Pamiętnik odchudzania użytkownika:
blondiblue22

kobieta, 37 lat, Chojnice

168 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: misja - fit mama 2017 ! Piękna i zdrowa na zawsze ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 czerwca 2012 , Komentarze (19)

Siemka,

zmieniłam pasek na 55 kg z 54. Myślę, że jeśli coś w ogóle schudnę, a przez ostatnie 2 tygodnie nie schudłam nic... :) to niech to będzie to 55 kg. Mięśnie robią swoje. Poza tym moja waga uparcie się nie rusza, ale cm spadają, więc jest spoko. :-) Osobiście mnie to uszczęśliwia.

Postanawiam wszem i wobec, że teraz będę jadła pod granicę 1500 kalorii. I przymierzam się do stabilizacji. Myślę, że najlepiej zacząć ją od początku tygodnia, więc jeszcze te kilka dni odpadają. :)

Nigdy mi się nie zdaża spać popołudniami, a dziś półtora godziny w łóżku przed obiadem. Ta pogoda tak źle na mnie działa.

Cały dzień lało. I leje, więc nie wybieram się w teren. Teraz oglądam mecz i patrzę i podziwiam ich kondycję. Oj, chłopaki. Dajcie mi chociaż pół. Latają po tych polach jak dzikusy. :P

A teraz moje dupeczkowe motywacje:

do zrobienia, ino chcieć trzeba i nie wpierdalać chipsów:P

bieganie, bieganie i wszystko do zrobienia:) chcieć to móc, nie?:D

Dziś AW6 - oczywiście w mojej ukróconej wersji. :) oraz 35 minut High&Tight z BBL.

Jutro mam w zamiarze biegać ok. 5 km, także ... także teeeeeeeeeego. :)

 

 

 

14 czerwca 2012 , Komentarze (15)

Dziękuję Wam za opinie. Dziewczyny, które chciałyby się jeszcze wypowiedzieć zapraszam do poprzedniego wpisu. Na razie jeszcze nic nie postanowiłam, aczkolwiek wszystkie z Was napisały o stabilizacji. I ku temu się przychylam. Dam sobie troszkę czasu do namysłu. Na razie bazuję na moich 1400 kaloriach.

Na dzień dzisiejszy jestem dumna z tego, co osiągnęłam, ale w piórka nie obrosłam. Bo jeszcze mam nad czym pracować. ;-) Marzę o byciu prawdziwą biegaczką, serio. :) Że bez problemu przebiegnę chociażby te 5 km, a później i więcej. Na razie 3 pokonuję na przemian, bieg+marsz, aczkolwiek w porówananiu z tym co było na początku, to już jest świetnie.

I marzą mi się szczupłe kolana i łydki i pupa w wersji push up. Brak boczków, bo o dziwo jak mi pupa chudnie, to jakieś tam mi zaczęły wystawać. Muszę nad nimi popracować. Delikatnie zarysowane mięśnie na nogach. O tym będę mogła chyba mówić za miesiąc, dwa najwcześniej. Na razie muszę do tego po prostu dążyć.

Buty mam niewygodne. ;-( Muszę zainwestować w dobre obuwie. Bo w tym wykoślawiam sobie giry na wszystkie strony świata. Za 2 tygodnie sobie kupię, bo wpadnie mi kasa.

Dziś na obiad nie wiem, co mam wszamać. Kupiłam sobie placki tortilli i myślę nad tym i połączeniu z kurczakiem, serem feta, pomidorami, ogórkiem, pekinką i ostrym sosem paprykowym+jogurt naturalny. Chodził mi po głowie makaron... ale pozostawię go, bo chcę kawał indyka, żeby mi pomielili i wtedy zrobię sobie moje spaghetti... tak, właśnie tak zrobię. Mam ochotę na pomidorówkę.Tutaj wersja z kaszą gryczaną. To sobie zrobię jutro. A pojutrze makaron. :) Jak widzicie, u mnie góruje wszystko co pomidorowe. Dokładnie, to są moje smaki. W ogóle to kocham włoskie żarcie: pizze, spaghetti, lazanie, risotto - i też lubię je robić. A wszyscy lubią je jeść, pochłaniać wręcz. 

Nie pisałam już długo o swoim Krzysiu. No cóż... siedzi w tej Austii. Ma dobrą miejscówkę, bo pod mieszkaniem bar. Mieszka sobie na rynku. Na mecze sobie schodzi. Spotyka się tam z różnymi narodowościami: Rosjanie, Niemcy, Macedończycy, Chińczyny, Węgrowie. Panuje tam bardzo fajna atmosfera. Krzysiu tęskni. Chciałby już wrócić. Pewnie za około 2-3 tygodnie mówi, aczkolwiek przychylam się temu dalszemu terminowi. Ja mam czas się jeszcze z wyglądu ogarnąć. Czasem mnie pyta: odchudzasz się jeszcze? a ćwiczysz?:) Wie, że się staram. I on sam się mnie pyta, jak się zmieniłam. On nie może się doczekać. Mnie. I mojej kuchni. :D Kocham mu dogadzać m.in. w sferze kulinarnej. :P

Cóż jeszcze. W końcu mam te włosy wyrównane. Jak mi ta fryzjerka w tym kwietniu zjebała fryzurę. Jak pomyślę, mam ochotę jechać i jej co nieco powiedzieć, wiecie? Miałam długie włosy, z przodu już w miarę zapuszczone. Wyglądałam spoko. A ta mi obżępoliła, chociaż mówiłam krowie na rowie. Ale ona nie słuchała. Jestem wściekła na zołzę. Serio, serio. :-/ Już mi odrosły troszkę, ale ok. 4 miesięcy potrzebują, bynajmniej żeby te z przodu doszły do swojego stanu sprzed rżnięcia. Bo inaczej nie mogę tego nazwać. Już tam nigdy nie pójdę. NIGDY!

Dziś pada, leje wręcz. Może wieczorem się wypogodzi, to pójdę w teren. Na razie się nie zapowiada nic lepiej. Wtedy zostanie mi fikanie w domu. :) Ach... jadę do sklepu po pomidory, ogórki. Buźka!

 

 

 

 

 

 

13 czerwca 2012 , Komentarze (25)

KOCHANE MOJE,

Tak leżę i myślę... czy ja chcę jeszcze schudnąć? I właściwie powiem Wam, że nie. BYNAJMNIEJ NIE Z GÓRY! Górę mam szczupłą. Już mi widać kręgosłup. Nad piersiami kości... I teraz nie wiem, czy jeśli będę ograniczała kalorie, nie będę wyglądała przeraźliwie. Właściwie mam wymiary takie jak przy wadze 54 - 2 lata temu. Różnią się jednym cm w udzie i 2 cm w biodrach. Nie wiem, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby już przejść na stabilizację i nie zainwestować więcej energii w ćwiczenia. Bo mimo wszystko jak ograniczam kalorie do 1400-1500 nie forsuję się tak, ponieważ uważam, że to byłaby głupota już. Ćwiczę max. 2,5 godziny. Ale takie treningi to raz lub 2 razy w tygodniu. Aczkolwiek większość dni od pół godziny do godziny. Potrzebuję Waszych opinii. Stablizacja u mnie to +100 kalorii na tydzień. Ewentualnie jeśli zauważyłabym, że ćwiczenia nic nie dadzą ograniczyłabym kalorie do 1700-1800 kalorii i ,,chudła" z dołu powoli. Naprawdę nie zależy mi na czasie aż tak bardzo. Bo pozbyłam się cellulitu. Co jest dla mnie bardzo ważne, nogi zmieniły diametralnie swój wygląd. Wesele, na którym chciałabym jako tako wyglądać jest w połowie sierpnia, więc chyba do tego czasu za pomocą ćwiczeń coś udałoby mi się zrobić? Boję się, że będą mi bardzo wystawały żebra, bo odbierze to chyba pozytywny wygląd mojego brzucha. I ogólnie całokształt. Obecnie mam umięśniony, a nie chciałabym się zamienić w szkape. :(

Uważam, że jest mi potrzebne:

bieganie 45 minut dziennie

rower 30-60 minut

rozciąganie-15 minut

Brazil Butt Lift-30 minut

Połączenie wchodziłoby w grę bieganie+rozciąganie+Brazil lub rower+rozciąganie+Brazil

Dziewuchy. Proszę o radę te wszystkie, które stabilizację już przeszły. Ale nie tylko. Dla porównania możecie zerknąć na moje zdjęcia i stwierdzić, co i jak. Czy powinnam jeszcze się odchudzać w pełnym znaczeniu tego słowa, czy odpowiednim odżywianiem i sportem doprowadzić ciało do perfekcji?

Sama nie wiem....

Mam mieszane uczucia, baaardzo mieszane. Z jednej strony myślę tak, z drugiej siak. Ech... Liczę na Waszą pomoc, która pomoże mi podjąć właściwe rozwiązanie.

13 czerwca 2012 , Komentarze (5)

Stwierdziłam, że wybiorę się do fryzjera. Włosy mi urosły dość już, a fryzjerka poprzednia totalnie zjebała mi moje długie włosy, źle wycieniowała końcówki i oczywiście za dużo, ale to było w kwietniu. Zapomniane... :) Dziś poszłam podciąć końcówki ,,na sucho". Czyli maszynką. OK. 2 cm. i grzywkę. Wyglądają teraz ładnie. Będę je podcinać co ok. 2-3 miesiące. Chcę wyjść raz na zawsze z tego popier.... cieniowania. Teraz podoba mi się jak wyglądam. Ostatnio nie mogłam dojść do ładu z tymi moimi kejtrami na głowie.

Mój bilans na dziś:

Ze sportu 25 minut Brazil. I już nie chce mi się nic, jakoś nie mogę dziś się ogarnąć w kupę. Jako tako mam posprzątane. A to dla mnie ważne, bo wtedy czuję, że wszystko wokół gra.

Nadal piję pokrzywę. Nadal piję drożdże. Wcinam MegaKrzem. Nakładam oleje na włosy. Testuję różne maski, maseczki. Oczywiście Wax nadal jest moim królem. Numerem jeden. Pojawiło się pełno babyhair. Na skroniach i przy linii grzywki. Te new hair są krótkie i mocne, więc nie są to ,,jednorazówki". Nadal wcieram Jantar w skórę głowy. We włosy co 2-3 dni. Po zakończeniu tej wcierki (ok.1,5 tygodnia jeszcze), rozpocznę Radical w ampułkach. Chciałam wzmonić swoje włosy i żeby pięknie się prezentowały. Na razie nadrabiam ich stan, bo są troszkę suchelcowate. Wychodzą lata stosowania silikonów. Teraz stosuję bezsilikonowe na przemian ze słabszym silikonem. Po myciu odżywka. Myję włosy prawie co dzień, niestety. Ale robię czasem przerwę. Jak wiem, że nie będę się nikomu pokazywać.

Stosuję teraz na końcówki jedwab CHI. Zdecydowanie jest przyjemniejszy od Biosilka. Przerzucę się na niego. Włosy psikam got2b przed suszeniem. Chronią przed wysoką temperaturą. Jedwab na końcówki już na suche włosy. Mokre traktuje odżywką w sprayu z L'biotici z aloesem do włosów wypadających, czy jakoś takoś. W poprzednich wpisach ją pokazałam na zdjęciu. W mojej diecie jest białko na odpowiednim poziomie. Owoce... co dzień do twarożku będę wrzucać szczypior. Zdecydowanie włosy wtedy poprawiają swoją kondycję. Bardziej lśnią.

Bardzo przyjemnie stosuje się błoto kolagenowe z BingoSpa. Balsam antycellu też fajny w użyciu. Na razie efektów nie zauważyłam, aczkolwiek skóra napięta, jędrna, więc wszystko w jednym... Muszę spróbować ekstrakt cynamonowo kofeinowy z BingoSpa. Kilka osób mówiło, że jest rewelacyjny. Za jakiś czas spróbuję. Może ten cellu mi zlikwiduje, który jest tam jeszcze jak ścisnę mocniej nogę i te kilka nierówności na udzie.

Dziś zrobię masaż bańkami chińskimi. Robię ok. 3xna tydzień. Bańki pewnie też mają zasługę w tym wszystkim.

Chyba Was wynudziłam tym wpisem. Jakaś zdechła jestem dziś. Spać mi się chcę. Wezmę prysznic i pomyślę nad moim łóżkiem. Powinnam chyba kiedyś się wyspać dłużej niż 5-6 godzin. Oj, tak.

Pozdrawiam Was ciepło.

Niech cellulit niknie Wam w oczach.

 

13 czerwca 2012 , Komentarze (20)

Za oknem szaruga. Szaro, buro i ponuro. Zaczęło padać. Dzień pod psem, czy pod budą jak kto woli. Byłam u dentysty. W szoku był, że nigdy nie miałam żadnego ubtyku. Miałam jedną minidziurkę, dosłownie początki jakiejs tm próchnicy... i mi to ładnie naprawił delikatnie, bezboleśnie, zakalierował i voila. Gapił mi się w ten otwór gębowy, a ja buraki waliłam.  Że mam takie zdrowe, ze on takich nigdy nie widział. :D I że mam takie szkliwo, że szok. Się uśmiałam. Nie znam bólu wiercenia w wieku 25 lat. Jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa. On się mnie coś pyta, a ja z tą rurą w buzi. Jejku. :D Istny cyrk. Facet może 2-3 lata ode mnie starszy. I przystojny. Naprawdę przystojny.

Potem zadzwonił telefon. Znowu ta laska, co wczoraj mnie tak zitytowała. I do mnie z tekstem znowu beznadziejnym na poziomie 13-latki rozwydrzonej. Paniusia się kurwa znalazła. Ciśnienie mi podskoczyła, ale zachowałam spokój. To ja do niej z grubej rury, ale po grzecznemu, że z takimi ludźmi pracować nie będę. Oczywiście z mojej strony odbyło się to na poziomie. Z drugiej już troszkę gorzej, ale trudno. Przypomnę, że dziewuszka ode mnie 4 lata młodsza. Fakt, że rok tam pracuje, ale nie jest kierownikiem, ani jego zastępcą, a do mnie się odnosiła jak pani. Jakieś przepytki mi robiła. Serio. Kpina dosłownie. Chociaż laska, która tam pracuje przez miesiąc nie miała czegoś takiego. Na moją psychę lepiej nie wsiadać, bo akurat ja w takich działaniach jestem stanowcza. Podziękowałam za współpracę. Obecnie nie pracuję. I powiem Wam, że jestem z tego powodu szczęśliwa. Nie ta, to będzie inna. :-)

Samochód nadal pierdzi. Pojadę do kumpla, to mi zespawa ten tłumik, bo się czuję jakbym leciała odrzutowcem, a nie jechała moją Astrunią. :D

Po dentyście wybrałam się na zakupy do Biedronki, które znowu rozje***y mój portfel.Ale sobie dogodziłam: łosoś wędzony z koprem, borówki amerykańskie, ananas, jabłka, serki homogeniozowane 0%, jogurty do picia i normalne ligh, napój sojowy o smaku waniliowym. Ach! I kubek Euro z jakże ładnym napisem POLSKA. Właśnie piję z niego czekoladę na gorąco. :) i 60 zł nie ma :) poszło!

Dziś na obiad kurczak z kaszą gryczaną i warzywami. Dziś mam czas na trening, chociaż pogoda za oknem nie zachęca. Puszczę Brazila i pofikam. Ale najpierw muszę posprzątać. Ach! Może wieczorem pogoda się zmieni, wtedy bryknę się w teren pobiegać.

A... chciałam Wam się jakże pochwalić moimi wymiarami z lutego i moimi wymiarami obecnie. :)

biodra 100, obecnie 94:)

talia 65, obecnie 59 :)

pod cyckami: 69, obecnie 66,5

udo: 60, jest 53,5, 52,5 :)  mam dwa różniaste:P

kolana: było 39 jest 35,5)

kostka: 23,5 =bez zmian ;-(

biceps: 24,5, jest 23

łydka: 36, jest 34,5-35

Macie jakiś sposób na wyszczuplenie kostek?

Znalazłam te wymiary w kalendarzu zapisane. Przypadkowo. Nie wiedziałam, że tyle mnie mniej, serio... w ogóle myślałam, że kolana i uda to prawie nic nie ruszyły, a jednak...

W piątek idę na koncert. Fajnie. :) W końcu wyjdę do ludzi, do znajomych. W końcu! Pokażę się światu z mniejszymi gabarytami. Jakaż to przyjemność. :P

 

 

 

 

 

12 czerwca 2012 , Komentarze (17)

Jestem wykończona. Autentycznie. A jutro mam wizytę u dentysty na 10.20 i na 15 do pracy do 21. Bolą mnie stopy, ale nic poza tym. Ogólnie uczucia po dzisiejszym dniu pozytywne, gdyby nie tekst jednej dziewuchy na koniec dnia. Bardzo mnie to zniechęciło. Jutro poznam resztę ekipy. Będę myśleć co dalej z tym fantem.

W międzyczasie zacznę szukać jakiejś lepszej alternatywy w sferze pracy, jak na razie nastawiona jestem negatywnie.

Jeszcze moje auto mnie wkurza. Chyba mam dziurę w tłumiku, bo zaczyna mi wyć. A to stary gruchot, chociaż jeżdżę nim, bo tanio.

Mój bilans kaloryczny na dziś:

 

 Jakoś tak mi dzisiaj wyszło. Chyba nic nie ominęłam? Z ćwiczeń dziś nic. Jutro postaram się rano ogarnąć. Wstaję o 6, żeby zrobić coś dla siebie.

Buźka laski, idę pod prysznic i spać.

PS Kupiłam wafelki bezcukrowe Sante, słodzone fruktozą. Może kiedyś je ruszę w ramach przegryzki. :) Cmok, cmok...

11 czerwca 2012 , Komentarze (11)

Na wstępię mojego wpisu chciałam Wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze do poprzedniego wpisu. Takie słowa bardzo mnie motywują. Naprawdę. :)

Z wielkiego planowanego sprzątania zrobiłam niecałą połowę. Delikatnie zabrakło mi werwy, ale pomyłam podłogi. Biegałam po kuchni. Poukładałam ciuchy i w szufladach, więc do przodu. Przygotowała sobie jedzenie na jutro, bo cały dzień w pracy... od 9 do 21. Pierwsza dwunastka w mojej karierze. Mam nadzieję, że dam radę, tzn. muszę dać. Chociaż ostatnio dość szybko mi leciał czas. Pożyjemy, zobaczymy.

Dziś na czczo zrobiłam trening Brazil Butt Lift, jak wspomniałam rano. Wieczorem biegałam 35 minut. Zrobiłam jakieś 3,5 km. To mój nadłuższy trening biegowy. Muszę sobie kupić buty, bo te moje niestety są bardzo niewygodne. Noga mi się wykrzywia. Na razie mnie nie stać, ale na pewno po wypłacie zaopatrzę swoją buciarnię w taką parą obuwia.

Wczoraj zrobiłam nie lubiany przeze mnie Cardio Axe. Postaram się robić teraz częściej. Chociaż idzie mi to opornie. Ostatnie 5 minut treningu sobie darowałam. Czyli 25 minut.

Bilans kaloryczny dziś 1340 kalorii pochłoniętych, 65 gr białko, 203 gr węgli, 20 gr tłuszczy

No niestety mało tego ostatniego, natomiast więcej węgli, ale spoko. :) Jest dobrze w sumie...

Z grubszych postanowień: na diecie wytrzymuje do końca mojego odliczania, maksymalnie tydzień dłużej. Potem przechodzę na stabilizację, po 100 kalorii więcej na tydzień i nie ograniczam sportu. Myślę,że to będzie dobre rozwiązanie, żeby nie popaść w jakąś paranoję. Wtedy i tak bilans kaloryczny będzie ujemny, więc na pewno coś tam będzie spadać. A chcę z diety wyjść zdrowo. Ewentualnie jeśli coś by mnie nie satysfakcjonowało, zdecydowałabym się na dietę 1800 kalorii. I sport. Wtedy powoli dochodziłabym do swojej wagi. Stabilizacja potrwa u mnie 5 tygodni, więc niedługo. Myślę, że do zniesienia.

plan na jutro:

śniadanie: owsianka z jabłkiem + pół banana

II śniadanie: pudding czekoladowo waniliowy+ciastko owsiane (12 godzin stania, na nogach, węgle będą mi potrzebne)

obiad: 180 gram piersi z kurczaka+1/2 paczki zupy prezydenckiej (ja to wrzuciłam na patelnie) + łyżka przecieru+troszkę tabasco+10 gram mozarelli+1/3 paczki kaszy gryczanej prażonej

podwieczorek: serek wiejski Hula Krasula + duże jabłko

kolacja: serek wiejski+brak pomysłu, ale na pewno coś wymóżdżę :)

 

aktywność: jakieś ćwiczenia na czczo, a mam w zamiarze wstać wcześnie...

Będę w domu ok. 22. A Wy nie grzeszcie Moje Kochane aż tak mocno!

 

 

11 czerwca 2012 , Komentarze (46)

Siemano Kozy Wy Moje Kochane,

Rzeczywiście Wam powiem, że wkurza mnie troszkę ta nowa Vitalia. Skacze mi, że tak powiem... Ech. Kliknę, to mi coś się pojawia, coś znika, o luuuudzie! Najpierw wgrać trzeba zdjęcie do galerii, żeby umieścić je we wpisie. 2 x więcej roboty. Ale nie dajmy się, nie narzekajmy. Przemy do przodu. :-)

Dziś wstałam rano, skoro świt o 7.30. O 8.oo zrobiłam sobie trening Bum Bum. Potem zjadłam śniadanisko w postaci połowy porcji racuchów z wczoraj, również 1/2 danio light smietankowego, 5 truskaweczek i orzecha włoskiego.

Mam w planie dziś wielkie sprzątanie. Zmyć resztki farby po remontach. Kupiłam sobie rozpuszczalnik. Taki szczwany lis ze mnie. Nie będę wodą zmywać. Poza tym doprowadzić nieużywamy pokój do stanu używalności. Powoli przygotować go do jesiennego remontu. Ochy, achy... będzie beżowy w brązowe kwiaty. Już sobie taki wymarzyłam.:)

Poniżej przedstawiam zdjęcia efektów Wediera. Czasem omijałam. Ale od początku robiłam większość ilość powtórzeń. Potem omijałam 2 ostatnie ćwiczenia. I jakoś szło. Dziś dzień 14, ale w sumie z 3 dni chyba opuściłam. Oszustka Wediera ze mnie, no. :P

 

Przy okazji komplet mojej nowej bielizny z Reserved. :D Kolor ecru. Cyc 70B, gacie 36... delikatnie jeszcze opinają, ale za kilka cm będą idelane. Akurat na przyjazd mojego TŻ. Mięśnie widać jakieś tam na brzuchu. U mnie raczej górne, więc czteropak. I teraz zaprezentuję się Wam w wyszczuplajacej sesji zdjęciowej, które odejmuje mi ok. 3-4 kg. Hłe, hłe... dupencji nie widać mej wielkiej i uda się troszkę zamaskowały.

Ech...

No na tym zdjęciu już widać te moje kopyta dość spore. Udziska. W dupe go mać. :) Dla wszystkich pytających : nie, nie wciągam brzucha i się nie napinam, bo jak dodawałam zdjęcia, to dostawałam kiedyś takie pytania, więc z góry uprzedzam.

Walczymy nad girasami i dupą. Doprowadzamy to, co mamy najładniejsze do stanu jeszcze naj. I będzie gut. GUUUT.  Spełniłam w 90% swoje postanowienie na wakacje: wolna od cellulitu. Mam jeszcze jedną, dwie widocze nierówności, ale to zniweluję, mam nadzieję.  A jak nie, to i tak zajebiście w porównaniu z tym, co było. Jak ścisnę, to pojawia się cellulit, ale nie widać go jako tako gołym okiem, ale wszystko z czasem. Nic na siłę, wszystko młotkiem. Dziś sprzątam i zerkam co na Vitce słychać, także dzień na spokojnie. Wieczorem rower, bieganie, coś... No. :) AVE!

10 czerwca 2012 , Komentarze (8)

podsumowanie dnia:

1450 kalorii pochłoniętych

spalonych:

0,5 godziny biegu

0,5 godziny jazdy rowerem

będzie AW6

(może BBL...)

Poza tym umyłam swojego śmigacza. Popryskałam co nieco środkiem konserwująco-smarującym i pognałam w teren. Zrobiłam 2 prania, zmieniłam pościele, wyprasowałam - lubię spać w pachnących i wyprasowanych. :) Było składanie strerty ciuchów.

Wartrości odżywcze:

białko: 83 gr

węgle: 154 gr

tłuszcze:31 gr

Dziś troszkę tych tłuszczy mi wyszło jakoś dużo i białka, a to za sprawą II śniadania i wielkiej porcji ryby. W ogóle 1450 kalorii - no sporo. Przeważnie było ciut mniej niż 1400. Ale mojej aktywności nie koniec na dziś. Zrobię sobie Weidera za chwilkę.

śniadanie: 4 racuchy owsiane+1/2 danio light śmietankowego+cynamon

II śniadanie:100 gr lodów czekoladowych Grycan+80 gram truskawek

obiad: 220 gr ryby morskiej pieczonej w folii+1/2 paczki warzyw duszonych na patelnię z przyprawą włoską

podwieczorek:250 gr truskawek+230 gr jogurtu naturalnego Fruvita 0%

kolacja: danio light waniliowy

wypite: 2xpokrzywa+1,5 litra wody

będzie herbata wiśniowa:)

Dzień zaliczam do udanych. Mecz oglądałam. Nie był aż tak porywający jak się zanosiło. Widziałam lepsze.:) Zabieram się za Weidera. Ach i się porozciągam ciut.

Jutro w planie: próba biegania na czczo+trening BBL. Pożyjemy, zobaczymy.

CEL na ten tydzień:

-nie zgrzeszyć w pracy (w 1 dzień ładnie mi się to udało)

-biegać jak najczęściej  (15 km w terenie)

-30 km rower minimum

-próba polubienia Cardio Axe z BBL.

 

Do wyznaczonego przeze mnie terminu pozostało dni 20. CZY MOJE POSTANOWIENIE UDA SIĘ SPEŁNIĆ? Być może, ale nie mówione... Ja będę się starała. Do zrzucenia do tego terminu: 2 cm w udzie, 2 cm w biodrach, 1 cm w łydce. Cele realne, ale nie ma co się spinać. Walczymy dalej!

 

 

10 czerwca 2012 , Komentarze (8)

Dziś na śniadanie 330 kalorii. Śniadanie mi się uleży, w tym czasie ogarnę włosy, bo własnie siedzę z Waxem na głowie. Wysmaruję się balsamami na zad i nogi i ruszę w teren. Może najpierw rower? Potem bieganie? Nie wiem, ale dziś dam sobie w mój odwło tak, że odechce mu się odkładania zbędnych kalorii raz na zawsze!

Waga stanęła. A kiedy to było ważenie ostatnio? Ponad 10 dni temu. Hooo! A ona jak zaklęta. :) Ale ja się nie przejmuję moje drogie. Ja mam 94 w biodrach, a na starcie miałam 99. :-) I sukcesem jest to, że z tego tyłka mi ładnie spada i jestem z tego dumna. Dziś po raz kolejny usłyszałam, że schudłam z samego rana. :) Haha! Idę zmywać turban i zaczynamy sportową niedzielę. Euro 2012. A dziś Hiszpania Włochy. To będą emocje. Mecz od 18, więc do 17 muszę się wyrobić. Ale będzie czad.

Byłam na zakupach. Może zrobię sobie zdjecia w tych nabytkach. Nie wiem jeszcze.

W mojej garderobie znalazła się nowa bielizna, nowe szorty, 2 t-shirty, koszula do pracy, czarne rury i sandałowce. Ach i kolczyki.

 

 Pozdrawiam ciepło.