawieść Was i siebie!