Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Próbuję odchudzić się od końca szkoły podstawowej, gdy kontuzja zmusiła mnie do zaniechania jakiejkolwiek aktywności fizycznej - co spowodowało "wrzucenie" 10 kg w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Potem strzałka wagi szła już tylko w górę... teraz, gdy moja wątroba powoli odmawia współpracy - dostałam dużego kopa - na opamiętanie się i rozpęd. Czas zmienić styl życia i stan zdrowia - a figurę tak przy okazji.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17336
Komentarzy: 170
Założony: 19 maja 2010
Ostatni wpis: 12 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Loriisback

kobieta, 43 lat, Kołobrzeg

165 cm, 70.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 maja 2012 , Komentarze (1)

Boli coraz mniej, pojawiło się za to dziwno-śmieszne uczucie swędzenia w okolicach lędźwiowych. Zobaczymy co pani doktor na to powie.
Chodzę coraz ładniej, podpieram się tylko jedną kulą i idzie mi to całkiem sprawnie. Jeszcze tylko nie bardzo opanowałam sztukę przenoszenia zapełnionych naczyń w tym stanie, zatem posiłki jem w kuchni przy szafce. Do przeżycia ;)
Na śniadanko był jogurt naturalny bio z płatkami owsianymi, teraz w ramach lunchu dwa solidne plastry ananasa - mam na skubańca ostatnio ogromną ochotę!
Do tego odstawiłam dziś najsilniejszy lek przeciwbólowy. Wczoraj źle się po nim czułam, więc zostawiłam tylko lżejszy, przeciwzapalny i rozluźniający. I daje rade! Bomba :)
Nie mogę się już doczekać powrotu do sprawności umożliwiającej chodzenie na spacery. Masakra tak leżeć w łóżku :/ w ogóle odnosze wrażenie, że to leżenie wcale mi nie pomaga, a wręcz nasila dolegliwości - o niebo lepiej jest jak wstanę i choćby to kibla pójdę.
W związku z tym popełnię dziś eksperyment pt: ubiorę się i popołudnie spędzę w pozycji jeno półleżącej a nawet postaram się pokręcić nieco po mieszkaniu i - uwaga, szaleństwo będzie  - nastawię pranie! Kucanie i wrzucanie ciuchów do pralki będzie zapewne przedstawiać widok dość ciekawy :P dobrze, że nikt tego nie zobaczy :)
Później zrobie i wrzuce foty w kiecce, co do których się odgrażałam w poprzedniej notce.
No. To czas się ubrać... :)

10 maja 2012 , Skomentuj

Leżę na zwolnieniu w wyrze, ledwo sie ruszam, dzisiejsza poranna dawka lekarstw ścięła mnie z nóg i odcięła od świata na trzy godziny - a ja zamiast sobie spokojnie dochodzić do siebie i relaksowac, odpoczywać, nabierać sił - to sprawdzam pocztę służbową i się stresuje robotą. No przecież nic, tylko mnie przełożyć przez kolano,, lać i tylko patrzeć czy równo puchnie :/ Obiecuję - od teraz koniec! Aż do poniedziałku nie sprawdzę poczty służbowej, nie pomyślę o pracy i nie będę niczego na przyszły tydzień obmyślać!

Zamiast tego skupię się na sobie - i na planowa niu wyjazdu na wesele :) To już tylko trzy tygodnie... :) Zrobię sobie dziś lub jutro zdjęcie w kiecce i tu wrzucę - liczę kobity że konstruktywnie ocenicie nad czym najbardziej musze popracować i jak najlepiej zakryć mankamenty.A jeśli jeszcze coś doradzicie w kwestii dodatków to będę wniebowzięta! :)

Ponieważ do Krakowa przylatuję dzień przed weselem, to sobie już zarezerwowała hotel na tą noc. teraz tropię fryzjera i wizaż na niedzielny poranek, bo niby teoretycznie mogę sama się uczesać i umalować, ale na pewno to nie przetrwałoby wtedy nawet połowy imprezy... A poza tym lubie jak mnie ktoś czesze i ogólnie coś przy mnie robi, więc czemu nie :D
Muszę jeszcze się umówić na pedicure i manicure przed wyjazdem. Eh, być kobietą :)

Za oknem podobno ponad 20 stopni. Że jest słonecznie to widzę. Żal dupę ściska, ale co zrobić...
Wczoraj koleżanka przywiozła mi kule - zdecydowanie ułatwiają poruszanie się. Ale odnoszę wrażenie, że ogólnie ból jakby mniejszy jest i zwiększyła się ruchomość w dolnej części kręgosłupa, więc jest optymistycznie :) Dobrze, że te leki działają a nie tylko powalają na łopatki (a powaliłyby konia...).
Mało tu u mnie o diecie i ćwiczeniach ostatnio, no ale chyba jest to w jakiś sposób zrozumiałe...
Dziś na obiad pierś kurczaka i fasolka szparagowa na parze :) Już się nie mogę doczekać!

9 maja 2012 , Komentarze (3)

Zgodnie ze słowami piosenki powinnam dodać "uwaliłam się jak zwierzę" :P ale nie ta razą.
Boli jak skurczysyn, ale jakby jest postęp po dzisiejszym nowym leku. Opioid. Niezła jazda, przez pierwszą godzine po zażyciu czułam się jakbym byla pijana. Ale wreszcie mogę normalnie pójśc do toalety i nie wydawac potępieńczych okrzyków bólu siadając na klopie ;) Po ostatnich dwóch dniach w pełni zrozumiałam instytucję basenów i kaczek...
Jako że się lepiej poczułam, postanowiłam zrobić coś czego obawiałam, no ale raz kozie śmierć - przymierzyłam kieckę którą założę na wesele w czerwcu. I się spokojnie zmiesciłam! :D Fakt, na łopatkach trochę sie mnie jeszcze wylewa, ale nie jest to jakiś obłędnie wielki zwał sadła tylko taka tam zmarszczka :D Jestem zachwycona :) Jaką to motywację daje, żeby się trzymać planu!
Ciekawam jaką rehabilitację mi pani doktorka przepisze i jak szybko wrócę do formy. No bo kurde na weselu trza przecież tańczyć, nie?
Na razie to będę za to tańcząca z kulami - musze sobie kupić przyjaciółkę do chodzenia.
Tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejsze wypociny. Trzymajcie się kobitki :) I ruszajcie (zdrowo i w granicach rozsądku ma się rozumieć!) ile możecie, bo niestety m.in.nadwaga i brak regularnego ruchu może powodować takie przypadłości! Oby Wam się udało tego uniknąć! :)
Ściskam :)

8 maja 2012 , Komentarze (2)

Za długo byłam zdrowa? No najwyraźniej. Przypałętała się rwa kulszowa. Bez komentarza.
Na plus - schudłam nieco, obwody też poszły w dół.Martwi mnie troche to, ze teraz czeka mnie sporo leżenia w łóżku i branie ogromnych ilości prochów, a z ćwiczeń to będę mieć rehabilitację jak już się będę mogła podnieść i chodzić w stanie nieco bardziej wyprostowanym (teraz wyglądam jak Quasimodo :/)
Na kolejny plus - koncert Perfectu w Brukseli był świetny :)
Laski - co zrobić żeby nie tylko nie przytyć ale i nieco schudnąć w czasie choroby???? I need help!

4 maja 2012 , Komentarze (1)

Tydzień w pracy miałam masakryczny. Dziś siedziałam drobne 11 godzin. Uwielbiam to, doprawdy. Do tego nowy szef jest... no cóż, poprzedni był genialny i ciężko mu będzie dorównać...
Na szczęście weekend nastał. Trzymam się całkiem nieźle ze zdrowym odżywianiem. Ruszam się na ile mogę - conieco mnie brzuchol ciągnie, ale do wytrzymania.
Weekend niestety będzie raczej mało spokojny i mało dietetyczny. Jadę do Brukseli do kumpla - i na koncert Perfectu :) Lubię takie polskie akcenty na obczyźnie :) Taka okazja zawsze wiąże się z konsumpcją napojów wyskokowych - a znając mojego gospodarza to i jadło będzie zacne i mało dietetyczne... No ale cóż, okazja raz na rok, postaram się ograniczyć a od niedzieli znów rygor!

Życzę Wam miłego weekendu!

1 maja 2012 , Skomentuj

Dzisiaj dzień udany w 50%. Zawsze to lepiej niż 0...
Rano tak jak planowałam zważyłam się, zmierzyłam i obfociłam. Katastrofa do kwadratu... No ale trzeba chwycić byka za rogi, spojrzeć prawdzie w oczy i wziąć się w garść. I może nie używać tylu frazesów :P
Rozpoczęłam dziś sezon trekingowy. Mullerthal Trail 1, trasa na razie niedługa, z Echternach do Rosport, 8,2km po ubłoconych pagórkach i mokrych kamieniach :) Fajnie :)
Potem niestety poszłam do mojej ulubionej kawiarni, gdzie spożyłam sałatkę owocową z bitą śmietaną i popiłam to cappuccino. Bosko, załamanie już pierwszego dnia :(
Żeby nie było zbyt wesoło, popchnęłam to jeszcze piwkiem w polskiej knajpce. Wstyd, wstyd, wstyd. Na obiad miałam sałatkę grecką z dresingiem z odtłuszczonego jogurtu - chociaż tyle...
Na wieczór trochę się zrehabilitowałam, bo potrenowałam trochę z Jillian. Nie mogę jeszcze ćwiczyć w pełni, zeby mi szwy na brzuchu nie puściły :P ale ile mogłam tyle zrobiłam. Padam na pysk.
Oby jutro było lepiej... W pracy zwykle lepiej się trzymam - a do tego pozbyłam się z domu wszelkich pokusowych produktów spożywczych, zatem jestem dobrej myśli :)
Mam nadzieję, że Wasza majówka jest piękna :) Jak ja Wam zazdroszcze wolnego czwartku... :)

30 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Jestem obolała i opuchnięta - i niestety nie mogę wszystkiego zwalić na chorobę :/ Tzn. na pewno byłoby wygodniej, ale te pół tabliczki czekolady z nadzieniem marcepanowym i spaghetti w sosie pomidorowym wiszą nad moim sumieniem i na to absolutnie nie pozwalają. I słusznie. Zapuściłam się kosmicznie! Wstyd mi, bardzo.
Za miesiąc wesele znajomych. Coś ze sobą muszę zrobić. Bez szarżowania, bo to się może źle skończyć, ale kurde muszę, bo inaczej będę wyglądać jak łososiowy kaszalot zmieszany z nosorożcem i wodospadem Niagara. Wodospadem w sensie, że się będę obficie z kiecki wylewać. A szkoda by było, bo śliczna jest - kiecka w sensie - i absolutnie warta pokazania.
Co więcej, ja też jestem warta pokazania, bo przecież figurę mam całkiem fajną! Szkoda tylko, że się ukryła pod zaspami sadła. No mówię Wam, normalnie jakby ktoś wziął beczkę smalcu i ją na mnie nałożył - i to dość obficie. Obleśne!
A jakby tego było mało, za tydzień przyjeżdża mój Men a ja do tej wizyty zdecydowanie nie jestem gotowa...

No dobra, ponarzekałam sobie, a teraz koniec biadolenia. Chora czy nie - zawsze są jakieś możliwości coby o siebie zadbać. Pobawię się w górnika - będę wydobywać moje ładne zgrabne i zdrowe ciało metodą odkrywkową - po kawałku, cierpliwie - wykuję się jak piękną rzeźbę.
Kurde, szumnie to zabrzmiało. Obym nie musiała odszczekać :D
Jutro rano się zważę, zmierzę i zrobię sobie zdjęcia przed. Boję się tego, bo jestem pewna, że mnie przybyło nie tylko od ostatniego mierzenio-ważenia, ale w ogóle od powrotu na Vitalię. Ale cóż, sama jestem sobie winna, więc trza ścisnąć poślady i przyjąć ten ciężar (dość, powiedzmy to szczerze, pokaźny...) na klatę.
Miłego wieczora moje drogie. I udanej majówki życzę!

26 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

wracaj cholero!

Powoli dochodze do siebie fizycznie. Psychicznie czeka mnie jeszcze jedna batalia - jutro mam biopsje. A potem kilka tygodni czekania na wyniki czy trzeba bedzie wyciac prawy jajnik czy nie.

Moge powoli sie zabrac za cwiczenia. Powoli. Max 30 min na raz, max 4 razy w tygodniu. Wydrukowalam sobie kilka zdjec Jillian i jej podobnych coby mnie motywowaly. I Kilimandzaro sobie wydrukowalam. Planuje na to wlezc na 32 urodziny. Zostal mi rok. Trza sie zebrac do kupy i zdobyc kondycje, odzyskac zdrowie. Powoli, byle naprzod.

Tylko ta niepewnosc mnie dobija. Pewnie nie jest to nic powaznego, ale gdzies w glowie w tle sie caly czas kolacze mysl, ze to moze byc rak. Ale, kurde bele, na Kili wleze, chocby i po chemii! Zlego w koncu szlag nie trafia...

Mam nadzieje dziewczeta ze u Was lepiej...

Pozdrawiam z cieknacego Luksemburga :)

14 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Przedobrzyłam z ćwiczeniami. Znów zapomniałam, że do normalnej zdrowej jednostki ludzkiej jest mi daleko i powinnam to nieco bardziej uwzględniać w planowaniu aktywności fizycznej. Moje kolana i kręgosłup są w stanie dość... no wręcz tragicznym. I wszystko się niestety odezwało. Chwilowo mam przerwę w ćwiczeniach, by dać organizmowi się nieco zregenerować. Mam absolutny zakaz ćwiczenia dzień po dniu. Zakaz biegania - przynajmniej na najbliższy miesiąc, żeby się chrząstka w kolanach zregenerowała. Do tego nie mogę robić głębokich wypadów - jak się uprę i założę stabilizatory, to mogę takie do połowy.
Cóż. Grunt to się nie poddawać. Na pewno lekarza posłucham, jeden niedowład w życiu mi wystarczy, nie mam ochoty na powtórkę. Zmienię sobie zestaw treningowy - jeszcze nie wiem na jaki, muszę przejrzeć co mam. Efekty przyjdą trochę później - ale ważne, żeby o siebie nadal dbać. Może i trochę więcej mi to zajmie, al przynajmniej będę zdrowa i sprawna - no, na ile mogę ;)

Mam nadzieję, że u Was ze zdrowiem lepiej :) I że ćwiczycie grzecznie :) Miłego weekendu :)

13 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

Wczoraj po treningu myslalam ze padne. Miesnie mam zmeczone mocno, kolana zaczynaja mnie znow bolec. Ale twardo dotrwalam do konca i dzis planuje rowniez. A co!

Na lunch salatka, mieszanka salat, pol szklanki makaronu pelnoziarnistego, lyzka nasion slonecznika, pomidor, kilka listkow swiezej bazylii i kilka galazek swiezej natki pietruszki, pokropione lekko olejem orzechowym

Pycha!

Piatki trzynastego to fajne dni sa :)

A u Was jak nastroje przed weekendem? :D